Ten miesiąc był bardzo wyczerpujący dla mnie. Miało miejsce wiele radosnych i mrożących krew w żyłach zdarzeń. Mam wrażenie jakby zaczęło się porządkowanie kilku istotnych spraw. Niestety może to potrwać cały rok albo przynajmniej kilka miesięcy.
Na samą myśl mi słabo. I od wczoraj smutek mnie ogarnia. Czy ja to wszystko wytrzymam? Sprawy w urzędach nie zawsze są pozytywnie rozpatrywane. Nie raz trzeba stoczyć porządny bój.
Tak sobie nawet pomyślałam jakby to dobrze było wesprzeć się na kimś.
Zaczęłam się zastanawiać, co ja bym mogła komuś powierzyć?
No i się okazało, że tak naprawdę to nic, hehe
No to pomyślałam sobie starym zwyczajem, że dobrze by było po prostu wiedzieć, że ktoś w razie czego uściska serdecznie.
hehe, no tak, to chyba kobieca natura się odezwała.
A tak naprawdę, zawsze znajdzie się ktoś, kto w danej chwili jest najlepszym wsparciem.
Od kiedy wiele ode mnie samej zależy, okazuje się, że naprawdę mam niesamowite szczęście, siłę, odwagę. A doświadczenie ostatnich lat wskazuje, że sama się sobą najlepiej opiekuję.
To wszystko dlatego, przypuszczam, że odnalazłam esencję elementu Ziemi, której przez całe życie mi brakowało, pewności siebie.
Cud, że na to wpadłam i że mogę cieszyć się, że żyję!
Ale to już nie ode mnie zależało, hehe
Absolutnie nie neguję posiadania bliskiej osoby. Ale co innego, jak człowiek jest silny, a co innego jak słaby. W tym przypadku to jeszcze bardziej osłabia, a strach przed samotnością wręcz zabija.
Pierwszy raz w tym roku zobaczyłam kolorowe niebo o zachodzie słońca :-)
A wam się udało wypatrzeć coś pięknego na niebie?
Tu w Warszawie, to na ogół, było pochmurno .
Przedstawienie w teatrze Capitol, wspomniane wcześniej, zakończyło się imprezą. Grała kapela i częstowali szampanem. Chyba po szampanie poruszałam się i ja trochę. I to nawet z gracją, nie jak zawsze, jakbym kij połknęła hehe
Zaskoczyło mnie takie zakończenie wieczoru. Oczywiście, teatry organizują od lat Sylwestra. Ale tak po przedstawieniu, to od przeszło 30 lat jak chodzę do teatru, pierwszy raz mi się zdarzyło.
No no, świat się zmienia, ciekawe, czy ta forma promocji się przyjmie?
Okazało się, że pierwsze kartki zostały ciepło przyjęte, więc zrobiłam kolejne i zostały wystawione na aukcji.
No ciekawe, czy doda im uroku to, że są zrobione z sercem? Jak stwierdziła kochana blogowiczka Ela :)))
Na razie szału nie ma, łoj ;-)
O i bardzo dobrze, że usiadłam jeszcze i napisałam posta.
Już mi lepiej, ba nawet weselej.
Tak sobie jeszcze przypomniałam, że przykro mi, jak widzę, że się moi najbliżsi bardzo miotają.. Ja wiem, co im pomoże, ale nie zrobię tego za nich.
No niestety, nie można uszczęśliwić kogoś na siłę.
Każdy musi sam odkryć lekarstwo dla siebie. Dobre rady są zbyteczne.
Zwłaszcza kiedy się patrzy jak inni cierpią, to tak ich szkoda, serce się kroi.
Nie ustaję w przesyłaniu dobrej energii, którą dostaję min. od wspomnianej wcześniej Eli, hehe
A jak tam wam minął styczeń?
W każdym razie zaczynamy luty. Moja babcia mówiła: idzie luty, podkuj buty.
To były czasy, hehe
środa, 31 stycznia 2018
poniedziałek, 29 stycznia 2018
Zdobyć, utrzymać, porzucić w teatrze Cpaitol
Miałam przyjemność wybrać się do teatru Capitol z przyjaciółmi na przedstawienie "Zdobyć, utrzymać, porzucić" Chcieli się rozerwać, pośmiać, zrelaksować po trudach tygodnia, więc sztuka wydawała się odpowiednia. Kilka lat temu na pewno bym nie uznała takiego widowiska za odpowiednią rozrywkę. teraz już się mogę z takich tematów pośmiać.
Widownia była pełna.
Najlepszy dowód, że ludzie potrzebują pośmiać się z rzeczy, które na ogół wcale śmieszne nie są.
Mnie najbardziej ucieszyło stwierdzenie mojego towarzysza, że już widzieliśmy lepsze sztuki w tym temacie. Serce mi podskoczyło z radości, że połknął bakcyla i zaczyna być koneserem. Obiecaliśmy zabrać naszą towarzyszkę na prawdziwy teatr.
Super, nie mogę się doczekać !!!
No niestety, nawet wejściówki trochę kosztują, więc pewnie poczekamy do wypłaty.
Kiedyś,w latach 80-tych mogłam chodzić codziennie, hehe
Nagle, w salwach śmiechu i ogólnej radości, zaśpiewano piosenkę.
