Książka Lustro Czogjal Namkhai Norbu otworzyła mi oczy i dzięki niej nabrałam pewności siebie, świadomości, że osiągnęłam już bardzo duży rozwój, zrozumienie nauki Dzogczen.
Każda linijka jest tak cenna, że chciałabym ją przekazać dalej, żeby inni też skorzystali, ale tym sposobem musiałabym przepisać całą książkę.
Zachęcam i polecam serdecznie do przeczytania książki "Lustro" .
Nie wiem czy bym pojęła to wszystko, gdyby nie nauki Tenzina Wangyala Rinpocze i czas, aby wszystko się zadziało.
Bo to nie jest nauka zakazów, nakazów, strachu, wiary w jakiś konkretny rodzaj, ale przemiana wypływająca z obecności i świadomości co się tak naprawdę robi.
Człowiek potrafi krzywdzić z niewiedzy, bo nie rozumie co robi i dlaczego, ale w swej istocie jest czysty i doskonały.
Zasłania się teoriami, których znaczenie jest zupełnie inne.
Różnie można zinterpretować zasłyszane prawdy.
Ja też czytając akapit kolejny raz, nagle rozumiem, coś, co wcześniej wydawało się proste.
Jest proste, tyle, że nie oczywiste.
Przypomniało mi się jak zarzucano mi, że widzę niektóre sprawy w złym świetle tylko i że to efekt mojego nastawiania.
Nastawienie, wykreowana przez umysł wizja jest podstawą. Ale nie do tego, żeby nie zauważyć co ktoś robi. To co się dzieje dookoła jest wizją umysłu. Tyle, że ktoś kto robi, ulega swojej wizji, nie koniecznie dobrej, raczej też rozproszonej, więc skąd pomysł, że to ja sobie sama wymyśliłam czarny obraz.
Jeśli czyjeś zachowanie doprowadziło mnie do rozpaczy, to nie jest moja wizja, ja to zachowanie po prostu zobaczyłam.
Moja wizja, to była reakcja na to co zobaczyłam, czego doświadczyłam..
To prawda, nienajlepsza.
Trzeba to było po prostu przyjąć takim jakie jest. Ale nie wiedziałam, nie umiałam.
O, i dlatego warto się trochę uczyć :-)
Namkahai Norbu poleca być świadomym i obecnym, to jest medytacja. Nie trzeba odosobnienia, nie trzeba się stać tybetańskim mnichem, nie trzeba nic zmieniać, trzeba po prostu tak żyć.
Zrozumiałam i tak to u mnie wygląda, że samo się zmienia dzięki tej praktyce. Budzi się spontaniczne współczucie.
To może ja się już nie będę zwierzać, tylko na koniec przytoczę dla mnie najcenniejsze wypowiedzi, a myślę, że bardzo serdeczne, radosne, i potrzebne dla wszystkich.
Bo najważniejsze jest wiedzieć co się naprawdę robi, być tego świadomym, a wszystko się odmieni.
ps. tak mi się przypomniało, że czasem człowiek, nie zdaje sobie nawet sprawy jak wiele ma współczucia dla innych, bo nie jest wylewny a. to lepiej widać
Przypomniała mi się tybetańska przypowieść o żebraku, który spał na kamieniu. Ktoś w końcu zauważył, że ten kamień jest drogocenny. Okazało się żebrak ma skarb, o którym nie wiedział.
:-))))
W naukach mówi się, że powinniśmy zwrócić się do wewnątrz czyli pozostawać w obecności, wszystkiego co się manifestuje: myśli, percepcji i tak dalej. Nie powinniśmy uważać,że czynimy wysiłki, czego rezultatem jest rozproszenie. Co powinniśmy zrobić w tym przypadku?
Po prostu zostawić to. Zostawić ten stan jaki jest.
Pamiętam, ze powiedziała mi to, kiedyś, znajoma, Zwierzałam jej się, że ogarnia mnie gniew i boję się, ze dzieje się ze mną coś złego, bo tak jeszcze nigdy nie miałam.
Oczywiście nie wiedziałam co ona ma na myślii, ale uznałam zrezygnowana, że trudno, zło mnie zwyciężyło.
A po paru dniach przyszła ulga.
Po tym zdarzeniu często do wszystkiego tak podchodziłam.
Dziś świat wygląda tak,ludzie mówią to, przykro mi bo coś, usiadłam spokojnie, przewinął się tabun myśli, a potem przychodziła ulga, zmieniło się otoczenie jakimś cudem :-)
O świadomości tak pisze Mistrz Dzogczen:
Zasada świadomości bardzo różni się od zasady opartej na regułach. Osoba, która zachowuje świadomość, posiada wewnętrzną wiedzę i działa zgodnie z nią.
Jeśli naszej świadomości zawsze towarzyszy obecność, nigdy nie napotkamy na żadne problemy ani konflikty. Obserwując samych siebie możemy naprawdę zrozumieć swój stan, a co za tym idzie - również stan innych, dzięki czemu, możemy zachowywać się ze świadomością.
......................................................................................................................................
Mam nadzieję, że wszystkim przyniosły radość słowa Namkhai Norbu.
Mnie ogromną !!!!!
Trzeba tylko zacząć to robić.
Ja to myślę, że ważne jest, żeby zbierać dobrą karmę, to daje większe szanse na zrozumienie.
Ale to już jak kto chce, jak to powiedział tata do syna: "nie bój się pytać"
I naprawdę dobrze radził :-)
Na zakończenie dodam jeszcze jedno, bo "chodzi" za mną od paru dni.
Zostawię to takie jakie jest,
Jestem przeszło osiem lat po wypadku. Lekarze nie dawali wielkich szans na normalne życie.
I rzeczywiście, to nie jest normalne życie i tak sobie pomyślałam, że najważniejszym odkryciem dla mnie jest uświadomienie sobie:
Nikt mnie nie skrzywdził!!!!
To musiało się stać, musiałam jak najsilniej przeżyć swoje cierpienie, żeby mnie zmusiło do poszukania lekarstwa.
I znalazłam.
Nie stało się to, bo trzeba myśleć pozytywnie, nie dlatego, że spełniają się marzenia, nie dlatego, że nie wolno nikomu źle życzyć, bo sobie zaszkodzę, czyli ze strachu.
Stało się tak dlatego, że w poszukałam ratunku w naukach Dzogczen.
Tybetańczyk pewien, mawiał :człowiek nie wie, co jest dla niego tak naprawdę dobre.
No i miał rację.
Mam nadzieję, że te wszystkie przeżycia przyniosły korzyść nie tylko mi.
Mam nadzieję,ze przyniosą pożytek wszystkim czującym istotom.
A na pewno przyniosą tym, którzy mnie czytają
No to szczęśliwej podróży do wewnątrz siebie i odszukania swojej Oświeconej Istoty
:-D
hehe, ja dopiero zaczęłam tę podróż, a już jest super!
sobota, 26 października 2019
wtorek, 22 października 2019
Medytacja to dobra rzecz :-)
Już od dłuższego czasu jestem radośnie zaskoczona naukami zawartymi w "Lustrze' Mistrza Dzogczen i pomyślałam sobie, że się podzielę wiedzą na temat medytacji. A to dlatego, że kilka razy byłam uczona zupełnie innego podejścia do tej praktyki. Dla mnie nie do osiągnięcia, więc zaniechałam tej czynności/ Czułam się za głupia, nie potrafiłam nie myśleć o niczym, a próba powstrzymywania myśli, tylko je napędzała z większą siłą .
Tym czasem zupełnie nie tak ma być. Niemyślenie o niczym jest efektem pozwolenia przewinąć się myślom, które się pojawiają same z siebie.
Nie należy, jedynie, za tymi myślami podążać.
