niedziela, 29 września 2019

Nawyki

     Co jakiś czas słyszę, że ktoś absolutnie nie zrezygnuje z czegoś tam, bo bardzo lubi to jeść. A w ogóle od życia coś się należy, nie można sobie wszystkiego odmawiać
No oczywiście, jeśli dla kogoś jest to taka męka i tylko czeka, kiedy będzie mógł zjeść swoje ulubione produkty, to brak prędzej go doprowadzi do depresji niż do zdrowia

Mnie jednak od razu przypomina się co się radzi palaczom,alkoholikom, narkomanom itp.: musisz to rzucić jeśli chcesz żyć. Nałóg cię zniszczy !!
Widocznie przewiduje się, ze łatwiej wyleczyć się z depresji, niż z raka, marskości wątroby, cukrzycy itp.

Ze swoich doświadczeń, mogę tylko powiedzieć: naprawdę warto rzucić wszelkie uzależnienia i to nie zależnie od zdrowia fizycznego.
Przede wszystkim dla zdrowia psychicznego!!

Sam Albert Einstein przekonywał, że każdy może odnieść sukces, tylko musi znaleźć sposób, jak tego dokonać.
A ojciec współczesnego noblisty, uczył go: nie bój się pytać! Syn wspomina to do tej pory, bo jest przekonany, ze dzięki temu odkrył takie prawa fizyczne.

Twraz łatwo mi przytaczać takie mądrości, ale kiedyś pokiwałabym tylko głową, powiedziała: aha i poszła na papieroska (ostatniego oczywiście, hehe)

Rzucałam palenie wiele razy. Dzieci mnie prosiły, niepalące towarzystwo delikatnie dokuczało. Strasznie chorobą, starzeniem się, brzydotą, nie robiło wrażenia.
Oczywiście chciałam rzucić, ale raczej dla świętego spokoju.
 A jak już zaczęłam rzucać, okazało się, że to niemożliwe. Byle nerwy prowokowały od razu do  sięgnięcia po papierosa.
A jak już pociągnęłam raz, poszła paczka papierosów dziennie.
W końcu od mojego niepalenia zależało cudze
No i udało się.
Z tego czasu, pamiętam tylko, ze myślałam od rana do wieczora, że chcę zapalić, i że, tego nie zrobię.
Kiedy przyszedł czas, że pomyślałam wreszcie o czymś innym, natychmiast pomyślałam :NIGDY WIĘCEJ

Poczułam się wolnym człowiekiem i pewność, że nigdy tego nie stracę;-)))

Naprawdę świat zaczął inaczej wyglądać!!!!

Potem rzucałam cukier. Byłam niesprawna, miałam mało ruchu, więc zaczęłam tyć. Po słodyczach chce się jeść zaraz i stąd nadmiar kalorii 
Też okazało się, że nie jest prosto. (aha w między czasie, rzucałam męża, ale to nie ma co mówić) . Ograniczanie słodyczy ogólnie przychodziło całkiem łatwo, ale przychodził moment, ze jednorazowo nadrabiałam zaległości, np. zjadłam słoik konfitur od babci, zanim zdążyłam pomyśleć, co robię. No i wtedy postanowiłam powstrzymywać się całkiem od słodyczy.
Pierwszy efekt był taki, ze miałam nawrót objawów depresyjnych, smutek, złość, bezradność,niechęć do życia.
Lekarz uspokoił, ze to nie depresja , tylko odwyk i że to niebawem przejdzie.

No i przeszło :-)

Na szczęście, czasem pozwalam sobie na lody, we Włoszech jadłam tiramisu, bo było specjalnie dla gości robiony, zjadłam raz pączka, bo znajomy poczęstował, po prostu okazyjnie. Nie robię z tego problemu, bo ja nigdy słodyczowa nie byłam, a od czasu do czasu można. Co prawda dietetycy mówią, ze lepiej w ogóle tego nie jeść i kiedyś na pewno sobie to daruję całkiem. Jest tyle słodkiego w owocach, w innych produktach :-)

Może nikt nie uwierzy? Może tylko ja tak mam? Przyjaciółka się śmieje, że ja to taka nawiedzona i widzę rzeczy w taki sposób, jak normalnie nikt nie widzi.
Może rzeczywiście taką pozę sobie wykreowałam sama. Każdy wierzy w co chce. Niemniej jednak, gdyby nie to, już bym nie żyła.