Piosenkę, która jak zawsze wyciskała łzy i zaciskała gardło.
Piosenka jest bardzo piękna. Może ktoś ją zna? Ale dla mnie, przede wszystkim, była bardzo osobista.
"Nie opuszczaj mnie" w wykonaniu Michała Bajora.
To nie jest mój ulubiony wykonawca, ale ten utwór zaśpiewał genialnie.
Polecam posłuchać.
Piękne :-)
Najpierw, oczywiście, ogarnęło mnie ogromne wzruszenie. W życiu bym się nie spodziewała, że usłyszę J.Brela w takim miejscu. Zaczęłam wsłuchiwać się słowa dawno nie słyszane i nagle zrozumiałam, ze to nie jest o mnie.
To jest efekt zdania sobie sprawy, co się tak naprawdę robi i dlaczego, hehe.
No może jedno się zgadza "byłam cieniem jego psa",..... do czasu do czasu ujadającego ;-)
Ale to nie jego wina, przecież, że nie podzielał tej fascynacji wobec mnie.
Może pozwalał być cieniem, bo liczył na to " że największy żar, ciska wulkan ten co już dawno zgasł" i wreszcie go ruszy.
hehe, a chyba nie, poetą to on nie był ....
Wyjście do teatru dostarczyło, o dziwo, dużo wrażeń, pewnie jeszcze o nich wspomnę.....
piątek, 26 stycznia 2018
Kartki na Walentynki
Ciężki był ten tydzień dla mnie, za to uwieńczony sukcesem.
Wczoraj dotarłam wreszcie na zajęcia tai chi. Uszkodzona ręka już macha dziarsko, hehe
Bardzo mi się nie chciało wyjść na ćwiczenia. Usprawiedliwiałam się sama przed sobą, że zrobię jakieś pożyteczne rzeczy w domu i że nic się nie stanie jak pójdę jutro.....
Ale na szczęście przemogłam swoją niechęć. Radość była tym większa, kiedy okazało się, że dotarły cztery osoby, a ja bardzo lubię ćwiczyć w małej grupie.
Nie wstydzę się ludzi, z resztą umiem już prawie wszystko zrobić na podstawowym poziomie, ale spinam się trochę, żeby dobrze wypaść, hehe. W małej grupie zdecydowanie mniej. Jest to bardziej korzystne w tym przypadku.
Generalnie dobrze, że ludzie motywują, ale te ćwiczenia, najbardziej pożyteczne są, kiedy człowiek sam wie co robi i chce zrobić jak najlepiej dla siebie, dla swojego zdrowia. Bo to są przecież dobre ćwiczenia.
Bardzo dobrze jeśli ten nawyk zastosuje się w życiu. I jak się okazuje korzystają z tego wszyscy. Motywuje sam efekt ćwiczeń.
To tak jak z wybaczaniem :-)
Dostałam kartkę z Budapesztu, zachęcającą do odwiedzenia tego miasta.
Jestem bardzo ciekawa tego nieba. Rzeczywiście chciałabym je zobaczyć na własne oczy.
Udało mi się zrobić już pierwszą kartkę na Walentynki. Będą one wystawione na aukcji dla schroniska. Chciałabym, żeby cieszyły się zainteresowaniem takie jakie są, bo niestety nie umiem zrobić inaczej. Wiem, że są one trochę szalone, ale może nie odstraszą i będzie parę groszy dla schroniska.
Nie ukrywam, dla mnie to jest świetna zabawa :-)
Powieść skończyła się nadejściem ŚMIERCI.
Kilku głównym bohaterom przyniosła ulgę, spokój, odeszły troski, ból nóg.....
Jest to fikcja literacka, ale ..... nie ma się czego bać :-)
Zwłaszcza jak się zbiera dobrą karmę!
Czego wszystkim serdecznie życzę :-))
Wczoraj dotarłam wreszcie na zajęcia tai chi. Uszkodzona ręka już macha dziarsko, hehe
Bardzo mi się nie chciało wyjść na ćwiczenia. Usprawiedliwiałam się sama przed sobą, że zrobię jakieś pożyteczne rzeczy w domu i że nic się nie stanie jak pójdę jutro.....
Ale na szczęście przemogłam swoją niechęć. Radość była tym większa, kiedy okazało się, że dotarły cztery osoby, a ja bardzo lubię ćwiczyć w małej grupie.
Nie wstydzę się ludzi, z resztą umiem już prawie wszystko zrobić na podstawowym poziomie, ale spinam się trochę, żeby dobrze wypaść, hehe. W małej grupie zdecydowanie mniej. Jest to bardziej korzystne w tym przypadku.
Generalnie dobrze, że ludzie motywują, ale te ćwiczenia, najbardziej pożyteczne są, kiedy człowiek sam wie co robi i chce zrobić jak najlepiej dla siebie, dla swojego zdrowia. Bo to są przecież dobre ćwiczenia.
Bardzo dobrze jeśli ten nawyk zastosuje się w życiu. I jak się okazuje korzystają z tego wszyscy. Motywuje sam efekt ćwiczeń.
To tak jak z wybaczaniem :-)
Dostałam kartkę z Budapesztu, zachęcającą do odwiedzenia tego miasta.