No może to też nie takie łatwe na początku, ale można się nauczyć i zmienić, jak każdy nawyk.
Mnie nauczył Tenzin Wangyal Rinpocze. Słuchałam po tysiąckroć jego wskazówek na webcastach.
Zaczęłam od rozpuszczania bólu. A teraz okazało się, że to wyjątkowo cenna umiejętność i miałam wielkie szczęście, że na te nauki trafiłam.
Bardzo polecam Tenzina na You Tube.
Długo przewijały się myśli, gdy tylko na to pozwoliłam. Przyszedł czas, że byłam tym bardzo zmęczona. Nie umiałam osiągnąć ciszy, tzw błogości, żeby nie myślało się nic. Sądziłam,, że coś robię źle, że źle medytuję. ból minął, ale przewijały się codzienne sprawy.
Zwierzyłam się Rinpocze, który prowadził nauki w Warszawie,
Rinpocze roześmiał się i zapewnił, ze wszystko dobrze, a mówienie mantry, może pozwoli znaleźć ciszę.
Nie rozumiałam tego, ale robię jak zaproponował, aż tu nagle czytam w książce Namkhai Norbu, że jest to naturalne zachowanie, czyli jak najbardziej wskazane. I już słyszę ciszę !
Może się komuś przyda nauka Mistrza Dzogczen. Cyt. "Lustro"
Kiedy rozpoczynamy praktykę medytacji, w naukach mówi się o "rozpoznani umysłu", nie istnieje jednak nic, co moglibyśmy zidentyfikować jako przedmiot.. Poznawanie umysłu oznacza natomiast bycie obecnym w przypływie myśli, we wszystkich jego falach i ruchach, lecz bez wchodzenia w aktywność.
Myśli są bardzo szybkie.
Czasem korzysta się z metamorfozy jeziora: stan spokoju jest jeziorem, zaś ryby ciągle wyskakujące ponad powierzchnię wody, ruchem.
Zazwyczaj początkujący tworzą przywiązanie do stanu spokoju i próbują go maksymalnie przedłużyć. Z drugiej strony nie lubią ruchu, ponieważ wiedzą, że myśli są przyczyną wszelkiego pomieszania i transmigracji. jest to jednak wielki błąd, ponieważ jeśli pragniemy jednego stanu i odrzucamy inny, oznacza to, ze wciąż wchodzimy w działanie, a to nie powinno mieć miejsca podczas medytacji.Musimy po prostu obserwować.
Jeśli zaś myśli nie powstają, oznacza to, że brakuje przejrzystości, a jeśli brakuje przejrzystości, wtedy nie może zamanifestować się mądrość stanu oświecenia
W naukach Dzogczen mówi się, że stan spokoju, ruch i rozpoznanie są jedną rzeczą, ponieważ prawdziwego stanu nie można podzielić na różne aspekty.
Dlatego też nie powinniśmy ani akceptować, ani odrzucać.
..............................................................................................................
Tyle zrozumiałam :-)
Najbardziej w Dzogczen cenię sposób traktowania swoich przemyśleń, swoich odkryć. Nie muszę się ich wstydzić, ani doszukiwać się zrozumienia mądrzejszego niż to jakie mam.
Po prostu przyjmuję je takie jakie jest.
I tak zrobiłam ogromny postęp w rozwoju osobistym i to jest najlepszym dowodem na to, że wszystko się sprawdza.
Podczas medytacji same wpadają myśli z rozwiązaniem jakiś problemów, uspokojeniem lęku, z pomysłem co mam zrobić, albo co zrobiłam tak naprawdę.
Z tego co zrozumiałam, nie trzeba blokować jakiś smutnych myśli, czy podążać za radosnymi, bo one też nas ograniczają, prowokując do tworzenia przyszłości.
Trzeba pozwolić sobie na swobodę, to jest szansa, że zamanifestuje się stan oświecony.
Przypomniało mi się jak na warsztacie, wykonując jakieś ćwiczenie, instruktor mówił, żeby puścić swobodnie ręce w przód, nie blokować ich. Myślałam, ze umiem to robić, bo robię od dawna, ale instruktor się przyjrzał, jednak minimalnie napinam ramiona, czyli blokuje ręce. Efektem był ból pleców
Także to wszystko nie jest takie proste. A może proste ale nie łatwe.
Jednak dzięki temu można osiągnąć bardzo dużo. Nie w rozumieniu materialnym, ale za to na zawsze.
Mnie to akurat bardzo cieszy.
To wszystko co napisał Mistrz Dzogczen ma pomóc ludziom w lepszym życiu
Moje życie ogromnie się odmieniło.
Nie jest tak, że niczego się nie boję, że o nic się nie martwię,że nie jest mi smutno.
Jestem tylko człowiekiem.
Ale kiedy przyjmę to takie jakie jest, czyli w tradycji chrześcijańskiej pogodzę się z tym, ból mija.
Uczyli mnie od małego z pokorą przyjmować niepowodzenia, czyli pogodzenia się z losem, tylko nie było recepty jak to zrobić. Sama wiara miała być lekarstwem.
Ale tak naprawdę ludzie, co tą wiarę głoszą często są dowodem na to, że nie rozumieją tego co mówi czyli taka wiara nie wystarczy
Są nieszczęśliwi, zakłamani i krzywdzą innych.
Dzogczen to nauka jak wyzwolić soją prawdziwą naturę, czyli wolność.
Zobaczycie, ze jak się zacznie odkrywać swoje możliwości, to będzie się chciało zrozumieć więcej.
Zapewniam :-)
Tym czasem zupełnie nie tak ma być. Niemyślenie o niczym jest efektem pozwolenia przewinąć się myślom, które się pojawiają same z siebie.
Nie należy, jedynie, za tymi myślami podążać.
No może to też nie takie łatwe na początku, ale można się nauczyć i zmienić, jak każdy nawyk.
Mnie nauczył Tenzin Wangyal Rinpocze. Słuchałam po tysiąckroć jego wskazówek na webcastach.
Zaczęłam od rozpuszczania bólu. A teraz okazało się, że to wyjątkowo cenna umiejętność i miałam wielkie szczęście, że na te nauki trafiłam.
Bardzo polecam Tenzina na You Tube.
Długo przewijały się myśli, gdy tylko na to pozwoliłam. Przyszedł czas, że byłam tym bardzo zmęczona. Nie umiałam osiągnąć ciszy, tzw błogości, żeby nie myślało się nic. Sądziłam,, że coś robię źle, że źle medytuję. ból minął, ale przewijały się codzienne sprawy.
Zwierzyłam się Rinpocze, który prowadził nauki w Warszawie,
Rinpocze roześmiał się i zapewnił, ze wszystko dobrze, a mówienie mantry, może pozwoli znaleźć ciszę.
Nie rozumiałam tego, ale robię jak zaproponował, aż tu nagle czytam w książce Namkhai Norbu, że jest to naturalne zachowanie, czyli jak najbardziej wskazane. I już słyszę ciszę !
Może się komuś przyda nauka Mistrza Dzogczen. Cyt. "Lustro"
Kiedy rozpoczynamy praktykę medytacji, w naukach mówi się o "rozpoznani umysłu", nie istnieje jednak nic, co moglibyśmy zidentyfikować jako przedmiot.. Poznawanie umysłu oznacza natomiast bycie obecnym w przypływie myśli, we wszystkich jego falach i ruchach, lecz bez wchodzenia w aktywność.
Myśli są bardzo szybkie.
Czasem korzysta się z metamorfozy jeziora: stan spokoju jest jeziorem, zaś ryby ciągle wyskakujące ponad powierzchnię wody, ruchem.