To chyba jednak cud, że znalazł się sposób, żeby się chęć do życia we mnie odrodziła

hehe, no naprawdę coś w tym jest :-))))

Każde moje odzwyczajenie się od stereotypu, który mnie warunkował, spowodowało wzmocnienie wiary w siebie, a co za tym idzie odkrycie wielkich możliwości.
 Zaskakujących zdolności, o które bym siebie nigdy dotąd nie podejrzewała.

Wolność daje taką niesamowitą moc.

Nie bój się pytać!
A odpowiedź nie raz może zdziwi ale ucieszyć

Ja np. na ćwiczeniach tai chi, często dziwię się bardzo . Myślałam, ze to już jest koniec jakiegoś ćwiczenia, a tu po 15 latach okazuje się, że przekręciłam się jeszcze bardziej. Dopiero teraz, potrafię na tyle rozluźnić  ciało, że się wyprostowało

I tak każdy może mieć w swojej dziedzinie. Człowiek otworzy umysł, kiedy nic go nie będzie ograniczało, żadne niezaspokojone potrzeby.

To gwarantuje SPOKÓJ, przestrzeń do rozwoju, czyli szczęścia.

Czego wszystkim życzę z całego serca.

:-))


Stołówka już otwarta :-)



czwartek, 26 września 2019

Dni Seniora w Warszawie

    W tym tygodniu dla seniorów przygotowano wiele zajęć, w których mogą wziąć udział i dzięki temu znaleźć ciekawą formę spędzania czasu.
Nasze Stowarzyszenie Taoistycznego Tai Chi również zostało poproszone o udział w tym przedsięwzięciu i zaprezentowania swojej oferty. Każdego dnia seniorzy mogą wziąć udział w zajęciach. A w sobotę przygotowany będzie poczęstunek, sławne spring rolsy  (sajgonki wegetariańskie), kultowy poczęstunek, bo zawijania uczą się wszyscy. Będzie też nauka pierwszej części ciągu, a przede wszystkim będziemy oglądać film z Mistrzem Moy i lekarzem Stowarzyszenia, który tłumaczy korzyści z wykonywanych ćwiczeń.
Film jest pokazywany przy wyjątkowych okazjach, więc rzadko i ja uwielbiam go oglądać:-)



Na Dzień Seniora w sobotę, zaplanowany jest też wykład dietoterapeuty Ady Kostrz-Kosteckiej o prawidłowym odżywianiu seniora.
Rok temu też była na Dniu Seniora, zamieściłam posta z kilkoma istotnymi informacjami, przypominającymi jak zmienić dotychczasowe nawyki, więc zachęcam do przeczytania tego posta.

       Nigdy nie przypuszczałam, że będę się zajmować odżywianiem. Mój fizjoterapeuta co rusz mówił, że trzeba zmienić nawyki żywieniowe, to się lepiej poczuję.
Ale co dokładnie mam zrobić, to nie mówił. Pewnie dlatego, że nie był od tego.
Kiedyś miałam zajęcia w sali z dużymi lustrami. Strasznie się wstydziłam, że tak wyglądam i muszę się pokazywać. Pan się zainteresował, co ja taka nieswoja, więc powiedziałam, że się wstydzę, bo dopiero teraz do mnie dotarło jak wyglądam i że to pewnie starość, czyli tak już będzie, bo jeszcze nie jestem sprawna i nie mam tyle ruchu, co potrzeba.
Pan, bardzo serdecznie, powiedział, że wiek wiekiem, sprawność, sprawnością, ale trzeba zacząć się racjonalnie odżywiać i będzie dużo lepiej.
Niejednokrotnie powtarzał, że nie chodzi o wybranie diety, tylko o racjonalne odżywianie.
.
Sama nie umiałam sobie z tym poradzić, więc skorzystałam z jakiejś promocji i wybrałam dietetyka.

Pani czuwała nad moim jadłospisem, doradzała i wyłapywała błędy żywieniowe.
To chyba najcenniejsze (!!!), bo zalewani reklamami, gdzie słyszymy jakie coś jest zdrowe, nawet nie przypuszczamy jak coś jest szkodliwe.
Zmiana odżywiania, na prawdę postępowała malutkimi kroczkami.
Pani się zgodziła na ciasto raz na tydzień, ale domowe, nie kupne:-)
Dzięki temu, pasek od spodni zacieśniłam, ale waga nie spadła znacząco, np. 30 dkg. hehe
Pani tłumaczyła, że kilogram tłuszczu zajmuje większą objętość, niż kilogram mięśni, stąd lepszy wygląd, ale narządy wewnętrzne nadal są obtłuszczone i dlatego nadal trzeba się pilnować.

