piątek, 31 stycznia 2020
wtorek, 28 stycznia 2020
A co by to było?
A co by to było, gdyby naprawdę otworzyć oczy? Gdyby ujrzeć jakimś cudem prawdziwie co nas otacza?
cyt. Olga tokarczuk
Już zaczęłam czytać prozę pani Olgi i pokochałam tą kobietę z całego serca. "Jakimś cudem" stwierdzenie zdobyło moje serce. To jest naprawdę cud jak tak popatrzeć wokół.
Chociaż może jestem pod wrażeniem ostatnich wydarzeń. Własnym uszom nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Choć po przemyśleniu, dochodzę do wniosku, że ten człowiek był zawsze wyrachowany,.Manipulant, który doskonale wie co na kim zrobi odpowiednie wrażenie.
Ale z drugiej strony czasem widzi się to co się chce widzieć i nawet ta druga osoba, nie musi się za bardzo starać.
Trzeba być wdzięcznym, że się przejrzało na oczy i przestało widzieć Boga w człowieku, który jest od niego daleko. A jeszcze nie dawno miałam wrażenie, że jest tak blisko, hehe.
Chociaż pani Olga Tokarczuk, uważa, że cyt." tylko z największego upadku można podnieść się na najwyższe"
Kiedy zaczęło się mówić o twórczości noblistki, miałam nadzieję, że doszukam się cenionych przeze mnie wartości. Mój zachwyt przeszedł wszelkie oczekiwania. Od pierwszych wersów spotykam genialnie spostrzeżenia ludzkich zachowań, które nakłoniają czytelnika do wyzwolenia uczuć.
Ona nie pisze co to znaczy, że ktoś się tak zachowuje, co ma ktoś poczuć, ona tylko pisze co ktoś robi i dlaczego, a co kto poczuje to tylko jego osobista sprawa.
Czytelnicy mojego bloga wiedzą co to przypomina.
A to jest mądrość ponadczasowa, ponad podziałami.
Pani Tokarczuk tak napisała w książce:
Głupota ludzka sprowadza na świat smutek. Nie jest to grzech ani cecha, z którą się człowiek rodzi, ale zły pogląd na świat, błędna ocena tego , co widzą oczy. W rezultacie ludzie spostrzegają wszystko osobno, każdą rzecz w oderwaniu od pozostałych.
Prawdziwa mądrość to sztuka łączenia wszystkiego ze wszystkim, wtedy wyłania się prawdziwy kształt rzeczy.
Ja już się trochę nauczyłam :-)
Po czterech latach np. zrozumiałam dlaczego coś przebiegło w taki sposób i jak wiele korzyści wynikło z tego, że musiałam do nich wrócić. :-)
Wtedy byłam zdruzgotana, niesprawiedliwe potraktowana, przestraszona, ale warto było poczekać.
Niektórzy mi się zwierzyli, że pojecie współczucia nie jest takie oczywiste.
Ja tak zrozumiałam z nauki Bon i Dzogczen: osiągnięcie mądrości, spontanicznego współczucia itp. to są etapy rozwoju.
Gdyby to było takie łatwe, to wszyscy bylibyśmy oświeceni lub w Niebie jak kto woli.
Za to jest proste, trzeba żyć z intencją osiągnięcia tego stanu rozwoju.
Aby to osiągnąć, nie potrzeba niczyjej łaski.
Pani Olga pisze o tym tak:
Uczeń zdobywa wiedzę w dziedzinie np. teologii. Zaczyna rozumieć różne skomplikowane związki i jest przekonany, że to skutek poszerzenia i pogłębienia jego ludzkiej wiedzy. Nie wie jednak, że to litery wychwycone przez jego myśli i wyobraźnię tak działają, swoim ruchem zaprowadzają w jego umyśle porządki i otwierają drzwi do niewyobrażalnego uduchowienia.
hehe, bardzo mnie to stwierdzenie rozbawiło.
No może i tak, ale chyba pod warunkiem, że uczeń rozumie co czyta.
A może im więcej czyta, tym większe szanse, ze zrozumie. hehe, no nie wiem? :-)
Przypomniał mi się program o Starym Testamencie, kiedy naukowcy wyjaśniali skąd się wzięły takie, czy inne nakazy. I np. "Nie miej Bogów cudzych przede mną"podobno dotyczyło, Abraham to wyjaśniał, żeby ludzie ówcześni nie wierzyli w gliniane posążki, którym oddawali cześć.To podobno było nagminne. ojciec Abrahama miał ich wiele naustawianych w domu.
Mnie rozśmieszyło stwierdzenie samego Abrahama na koniec: w ilu bogów byś nie wierzył i tak pogrzeb będzie zależał od pogody.
Wiele osób zupełnie inaczej rozumie to przykazanie.
10 Przykazań Bożych zaczyna się od słów" jam jest Pan Bóg twój, który Cię wywiódł z ziemi egipskiej z domu niewoli"
To do kogo to są słowa? Pamiętacie kogo wywiódł z Egiptu?