Jestem bardzo ciekawa tego nieba. Rzeczywiście chciałabym je zobaczyć na własne oczy.
Udało mi się zrobić już pierwszą kartkę na Walentynki. Będą one wystawione na aukcji dla schroniska. Chciałabym, żeby cieszyły się zainteresowaniem takie jakie są, bo niestety nie umiem zrobić inaczej. Wiem, że są one trochę szalone, ale może nie odstraszą i będzie parę groszy dla schroniska.
Nie ukrywam, dla mnie to jest świetna zabawa :-)
Powieść skończyła się nadejściem ŚMIERCI.
Kilku głównym bohaterom przyniosła ulgę, spokój, odeszły troski, ból nóg.....
Jest to fikcja literacka, ale ..... nie ma się czego bać :-)
Zwłaszcza jak się zbiera dobrą karmę!
Czego wszystkim serdecznie życzę :-))
poniedziałek, 22 stycznia 2018
zima....
Jak co roku kot wygrzewa się na kaloryferze. Mrozek to dopiero dziś ścisnął, ale śnieg raz przez kilkanaście minut sypał wielkimi płatami. Miło było popatrzeć. Teraz na ulicach jest błotna ślizgawka. Lepiej z domu nie wychodzić.
Kot poleca jak spędzać czas o tej porze roku :-) na piecu (w bloku na kaloryferze, hehe)
Drugim ulubionym zajęciem kiciusia jest obserwacja ptaszków przy karmiku. W lato wskakiwała na barierkę balkonu i ptaszki uciekały, ale w tym roku już może nie dać rady. Zrobiła się duża.
Ptaszki będą miały radochę ;-)
Kot poleca jak spędzać czas o tej porze roku :-) na piecu (w bloku na kaloryferze, hehe)
Jeszcze tego samego dnia zaświeciło słonko
Drugim ulubionym zajęciem kiciusia jest obserwacja ptaszków przy karmiku. W lato wskakiwała na barierkę balkonu i ptaszki uciekały, ale w tym roku już może nie dać rady. Zrobiła się duża.
Ptaszki będą miały radochę ;-)
Odpoczęłam sobie w weekend, wygrzałam pod kołderką i dziś znowu ruszyłam na rehabilitację. Lepiej się już czuję. Przede wszystkim weselej mi, bo wróciłam do lektury powieści mojego ulubionego pisarza Terry Pratchetta
I dziś, kiedy czekałam na lekarza, przypomniało mi się określenie przez niego sformułowane. Na mnie nikt takiego wrażenia nie zrobił, ale może komuś się zdarzyło..
"Miły facet, naturalnie,wszyscy o nim mówili, tyle, że po paru minutach w jego towarzystwie, człowiek zaczynał odczuwać dreszcze, jakby ktoś przespacerował się po jego grobie, chociaż ten grób nie został jeszcze wykopany"
Jestem za to zupełnie innego zdania na temat wiedzy o umieraniu. Chociaż patrząc z boku, może taka być prawda.
"Gdyby ludzie wiedzieli, kiedy umrą, prawdopodobnie wcale by nie żyli"
No ciekawe????
I tym optymistycznym akcentem zaczynamy nowy tydzień. Powodzenia :-)))
wtorek, 16 stycznia 2018
O! spadł śnieg! :-)
Pierwszy raz tej zimy spadł śnieg w Warszawie.
Dzięki temu jest pięknie na dworze.
Poprawił mi się humor.
Co prawda jestem trochę rozbita przez rozmowę z nowym ortopedą. Przygotowałam sobie przemowę, żeby o niczym nie zapomnieć powiedzieć, no i miałam badania potwierdzające uszkodzenia, a tymczasem, pan się o nic nie pytał, powykręcał ręce i szyję i oznajmił, że to wszystko. O biodrach i nogach, które bolą najbardziej, nie wspomniał nawet.
W głowie mi się kręciło, to posiedziałam trochę, ale przede wszystkim byłam oszołomiona jego badaniem. Nie wiedziałam, czy mam coś powiedzieć, czy o coś spytać. Tyle się mówi o służbie zdrowia nie pochlebnych rzeczy, że trzeba walczyć o swoje itd. a ja powiedziałam: do widzenia i wyszłam.
Do tej pory spotykałam bardzo życzliwych lekarzy, więc przyjęłam jego zachowanie za przyjazne. Pewnie uznał, że to co mnie boli jest udokumentowane, sprawdził to co nie jest i jak będzie mógł to pomoże.
Zobaczymy.
Co ma być to będzie.
Ni z gruchy ni z pietruchy pomyślałam sobie, że nasza prawdziwa natura jest czysta i doskonała, więc nie upoważnia nas to do robienia czegokolwiek co przyjdzie do głowy. Dzięki temu, pewnych rzeczy nie musimy robić.
Oczywiście wychodzi różnie, czasem lepiej, czasem gorzej, ale najważniejsza jest intencja. Jeśli ktoś chce poruszyć swoje serce, swój umysł, żeby się rozpromienił, to po prostu ćwiczy.
W końcu się uda, :-))
No i właśnie ulżyło mi. Zrobiłam jak umiałam, nie ma co się dręczyć. Efekt będzie taki jaki ma być.