Polecała też ograniczyć białko zwierzęce (!) co się trochę nie mieściło w głowie, bo mnie faszerowali rosołem, żebym miała więcej siły. A tu, paradoksalnie, fizjoterapeuta zapewnił, że będę miała więcej energii, jak z niego zrezygnuję.
A potem się dowiedziałam, ze na trawienie białka zwierzęcego, organizm potrzebuje więcej energii stąd zamiast więcej siły, jest mniej.
Łatwo przyswajalne białko z ryb to kolagen, który potrzebny jest kościom, skórze i co bardzo ważne chrząstkom w stawach, które się wycierają.

I dzięki temu, że mam już wystarczającą sprawność, aby coś prostego sobie ugotować i ćwiczyć, mam już wcięcie w talii, hehe straciłam 6 kg tłuszczu i o ile nie połamie mnie mocno, ćwiczę i chodzę sobie.
Ostatnio moja waga podskoczyła, ale okazało się,ze 3.5 kg. mięśni mi przybyło :-)

I to jest wielki mój sukces!!!

Gdyby nie moja determinacja, miałabym już obtłuszczone żyły, co grozi udarem, albo wylewem.
Miałabym ogromne szanse na cukrzyce, co jest już, chorobą cywilizacyjną, tak często spotykaną.

Cukier naprawdę uzależnia. Mówi się, że to największy narkotyk.
A ponieważ jest bardzo akceptowany, nie piętnowany jak uzależnienie od alkoholu, papierosów, narkotyków, ludzie to lubią. Ktoś kto słodzi herbatę, nikomu nie szkodzi.

Tymczasem cukier niszczy człowieka. Dopiero się o tym pomyśli, jak w rodzinie ktoś zachoruje.


A ja z całego serca życzę wszystkim zdrowia .

Jeszcze pewnie nie raz o jedzeniu napiszę, bo im więcej się uczę, tym bardziej jestem zafascynowana, więc może kogoś  to też zainteresuje  :-D

ps. Mamy dwóch seniorów po osiemdziesiątce!!! :-)


Hania, w środku, ćwiczy w Łazienkach Królewskich :-)
Każdemu życzę takiej sprawności na 86 urodziny :D




wtorek, 24 września 2019

Taka pora roku

   Dziś jest u nas znowu słonecznie. Serce się raduje. Nawet kwiatuszek na gruzach wesoło kwitnie :-)
Dziura została po wyburzeniu budynku, gdzie chodziłam na ćwiczenia tai chi.
Widać za to wejście do Domu Słowa Polskiego
 Kwitną szalenie kalanchoe na balkonie :-)

Też bym zakwitła od tego ziela co jem w ogromnych ilościach, uch.
Wczoraj byłam na kontroli u pani dietetyk. Ucieszyłam się ogromnie na widok pani, która się mną zajmowała od początku. Wróciła na trochę z macierzyńskiego i jestem wśród kilku pacjentów, których przyjmuje.
Rozmowa z panią była tym bardziej dla mnie radosna, że przede wszystkim zachwyciła się odrzuceniem ciastek, pączków, rurek ze śmietaną, które były moim nałogiem. Potrafiłam pochłonąć ich dużą ilość , uj.

Wychodzi na to,że rzeczywiście, odkąd rzuciłam palenie, mogą zapanować na wszystkim. Kto by pomyślał, że to taki Rubikon dla mnie :-)

Od tego się zaczęła moja miłość do wolności ! i pewnie dlatego dzogczen jest dla mnie idealną nauką , która uczy jak tą wolność uzyskać wpełni:-)

Ale wracając do diety. Kolejny zachwyt wzbudził amarantus, kasza jaglana, komosa, dużo warzyw, orzechów, suszonych owoców!!!