Polacy przyjęli chrzest bo władca tak zarządził, pewnie z powodów politycznych, no może miał takie objawienie. Ale gdyby nie przyjął, w Polsce by się taka tradycja nie przyjęła, uczylibyśmy się czego innego. Inne rytuały byśmy odprawiali na pomyślność na zdrowie, na długie życie
:-)
Ale już przykazania: Nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż, nie kłam, za bardzo się nie przyjęły.
Wiara chrześcijańska jest bardzo wygodna, przyklaskuje i utwierdza w przekonaniu, że człowiek jest ułomny, grzeszy, i w związku z tym trzeba chodzić do kościoła, modlić się o nawrócenie, a najlepiej dawać duże datki.
Ja pamiętam z dzieciństwa powiedzenie żartobliwe: kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie.
Ciekawe skąd się wzięło? :-)
Tutaj przypomina mi się do czego namawia dzogczen: przyjmij to takie jakie jest, ale miej świadomość co tak naprawdę robisz i dlaczego :-)))
Oczywiście jest mnóstwo uduchowionych, powołanych do tej wiary ludzi. Księża, siostry i świeccy ludzie, którzy całym sercem są dobrzy dla innych, uczą miłości, współczucia i nie są obłudni, po prostu wierzą, że Bóg ich posłał, żeby uczyli innych jak dostać się do Nieba i złagodzić ciężkie życie na Ziemi
I chwała im za to!!!!
Bo o co tak naprawdę chodzi?, żeby wydobyć z człowieka jego prawdziwą naturę, istotę czystą i doskonałą, żeby nie cierpiał!
Tak zrozumiałam :-)
.............
Pewnie wiele osób już do mnie więcej nie zajrzy. No cóż, ja musiałam to napisać, żeby mieć szacunek do siebie.
I to mi pozostanie na zawsze :-D
ps. u nas buro, ale ptaszki śpiewają bo wpadły na obiad, na kaszę jaglaną i cieszą się ogromnie :-)
To co, może trzeba iść na kawkę ?
To robili uczniowie na kiermaszu w szkole :-)
piątek, 24 stycznia 2020
Praktyka mocna jak ogień
Jakiś czas temu byłam na naukach Mawe Senge. To była jedna z pierwszych nauk, w których uczestniczyłam na żywo. Gesze Tenpa Darghye okazał mi dużo serdeczności, odpowiedział na wiele wątpliwości, wyjaśnił wiele nauk, które ktoś mylnie mi przekazywał i doprowadzał jedynie do niechęci do siebie i do nauk.
Na koniec napisał mi życzenie "oby twoja praktyka była mocna jak ogień"
I po roku, miałam okazję przekonać się, ze jest :-))))
Z takiej zaszczutej bidulki, stałam się osobą uważną, odważną, wolną i spokojną.
Wzbudziłam mocną energię miłości i współczucia, zadziałała tantra odrzucająca ataki strachu, niepewności, fałszu.
21 stycznia mało nie straciłam życia, dziewięć lat później, 22 stycznia, zobaczyłam przez chwilę swoją prawdziwą naturę czystą i doskonałą.
Człowieka spotykają różne rzeczy, raz mu się powodzi, odnosi sukcesy z pracy, w życiu prywatnym, a innym razem wszystko się wali. No takie jest życie.
Ważne, aby we wszystkim co nas spotyka, być uważnym, obecnym, co pozwoli na współczucie, najcenniejszej umiejętności człowieka. Tak zrozumiałam z nauki Bon i Dzogczen.
To jest prawda w moim przypadku. Udało mi się tyle zmienić, odrzucić nawyki, ze współczucia uczynić siłę.
Oczywiście nie na każdym zrobi to wrażenie, taka ich karma, ale już nie jest łatwo mnie skrzywdzić.
Nawet bym powiedziała, że nie radzę próbować, hehe
Początkiem przemian jest zrozumienie tego się tak naprawdę robi i dlaczego.
Wszyscy się uczymy od dziecka, że nie można nikomu źle życzyć.
Tak generalnie sprawa oczywista, nie przeklinamy osoby, która nas zraniła, życzymy jej szczęścia.
Jeśli ktoś komuś jest obojętny, to łatwo przychodzi.
Łatwo przychodzi, ale ja się okazuje do czasu.
Kiedy jednak ta osoba prosi o pomoc i trzeba coś od siebie dać, zrezygnować z własnej wygody, okazuje się, że nie przychodzi to łatwo.
Jak ktoś mówi wprost, że nie zrezygnuję ze swoich potrzeb, ma do nich prawo, ma prawo do zaspokajania tych potrzeba, sprawa jest jasna. Ale czy to nie jest życzenie komuś źle?