A ja wtedy pokażę na co mnie stać, hehe. Gdyby tym razem lekarz okazał się niezbyt przyjazny i tak na pewno znajdę w tym zdarzeniu jakieś korzyści. Może zmusi mnie to znalezienia wreszcie genialnego ortopedy ? :-)
Ale i tak najważniejsze,że mam już genialnego fizjoterapeutę !!!! :-)))
Na razie popatrzmy na śniegowy puszek :-)
A wczoraj rano .....
Bardzo dziękuję za słowa uznania dla kartek przeze mnie robionych.
Mam jeszcze dwie zimowe kartki.
Odpocznę, ręka przestanie boleć po badaniu i zacznę kleić w innym klimacie. Tak się cieszę, że się tym zajęłam :-)
To chyba jest postęp, że takie rzeczy zauważam? !
:-)
piątek, 12 stycznia 2018
Dla schroniska
Zainteresowanie kartami jest !! :-D
Ogromnie mnie to cieszy :-) Tworzenie kartek sprawia mi to wielką satysfakcję i daje wiele radości.
Przygotowałam kolejne kartki. Na razie wpadłam w pewna rutynę, ale motyw domu i lasu bardzo kojarzy mi się z dziadkiem i babcią, więc tworzą bardzo ciepły i serdeczny klimat.
W Warszawie trochę śniegu spadło, jest niestety wilgotno i zimno. Ledwie żyję, a powinnam pojechać tu i tam, ale nie mam siły :-(
Postanowiłam na początek zając się czymś miłym, upamiętniłam kartki zanim je oddam na aukcję :-)
Rzeczywiście troszkę lepiej. pewnie jak się ruszę plan zajęć sam się poukłada.
Niedawno dostałam taki prezent :
Koleżanka na tai chi przyniosła mi przez siebie zrobione mleko roślinne. Strasznie dużo przy tym roboty, więc ja tego nie zrobię, ale polecam, całkiem smaczne i zdrowe.
Za to sama na pewno zrobię humus. Nie wiem czemu się do tej pory tak wzbraniałam przed jedzeniem tego. Naprawdę pycha. Polecam.
Tak się cieszę, że przestawiłam się na jedzenie roślin. Kolejne przyzwyczajenie opanowane, hehe
Moja przyjaciółka powiedziała kiedyś : jak Ty papierosy rzuciłaś to już wszystko rzucisz, nawet męża, hehe. No tak, wykrakała :-))
Inna przyjaciółka, po przeczytaniu mojego bloga, powiedziała: to czego ty nie potrafisz zrobić? Ty wszystko potrafisz, hehe
No cóż, coś w tym jest :-)
Człowiek często nawet nie wie, ile może. Dopiero jak go przyciśnie, jak świat go zmusi do działania, okazuje się, że potrafi góry przenosić.
To już wiem, dlaczego tyle straszności mi się wydarzyło. Musiałam sama, w końcu, sobie uświadomić, ze mam wiele talentów i dobre serducho i jaki to skarb, nie mam się czego bać.
Bardzo dziękuję za serdeczne życzenia !! :-)))
Już wiem co załatwię teraz..... przecież mam rehabilitację, hehe
Ogromnie mnie to cieszy :-) Tworzenie kartek sprawia mi to wielką satysfakcję i daje wiele radości.
Przygotowałam kolejne kartki. Na razie wpadłam w pewna rutynę, ale motyw domu i lasu bardzo kojarzy mi się z dziadkiem i babcią, więc tworzą bardzo ciepły i serdeczny klimat.
W Warszawie trochę śniegu spadło, jest niestety wilgotno i zimno. Ledwie żyję, a powinnam pojechać tu i tam, ale nie mam siły :-(
Postanowiłam na początek zając się czymś miłym, upamiętniłam kartki zanim je oddam na aukcję :-)
Rzeczywiście troszkę lepiej. pewnie jak się ruszę plan zajęć sam się poukłada.
Niedawno dostałam taki prezent :
Koleżanka na tai chi przyniosła mi przez siebie zrobione mleko roślinne. Strasznie dużo przy tym roboty, więc ja tego nie zrobię, ale polecam, całkiem smaczne i zdrowe.
Za to sama na pewno zrobię humus. Nie wiem czemu się do tej pory tak wzbraniałam przed jedzeniem tego. Naprawdę pycha. Polecam.
Tak się cieszę, że przestawiłam się na jedzenie roślin. Kolejne przyzwyczajenie opanowane, hehe
Moja przyjaciółka powiedziała kiedyś : jak Ty papierosy rzuciłaś to już wszystko rzucisz, nawet męża, hehe. No tak, wykrakała :-))
Inna przyjaciółka, po przeczytaniu mojego bloga, powiedziała: to czego ty nie potrafisz zrobić? Ty wszystko potrafisz, hehe
No cóż, coś w tym jest :-)
Człowiek często nawet nie wie, ile może. Dopiero jak go przyciśnie, jak świat go zmusi do działania, okazuje się, że potrafi góry przenosić.
To już wiem, dlaczego tyle straszności mi się wydarzyło. Musiałam sama, w końcu, sobie uświadomić, ze mam wiele talentów i dobre serducho i jaki to skarb, nie mam się czego bać.