Zazwyczaj początkujący tworzą przywiązanie do stanu spokoju i próbują go maksymalnie przedłużyć. Z drugiej strony nie lubią ruchu, ponieważ wiedzą, że myśli są przyczyną wszelkiego pomieszania i transmigracji. jest to jednak wielki błąd, ponieważ jeśli pragniemy jednego stanu i odrzucamy inny, oznacza to, ze wciąż wchodzimy w działanie, a to nie powinno mieć miejsca podczas medytacji.Musimy po prostu obserwować.
Jeśli zaś myśli nie powstają, oznacza to, że brakuje przejrzystości, a jeśli brakuje przejrzystości, wtedy nie może zamanifestować się mądrość stanu oświecenia
W naukach Dzogczen mówi się, że stan spokoju, ruch i rozpoznanie są jedną rzeczą, ponieważ prawdziwego stanu nie można podzielić na różne aspekty.
Dlatego też nie powinniśmy ani akceptować, ani odrzucać.
..............................................................................................................
Tyle zrozumiałam :-)
Najbardziej w Dzogczen cenię sposób traktowania swoich przemyśleń, swoich odkryć. Nie muszę się ich wstydzić, ani doszukiwać się zrozumienia mądrzejszego niż to jakie mam.
Po prostu przyjmuję je takie jakie jest.
I tak zrobiłam ogromny postęp w rozwoju osobistym i to jest najlepszym dowodem na to, że wszystko się sprawdza.
Podczas medytacji same wpadają myśli z rozwiązaniem jakiś problemów, uspokojeniem lęku, z pomysłem co mam zrobić, albo co zrobiłam tak naprawdę.
Z tego co zrozumiałam, nie trzeba blokować jakiś smutnych myśli, czy podążać za radosnymi, bo one też nas ograniczają, prowokując do tworzenia przyszłości.
Trzeba pozwolić sobie na swobodę, to jest szansa, że zamanifestuje się stan oświecony.
Przypomniało mi się jak na warsztacie, wykonując jakieś ćwiczenie, instruktor mówił, żeby puścić swobodnie ręce w przód, nie blokować ich. Myślałam, ze umiem to robić, bo robię od dawna, ale instruktor się przyjrzał, jednak minimalnie napinam ramiona, czyli blokuje ręce. Efektem był ból pleców
Także to wszystko nie jest takie proste. A może proste ale nie łatwe.
Jednak dzięki temu można osiągnąć bardzo dużo. Nie w rozumieniu materialnym, ale za to na zawsze.
Mnie to akurat bardzo cieszy.
To wszystko co napisał Mistrz Dzogczen ma pomóc ludziom w lepszym życiu
Moje życie ogromnie się odmieniło.
Nie jest tak, że niczego się nie boję, że o nic się nie martwię,że nie jest mi smutno.
Jestem tylko człowiekiem.
Ale kiedy przyjmę to takie jakie jest, czyli w tradycji chrześcijańskiej pogodzę się z tym, ból mija.
Uczyli mnie od małego z pokorą przyjmować niepowodzenia, czyli pogodzenia się z losem, tylko nie było recepty jak to zrobić. Sama wiara miała być lekarstwem.
Ale tak naprawdę ludzie, co tą wiarę głoszą często są dowodem na to, że nie rozumieją tego co mówi czyli taka wiara nie wystarczy
Są nieszczęśliwi, zakłamani i krzywdzą innych.
Dzogczen to nauka jak wyzwolić soją prawdziwą naturę, czyli wolność.
Zobaczycie, ze jak się zacznie odkrywać swoje możliwości, to będzie się chciało zrozumieć więcej.
Zapewniam :-)
niedziela, 20 października 2019
Śliczna jesień tego roku :-)
Wiewiórki szaleją na Bródnie. Wyglądają na bardzo szczęśliwe. Niestety nie chcą pozować do zdjęć, w ostatniej chwili zmieściła się w kadrze :-)
Koty też szczęśliwe :-)
Pogoda i mnie sprzyja w tworzeniu. Tak jak przewidywała Zurineczka, odpoczęłam i wróciłam do ulubionych zajęć manualnych: ozdobiłam kartki, pudełka, butelki, osłonki na doniczki, które straciły swoje poprzednie kolory.
Ta butelka ma ze 25 lat. Była ręcznie malowana jak witraż przez koleżankę, ale po tylu latach farba odpadła. Miałam sentyment do niej i zrobiłam dekupaż, niebo z gwiazdkami domalowała Zurineczka i wygląda czarodziejsko miasteczko nocą.
Kartkę postanowiłam zrobić w podziękowaniu dla kolegi, który zabrał mnie na warsztat, bo to w ogóle jego zasługa, że pojechałam. Kolorów pastelowych nie widać za bardzo, ale bardzo mnie one urzekły, więc z rozpędu pocięłam całą kartę i zrobiłam kilka kartek. Oddałam do Zakładu Fryzjerskiego Magdy, gdzie można je kupić wspierając schronisko Korabki. Jej już nie ma, ale na pewno, ucieszyłaby się.
Kalanchoe puściło nowe liście i jest gigantyczne. Nie wiem zasilać czy już nie? Zakwitnie, czy odpocznie? Storczyk niestety nie przeżył, więc to nie jest tak,że same rosną ;-)
Pomidorek się czerwieni :-D
To prace, które czekają na polakierowanie. Osłonki są oklejone najpierw serwetkami, które zostały oddzielone od warstwy z nadrukiem. Tak ekologicznie, hehe, nic się nie marnuje.
Tak sobie pomyślałam jak bardzo wdzięczna jestem Zurineczce, fizjoterapeucie , panu Andrzejowi Krawczykowi, bo to ich zasługa, że mogę to robić.
Ale najbardziej jestem wdzięczna naszemu olimpijczykowi, Piotrowi Małachowskiemu, człowiekowi o wielkim sercu.
Niesamowite, że też ja na niego trafiłam :-DDD
A pamiętacie, że współczucie to już tylko krok od oświecenia!!
czego wszystkim nam życzę !!!
Pogoda i mnie sprzyja w tworzeniu. Tak jak przewidywała Zurineczka, odpoczęłam i wróciłam do ulubionych zajęć manualnych: ozdobiłam kartki, pudełka, butelki, osłonki na doniczki, które straciły swoje poprzednie kolory.
Ta butelka ma ze 25 lat. Była ręcznie malowana jak witraż przez koleżankę, ale po tylu latach farba odpadła. Miałam sentyment do niej i zrobiłam dekupaż, niebo z gwiazdkami domalowała Zurineczka i wygląda czarodziejsko miasteczko nocą.
Kartkę postanowiłam zrobić w podziękowaniu dla kolegi, który zabrał mnie na warsztat, bo to w ogóle jego zasługa, że pojechałam. Kolorów pastelowych nie widać za bardzo, ale bardzo mnie one urzekły, więc z rozpędu pocięłam całą kartę i zrobiłam kilka kartek. Oddałam do Zakładu Fryzjerskiego Magdy, gdzie można je kupić wspierając schronisko Korabki. Jej już nie ma, ale na pewno, ucieszyłaby się.
Kalanchoe puściło nowe liście i jest gigantyczne. Nie wiem zasilać czy już nie? Zakwitnie, czy odpocznie? Storczyk niestety nie przeżył, więc to nie jest tak,że same rosną ;-)
Pomidorek się czerwieni :-D
To prace, które czekają na polakierowanie. Osłonki są oklejone najpierw serwetkami, które zostały oddzielone od warstwy z nadrukiem. Tak ekologicznie, hehe, nic się nie marnuje.
Tak sobie pomyślałam jak bardzo wdzięczna jestem Zurineczce, fizjoterapeucie , panu Andrzejowi Krawczykowi, bo to ich zasługa, że mogę to robić.