A jeśli ktoś mówi, że pomoże, ale jest mu ciężko, np. nie ma pieniędzy, tym samym wzbudza współczucie dla siebie, a potem dowiadujemy się, że dobrze zarabia, że sobie kupił samochód za dużo pieniędzy, za gotówkę, to o czym to świadczy ?
Wie co tak naprawdę robi, czy nie?
Pewnie czepiam się, hehe
Tak tylko sobie pomyślałam, ile to osób już żałuje, ze przeżyłam.
Jestem czasem tylko kulą u nogi, stoję na drodze wygodnego życia. Nauczyłam się prosić o pomoc i niestety trzeba się wypowiedzieć wprost, a to dopiero jest kłopotliwe. Czasem może popsuć nastrój zburzenie dobrego mniemania o sobie;-)
A czasem, dla odmiany, wspomnę o czym tak naprawdę świadczy takie a nie inne zachowanie.
I czar prysł, i humor zepsuty i po co do tego wracać.
Oczywiście ja wiem, że wiele osób myśli inaczej, np są manipulantami, fałszywi, bo taka jest ich praca. Ci co są poszkodowani, niech się bronią sami, ich sprawa. No tak bywa. Taka ich karma.
Czasem poruszy mój psot, zaboli w sercu.
Na pocieszenie powiem, ze lepiej tego nie spychać w kąt organizmu, bo może się przerodzić w chorobę.
Moja pani neurolog, kiedy przychodziłam jęcząca z bólu, powiadała nie raz: to w sumie bardzo dobrze, ze boli.
Zrozpaczona myślałam, że serca nie ma ta kobieta. Dopiero po latach do mnie dotarło, że jakbym nic nie czuła, to znaczyłoby, że jestem sparaliżowana. A teraz już chodzę całkiem sprawnie :-))
I podobnie jest z uczuciami. Jeśli poczujemy ból, to znak, ze jesteśmy na bardzo dobrej drodze do wyzdrowienia
Wyleczyć się trzeba samemu. Ale ja tu nie raz wspomniałam co pomaga :-)
Pamiętam, że ktoś mi tak mówił jak byłam bardzo nieszczęśliwa.
Doprowadzało mnie to do jeszcze większej rozpaczy. Takie niektórzy mają zdolności, hehe.
A teraz patrzę, że Ci co tak radzili, zachowują się niezdrowo, to chyba zdrowi nie są. Jakoś nie umieją się sami wyleczyć.
Ulubione powiedzenie mojej przyjaciółki: punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.
Łatwo powiedzieć..... ;-))))
Dlatego współczucie pomoże każdemu :-))
Na koniec napisał mi życzenie "oby twoja praktyka była mocna jak ogień"
I po roku, miałam okazję przekonać się, ze jest :-))))
Z takiej zaszczutej bidulki, stałam się osobą uważną, odważną, wolną i spokojną.
Wzbudziłam mocną energię miłości i współczucia, zadziałała tantra odrzucająca ataki strachu, niepewności, fałszu.
21 stycznia mało nie straciłam życia, dziewięć lat później, 22 stycznia, zobaczyłam przez chwilę swoją prawdziwą naturę czystą i doskonałą.
Człowieka spotykają różne rzeczy, raz mu się powodzi, odnosi sukcesy z pracy, w życiu prywatnym, a innym razem wszystko się wali. No takie jest życie.
Ważne, aby we wszystkim co nas spotyka, być uważnym, obecnym, co pozwoli na współczucie, najcenniejszej umiejętności człowieka. Tak zrozumiałam z nauki Bon i Dzogczen.
To jest prawda w moim przypadku. Udało mi się tyle zmienić, odrzucić nawyki, ze współczucia uczynić siłę.
Oczywiście nie na każdym zrobi to wrażenie, taka ich karma, ale już nie jest łatwo mnie skrzywdzić.
Nawet bym powiedziała, że nie radzę próbować, hehe
Początkiem przemian jest zrozumienie tego się tak naprawdę robi i dlaczego.
Wszyscy się uczymy od dziecka, że nie można nikomu źle życzyć.
Tak generalnie sprawa oczywista, nie przeklinamy osoby, która nas zraniła, życzymy jej szczęścia.
Jeśli ktoś komuś jest obojętny, to łatwo przychodzi.
Łatwo przychodzi, ale ja się okazuje do czasu.
Kiedy jednak ta osoba prosi o pomoc i trzeba coś od siebie dać, zrezygnować z własnej wygody, okazuje się, że nie przychodzi to łatwo.
Jak ktoś mówi wprost, że nie zrezygnuję ze swoich potrzeb, ma do nich prawo, ma prawo do zaspokajania tych potrzeba, sprawa jest jasna. Ale czy to nie jest życzenie komuś źle?
A jeśli ktoś mówi, że pomoże, ale jest mu ciężko, np. nie ma pieniędzy, tym samym wzbudza współczucie dla siebie, a potem dowiadujemy się, że dobrze zarabia, że sobie kupił samochód za dużo pieniędzy, za gotówkę, to o czym to świadczy ?