Bardzo dziękuję za serdeczne życzenia !! :-)))
Już wiem co załatwię teraz..... przecież mam rehabilitację, hehe
niedziela, 7 stycznia 2018
Kartki na Dzień Babci? :-)
Bardzo mnie ucieszyło zainteresowanie ozdabianymi przeze mnie bombkami. Nawet 11 bombek zostało sprzedanych na aukcji dla schroniska. I tak sobie pomyślałam, że zrobię coś jeszcze, co może przynieść korzyść biednym zwierzakom. Ponieważ już się przymierzałam do robienia kartek, postanowiłam, że spróbuję działać w tym kierunku. Niestety nie mam absolutnie wyobrażenia co i jak mam na nich umieścić, żeby było rewelacyjnie. Podziwiam talent i technikę wykonywania kartek prze innych. Ale muszę zrobić tak jak umiem, mimo trzęsącej się ręki.
W tym przekonaniu utwierdziła mnie wypowiedź trenera na temat swojego zawodnika :-)
Ciekawe, czy będzie jakieś zainteresowanie kartkami?
Jak to mówią: jak się nie wywrócisz to się nie nauczysz. Jak się tak zastanowić, jest wiele takich dyscyplin, hehe
Ponieważ nie określam na jaką okoliczność jest kartka, pomyślałam sobie, ze niebawem będzie Dzień Babci, może jakiś wnuk uzna, że babcia dostanie takie życzenia.
Kartki na pewno są radosne, więc się nadają dla babci i dziadka :-D
Wczoraj oglądałam Galę Mistrzów Sportu. Chciałam choć przez chwilę popatrzeć na mojego ulubionego lekkoatletę. Zanim tak się stało, obejrzałam kilku nominowanych sportowców. Nominowany był Piotr Żyła, nasz skoczek.W zeszłym roku zdobył dwa medale. Działacz odbierający statuetkę, przypomniał jak to było. Trener powiedział, że udało się odnieść sukces, bo Piotr "zostawił głowę" . Zamiast roztrząsać intelektualnie co trzeba zrobić, pozwolił swoim mięśniom, świetnie przygotowanym, wykonać zadanie, hehe Do tego, podobno, przygotowuje psycholog wszystkich sportowców.
Rozbawiona wypowiedzią, wzruszyłam się bardzo. W sumie moje ostatnie wyczyny potwierdzają tą tezę. Można powiedzieć, że do wypadku zjeżdżałam szybko w dół. Wypadek to takie odbicie z progu.
A ponieważ głowy nie miałam, to leciałam. Zrobiłam to czego wcześniej się bałam, powstrzymywała mając nadzieję, że wszystko się ułoży, że będę kochana, ceniona. I z tego powodu czułam się bezradna, jak taka biedna szara myszka, która tylko przeszkadza.
I w końcu pozwoliłam spełnić się temu co było najlepsze dla mnie. Sama nie wiedziałam co będzie najlepsze. zadecydowała moja prawdziwa natura, czysta i doskonała, hehe, nieprzesłonięta przez wyobrażenia, plany, pobożne życzenia.
Po prostu, szybka reakcja na otaczający mnie świat.
Nie można powiedzieć, że niecierpliwa jestem, dałam wszystkim czas na pomyślenie co robią i dlaczego. I teraz to jest również efekt ich starań.
Wszyscy szczęśliwi?, i ok. Ja wreszcie też, hehe
Niektórzy chyba w szoku. Ja też :-))))
Kiedy widziałam się z moim ulubionym sportowcem, opowiadałam ile zmieniłam dzięki jego pomocy i ze to niesamowite, że na niego trafiłam. Uśmiechnął się szeroko i powiedział: no , miała pani szczęście. A potem kiedy zaczęłam opowiadać bardziej szczegółowo co mi wspaniały fizjoterapeuta od niego, usprawnił, ucieszył się jeszcze bardziej (chyba nawet nie wiedział jak straszny był mój stan) i gorąco powiedział : naprawdę ma pani szczęście.
Zatkało mnie, ja to oczywiście wiem, ale jeśli obcy człowiek, który i tak wie tylko troszkę i już tak uważa, to świadczy, że mam Wielkie Szczęście, hehe
I tak sobie myślę, że naprawdę opłaca się być ciepłym, współczującym człowiekiem. Wszystko do mnie wróciło i to z procentem.
:-))))
W tym przekonaniu utwierdziła mnie wypowiedź trenera na temat swojego zawodnika :-)
Ciekawe, czy będzie jakieś zainteresowanie kartkami?
Jak to mówią: jak się nie wywrócisz to się nie nauczysz. Jak się tak zastanowić, jest wiele takich dyscyplin, hehe
Ponieważ nie określam na jaką okoliczność jest kartka, pomyślałam sobie, ze niebawem będzie Dzień Babci, może jakiś wnuk uzna, że babcia dostanie takie życzenia.
Kartki na pewno są radosne, więc się nadają dla babci i dziadka :-D
Wczoraj oglądałam Galę Mistrzów Sportu. Chciałam choć przez chwilę popatrzeć na mojego ulubionego lekkoatletę. Zanim tak się stało, obejrzałam kilku nominowanych sportowców. Nominowany był Piotr Żyła, nasz skoczek.W zeszłym roku zdobył dwa medale. Działacz odbierający statuetkę, przypomniał jak to było. Trener powiedział, że udało się odnieść sukces, bo Piotr "zostawił głowę" . Zamiast roztrząsać intelektualnie co trzeba zrobić, pozwolił swoim mięśniom, świetnie przygotowanym, wykonać zadanie, hehe Do tego, podobno, przygotowuje psycholog wszystkich sportowców.