Powiedziałam pani, że to zasługa koleżanki, bez niej jadłabym o wiele mniej apetycznie i skromnie.
Przypomniałam sobie, że i ona mi co i rusz coś polecała do gotowania, ale potem, u innej dietetyk, to już miałam tylko suchą ocenę, tego nie, a tego za mało itp.Pewnie za mało pochwał, dlatego mnie zniechęcała,
Ale gdzie znaleźć wartościowe składniki, to już nie. A nie przepraszam, namawiała mnie pani do mleka uht i tofu. blee
Mleko to ja owszem lubię (od krowy), ale tego to akurat nie mogę (bo zakwasza), ze względu na stany zapalne w organizmie.
A to wszystko co dobre dowiedziałam się od "Ady bezglutenowej"

Zrobiłam już 3 dania z jej przepisu :-)

I przyrządziłam rybkę na bazie jej zaleceń.
Zdjęcie zrobiłam, ale nie jest za ładne. Niestety zjadłam wszystko i już nie mogłam zrobić lepszego :-)


Na pstrągu jest sos jogurtowo- czosnkowy i granaty. Obok komosa. Mniam, mniam :-)

Pani dietetyk wspomniałam o podejrzeniu o alergię. No niestety,uczulać może wszystko. Ale pani wykluczyła gluten i laktozę, bo podobno od tego są kłopoty z układem pokarmowym, Skórne dolegliwości to wywołać może np. pomidor itd.

No i całe szczęście, że tak naprawdę nie jest tak źle. Skóra, pamiętam, od wypadku była nadwrażliwa, tylko trochę inaczej niż teraz. Po prostu bolała, ciągle chodziłam w luźnych rzeczach, w wielkich dresach . Teraz dokucza inaczej, jakby piecze. Ale to tylko ja czuję, nie mam objawów zewnętrznych, dlatego lekarz pomyślał o objawach psycho-somatycznych.Bo to, ze jestem uśmiechnięta, nie znaczy,ze nie wrażliwa, przecież
 Taki etap pewnie.


Pani na koniec powiedziała, na zmiany w organizmie nie możemy poradzić, możemy dbać o jedzenie i o sprawność fizyczną.
Zaklaskała, że robię koło 10000 kroków dziennie i ćwiczę.
Tylko w niedzielę leżę.

Smacznego obiadku  życzę!!
Może pomysł znajdziecie u Ady np. z kaszą jaglaną.
Czy wiedzieliście jaka ona zdrowa i i przede wszystkim zasadotwórcza !!

Kasza jaglana ma dużo łatwo przyswajalnego białka,  błonnika potrzebnego do prawidłowego trawienia,  dużo witamin z grupy B: B1, B2, B6.  A także żelazo w ilości większej niż w szpinaku, miedź, magnez,  wapń, fosfor, potas, cynk, witaminę E.   Zawiera krzem  – cenny dla naszej skóry, włosów, paznokci, kości i tkanki łącznej. Kasza (bywają też płatki i mąka jaglana) jest wytwarzana z prosa. Jest ważnym składnikiem diet oczyszczających i odkwaszających, gdyż jako jedna z niewielu kasz jest zasadotwórcza.


Pozdrawiam serdecznie :-D

piątek, 20 września 2019

Napracowałam się, oj

      Jakiś czas temu postanowiłam, że ozdobie pudełka dla Korabek.
Zurineczka zachęciła mnie, powiedziała jak przygotować pudełka po butach, nauczyła jak wzmocnić je, aby długo  służyły ludziom, sprawdzała, czy jest dobrze wykonane.
Już mam pierwsze efekty pracy :-)





 A jak Wam się podoba sowie pudełko ? :-D



Wzmocnienie i wyrównanie zagięć środka zaczęło się od naklejania dodatkowych warstw serwetek.




Pomidorek mi rośnie na balkonie :-D

Wczoraj w Warszawie  w pewnym momencie nadciągnęły czarne chmury, zaczął padać deszcz, a z naprzeciwka od zachodu świeciło słonko. Ukazała się tęcza :-) To widok mizerny z tramwaju, ale w sumie dobrze, ze w nim siedziałam, bo ulewa była i widok tęczy był piękny :-D


Oświetlony budynek na tle nieba. Prawda, że niesamowity :-)

Przeglądając zdjęcia, zobaczyłam, że mam dużo pięknego nieba nad Warszawą. Kiedyś je pokażę, na pewno sprawi Wam przyjemność ten widok :-D
Ale tęczę mam jedną w tym roku :-D

Zurineczka doradziła zrobić ramkę dla pieska z kotkiem na środku. Rzeczywiście jest piękniej :-)
Tak się cieszę, że mam takiego wspaniałego nauczyciela. Dzięki niej wszystko jest o niebo lepiej zrobione !!! W ogóle jest zrobione , hehehe