Wie co tak naprawdę robi, czy nie?
Pewnie czepiam się, hehe
Tak tylko sobie pomyślałam, ile to osób już żałuje, ze przeżyłam.
Jestem czasem tylko kulą u nogi, stoję na drodze wygodnego życia. Nauczyłam się prosić o pomoc i niestety trzeba się wypowiedzieć wprost, a to dopiero jest kłopotliwe. Czasem może popsuć nastrój zburzenie dobrego mniemania o sobie;-)
A czasem, dla odmiany, wspomnę o czym tak naprawdę świadczy takie a nie inne zachowanie.
I czar prysł, i humor zepsuty i po co do tego wracać.
Oczywiście ja wiem, że wiele osób myśli inaczej, np są manipulantami, fałszywi, bo taka jest ich praca. Ci co są poszkodowani, niech się bronią sami, ich sprawa. No tak bywa. Taka ich karma.
Czasem poruszy mój psot, zaboli w sercu.
Na pocieszenie powiem, ze lepiej tego nie spychać w kąt organizmu, bo może się przerodzić w chorobę.
Moja pani neurolog, kiedy przychodziłam jęcząca z bólu, powiadała nie raz: to w sumie bardzo dobrze, ze boli.
Zrozpaczona myślałam, że serca nie ma ta kobieta. Dopiero po latach do mnie dotarło, że jakbym nic nie czuła, to znaczyłoby, że jestem sparaliżowana. A teraz już chodzę całkiem sprawnie :-))
I podobnie jest z uczuciami. Jeśli poczujemy ból, to znak, ze jesteśmy na bardzo dobrej drodze do wyzdrowienia
Wyleczyć się trzeba samemu. Ale ja tu nie raz wspomniałam co pomaga :-)
Pamiętam, że ktoś mi tak mówił jak byłam bardzo nieszczęśliwa.
Doprowadzało mnie to do jeszcze większej rozpaczy. Takie niektórzy mają zdolności, hehe.
A teraz patrzę, że Ci co tak radzili, zachowują się niezdrowo, to chyba zdrowi nie są. Jakoś nie umieją się sami wyleczyć.
Ulubione powiedzenie mojej przyjaciółki: punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.
Łatwo powiedzieć..... ;-))))
Dlatego współczucie pomoże każdemu :-))
wtorek, 21 stycznia 2020
Wszystko co się nam przytrafia jest darem, nie przekleństwem
Pamiętam, ze będąc w rozpaczy, kiedy słyszałam te słowa, nie wierzyłam. Ot, takie gadanie ludzi którym się powodzi. Dopiero "Nacja" trafiła mi do serca.
Sama tez, już dawno się o tym przekonałam. A ostatnie wydarzenia pokazały jak wielkim darem.
Kiedy opowiadałam koleżance o świątecznych przeżyciach, powiedziała: jak ty mamę zrozumiałaś to już każdego zrozumiesz.
:-)
I rzeczywiście, otworzyła się przede mną kolejna brama do świadomości.
Przed świętami zaskoczyły mnie niemiłe wieści. Wróciły wspomnienia, żal, strach. na szczęście już nie takie intensywne jak kiedyś, ale dość przykre. Przypominałam sobie nauki.
Wygląda na to, że na całej strasznej sytuacji, bardzo dużo zyskałam Nie wpadłabym na to, gdybym nie musiała znów zmierzyć się z wampirami przeszłości.
Okazało się, że już nie przeszkadza .mi powodzenie kogoś, kto chciałabym, żeby dzielił to powodzenie ze mną.
Przypomniał mi się wykład Ajahn Brahma, który namawiał, żeby nie dać satysfakcji osobie, która nam dokuczyła, Myśląc, roztrząsając przeżywając przykrości tym samym pozwalamy się nadal gnębić.
Oczywiście łatwo powiedzieć, weź i nie daj;-)
I to jest właśnie mój największy sukces.
Kto wie, może to jest w ogóle największy sukces.
Kiedy pomyślałam o tym jak czułam się przez tyle lat, zrozumiałam, że odpuściły te uczucia.
Chyba żal mi dokuczał najbardziej. Wreszcie dotarło, że nie mam czego żałować, nie straciłam żadnego diamentu, to tylko moje intencje, wyimaginowane wartości, których pragnęłam, ale tak naprawdę ich tam nie było.
Odczułam ogromną ulgę.
Tym samym, mogę już popatrzeć ze współczuciem na osobę, która tego potrzebuje, o której nigdy tak nie pomyślałam. Niezadowolenie, nerwy, pragnienia, odzwierciedlają stan umysłu, zasługują na współczucie. Do tej pory powiedziałabym na ten temat dwa słowa, oba brzydkie.
I wreszcie poczułam prawdziwą łagodność, spokój i chyba jednak szczęście.