Rozbawiona wypowiedzią, wzruszyłam się bardzo. W sumie moje ostatnie wyczyny potwierdzają tą tezę. Można powiedzieć, że do wypadku zjeżdżałam szybko w dół. Wypadek to takie odbicie z progu.
A ponieważ głowy nie miałam, to leciałam. Zrobiłam to czego wcześniej się bałam, powstrzymywała mając nadzieję, że wszystko się ułoży, że będę kochana, ceniona. I z tego powodu czułam się bezradna, jak taka biedna szara myszka, która tylko przeszkadza.
I w końcu pozwoliłam spełnić się temu co było najlepsze dla mnie. Sama nie wiedziałam co będzie najlepsze. zadecydowała moja prawdziwa natura, czysta i doskonała, hehe, nieprzesłonięta przez wyobrażenia, plany, pobożne życzenia.
Po prostu, szybka reakcja na otaczający mnie świat.
Nie można powiedzieć, że niecierpliwa jestem, dałam wszystkim czas na pomyślenie co robią i dlaczego. I teraz to jest również efekt ich starań.
Wszyscy szczęśliwi?, i ok. Ja wreszcie też, hehe
Niektórzy chyba w szoku. Ja też :-))))
Kiedy widziałam się z moim ulubionym sportowcem, opowiadałam ile zmieniłam dzięki jego pomocy i ze to niesamowite, że na niego trafiłam. Uśmiechnął się szeroko i powiedział: no , miała pani szczęście. A potem kiedy zaczęłam opowiadać bardziej szczegółowo co mi wspaniały fizjoterapeuta od niego, usprawnił, ucieszył się jeszcze bardziej (chyba nawet nie wiedział jak straszny był mój stan) i gorąco powiedział : naprawdę ma pani szczęście.
Zatkało mnie, ja to oczywiście wiem, ale jeśli obcy człowiek, który i tak wie tylko troszkę i już tak uważa, to świadczy, że mam Wielkie Szczęście, hehe
I tak sobie myślę, że naprawdę opłaca się być ciepłym, współczującym człowiekiem. Wszystko do mnie wróciło i to z procentem.
:-))))
czwartek, 4 stycznia 2018
Ten rok będzie dobry :-)
Oczywiście przyjmiemy wszystko co przyniesie los, ale nie zaszkodzi ufać przewidywaniom zapisanym w gwiazdach.
Od kiedy uwolniłam się od rozpaczy, od strachu i bezsilności, która jak dla mnie, osoby samotnej była czymś strasznym, wszystko wygląda bardzo dobrze. A że to stało się już w zeszłym roku, zaczynam ten rok z uśmiecham.
Tuż przed świętami miałam wizytę u lekarza od rehabilitacji i pan, który zna mnie od 6 lat, przejął się moim złym samopoczuciem (pogoda deszczowa i zimno dokuczało) dał cztery tygodnie i okazało się, ze zaczynam zaraz po Nowym Roku. Taki prezent dostałam pod choinkę:-)))
Dostałam min. gorące kompresy na ramiona i na kręgosłup lędźwiowy. Jak wychodzę z zabiegu jestem przeszczęśliwa.
Dotarły też wspaniałe kartki świąteczne.
Bardzo mocno dziękuję za pamięć Teresce Szarej Sowie
Jak również życzę radosnego czasu do osiągnięcia wolego od pracy, hehe, i ukojenia w tęsknocie za Prezesem
a poza tym wielu sukcesów i spokoju ducha!!!
Bardzo, bardzo dziękuję Janeczce z Janeczkowa i życzę tak świetnych pomysłów, talentu, pracowitości godnej podziwu jak do tej pory.
Jak też uściski serdeczne dla wszystkich, którzy chcą być uściskani :-)))
I jakby na potwierdzenie dobrej passy, wczoraj zadzwoniła serdeczne osoba i powiedziała coś takiego mądrego i dobrego, czego bym się nie spodziewała po ostatnich szaleństwach. Po prostu cud.
A dzisiaj dla odmiany ostro się postawiłam. Tak sobie pomyślałam, ze to musi być szok dla niektórych, zwłaszcza tych, którzy nieźle jechali na mojej łagodności i korzystali.
Zobaczymy co z tego wyjdzie, ale już jestem szczęśliwa, chyba dlatego, że zawalczyłam i dzięki temu mam szacunek dla siebie.
Rzeczywiście, to jest najważniejsze, nie tylko medal jak powiedział nasz mistrz olimpijski.
Pieniądze to nie wszystko, hehe
Wszystkim serdecznie życzę, aby udało się cokolwiek się zdarzy, zachować szacunek dla siebie w Nowym Roku
Od kiedy uwolniłam się od rozpaczy, od strachu i bezsilności, która jak dla mnie, osoby samotnej była czymś strasznym, wszystko wygląda bardzo dobrze. A że to stało się już w zeszłym roku, zaczynam ten rok z uśmiecham.