Ale najbardziej jestem wdzięczna naszemu olimpijczykowi, Piotrowi Małachowskiemu, człowiekowi o wielkim sercu.
Niesamowite, że też ja na niego trafiłam :-DDD
A pamiętacie, że współczucie to już tylko krok od oświecenia!!
czego wszystkim nam życzę !!!
środa, 16 października 2019
Co za przeżycie,wow :-)
Wróciłam szczęśliwa z Międzynarodowych Warsztatów Tai Chi w Krakowie.
Moje nadzieje się spełniły. Prowadził instruktor z Wielkiej Brytanii uczeń Mistrza Moy, który był pomocnikiem w lipcu i kontynuował, rozpoczętą tam, pracę nad organami wewnętrznymi.
Ruchy już były skąpe na zewnątrz, ale powodujące obroty, otwieranie, rozciąganie narządów wewnętrznych. Wczoraj jeszcze miałam w głowie sto tysięcy odkryć, dzięki zdobytemu doświadczeniu, ale nie wiedziałam od czego zacząć, bo z prędkością komety znikały jedne i pojawiły się nowe przemyślenia.
Dziś poszłam na zajęcia i tam instruktor poprosił o powiedzenie parę słów. Miałam niebywałe szczęście, że instruktor na mnie pokazywał co trzeba zmienić, ćwiczyłam razem z nim, a na na drugi dzień poprosił, żebym pokazała jak mi teraz idzie. Zrobiłam ogromny postęp na oczach ludzi, bili brawo, a osoby, które mnie pamiętały z pierwszych warsztatów, 7 lat temu, nie szczędziły słów pochwały.
A wszystko zaczęło się od tego, że instruktor powiedział o trzech zasadach w związku instruktor-ćwiczący, gwarantujących postęp w rozwoju.
Ponieważ moim zdaniem te zasady gwarantują również sukces w związku dwojga ludzi, to zapamiętałam Potrzeba zaufania, szczerości, oddania. Zaufanie to wszyscy wiedzą, szczerość też, a oddanie, jak się okazuje, to taka lojalność, wykonywanie zaproponowanej pracy, która może chwilami nie przynosić efektów, ale w końcu przyniesie.
I taką współpracę udało mi się nawiązać z Paulem.
Nie wstydzę się swoich ograniczeń i szczerze o nich mówiłam. Przyznawałam się, kiedy nic nie poczułam. Mówiłam kiedy było mi trudno, a instruktor za każdym razem, patrząc na moje wykonanie, znalazł sposób, żeby wykorzystać możliwości jakie mam, np, wzrok. I w końcu udało zrobić tak dobrze jak jeszcze nigdy dotąd.
Ale ta droga nie była łatwa. Niestety nie zauważałam od razu detali w wykonaniu, wielokrotnie wydawało mi się, że robię tak samo, a wcale tak nie było, często nie rozumiałam, nie czułam pracy w środku.
Tak naprawdę to dzięki temu, ze stałam obok instruktora i on mnie pilnował, tyle zmieniłam!
Okazało się, że największy pożytek przynosi właśnie, tak jak w dzogczen, obecność i świadomość.
Kiedy się wie co się robi i dlaczego, poruszane są nasze organy w środku. Odpowiednia postawa, wyciągnięcie rąk, zgięcie kolana itp. powodują poruszenie kręgosłupa, które jest osią naszego ciała i okazuje się zdrowia.
Jak zwykle trzeba było zapomnieć o wielu przyzwyczajeniach, zwrócić uwagę na detale, uwierzyć w sens, zaufać wiedzy instruktora.
Paul tłumaczył, czemu tak a nie inaczej trzeba wykonać ćwiczenie. Osiągnięcie celu, to nie jest żaden cud, ani szczęście to są prawa fizyki.
Dzogczen zaś uczy, że wyzwolenie współczucia, które uwolni od cierpienia, jest prawem natury. I też do tego jest niezbędna obecność i świadomość.
Myślę, że zagłębianie się w te nauki jest cudem, hehe, tyle, że wcale nierzadkim
Ale jak już się zacznie, to naprawdę poczujemy wielkie szczęście!
Uświadomiłam sobie, że żeby zyskać zaufanie, zaskarbić sobie oddanie, instruktor musi bardzo się napracować. On jest wzorem. Musi mieć duże doświadczenie, żeby ćwiczący czuł się bezpiecznie.
Ja jestem szczera, ufna i oddana wszystkim moim nauczycielom.
Pamiętam pierwsze weebcasty Nauczyciela Bon Tenzina Wangyala Rinpocze, długo nic nie rozumiałam, ale kiedy zrozumiałam, zastosowałam i przyniosło obiecaną ulgę, jestem jego dozgonnym fanem.I Namkhai Norbu Mistrz Dzogczen, Mistrz Moy twórca Taoistycznego Tai Chi, uczę się od nich i nigdy nie przestanę, taki jest ogrom wiedzy płynący od nich .
I nigdy nie natrafiłam na fałsz, obłudę w głoszonych przez nich naukach.
Można ich śmiało naśladować, bo widać że żyją, żyli tak jak uczą.
W drodze powrotnej w samochodzie, koleżanka wspominała, jak inaczej obracać trzeba ręką, żeby uzyskać otwarcie klatki piersiowej. Popatrzyłam zaskoczona, a to o to chodziło...... :-)
Dziś instruktor uczył tych co nie byli w Krakowie jakiegoś ruchu i też się zdziwiłam, że dzięki temu robi się coś tam.... :-)
To naprawdę nigdy się nie znudzi.
To naprawdę jest wspaniałe, odkrywać coraz więcej swoich możliwości.
Oczywiście to są moje odczucia, inna osoba pewnie zapamiętała i zrozumiała coś jeszcze, albo inaczej.
Zupełnie nie wiem np., co to znaczy, żeby się wyciągać i opadać jednocześnie. Paul powiedział, że też nie wiedział o co chodzi, gdy Mistrz Moy to zalecił, ale w końcu zrozumiał.
Wszyscy tak mają, taka kolej rzeczy, nie ma co się przejmować.
Jak to powiedziała instruktorka z Hiszpanii: najważniejsza jest intencja. Wiesz co chcesz osiągnąć, w końcu się uda. (Carmen była i tym razem )
ps.i nie chodzi tu o marzenia, hehe, ćwiczymy raz tak, raz tak, aż do skutku.
Albert Einstein powiedział przecież: osiągniesz cel, tylko musisz znaleźć sposób w jaki. (czy jakoś tak :-))
Wracając do domu takie miałam widoki. Z lewej strony słońce zachodziło.
Z prawej wschodził księżyc w pełni.
Przypomniało mi się takie przysłowie: co ma wisieć, nie utonie.
To się chyba nazywa przeznaczenie.
I tym optymistycznym akcentem życzę dobrej nocy :-)
Moje nadzieje się spełniły. Prowadził instruktor z Wielkiej Brytanii uczeń Mistrza Moy, który był pomocnikiem w lipcu i kontynuował, rozpoczętą tam, pracę nad organami wewnętrznymi.
Ruchy już były skąpe na zewnątrz, ale powodujące obroty, otwieranie, rozciąganie narządów wewnętrznych. Wczoraj jeszcze miałam w głowie sto tysięcy odkryć, dzięki zdobytemu doświadczeniu, ale nie wiedziałam od czego zacząć, bo z prędkością komety znikały jedne i pojawiły się nowe przemyślenia.
Dziś poszłam na zajęcia i tam instruktor poprosił o powiedzenie parę słów. Miałam niebywałe szczęście, że instruktor na mnie pokazywał co trzeba zmienić, ćwiczyłam razem z nim, a na na drugi dzień poprosił, żebym pokazała jak mi teraz idzie. Zrobiłam ogromny postęp na oczach ludzi, bili brawo, a osoby, które mnie pamiętały z pierwszych warsztatów, 7 lat temu, nie szczędziły słów pochwały.
