Boję się ale napiszę.
Wczoraj spotkała mnie bardzo niemiła niespodzianka. Ktoś kto czytał mojego bloga i pewną moją wypowiedź wziął za usprawiedliwienie swoich działań. Tak jakbym usłyszała: że sama jestem sobie winna, jestem takim a nie innym człowiekiem i nie wszystkim się muszę podobać.
Z ciężkim sercem już się z tym pogodziłam, ale robienie krzywdzących mnie rzeczy wielokrotnie to podłość i jednak chcę, żeby się o tym świat dowiedział ku przestrodze.. Sprawiedliwość jest, i jak nie w tym to w następnym życiu zapłacimy za to co zrobiliśmy. Tak za dobre, jak i za złe dostaniemy zapłatę. Wróci to co dajemy, tak mówią :-D
Nie sądziłam, że moja dobra wola, chęć wybaczenia i nie życzeniu innym źle, będzie wykorzystane przeciwko mnie.
No ale cóż.
Utwierdza mnie to w przekonaniu, że mądrość i nauka Tenzina, że najważniejsze jest współczucie nie jest dla wszystkich zrozumiałe. Zwłaszcza przykre, że niektórzy ludzie często silą się na wypowiedzi na ten temat a sami rozumieją z tego niewiele. Albo robią na zasadzie: tak, tak, ja wiem, ale teraz jest inna sytuacja, muszę zrobić tak, żeby sobie czegoś nie popsuć. Po współczuwam a nawet pomogę jak będę mógł, czyli jak nie będę miał fajniejszych rzeczy do roboty czyli jak mi się zechce.
A dopiero co usłyszałam wypowiedź Dalajlamy: drogą do szczęścia jest współczucie.
Ja tam już jestem szczęśliwa trochę, a na pewno będę coraz bardziej aż po wieki.
Zrobiłam dziś pierwsze świeczniki decoupage ze słoiczków po koncentracie pomidorowym i majonezie. I jedną szklankę z prl-u znalazłam i nakleiłam motylki hehe
Tak sobie pomyślałam, że to też może być wykorzystane na dowód, że sobie radzę i pomagać mi nie trzeba za dużo.
Ale w sumie nie zamierzam oszukiwać i udawać. Radzę sobie, na szczęście chodzę, usprawniam ręce, myślę i nie wymienię tego na nic w świecie.
Nawet doszłam do wniosku, że musiałam się tak porządnie w łeb walnąć, żeby się otrząsnąć z jakiegoś amoku. Może musiałam mieć ten wypadek, żeby zrzucić przekleństwo, które nade mną wisiało?. Przez wiele lat, byłam stłamszona, zaszczuta, słysząc głównie, że przesadzam, nie rozumiem jak trzeba a nawet, że jestem straszną egoistką hehehe
Tyle dobrego sobie widocznie nazbierałam, żeby dostać drugie, lepsze życie, Tyłek bardzo boli czasen, noga drętwieje, ręce mało sprawne ale jeśli tak była cena, żeby zmądrzeć to warto było!!!
Ja tam nie chcę żadnej łaski ale już postarać się o, spełnienie moich potrzeb, potrafię.
Jak nie tak to inaczej, spełnię "marzenia" niewielkie hehe.
Ale może już zapłaciłam za to, zobaczymy?
Może to jest dopiero rozgrzewka przed osiąganiem prawdziwych sukcesów?
Na szczęście nie postrzegam wagi tylko materialnych dóbr.
Jeśli będzie trzeba czegoś innego doświadczyć dla rozwoju duchowego to jestem gotowa.
Spoko, tylko co jakiś czas obiad bym chciała dobry zjeść.
Ojej, to takie prozaiczne.. hehe
Nie mogę się nadziwić, że tak się odmieniłam.
O, ale poczucie humoru to mam po staremu, hhehe
I już się niczego nie boję.
Tak jak Tenzin uczył; Zdać sobie sprawę konkretnie co niepokoi, co smuci to rozwiewa problem.
Muszę mu kiedyś napisać o tym, że Jego nauka nie zawsze idzie w las :-D