Warto było to wszystko straszne przeżyć, żeby zostać mistrzem :-D
Zrozumieją to osoby, które mnie znają. Inni będą wiedzieli, w ciężkich chwilach, do czego dążyć. Gdyby ktoś nie mógł znaleźć swojego sposobu, polecam Dzogczen, czy Bon
Wczoraj mówiłam znajomemu o I Ching Księga przemian. Zajrzałam do posta, żeby przypomnieć sobie jaką sobie wywróżyłam przyszłość.
:-D
Sprawdziło się :-)
Sukces psychiczny nie musi iść w parze z sukcesem materialnym.
Ale jak to wszyscy wiedzą, fortuna kołem się toczy, za to nazbierane zasługi zaowocują w przyszłości.
I tym optymistycznym akcentem życzę pomyślności w zdobywaniu świadomości, żeby wiedzieć co się tak naprawdę robi i dlaczego :-D
Sama tez, już dawno się o tym przekonałam. A ostatnie wydarzenia pokazały jak wielkim darem.
Kiedy opowiadałam koleżance o świątecznych przeżyciach, powiedziała: jak ty mamę zrozumiałaś to już każdego zrozumiesz.
:-)
I rzeczywiście, otworzyła się przede mną kolejna brama do świadomości.
Przed świętami zaskoczyły mnie niemiłe wieści. Wróciły wspomnienia, żal, strach. na szczęście już nie takie intensywne jak kiedyś, ale dość przykre. Przypominałam sobie nauki.
Wygląda na to, że na całej strasznej sytuacji, bardzo dużo zyskałam Nie wpadłabym na to, gdybym nie musiała znów zmierzyć się z wampirami przeszłości.
Okazało się, że już nie przeszkadza .mi powodzenie kogoś, kto chciałabym, żeby dzielił to powodzenie ze mną.
Przypomniał mi się wykład Ajahn Brahma, który namawiał, żeby nie dać satysfakcji osobie, która nam dokuczyła, Myśląc, roztrząsając przeżywając przykrości tym samym pozwalamy się nadal gnębić.
Oczywiście łatwo powiedzieć, weź i nie daj;-)
I to jest właśnie mój największy sukces.
Kto wie, może to jest w ogóle największy sukces.
Kiedy pomyślałam o tym jak czułam się przez tyle lat, zrozumiałam, że odpuściły te uczucia.
Chyba żal mi dokuczał najbardziej. Wreszcie dotarło, że nie mam czego żałować, nie straciłam żadnego diamentu, to tylko moje intencje, wyimaginowane wartości, których pragnęłam, ale tak naprawdę ich tam nie było.
Odczułam ogromną ulgę.
Tym samym, mogę już popatrzeć ze współczuciem na osobę, która tego potrzebuje, o której nigdy tak nie pomyślałam. Niezadowolenie, nerwy, pragnienia, odzwierciedlają stan umysłu, zasługują na współczucie. Do tej pory powiedziałabym na ten temat dwa słowa, oba brzydkie.
I wreszcie poczułam prawdziwą łagodność, spokój i chyba jednak szczęście.
Warto było to wszystko straszne przeżyć, żeby zostać mistrzem :-D
Zrozumieją to osoby, które mnie znają. Inni będą wiedzieli, w ciężkich chwilach, do czego dążyć. Gdyby ktoś nie mógł znaleźć swojego sposobu, polecam Dzogczen, czy Bon
Wczoraj mówiłam znajomemu o I Ching Księga przemian. Zajrzałam do posta, żeby przypomnieć sobie jaką sobie wywróżyłam przyszłość.
:-D
Sprawdziło się :-)
Sukces psychiczny nie musi iść w parze z sukcesem materialnym.
Ale jak to wszyscy wiedzą, fortuna kołem się toczy, za to nazbierane zasługi zaowocują w przyszłości.
I tym optymistycznym akcentem życzę pomyślności w zdobywaniu świadomości, żeby wiedzieć co się tak naprawdę robi i dlaczego :-D
czwartek, 16 stycznia 2020
Przyszła kartka świąteczna :-)
Doszła do mnie kartka od blogowej przyjaciółki Karolinki :-)))
Bardzo dziękuję Karolinko!!!!
Jakiś czas zwierzając się znajomemu z moich kłopotów z pamięcią, z koncentracją itp, zaproponował, żebym przeczytała i spróbowała ajurwedyjski detoks.
Tylko dlatego wspomniałam o swoich kłopotach, żeby się nie dziwił, ze nagle nie pamiętam co mówił, albo nie pamiętam, ze się do czegoś zobowiązałam. Tak na wszelki wypadek uprzedzam nowych znajomych.
Po jakimś czasie, mimo wiedzy od lekarzy, że nie pomoże, jednak do tego zajrzałam.
I to była świetna decyzja!!
Upewniłam się, że kłopoty z głową nie wynikają ze złego odżywiania, tylko dziur w mózgu po krwiaku . Mało tego, upewniłam się, że poznanie mojej pani dietek było wielkim szczęściem, bo ona mnie uświadomiła co się je, po co i dlaczego i powolutku odmieniła moją świadomość w tym względzie..