Tuż przed świętami miałam wizytę u lekarza od rehabilitacji i pan, który zna mnie od 6 lat, przejął się moim złym samopoczuciem (pogoda deszczowa i zimno dokuczało) dał cztery tygodnie i okazało się, ze zaczynam zaraz po Nowym Roku. Taki prezent dostałam pod choinkę:-)))
Dostałam min. gorące kompresy na ramiona i na kręgosłup lędźwiowy. Jak wychodzę z zabiegu jestem przeszczęśliwa.
Dotarły też wspaniałe kartki świąteczne.
Bardzo mocno dziękuję za pamięć Teresce Szarej Sowie
Jak również życzę radosnego czasu do osiągnięcia wolego od pracy, hehe, i ukojenia w tęsknocie za Prezesem
a poza tym wielu sukcesów i spokoju ducha!!!
Bardzo, bardzo dziękuję Janeczce z Janeczkowa i życzę tak świetnych pomysłów, talentu, pracowitości godnej podziwu jak do tej pory.
Jak też uściski serdeczne dla wszystkich, którzy chcą być uściskani :-)))
I jakby na potwierdzenie dobrej passy, wczoraj zadzwoniła serdeczne osoba i powiedziała coś takiego mądrego i dobrego, czego bym się nie spodziewała po ostatnich szaleństwach. Po prostu cud.
A dzisiaj dla odmiany ostro się postawiłam. Tak sobie pomyślałam, ze to musi być szok dla niektórych, zwłaszcza tych, którzy nieźle jechali na mojej łagodności i korzystali.
Zobaczymy co z tego wyjdzie, ale już jestem szczęśliwa, chyba dlatego, że zawalczyłam i dzięki temu mam szacunek dla siebie.
Rzeczywiście, to jest najważniejsze, nie tylko medal jak powiedział nasz mistrz olimpijski.
Pieniądze to nie wszystko, hehe
Wszystkim serdecznie życzę, aby udało się cokolwiek się zdarzy, zachować szacunek dla siebie w Nowym Roku
poniedziałek, 1 stycznia 2018
Szczęśliwego Nowego Roku z pazurem !
Nowy rok sprzyja postanowieniom. Nie robiłam tego, bo wszelkie zabranianie sobie czegoś kończyło się na tym, że chciało się tego jeszcze bardziej. Ponosiłam klęskę niemalże natychmiast z przeświadczeniem, że jestem do niczego, bo nie umiem się zawziąć. Z wiekiem przekonałam się, że tak kończy wiele osób, więc nie mam się czym tak przejmować. Zrobiło mi się raźniej :-)
Ale w tym roku jestem już na innym poziomie. Wreszcie mogę sobie pozwolić na luksus zrobienia postanowienia poprawiającego komfort życia, a nie wymaga wysiłku tylko systematyczności.
Od lat już "przyjmuje trzy drogocenne pigułki" o czym uczy Nauczyciel Bon. Dzięki stosowaniu tej praktyki diametralnie odmieniło się moje życie co uwiecznione zostało na blogu.
A dziś zostałam zaproszona do bliskich osób na pyszny obiad i zapoznanie się z kiciusiem, nowym członkiem ich rodziny.
Byłam zachwycona, uszczęśliwiona widokiem takiej kruszynki i radością domowników. Nagle od słowa do słowa poruszone zostały przykre tematy jakiś problemów z dogadywaniem się. Bardzo mnie to zasmuciło, bo rozwiązanie nie było proste, jednoznaczne, więc nie wiadomo co robić. I nagle mnie olśniło.
Ponieważ oni wiedzieli o mojej praktyce i widzą jak mi pomogła, nawet coś tam próbowali robić, zwróciłam im uwagę, że oni też mogą to zastosować, nauczyć się i praktykować odzyskiwanie duszy w tradycji Bon.
Jak to na ogół bywa, każdy uważa, że ma inaczej i nie musi się udać. No cóż, to prawda. Tzn. każdemu się uda, tylko nie wiadomo jak szybko.
Cierpieć, krzywdzić się, rozpaczać zawsze można, ale żal nie spróbować się uleczyć.
No i wyglądało, że ich przekonałam.
Rozemocjonowana tymi wydarzeniami przypominałam sobie o swoich początkach. Oooo, łatwo nie było. Przede wszystkim na początku sprawiało ogromny ból.
Kiedy odważyłam się wreszcie wyłączać telewizor, radio, komputer i posiedzieć w ciszy, wszystkie rany na psychice zaczynały krwawić.
Nie pamiętam ile to trwało, ale tym razem świadomie na to pozwoliłam. Wbrew ogólnej opinii, że nie trzeba myśleć o złych rzeczach, zaliczając to do użalania się nad sobą itd.
Ale ja zaufałam Tenzinowi Wangyal Rinpoche.
Nauczył, że trzeba wiedzieć co się w nas dzieje, ale nie rozpatrywać tego intelektualnie, tylko pozwolić bólowi się ujawnić, żeby dzięki temu się rozpuścił. Wyjaśni to najlepiej Nauczyciel Bon.
I udało się !!
Wiedząc już o wielkim dobrodziejstwie płynącym z tej praktyki, przypomniałam sobie webcast, w którym Tenzin namawiał do częstej praktyki, bo człowiek w dzisiejszym świecie jest ciągle narażony na stres, na nieszczęścia.