Słoiczki ozdobione serwetkami, stoją w Zakładzie u Magdy, chociaż jej nie ma, tradycją jest, że stoi tam puszka dla schroniska i można pieniądze dać , albo coś kupić.
Schronisko Korabki, było jej oczkiem w głowie i zaraziła nas  tą troską.:-D


Mam jeszcze dwa pudełka do oklejenia, ale siły nie mam.
Zurineczka jest pewna, że będę robić jak odpocznę, bo widać, że mam do tego smykałkę.
No może coś w tym jest, hehe

Miłego, cieplutkiego weekendu życzę :-D

poniedziałek, 16 września 2019

Queen Symfonicznie w Warszawie

     Dostałam niezwykły prezent na jubileuszowe urodziny od córki, bilet do Filharmonii Narodowej. na koncert Queen  symfonicznie. Zakręciła mi się łza w oku z wrażenia, że też pomyślała, że będzie to dla mnie wspaniała niespodzianka. Co prawda, jestem pod urokiem tej muzyki od niedawna, bo od chwili obejrzenia filmu Bohemian Rhapsody, ale za to codziennie  podziwiam talent Freddiego Mercury na You Tube :-D.
Koncert był fantastycznym dopełnieniem tej fascynacji !
Pierwsza część była typowo symfoniczna. Grała orkiestra i śpiewał chór. Poznałam tylko dwa utwory.
Chociaż nie jest melomanem, nauczyłam się słuchać muzyki, więc i tak bardzo mi się spodobało.
Pomyślałam tylko, ze Fredek by się zdziwił, a może i uśmiał, jeśli miał poczucie humoru, bo nie było gitar i perkusja nie była tak znacząca, za to grały skrzypce, wiolonczela, trąbki, jak w orkiestrze  ;-)


A po przerwie w roli wokalisty wystąpił aktor, i na gitarze zagrał prawdziwy gitarzysta solowy.
I tu już zawrzała publiczność!!!


Usłyszeliśmy między innymi Bohemian Rhapsody, Somebody To Love,
crazy little thing called love








Dopiero ostatni bis był moją ulubioną piosenką

Radio Ga Ga




Mury zatrzęsły się w posadach!!!! Klaskaliśmy, śpiewaliśmy, skakaliśmy po raz kolejny, ale chyba najmocniej!  Nawet dzieci i starsi ludzie bawili się wspaniale. Dziewczynka, powiedziała, że koncert  to najlepszy prezent jaki dostała :-)


Dyrygent zwierzył się, że jest to 199 koncert. Pierwszy koncert zagrali w 2011, na dwudziestolecie śmierci Freddiego Mercury.
Koncerty są w całej Polsce, zachęcam do wybrania się na taki. Niepowtarzalne przeżycie, bo muzyka Queen jest genialna, a posłuchanie na żywo, jak sami wiecie, robi najlepsze wrażenie :-)

      Post nie obyłby się bez kilku słów mojego osobistego komentarza, hehe. Akurat ta twórczość wyzwoliła bardzo intymne odczucia, ale to dlatego, że naprawdę jest ona bardzo osobista.
Kilka razy już (no dokładnie dwa) usłyszałam, że moje pisanie to jest taki exhibicjonizm.

W pierwszej chwili mnie to zmartwiło, a nawet przeraziło, bo  exhibicjionizm jest traktowany negatywnie, takie pokazywanie się ludziom  nago.

No rzeczywiście, może pokazuję więcej niż człowiek chciałby zobaczyć, usłyszeć, poczuć, ale nie robię tego na siłę, nie zmuszam ludzi to stykania się z tym. Jeśli ktoś nie chce, to nie czyta i już. A że ja się nie wstydzę obnażać swego  wnętrza, swoich uczuć, to nie ma w tym nic złego.
Dla mnie to bardzo dobrze, sama pisząc nieraz odkrywam wielkie wartości, a przede wszystkim, dzięki temu,  udaje mi się rozpuścić swój ból, bo nagle rozumiem co ja tak naprawdę robię, czuję i dlaczego.

Bardzo bym chciała, żeby to się komuś przydało. Bo rozwój człowieka właśnie na tym polega, żeby odkrywać, poznawać siebie.
Ludzie są ciekawi świata, a siebie jakoś mniej, a to jest dopiero fascynujące!
I okazuje się, wcale nie trzeba jakiś wielkich nakładów, no może odwagi.