Przypomniałam sobie, że mój fizjoterapeuta od początku zachęcał do racjonalnego odżywiania.
Oczywiście zachęcało wiele osób, ale chyba autorytet na mnie podziałał najbardziej przekonująco..
Pewnie bez tej zmiany byłabym o połowę mniej sprawna fizycznie i psychicznie.
Teraz sobie przypominam jak mówił, ze to wszystko moja zasługa. Rzeczywiście jak o tym pomyśleć, to ja sama zrobiłam wszystko to co polecali nauczyciele we wszystkich dziedzinach, fizycznych, psychicznych i duchowych. Przede wszystkim odzyskałam duszę,-D, ale to zasługa mojej dobrej karmy, bo jeszcze jadłam wszystko. (dusza co innego znaczy w naszej kulturze :-)
Jeżeli ktoś chciałby bardziej wniknąć w temat to proszę o kontakt.
Przytoczę tylko parę słów, które wydają mi się ważne, ale tak naprawdę wszystko może być ważne.
Ajurwedyjski detoks napisał lekarz neurolog z Ameryki.
Słyszałeś może o barierze krew-mózg (nazywajmy ją BKM). Ta bariera oddziela szkodliwe śmieci pływające po ciele od centralnego układu nerwowego (CUN) tak, by nie wyrządziły szkód.
BKM znajduje się przede wszystkim w mózgu i rdzeniu kręgowym (CUN) i składa się z komórek śródbłonkowych. Te komórki są splecione ze sobą po to, by tworzyć fizyczną barierę wzdłuż kanałów prowadzących do mózgu i rdzenia kręgowego, tak by te struktury były szczelne i nieprzepuszczalne dla białek i molekuł nierozpuszczalnych w tłuszczach. To zapobiega przedostawaniu się substancji neurotoksycznych do mózgu.
............................................
Jako neurologa fascynuje mnie to, jak zaburzenie w układzie pokarmowym może wpłynąć na zaburzenia w mózgu i vice ver-sa. Problemy trawienne, zapalenie układu pokarmowego, nie-szczelne jelito i skład flory bakteryjnej wpływają na zdrowie i funkcjonowanie mózgu, podczas gdy neuroadaptacja, wzburzenie emocjonalne i stres zmieniają trawienie, równowagę flo-ry bakteryjnej i skuteczność naturalnych systemów detoksykacji.
.............................................
Sęk w tym, że zdrowie układu pokarmowego jest odzwierciedleniem zdrowia mózgu, a zaburzenia pracy jelit mogą spowodować zaburzenia pracy mózgu i teraz już wiesz, jak to się dzieje. Sądzę, że nerwy jelitowe działają jak „kanarek w kopalni” dla nerwów w mózgu. To co dzieje się z układem nerwowym w jelitach, może przytrafić się neuronom w mózgu, tylko z pewnym opóźnieniem. Dlatego właśnie mogę poprawić stan pacjenta z chorobą Parkinsona przez usprawnienie jego trawie-nia. Jeśli nie naprawisz urazów układu pokarmowego, mózg się nie wyleczy. Napraw jelita, zatrzymaj proces urazowy zaczynający się w jelitach, a mózg w czaszce będzie miał szansę wrócić do zdrowia.
Pani doktór poleca dla leczenia jelit np. kurkumę, kmin rzymski, koper włoski, curry, błonnik, kolendrę i kilka specyfików obcych.
Mam nadzieję, że Was zainteresowałam tematem uwolnienia się od uzależnienia od niedobrego jedzenia :-)
Pocieszę tylko, że jak człowiek zrozumie, to samo mu się odechciewa szkodzić sobie.
Tak jak w dzogczen :-D
Bardzo dziękuję Karolinko!!!!
Jakiś czas zwierzając się znajomemu z moich kłopotów z pamięcią, z koncentracją itp, zaproponował, żebym przeczytała i spróbowała ajurwedyjski detoks.
Tylko dlatego wspomniałam o swoich kłopotach, żeby się nie dziwił, ze nagle nie pamiętam co mówił, albo nie pamiętam, ze się do czegoś zobowiązałam. Tak na wszelki wypadek uprzedzam nowych znajomych.
Po jakimś czasie, mimo wiedzy od lekarzy, że nie pomoże, jednak do tego zajrzałam.
I to była świetna decyzja!!
Upewniłam się, że kłopoty z głową nie wynikają ze złego odżywiania, tylko dziur w mózgu po krwiaku . Mało tego, upewniłam się, że poznanie mojej pani dietek było wielkim szczęściem, bo ona mnie uświadomiła co się je, po co i dlaczego i powolutku odmieniła moją świadomość w tym względzie..
Przypomniałam sobie, że mój fizjoterapeuta od początku zachęcał do racjonalnego odżywiania.
Oczywiście zachęcało wiele osób, ale chyba autorytet na mnie podziałał najbardziej przekonująco..