I tak oto postanowiłam sobie w Nowym Roku, 5 razy dziennie odzyskiwać równowagę pięciu życiodajnych energii.
Dzięki temu, przecież, będę doświadczać więcej cudów. A to jest ogromnie przyjemne :-)
Czego wszystkim serdecznie życzę :-)
Hehe, przypomniało mi się jak pewna znajoma zażartowała: myślisz, że ci fajny facet z nieba spadnie? Też się uśmiałam, ale potem powiedziałam: no szczerze mówiąc tak właśnie myślę.
Skoro spadał mi z nieba pan Piotr Małachowski, nasz mistrz, dzięki któremu o niebo lepiej funkcjonuję to i fajny facet mi spadnie, hehe.
Zresztą parę razy mi spadł., uch.
Widocznie nie osiągnęłabym tyle gdyby mi było za sielsko.
No cóż, warto było zaryzykować:-)
Więc i tym razem przyjmę to co dostanę. Nad tym co wolę i co bym chciała nie ma się co zastanawiać.
A za pana Piotra już zaciskam palce, aby odniósł sukces na Mistrzostwach Europy w Berlinie.
I proszę o to samo, wszystkich, którzy mnie lubią :-)))
Ale w tym roku jestem już na innym poziomie. Wreszcie mogę sobie pozwolić na luksus zrobienia postanowienia poprawiającego komfort życia, a nie wymaga wysiłku tylko systematyczności.
Od lat już "przyjmuje trzy drogocenne pigułki" o czym uczy Nauczyciel Bon. Dzięki stosowaniu tej praktyki diametralnie odmieniło się moje życie co uwiecznione zostało na blogu.
A dziś zostałam zaproszona do bliskich osób na pyszny obiad i zapoznanie się z kiciusiem, nowym członkiem ich rodziny.
Byłam zachwycona, uszczęśliwiona widokiem takiej kruszynki i radością domowników. Nagle od słowa do słowa poruszone zostały przykre tematy jakiś problemów z dogadywaniem się. Bardzo mnie to zasmuciło, bo rozwiązanie nie było proste, jednoznaczne, więc nie wiadomo co robić. I nagle mnie olśniło.
Ponieważ oni wiedzieli o mojej praktyce i widzą jak mi pomogła, nawet coś tam próbowali robić, zwróciłam im uwagę, że oni też mogą to zastosować, nauczyć się i praktykować odzyskiwanie duszy w tradycji Bon.
Jak to na ogół bywa, każdy uważa, że ma inaczej i nie musi się udać. No cóż, to prawda. Tzn. każdemu się uda, tylko nie wiadomo jak szybko.
Cierpieć, krzywdzić się, rozpaczać zawsze można, ale żal nie spróbować się uleczyć.
No i wyglądało, że ich przekonałam.
Rozemocjonowana tymi wydarzeniami przypominałam sobie o swoich początkach. Oooo, łatwo nie było. Przede wszystkim na początku sprawiało ogromny ból.
Kiedy odważyłam się wreszcie wyłączać telewizor, radio, komputer i posiedzieć w ciszy, wszystkie rany na psychice zaczynały krwawić.
Nie pamiętam ile to trwało, ale tym razem świadomie na to pozwoliłam. Wbrew ogólnej opinii, że nie trzeba myśleć o złych rzeczach, zaliczając to do użalania się nad sobą itd.
Ale ja zaufałam Tenzinowi Wangyal Rinpoche.
Nauczył, że trzeba wiedzieć co się w nas dzieje, ale nie rozpatrywać tego intelektualnie, tylko pozwolić bólowi się ujawnić, żeby dzięki temu się rozpuścił. Wyjaśni to najlepiej Nauczyciel Bon.
I udało się !!
Wiedząc już o wielkim dobrodziejstwie płynącym z tej praktyki, przypomniałam sobie webcast, w którym Tenzin namawiał do częstej praktyki, bo człowiek w dzisiejszym świecie jest ciągle narażony na stres, na nieszczęścia.
I tak oto postanowiłam sobie w Nowym Roku, 5 razy dziennie odzyskiwać równowagę pięciu życiodajnych energii.
Dzięki temu, przecież, będę doświadczać więcej cudów. A to jest ogromnie przyjemne :-)
Czego wszystkim serdecznie życzę :-)
Hehe, przypomniało mi się jak pewna znajoma zażartowała: myślisz, że ci fajny facet z nieba spadnie? Też się uśmiałam, ale potem powiedziałam: no szczerze mówiąc tak właśnie myślę.
Skoro spadał mi z nieba pan Piotr Małachowski, nasz mistrz, dzięki któremu o niebo lepiej funkcjonuję to i fajny facet mi spadnie, hehe.
Zresztą parę razy mi spadł., uch.
Widocznie nie osiągnęłabym tyle gdyby mi było za sielsko.
No cóż, warto było zaryzykować:-)
Więc i tym razem przyjmę to co dostanę. Nad tym co wolę i co bym chciała nie ma się co zastanawiać.
A za pana Piotra już zaciskam palce, aby odniósł sukces na Mistrzostwach Europy w Berlinie.
I proszę o to samo, wszystkich, którzy mnie lubią :-)))