Jak to powiedział nasz wieszcz : sięgaj tam, gdzie wzrok nie sięga!!!
Romantyk, uch:-D, to on mnie zaraził :-D

 
Kiedy przetłumaczyłam sobie słowa piosenki crazy little thing called love, pomyślałam, że ja  takie miałam objawy, tylko teraz bym pomyślała, że są to objawy zazdrości, a nie miłości.
I teraz mogę z przekonaniem stwierdzić, że "czas pokaże", człowiek nie wie, co jest tak naprawdę dla niego dobre, jak głosi przypowieść z Tybetu.
Tak jak zaśpiewał Fredek, to wydawałby się, rzeczywiście tak wygląda największy poryw serca, który należy pielęgnować.
Teraz uważam, że to wielkie cierpienie, z którego trzeba się wyleczyć.
Wszak  miłość nie  unosi się gniewem, itd. z Biblii
Będąc ostatnio na ślubie i słysząc te słowa, pomyślałam sobie, że ja to już tak jak trzeba  kochać umiem człowieka, którego sobie wybrałam.
 Zwróciłam mu wolność, !!

No i extra!
Teraz pasowałaby mi  piosenka somebody to love.
No ciekawe jak by to było?
W sumie to już mi tego nie trzeba, chyba, że z ciekawości. Kolejne doznanie, żeby się czegoś dowiedzieć o sobie.
Ale nie chciałabym, żeby ktoś cierpiał z miłości, czy po prostu z mojego powodu.
Bo w sumie , często tak jest, że się czegoś chce od partnera i jest się zawiedzionym, że czegoś nie dostaje

Już nic nie chcę (chyba). To ciekawe po czym poznam, że mnie kocha, nie jest obojętny?

Może to tak jak tłumaczył mistrz swojemu uczniowi: jak poczujesz, to będziesz wiedział, że to jest to !

No dobrze, hehe



Na koniec dziewczyna, która siedziała koło mnie, powiedziała, że była na koncercie symfonicznym Dżemu i De Mono i że było super.


Ja też polecam :-DDD

Tak sobie pomyślałam, ze każdy artysta, wyznaje soje głębokie doznania, a nikt nie mówi, że exhibinicjonista.
No najwyraźniej, nikt mnie za artystę nie uważa
;-)

niedziela, 8 września 2019

Amarantus

    Dla Azteków i Inków roślina święta!
   Musiałam znów iść po poradę do lekarza, bo po raz kolejny coś mi urosło na oczku. Córka kazała iść, bo ja to bym oczywiście poczekała, aż się wchłonie. I rzeczywiście, okazało się, ze potrzebny antybiotyk, bo skoro to się powtarza, to jakaś bakteria się zagnieździła
Faktycznie, po trzech dniach dopiero, widać, że obumiera .
Przy okazji spytałam lekarza, czy antybiotyk może pomóc na pieczenie skóry. Pan doktor powiedział, ze nie, że skóra to problem alergii.
Przypomniało mi się, że kiedyś myśleliśmy, że to niewyładowane w płaczu, emocje. Pan doktor się uśmiechnął szeroko, przyznał, że tak bywa, że zdarzają się takie reakcje psychosomatyczne, ale teraz uważa, że u mnie to nie jest taki problem. Trzeba sprawdzić na co mam alergię!!
Zdrowym jedzeniem i zdrowym życiem,interesuję się od dawna, więc zgłosiłam się po poradę do mojej koleżanki z tai chi, która jest ekspertem w dziedzinie  żywienia.
 Ada Kostrz-Kostecka jest  dietoterapeutką i dyplomowanym mistrzem naturopatii !

Już kiedyś o niej wspominałam. Prowadziła wykład w Dniu Seniora w naszym Stowarzyszeniu.

Oczywiście temat odżywiania to temat rzeka.
Najczęściej teraz objawia się  alergia na gluten lub na laktozę.

Nie wiem jak ja to zrobię, żeby nie jeść ulubionych produktów.
Dostałam wskazówki i powolutku spróbuję się przestawić i sprawdzić.
Bardzo pocieszające jest to, że białko, wapń, wartościowe minerały można uzyskać z innych produktów, dotąd nie docenianych, a bardzo łatwych i smacznych w zastosowaniu.

Bardzo mnie zainteresował amarantus. Nigdy tego nie jadłam. Tak sobie myślałam, że to jakiś wymysł, moda, nie ma co sobie głowę zaprzątać, zaraz minie, i pewnie drogi.
Teraz, zmuszona  dolegliwościami postanowiłam szukać ratunku.