A wszystko zaczęło się od tego, że instruktor powiedział o trzech zasadach w związku instruktor-ćwiczący, gwarantujących postęp w rozwoju.
Ponieważ moim zdaniem te zasady gwarantują również sukces w związku dwojga ludzi, to zapamiętałam Potrzeba zaufania, szczerości, oddania. Zaufanie to wszyscy wiedzą, szczerość też, a oddanie, jak się okazuje, to taka lojalność, wykonywanie zaproponowanej pracy, która może chwilami nie przynosić efektów, ale w końcu przyniesie.
I taką współpracę udało mi się nawiązać z Paulem.
Nie wstydzę się swoich ograniczeń i szczerze o nich mówiłam. Przyznawałam się, kiedy nic nie poczułam. Mówiłam kiedy było mi trudno, a instruktor za każdym razem, patrząc na moje wykonanie, znalazł sposób, żeby wykorzystać możliwości jakie mam, np, wzrok. I w końcu udało zrobić tak dobrze jak jeszcze nigdy dotąd.
Ale ta droga nie była łatwa. Niestety nie zauważałam od razu detali w wykonaniu, wielokrotnie wydawało mi się, że robię tak samo, a wcale tak nie było, często nie rozumiałam, nie czułam pracy w środku.
Tak naprawdę to dzięki temu, ze stałam obok instruktora i on mnie pilnował, tyle zmieniłam!
Okazało się, że największy pożytek przynosi właśnie, tak jak w dzogczen, obecność i świadomość.
Kiedy się wie co się robi i dlaczego, poruszane są nasze organy w środku. Odpowiednia postawa, wyciągnięcie rąk, zgięcie kolana itp. powodują poruszenie kręgosłupa, które jest osią naszego ciała i okazuje się zdrowia.
Jak zwykle trzeba było zapomnieć o wielu przyzwyczajeniach, zwrócić uwagę na detale, uwierzyć w sens, zaufać wiedzy instruktora.
Paul tłumaczył, czemu tak a nie inaczej trzeba wykonać ćwiczenie. Osiągnięcie celu, to nie jest żaden cud, ani szczęście to są prawa fizyki.
Dzogczen zaś uczy, że wyzwolenie współczucia, które uwolni od cierpienia, jest prawem natury. I też do tego jest niezbędna obecność i świadomość.
Myślę, że zagłębianie się w te nauki jest cudem, hehe, tyle, że wcale nierzadkim
Ale jak już się zacznie, to naprawdę poczujemy wielkie szczęście!
Uświadomiłam sobie, że żeby zyskać zaufanie, zaskarbić sobie oddanie, instruktor musi bardzo się napracować. On jest wzorem. Musi mieć duże doświadczenie, żeby ćwiczący czuł się bezpiecznie.
Ja jestem szczera, ufna i oddana wszystkim moim nauczycielom.
Pamiętam pierwsze weebcasty Nauczyciela Bon Tenzina Wangyala Rinpocze, długo nic nie rozumiałam, ale kiedy zrozumiałam, zastosowałam i przyniosło obiecaną ulgę, jestem jego dozgonnym fanem.I Namkhai Norbu Mistrz Dzogczen, Mistrz Moy twórca Taoistycznego Tai Chi, uczę się od nich i nigdy nie przestanę, taki jest ogrom wiedzy płynący od nich .
I nigdy nie natrafiłam na fałsz, obłudę w głoszonych przez nich naukach.
Można ich śmiało naśladować, bo widać że żyją, żyli tak jak uczą.
W drodze powrotnej w samochodzie, koleżanka wspominała, jak inaczej obracać trzeba ręką, żeby uzyskać otwarcie klatki piersiowej. Popatrzyłam zaskoczona, a to o to chodziło...... :-)
Dziś instruktor uczył tych co nie byli w Krakowie jakiegoś ruchu i też się zdziwiłam, że dzięki temu robi się coś tam.... :-)
To naprawdę nigdy się nie znudzi.
To naprawdę jest wspaniałe, odkrywać coraz więcej swoich możliwości.
Oczywiście to są moje odczucia, inna osoba pewnie zapamiętała i zrozumiała coś jeszcze, albo inaczej.
Zupełnie nie wiem np., co to znaczy, żeby się wyciągać i opadać jednocześnie. Paul powiedział, że też nie wiedział o co chodzi, gdy Mistrz Moy to zalecił, ale w końcu zrozumiał.
Wszyscy tak mają, taka kolej rzeczy, nie ma co się przejmować.
Jak to powiedziała instruktorka z Hiszpanii: najważniejsza jest intencja. Wiesz co chcesz osiągnąć, w końcu się uda. (Carmen była i tym razem )
ps.i nie chodzi tu o marzenia, hehe, ćwiczymy raz tak, raz tak, aż do skutku.
Albert Einstein powiedział przecież: osiągniesz cel, tylko musisz znaleźć sposób w jaki. (czy jakoś tak :-))
Wracając do domu takie miałam widoki. Z lewej strony słońce zachodziło.
Z prawej wschodził księżyc w pełni.
Przypomniało mi się takie przysłowie: co ma wisieć, nie utonie.
To się chyba nazywa przeznaczenie.
I tym optymistycznym akcentem życzę dobrej nocy :-)
czwartek, 10 października 2019
Ucieszy .....
Jestem już na walizkach. Jutro zaczynam warsztat tai chi w Krakowie.
Nie mogę się doczekać. Ostatni warsztat zrobił na mnie ogromne wrażenie, odkryłam nowe możliwości i chciałabym jak najszybciej dowiedzieć się o nowych.
Najwyraźniej jestem już gotowa na pracę wewnętrzną i ćwiczenie tai chi z instruktorem z Kanady idealnie zbiegło się z naukami dzogczen. W obu przypadkach, podstawą odkrycia swoich największych zdolności jest obserwowanie siebie.
I tak, ku pokrzepieniu serc, chciałam przytoczyć fragment wykładu Mistrza Dzogczen Namkhai Norbu, traktujący o współczuciu.
Pewnie wiele osób już ma taką zdolność, tylko musi na to zwrócić uwagę.
A jeśli ktoś nie ma jeszcze, to je odkryje w sobie, jeśli będzie ćwiczyć obecność i świadomość.
Intencja jest najważniejsza! w końcu się uda!
cyt. "Lustro"
A by naprawdę powstało w nas rzeczywiste współczucie, musimy obserwować swoje własne wady i w pełni je sobie uświadomić, by zaś faktycznie odkryć stan innych ludzi, musimy postawić się na ich miejscu.
Możemy to uzyskać jedynie dzięki prawdziwej obecności i świadomości.
W przeciwnym wypadku możemy udawać, że mamy wielkie współczucie, jednak prędzej czy później napotkamy sytuację, w której okaże się, że nigdy ono w nas nie powstało.
Dopóki nie powstanie w nas czyste współczucie, nie uda nam się przezwyciężyć ograniczeń i sekciarstwa.
Jest jednak wielu praktykujących, którzy dochodzą do punktu, kiedy uważają siebie za bóstwa, innych zaś traktują jak złe duchy, przez co wzmacniają swoje ograniczenia, przywiązanie i nienawiść. Choć dużo mówią o mahamudrze i dzogczen, na poziomie zachowania są jedynie ekspertami od postępowania według "ośmiu światowych trosk". Jest to konkretny znak, że nie powstało w nich szczere współczucie, zaś na bardziej fundamentalnym poziomie - nigdy nie powstała w nich obecność, świadomość, prawdziwy i jedyny korzeń współczucia.
...........................................................................
Bardzo mnie ucieszyła ta wiedza.