Pewnie bez tej zmiany byłabym o połowę mniej sprawna fizycznie i psychicznie.
Teraz sobie przypominam jak mówił, ze to wszystko moja zasługa. Rzeczywiście jak o tym pomyśleć, to ja sama zrobiłam wszystko to co polecali nauczyciele we wszystkich dziedzinach, fizycznych, psychicznych i duchowych. Przede wszystkim odzyskałam duszę,-D, ale to zasługa mojej dobrej karmy, bo jeszcze jadłam wszystko. (dusza co innego znaczy w naszej kulturze :-)
Jeżeli ktoś chciałby bardziej wniknąć w temat to proszę o kontakt.
Przytoczę tylko parę słów, które wydają mi się ważne, ale tak naprawdę wszystko może być ważne.
Ajurwedyjski detoks napisał lekarz neurolog z Ameryki.
Słyszałeś może o barierze krew-mózg (nazywajmy ją BKM). Ta bariera oddziela szkodliwe śmieci pływające po ciele od centralnego układu nerwowego (CUN) tak, by nie wyrządziły szkód.
BKM znajduje się przede wszystkim w mózgu i rdzeniu kręgowym (CUN) i składa się z komórek śródbłonkowych. Te komórki są splecione ze sobą po to, by tworzyć fizyczną barierę wzdłuż kanałów prowadzących do mózgu i rdzenia kręgowego, tak by te struktury były szczelne i nieprzepuszczalne dla białek i molekuł nierozpuszczalnych w tłuszczach. To zapobiega przedostawaniu się substancji neurotoksycznych do mózgu.
............................................
Jako neurologa fascynuje mnie to, jak zaburzenie w układzie pokarmowym może wpłynąć na zaburzenia w mózgu i vice ver-sa. Problemy trawienne, zapalenie układu pokarmowego, nie-szczelne jelito i skład flory bakteryjnej wpływają na zdrowie i funkcjonowanie mózgu, podczas gdy neuroadaptacja, wzburzenie emocjonalne i stres zmieniają trawienie, równowagę flo-ry bakteryjnej i skuteczność naturalnych systemów detoksykacji.
.............................................
Sęk w tym, że zdrowie układu pokarmowego jest odzwierciedleniem zdrowia mózgu, a zaburzenia pracy jelit mogą spowodować zaburzenia pracy mózgu i teraz już wiesz, jak to się dzieje. Sądzę, że nerwy jelitowe działają jak „kanarek w kopalni” dla nerwów w mózgu. To co dzieje się z układem nerwowym w jelitach, może przytrafić się neuronom w mózgu, tylko z pewnym opóźnieniem. Dlatego właśnie mogę poprawić stan pacjenta z chorobą Parkinsona przez usprawnienie jego trawie-nia. Jeśli nie naprawisz urazów układu pokarmowego, mózg się nie wyleczy. Napraw jelita, zatrzymaj proces urazowy zaczynający się w jelitach, a mózg w czaszce będzie miał szansę wrócić do zdrowia.
Pani doktór poleca dla leczenia jelit np. kurkumę, kmin rzymski, koper włoski, curry, błonnik, kolendrę i kilka specyfików obcych.
Mam nadzieję, że Was zainteresowałam tematem uwolnienia się od uzależnienia od niedobrego jedzenia :-)
Pocieszę tylko, że jak człowiek zrozumie, to samo mu się odechciewa szkodzić sobie.
Tak jak w dzogczen :-D
poniedziałek, 13 stycznia 2020
Na razie czytam Pilipiuka
Usprawniłam już ręce na tyle, że mogę robić niezbyt precyzyjne rzeczy, ale wystarczające do zajmowania się sobą. Teraz czas na usprawnianie pamięci i koncentracji, więc obowiązkowo czytam codziennie.
I widzę już pewne postępy. Czytana kilka lat temu książka "Wieszać każdy może" okazała się całkiem dowcipna i nie ma nic wspólnego (chyba) z wieszaniem. Przygody egzorcysty Wędrowycza serdecznie polecam.
Teraz czytam "Wampir z MO". Czas akcji toczy się w latach PRL, więc wiele sytuacji bardzo mnie bawi, zwłaszcza, ze to już daleka przeszłość. Nie mniej powieść jest dość infantylna jak na mój gust, po prostu cieszę się, że wyłapuję śmieszne wypowiedzi, nie muszę się skupiać na fabule.
Takie książki zawsze wolałam od smutnych historii, cierpienia innych ludzi. Po prostu bałam się, że to jeszcze bardziej mnie pogrąży w smutku,a i tak słyszałam często, że ja. to się lubię przejmować innymi i dlatego nie umiem cieszyć się życiem
Teraz już się tego nie boję. Może dlatego, że nie cieszyłam się życiem, bo nie było się z czego cieszyć, a nie dlatego, że ciągle się martwię innymi.