I czytam, że to jest rewelacja!!!


cyt   
Amarantus określany przez wielu zbożem przyszłości, pomimo iż jest znany od trzech tysięcy lat. Był jedną z głównych źródeł pożywienia w imperium Inków, Majów i Azteków, jednak w odróżnieniu do kukurydzy i ziemniaków nie przyjął się w Europie od razu po kolonizacji Ameryki. Indianie uważali, iż amarantus jest źródłem zdrowia przez co była roślinę świętą. Dziś jego zdrowotne walory potwierdza nauka. Bez wątpienia amarantus powinien znaleźć się w każdej kuchni i na każdym stole, będąc źródłem nie tylko dobrego smaku ale przede wszystkim zdrowia, dając siłę na cały dzień oraz satysfakcję kulinarną zawodowym i domowym kucharzom.
Amarantus może być stosowany do przyrządzania pełnowartościowych i szybkich śniadań, do warzyw i mięs oraz do wyjątkowych deserów. Każdy kucharz i każdy miłośnik dobrej kuchni ma tutaj niezwykłe pole do popisu.
Amarantus posiada:
  • więcej wapnia niż mleko,
  • więcej żelaza niż szpinak,
  • więcej magnezu niż czekolada,
  • więcej błonnika niż owies,
  • więcej nienasyconych kwasów tłuszczowych niż inne zboża.
  • Jego białko jest bardziej wartościowe niż sojowe,
  • skrobia bardziej lekkostrawną niż kukurydziana,
  • poza tym znajdują się jeszcze: cynk, potas i fosfor.
Dawkowanie:
Według własnego uznania jako dodatek do musli i zup mlecznych. Zalecany jako zamiennik mąki (w ilości 10-15 %) we wszystkich domowych wypiekach i potrawach mącznych.

Bardzo dużo znalazłam przepisów z amarantusem, ale ponieważ nie jestem kucharką od urodzenia, amarantus dodałam na razie do deseru : jogurt naturalny, gruszka, amarantus ekspandowany i kotletów warzywnych.

Okazało się, że amarantus ekspandowany , czyli pop corn z amarantusa, to wymysł naszych czasów. W ten sposób pozbawia się amarantus wartości odżywczych. Inkowie używali mąkę lub ziarno amarantusa.

Wykorzystam co już kupiłam, ale następnym razem użyję czystych ziaren !

Ada poleciła nie wyrzucać wyciśniętych warzyw tylko zrobić kotleciki.

Teraz już wszystko z warzyw wykorzystuję, witaminy i błonnik.

Zapytalibyście, to prościej zjeść warzywo całe i już.
No prościej, ale tyle się nie da zjeść, żeby przyswoić tyle witamin ile ja w soku przyswajam na raz.

 + 2 duże marchewki
 i szklanka soku z takiej ilości warzyw

     Soki z warzyw nie są za dobre, ale ja mielę cały pęczek natki, czy jarmużu, czy botwinki, żeby było dużo zielonego. Nie dodaję owoców, ale jak najbardziej polecam. Ja po prostu wolę chlapnąć dawkę witamin i zakąsić winogronami, jabłkiem, gruszką, arbuzem itp,


Tak się cieszę, że się odważyłam zwrócić o poradę do Ady. Od razu pewne wskazówki mogę bez problemu stosować. Koleżanka zwróciła mi uwagę na to, że jem zbyt monotonnie, że im więcej produktów tym pożyteczniej, zwłaszcza teraz, kiedy jest dużo warzyw.

Spróbuję zastosować parę przepisów od Ady z jej strony Zdrowe życie, może gotowanie  wejdzie mi w krew i będzie pasją, a nie obowiązkiem.


Wiadomości i przepisy znajdziecie bez problemu w internecie, mi się spodobały  przepisy i wiadomości tutaj.

Smacznego :-)))

     Tak sobie pomyślałam, że może dobrze jak wspomnę, że już brałam środki na odgrzybianie.
Nie pomogło, więc zwrócono mi uwagę, że często się lekceważy ale bardzo korzystne jest, a czasem niezbędne zastosować terapię na zniszczenie pasożytów. Wszyscy się odrobaczyliśmy, koty też. Przy zwierzakach to jest w ogóle wskazane. Do tej pory jakoś nie wpadliśmy na to, ups
Nie pomogły zmiany proszków, kosmetyków, chociaż nie miałam żadnych wysypek, czy swędzenia.
Teraz czas na dietę anty alergiczną!