Zapewnienia, niektórych ludzi, że trzeba siebie pokochać, trzeba siebie zaakceptować itp., wystarczą, żeby być szczęśliwym, nie jest prawdą.
Z własnego doświadczenia wiem, że to się zaczęło samo dziać, kiedy zaczęłam krok po kroku być swoim najlepszym przyjacielem jak radził Nauczyciel Bon.
Dzięki temu też zwróciłam uwagę, że pomimo wad, mam wiele zalet, potrafię np. dostrzec co tak naprawdę robię i dlaczego.
Myślę sobie, że łatwiej mi, bo nikt przeze mnie nie płacze, Ktoś inny może się po prostu bać takiej konfrontacji. Bo a nóż okaże się, że nie jest taki czysty jak sądził, że źle zrozumiał nauki przez co przyczynił się do cierpienia innych i że trzeba być świadomym swoich wad.
Ale to nie ma się czego wstydzić!
Trzeba otworzyć umysł i przyjąć to takim jakie jest!
Bo człowiek nie za bardzo pokrzywdzony przez los, na ogół nie robi krzywdy specjalnie, a jak zrozumie, to tego nie zrobi
A wtedy powolutku wszystko złe zacznie się rozpuszczać, śmiało można być obecnym i świadomym
czyli być wolnym człowiekiem!!!
Czego nam wszystkim życzę z całego serca!!
Ozdabiam wszystkie spłowiałe, rozmyte naczynia w domu.
Zmieniłam ostatnio obrazy na wazoniku-butelce
Zrobiła też postępy w sztuce kulinarnej.
Przez tyle lat nie umiałam dodawać przypraw, nie czułam takiej potrzeby, ale też nie miałam takiej fantazji. Przekonywano mnie wielokrotnie, że jedzenie będzie smaczniejsze, zdrowsze, ale nie czułam potrzeby. A teraz, mam wrażenie, że dzięki odstawieniu cukru i tłuszczu w nadmiarze, moje kubki smakowe czują różnicę, gdy dodam jakiś ziół. I tak, ugotowałam zupkę z papryką, kukurydzą w puszcze, z włoszczyzną, cebulka, czosnek, przyprawy i naszykowałam prażony sezam, słonecznik, straty imbir, amarantus,serek śmietankowy do smaku.
Pycha!!
A może to wszystko dzięki temu, ze mam spokój ?!
Pewnie wszyscy urozmaicają jedzonko, ale dla mnie to ogromny przełom :-)
Każdy ma swoje ograniczenia. Nie ma co się porównywać. Trzeba patrzeć na swoje zmiany, warto być ich świadomym, a wszystko będzie dobrze :-)
Czy to musi być ciężka walka?
Nie nie.
Może jak się zacznie, to bardzo się spodoba otwieranie umysłu i odkrywanie swojego prawdziwego ja i jego możliwości.
Na pewno się spodoba !!
Przypomniało mi się stwierdzenie mojego ulubionego pisarza, że strach to taka wiara.
Może zniszczyć człowieka, czyli smak też.
O masz, ile to ja już ograniczeń pokonałam i to teraz, kiedy fizycznie jestem niesprawna.
Może to po to jestem niesprawna?
Człowiek nie wie co jest dla niego tak naprawdę dobre! cyt. z albumu Tybet
Nie mogę się doczekać. Ostatni warsztat zrobił na mnie ogromne wrażenie, odkryłam nowe możliwości i chciałabym jak najszybciej dowiedzieć się o nowych.
Najwyraźniej jestem już gotowa na pracę wewnętrzną i ćwiczenie tai chi z instruktorem z Kanady idealnie zbiegło się z naukami dzogczen. W obu przypadkach, podstawą odkrycia swoich największych zdolności jest obserwowanie siebie.
I tak, ku pokrzepieniu serc, chciałam przytoczyć fragment wykładu Mistrza Dzogczen Namkhai Norbu, traktujący o współczuciu.
Pewnie wiele osób już ma taką zdolność, tylko musi na to zwrócić uwagę.
A jeśli ktoś nie ma jeszcze, to je odkryje w sobie, jeśli będzie ćwiczyć obecność i świadomość.
Intencja jest najważniejsza! w końcu się uda!
cyt. "Lustro"
A by naprawdę powstało w nas rzeczywiste współczucie, musimy obserwować swoje własne wady i w pełni je sobie uświadomić, by zaś faktycznie odkryć stan innych ludzi, musimy postawić się na ich miejscu.
Możemy to uzyskać jedynie dzięki prawdziwej obecności i świadomości.
W przeciwnym wypadku możemy udawać, że mamy wielkie współczucie, jednak prędzej czy później napotkamy sytuację, w której okaże się, że nigdy ono w nas nie powstało.
Dopóki nie powstanie w nas czyste współczucie, nie uda nam się przezwyciężyć ograniczeń i sekciarstwa.
Jest jednak wielu praktykujących, którzy dochodzą do punktu, kiedy uważają siebie za bóstwa, innych zaś traktują jak złe duchy, przez co wzmacniają swoje ograniczenia, przywiązanie i nienawiść. Choć dużo mówią o mahamudrze i dzogczen, na poziomie zachowania są jedynie ekspertami od postępowania według "ośmiu światowych trosk". Jest to konkretny znak, że nie powstało w nich szczere współczucie, zaś na bardziej fundamentalnym poziomie - nigdy nie powstała w nich obecność, świadomość, prawdziwy i jedyny korzeń współczucia.
...........................................................................
Bardzo mnie ucieszyła ta wiedza.
Zapewnienia, niektórych ludzi, że trzeba siebie pokochać, trzeba siebie zaakceptować itp., wystarczą, żeby być szczęśliwym, nie jest prawdą.
Z własnego doświadczenia wiem, że to się zaczęło samo dziać, kiedy zaczęłam krok po kroku być swoim najlepszym przyjacielem jak radził Nauczyciel Bon.
Dzięki temu też zwróciłam uwagę, że pomimo wad, mam wiele zalet, potrafię np. dostrzec co tak naprawdę robię i dlaczego.
Myślę sobie, że łatwiej mi, bo nikt przeze mnie nie płacze, Ktoś inny może się po prostu bać takiej konfrontacji. Bo a nóż okaże się, że nie jest taki czysty jak sądził, że źle zrozumiał nauki przez co przyczynił się do cierpienia innych i że trzeba być świadomym swoich wad.
Ale to nie ma się czego wstydzić!
Trzeba otworzyć umysł i przyjąć to takim jakie jest!
Bo człowiek nie za bardzo pokrzywdzony przez los, na ogół nie robi krzywdy specjalnie, a jak zrozumie, to tego nie zrobi
A wtedy powolutku wszystko złe zacznie się rozpuszczać, śmiało można być obecnym i świadomym
czyli być wolnym człowiekiem!!!
Czego nam wszystkim życzę z całego serca!!
Ozdabiam wszystkie spłowiałe, rozmyte naczynia w domu.
Zmieniłam ostatnio obrazy na wazoniku-butelce
Zrobiła też postępy w sztuce kulinarnej.
Przez tyle lat nie umiałam dodawać przypraw, nie czułam takiej potrzeby, ale też nie miałam takiej fantazji. Przekonywano mnie wielokrotnie, że jedzenie będzie smaczniejsze, zdrowsze, ale nie czułam potrzeby. A teraz, mam wrażenie, że dzięki odstawieniu cukru i tłuszczu w nadmiarze, moje kubki smakowe czują różnicę, gdy dodam jakiś ziół. I tak, ugotowałam zupkę z papryką, kukurydzą w puszcze, z włoszczyzną, cebulka, czosnek, przyprawy i naszykowałam prażony sezam, słonecznik, straty imbir, amarantus,serek śmietankowy do smaku.