Sama jestem ciekawa, co to wyniknie?

Najważniejsze to znaleźć problem, a prawda cię wyzwoli, jak zawsze


Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam na Zdrowe życie


czwartek, 5 września 2019

Prace na kiermasz dla schroniska Korabki

     W ferworze nie wyrzucania czegoś, co się może przydać, uzbierało mi się sporo słoiczków. Co prawda nie zamierzałam robić przetworów, to pomyślałam, że warto je zostawić, tak na wszelki wypadek.
I pewnego dnia mnie olśniło, ozdobię je dekupażem, może to się spodoba.
Koleżanka z Korabek wzięła je bardzo chętnie na kiermasz..




Tak się zaczynało. Najpierw trzeba je oczyścić rozpuszczalnikiem z resztek kleju, potem ze 3 razy pomalować,żeby były białe, potem nakleić serwetki i polakierować kolejne 4 razy :-D.
 Niezła zabawa :-D
 Do butelek, w których zeszła farba (ze starości chyba) domalowałam  lakierem do paznokci tło i dokleiłam fortepian, a na drugiej panią pijącą kawę. Całkiem zgrabnie  dopasowały się te grafiki.

A wszystko to dzięki Zurineczce, która mnie nauczyła, pomaga dobrać serwetki, sprawdza jakość i dowiązała urocze kokardki..
Bardzo jestem jej za to wdzięczna.
A jeszcze bardziej jestem wdzięczna fizjoterapeucie, bo dzięki niemu, w ogóle  mogę to robić. Sprawił, że ręce mi się nie trzęsą.  i dziś wypełniłam sama tyle dokumentów, że udało mi się załatwić kolejną ważną sprawę. Co prawda trwało to długo i nabazgrałam trochę, ale przyjęli.
Pan Andrzeja Krawczyk by się ucieszył.

Dziś mam radosny wieczór, bo kamień z serca spadł.

Najgorsze jest  to czekanie i niepokój, czy się da radę. Najlepiej nie czekać, zacząć robić i jakoś pójdzie, dobrzy ludzie pomogą, ale czasem trzeba czekać, uff



 Jeszcze tydzień temu, warszawianki miały  pączki. Dziś już wyrzuciłam suche łodygi

Stoją moje produkty na kiermaszu, między innymi super rzeczami :-)
Moje słoiczki nie są doskonałe, ale mają swój urok. Koleżanka zachęca do rozpoczęcia ozdabiania w świąteczne wzory, Kasi bardzo się to podoba, bo nikt jeszcze tego nie robił. Wypełniam tak zwaną niszę, ;-D
No i koniec końców, to ja jestem szczęśliwa, bo ile zrobię, będzie dobrze.




Przypomniało mi się, jak to, myślenie o potrzebie nowych butach, sprawi, ze te buty się zjawią.
Takie trendy w rozwoju psychicznym, mi się obiły o uszy i to podobno daje szczęście. Do tego mnie zachęcano.Myśleć o sobie, czego ja chcę i to osiągać.
Może to wstęp do tego, żeby uwierzyć w potęgę umysłu. Ale obawiam się, że wiele osób na tym kończy, uznając to za sukces.
Postępując w swoim rozwoju, zrozumiałam, że to jest ewentualnie zadowolenie, nie szczęście .
Pewnie dlatego, że po butach, chce się kolejnych rzeczy i końca nie ma.
Koniec końców jest tylko cierpienie.

Zarzuca się też,że ludzie zajmując się innymi, zaniedbują siebie. Oczywiście, to bardzo niedobrze.
Dlatego tak ważne jest wiedzieć co się naprawdę robi i dlaczego?
Uzdrowić trzeba najpierw siebie.
Co prawda ja byłam pomocna wtedy, gdy sama miałam kłopoty. Ale pewnie dlatego byłam jednak nieszczęśliwa
Teraz już jestem zdrowa i na pewno robię co lubię najbardziej, pomagam innym,
I naprawdę udaje mi się.

 :-))))



Przygotowuję pudełka do oklejania. Kotek sprawdza, czy są wystarczająco wytrzymałe. Zurineczka powiedziała jak je wzmacniać :-)
Wytrzymały kota. To nie długo pokarzę pierwsze prace.



Tak to wygląda przyjaźnie, ale czarnemu kotu nie ustępuje, choć jest dwa razy większy.