Pycha!!
A może to wszystko dzięki temu, ze mam spokój ?!
Pewnie wszyscy urozmaicają jedzonko, ale dla mnie to ogromny przełom :-)
Każdy ma swoje ograniczenia. Nie ma co się porównywać. Trzeba patrzeć na swoje zmiany, warto być ich świadomym, a wszystko będzie dobrze :-)
Czy to musi być ciężka walka?
Nie nie.
Może jak się zacznie, to bardzo się spodoba otwieranie umysłu i odkrywanie swojego prawdziwego ja i jego możliwości.
Na pewno się spodoba !!
Przypomniało mi się stwierdzenie mojego ulubionego pisarza, że strach to taka wiara.
Może zniszczyć człowieka, czyli smak też.
O masz, ile to ja już ograniczeń pokonałam i to teraz, kiedy fizycznie jestem niesprawna.
Może to po to jestem niesprawna?
Człowiek nie wie co jest dla niego tak naprawdę dobre! cyt. z albumu Tybet
środa, 2 października 2019
"Lustro" Czogjal Namkhai Norbu
Kupiłam kolejną książkę Mistrza Dzogczen Namkhai Norbu :-)
W życiu nie spodziewałabym się, że dzogczen będzie mi tak bliskie. Raczej sądziłam, że taka bidulka jak ja, nie ma szans na zrozumienie tej nauki. A tu proszę, okazuje się, że to idealnie pasuje do takiej osoby, jak ja , współczującej, czyli z sercem, nawet jak nie jest douczona :-)
Uprzytomniłam sobie właśnie, dlaczego Gesze polecił mi uczyć.się trochę
Jednak dobrze wiedzieć co z czego wynika, żeby nikt nie był w stanie podważyć sensu tego co się robi .
Ale też nauka to jeden z powodów, dzięki którymu rozumie się co się tak naprawdę robi !
Temat rzucania nałogów, był zainspirowany tą lekturą, bo celem dzogczen jest wolność.
Nie chciałam nikogo zniechęcić, tylko zaproponować jeden ze sposobów osiągnięcia takiego stanu
To jest długi proces, zrozumienie nie dzieje się w jednej chwili, czasem tak dobrze się wiedzie, że wydaje się, że po co wnikać
Ale jak już się zacznie odczuwać zmiany w naszym widzeniu świata, dopiero może się okazać wielkim szczęściem.
Ja wiem, że najczęściej zaczynamy dokonywać zmian, nie dlatego, że to potrzebne, tylko, że stało się coś strasznego i nie ma innego wyjścia, szuka się ratunku.
Pewnie czasem, tragedie nie dzieją się dlatego, że człowiek ma nosić swój krzyż, jak uczą na religii w szkole, ale po to, żeby człowiek coś cennego odkrył w sobie.
Książka Lustro: Rady dotyczące świadomości i obecności została napisana podczas spotkania Wspólnoty Dzogczen na Sardynii w 1977 roku
Tak mówił Czogial Nakhai Norbu :
Nauki dzogczen nie proszą was, byscie zmienili, swoją religię, filozofię czy ideologię, byści stali się kimś innym..
W dzogczen chodzi bowiem o to, aby obserwować samego siebie i odkryć" klatkę", którą sami zbudowaliśmy ze swoich ograniczeń i uwarunkowań.
Nauki dzogczen pokazują jak wydostać się z tej klatki nie tworząc kolejnej - jak stać się wolną, autonomiczną osobą
cytat z książki "Lustro"
W rzeczywistości dzogczen uczy nas jak odzyskać wolność, której potencjał jest w nas wszystkich.
W tym przypadku "wolność" oznacza stan, w którym nie jesteśmy już dłużej uwarunkowani dualizmem, osądami, namiętnościami i wszystkim w co wierzymy
Można by zapytać : "No dobrze, ale co wtedy zostanie z danej osoby?"
Czysta obecność, nie splamiona przejrzystość, przypominająca lustro odbijające wszystko - PRAWDZIWY SKARB LUDZKOŚCI
(sama to zaznaczyłam, bo już wiem jakie to doświadczenie cenne)
W tantrze Dzogczen Wszechstwarzający król czytamy:
Umysł jest stwórcą wszystkiego
- Poznaj tego króla, który wszystko stwarza !
Od razu zobaczyłam w tym sens swojego doświadczenia. Moje cierpienie zmusiło mnie do poszukania ratunku na zawsze.
,Często słyszałam od jednego człowieka , że źle odbieram to co mnie spotyka, że to mój umysł przetwarza w straszną wizję, a wcale tak nie jest. A w ogóle to odbieram partnerowi wolność swoją zaborczością I, co już doprowadzało mnie do szału, przekonywanie, że myśląc, że jestem sama, prowokuje taki stan.
No super, tylko się zabić, przecież wszystko moja wina i wszyscy lepsi ode mnie bo sobie radzą, a ja tylko pochlipuję .
Aż nadszedł dzień niesamowity. Przyszła osobiście koleżanka, bo nie mogła się dodzwonić przez dwa dni. Niesamowite. Na własne oczy zobaczyłam i usłyszałam prawdę. Właściwie to nie jakąś straszną, ale, w lustrze odbiło się co się dzieje. I w zasadzie nie pozostawiało wątpliwości, że nie ma sensu stać komuś na drodze do realizacji swoich potrzeb.
Myślę, że kilka razy wcześniej miałam takie sygnały, ale starałam się to odpychać.
Przecież wszystko się jakoś ułoży.
A tym razem w lustrze odbiła się rzeczywistość.
Rozerwała mi serce. Umysł pokazał okrutną wizję nieodwzajemnionej miłości.
Teraz, jak radzą nauczyciele, trzeba było po prostu to przyjąć, takim jakie jest.
Nie wiedziałam, ale nawet gdybym wiedziała, nie byłam w stanie tego zrobić
Po roku, chyba, udało mi się. Stanęłam naprzeciw swojej samotności
I tak właśnie, odbiła się w lustrze prawda, a ja ją przyjęłam
Miałam okazję parę razy uniknąć tej konfrontacji.
Mogłam skorzystać z serdeczności innych ludzi.
Ale za każdym razem moje niezaspokojone pragnienie przyciągało mnie w inne miejsce.
I teraz myślę, że to co mnie prowokowało, nie było wymyślną wizją, to była prawdziwa serdeczność, dobroć, radość odbita w lustrze. To nie był fałsz.
Niestety to były tylko chwile.
No to uciekałam od tej prawdy. Za ostatnim razem myślałam, że się uda zwiać na amen
hm, wzruszyłam się
A tu, okazuje się, że musiałam stoczyć tą walkę !!
Dobrze, że naprawdę tam na Górze mnie lubią.
Po rozstaniu, po wielkiej rozpaczy, bezradności, przestraszona, jak ja sobie dam radę, nieszczęśliwa, samotna, zaczęłam powolutku odkrywać w sobie pokłady sił, pewności siebie, wiary w siebie, zaufania do siebie.
I tak po latach nauki, wygrałam.
Wygrałam z lękiem przed samotnością, która była moją klatką od 40lat, na zawsze:-)
To jest karma, którą sobie nazbierałam, i zawsze już będzie owocować.
Już się nie boję żyć !
A to daje ogromne możliwości.
Nauki bon mówią, że mądrość uzyskana przez doświadczenie jest najcenniejsza, bo daje najgłębsze współczucie. Pokonując swoje trudności, ma się wielkie zrozumienie dla innych, a dzięki temu, można przekazać co nam pomogło.
Pewnie dlatego tak zachęcam do odkrycia swojej klatki.
Ja ze swojej klatki, wyszłam, to wiem jaka to ulga, jakie to szczęście i ile sie świata otwiera dzięki temu. !!
A pamiętam, że zaczynałam od cierpienia, że mąż mnie nie kocha, hehe
Kiedy zacznie się wychodzić z klatki, to można się zdziwić z czego były kraty.
Powodzenia Moi Drodzy
Wszystko będzie dobrze, choć nie wszystko po naszej myśli, jak mówił Mistrz
:-))
Takie jest moje zrozumienie, może niepełne, ale i tak się cieszę, że w ogóle jest. Parę lat temu, to w ogóle bym nie wiedziała o co chodzi. A jak już myślę o tym, to w końcu coś wymyślę :-)
W życiu nie spodziewałabym się, że dzogczen będzie mi tak bliskie. Raczej sądziłam, że taka bidulka jak ja, nie ma szans na zrozumienie tej nauki. A tu proszę, okazuje się, że to idealnie pasuje do takiej osoby, jak ja , współczującej, czyli z sercem, nawet jak nie jest douczona :-)
Uprzytomniłam sobie właśnie, dlaczego Gesze polecił mi uczyć.się trochę
Jednak dobrze wiedzieć co z czego wynika, żeby nikt nie był w stanie podważyć sensu tego co się robi .
Ale też nauka to jeden z powodów, dzięki którymu rozumie się co się tak naprawdę robi !
Temat rzucania nałogów, był zainspirowany tą lekturą, bo celem dzogczen jest wolność.
Nie chciałam nikogo zniechęcić, tylko zaproponować jeden ze sposobów osiągnięcia takiego stanu
To jest długi proces, zrozumienie nie dzieje się w jednej chwili, czasem tak dobrze się wiedzie, że wydaje się, że po co wnikać
Ale jak już się zacznie odczuwać zmiany w naszym widzeniu świata, dopiero może się okazać wielkim szczęściem.
Ja wiem, że najczęściej zaczynamy dokonywać zmian, nie dlatego, że to potrzebne, tylko, że stało się coś strasznego i nie ma innego wyjścia, szuka się ratunku.
Pewnie czasem, tragedie nie dzieją się dlatego, że człowiek ma nosić swój krzyż, jak uczą na religii w szkole, ale po to, żeby człowiek coś cennego odkrył w sobie.
Książka Lustro: Rady dotyczące świadomości i obecności została napisana podczas spotkania Wspólnoty Dzogczen na Sardynii w 1977 roku
Tak mówił Czogial Nakhai Norbu :
Nauki dzogczen nie proszą was, byscie zmienili, swoją religię, filozofię czy ideologię, byści stali się kimś innym..
W dzogczen chodzi bowiem o to, aby obserwować samego siebie i odkryć" klatkę", którą sami zbudowaliśmy ze swoich ograniczeń i uwarunkowań.
Nauki dzogczen pokazują jak wydostać się z tej klatki nie tworząc kolejnej - jak stać się wolną, autonomiczną osobą
cytat z książki "Lustro"
W rzeczywistości dzogczen uczy nas jak odzyskać wolność, której potencjał jest w nas wszystkich.
W tym przypadku "wolność" oznacza stan, w którym nie jesteśmy już dłużej uwarunkowani dualizmem, osądami, namiętnościami i wszystkim w co wierzymy
Można by zapytać : "No dobrze, ale co wtedy zostanie z danej osoby?"
Czysta obecność, nie splamiona przejrzystość, przypominająca lustro odbijające wszystko - PRAWDZIWY SKARB LUDZKOŚCI
(sama to zaznaczyłam, bo już wiem jakie to doświadczenie cenne)
W tantrze Dzogczen Wszechstwarzający król czytamy:
Umysł jest stwórcą wszystkiego
- Poznaj tego króla, który wszystko stwarza !
Od razu zobaczyłam w tym sens swojego doświadczenia. Moje cierpienie zmusiło mnie do poszukania ratunku na zawsze.
,Często słyszałam od jednego człowieka , że źle odbieram to co mnie spotyka, że to mój umysł przetwarza w straszną wizję, a wcale tak nie jest. A w ogóle to odbieram partnerowi wolność swoją zaborczością I, co już doprowadzało mnie do szału, przekonywanie, że myśląc, że jestem sama, prowokuje taki stan.
No super, tylko się zabić, przecież wszystko moja wina i wszyscy lepsi ode mnie bo sobie radzą, a ja tylko pochlipuję .
Aż nadszedł dzień niesamowity. Przyszła osobiście koleżanka, bo nie mogła się dodzwonić przez dwa dni. Niesamowite. Na własne oczy zobaczyłam i usłyszałam prawdę. Właściwie to nie jakąś straszną, ale, w lustrze odbiło się co się dzieje. I w zasadzie nie pozostawiało wątpliwości, że nie ma sensu stać komuś na drodze do realizacji swoich potrzeb.
Myślę, że kilka razy wcześniej miałam takie sygnały, ale starałam się to odpychać.
Przecież wszystko się jakoś ułoży.
A tym razem w lustrze odbiła się rzeczywistość.
Rozerwała mi serce. Umysł pokazał okrutną wizję nieodwzajemnionej miłości.
Teraz, jak radzą nauczyciele, trzeba było po prostu to przyjąć, takim jakie jest.
Nie wiedziałam, ale nawet gdybym wiedziała, nie byłam w stanie tego zrobić
Po roku, chyba, udało mi się. Stanęłam naprzeciw swojej samotności
I tak właśnie, odbiła się w lustrze prawda, a ja ją przyjęłam
Miałam okazję parę razy uniknąć tej konfrontacji.
Mogłam skorzystać z serdeczności innych ludzi.
Ale za każdym razem moje niezaspokojone pragnienie przyciągało mnie w inne miejsce.
I teraz myślę, że to co mnie prowokowało, nie było wymyślną wizją, to była prawdziwa serdeczność, dobroć, radość odbita w lustrze. To nie był fałsz.
Niestety to były tylko chwile.
No to uciekałam od tej prawdy. Za ostatnim razem myślałam, że się uda zwiać na amen
hm, wzruszyłam się
A tu, okazuje się, że musiałam stoczyć tą walkę !!
Dobrze, że naprawdę tam na Górze mnie lubią.
Po rozstaniu, po wielkiej rozpaczy, bezradności, przestraszona, jak ja sobie dam radę, nieszczęśliwa, samotna, zaczęłam powolutku odkrywać w sobie pokłady sił, pewności siebie, wiary w siebie, zaufania do siebie.
I tak po latach nauki, wygrałam.
Wygrałam z lękiem przed samotnością, która była moją klatką od 40lat, na zawsze:-)
To jest karma, którą sobie nazbierałam, i zawsze już będzie owocować.
Już się nie boję żyć !
A to daje ogromne możliwości.
Nauki bon mówią, że mądrość uzyskana przez doświadczenie jest najcenniejsza, bo daje najgłębsze współczucie. Pokonując swoje trudności, ma się wielkie zrozumienie dla innych, a dzięki temu, można przekazać co nam pomogło.
Pewnie dlatego tak zachęcam do odkrycia swojej klatki.
Ja ze swojej klatki, wyszłam, to wiem jaka to ulga, jakie to szczęście i ile sie świata otwiera dzięki temu. !!
A pamiętam, że zaczynałam od cierpienia, że mąż mnie nie kocha, hehe
Kiedy zacznie się wychodzić z klatki, to można się zdziwić z czego były kraty.
Powodzenia Moi Drodzy
Wszystko będzie dobrze, choć nie wszystko po naszej myśli, jak mówił Mistrz
:-))
Takie jest moje zrozumienie, może niepełne, ale i tak się cieszę, że w ogóle jest. Parę lat temu, to w ogóle bym nie wiedziała o co chodzi. A jak już myślę o tym, to w końcu coś wymyślę :-)