Bardzo jestem ciekawa powieści Olgi Tokarczuk, bo wyczytałam w jej biografii, że jest bardzo uważna, a taką zdolność polecał Mistrz Dzogczen, więc może i ja coś odkryję.
Przypomina mi się wiersz naszego noblisty Czesława Miłosza, w którym pisze, "jest taka cierpienia granica, w którym się uśmiech radosny zaczyna, i idzie tak człowiek i już zapomina, o co miał walczyć i po co."
Nie wszystko jest takie oczywiste i jednoznaczne. Często to są tylko pozory. Dobrze wiedzieć co się tak naprawdę robi i dlaczego, żeby być szczęśliwym i nie krzywdzić innych.
A to naprawdę nie jest takie proste. Niedawno rozmawiałam ze znajomym i pytam o to, mówię o tamtym i wreszcie uwierzyć nie mogę w to co słyszę. Zupełnie jakbyśmy uczyli się w dwu różnych szkołach. A uczyliśmy się w tej samej i od tego samego nauczyciela, hehe
Jak to nigdy nie wiadomo, co się odkryje, jakie mechanizmy powodują, że człowiek tak robi, tak czuje, myśli w taki sposób. Naprawdę to pomaga zrozumieć, a tym samym, spontanicznie współczuć, a przede wszystkim poznać siebie.
Można się zdziwić, można się przestraszyć, ale dzięki temu zmienić siebie.
Rzucanie każdego nałogu jest skuteczne tylko wtedy kiedy się samemu tego chce. Jak człowiek ma świadomość skąd i po co ma taką a nie inną potrzebę.od razu jest spokojniejszy i pewny siebie.
U mnie samo, powolutku, zmieniało się zapotrzebowanie żywieniowe.
O tym następnym razem ;-)
Urwał mi się karmik. Ptaszki przylatywały i rozglądały się z niedowierzaniem. No to przywiązałam to co zostało :-D
Dobre odżywianie, podobno, wzmaga pracę mózgu :-D
Nie mylić mózgu z umysłem
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego tygodnia :-D
I widzę już pewne postępy. Czytana kilka lat temu książka "Wieszać każdy może" okazała się całkiem dowcipna i nie ma nic wspólnego (chyba) z wieszaniem. Przygody egzorcysty Wędrowycza serdecznie polecam.
Teraz czytam "Wampir z MO". Czas akcji toczy się w latach PRL, więc wiele sytuacji bardzo mnie bawi, zwłaszcza, ze to już daleka przeszłość. Nie mniej powieść jest dość infantylna jak na mój gust, po prostu cieszę się, że wyłapuję śmieszne wypowiedzi, nie muszę się skupiać na fabule.
Takie książki zawsze wolałam od smutnych historii, cierpienia innych ludzi. Po prostu bałam się, że to jeszcze bardziej mnie pogrąży w smutku,a i tak słyszałam często, że ja. to się lubię przejmować innymi i dlatego nie umiem cieszyć się życiem
Teraz już się tego nie boję. Może dlatego, że nie cieszyłam się życiem, bo nie było się z czego cieszyć, a nie dlatego, że ciągle się martwię innymi.
Bardzo jestem ciekawa powieści Olgi Tokarczuk, bo wyczytałam w jej biografii, że jest bardzo uważna, a taką zdolność polecał Mistrz Dzogczen, więc może i ja coś odkryję.
Przypomina mi się wiersz naszego noblisty Czesława Miłosza, w którym pisze, "jest taka cierpienia granica, w którym się uśmiech radosny zaczyna, i idzie tak człowiek i już zapomina, o co miał walczyć i po co."
Nie wszystko jest takie oczywiste i jednoznaczne. Często to są tylko pozory. Dobrze wiedzieć co się tak naprawdę robi i dlaczego, żeby być szczęśliwym i nie krzywdzić innych.
A to naprawdę nie jest takie proste. Niedawno rozmawiałam ze znajomym i pytam o to, mówię o tamtym i wreszcie uwierzyć nie mogę w to co słyszę. Zupełnie jakbyśmy uczyli się w dwu różnych szkołach. A uczyliśmy się w tej samej i od tego samego nauczyciela, hehe
Jak to nigdy nie wiadomo, co się odkryje, jakie mechanizmy powodują, że człowiek tak robi, tak czuje, myśli w taki sposób. Naprawdę to pomaga zrozumieć, a tym samym, spontanicznie współczuć, a przede wszystkim poznać siebie.
Można się zdziwić, można się przestraszyć, ale dzięki temu zmienić siebie.
Rzucanie każdego nałogu jest skuteczne tylko wtedy kiedy się samemu tego chce. Jak człowiek ma świadomość skąd i po co ma taką a nie inną potrzebę.od razu jest spokojniejszy i pewny siebie.
U mnie samo, powolutku, zmieniało się zapotrzebowanie żywieniowe.
O tym następnym razem ;-)
Urwał mi się karmik. Ptaszki przylatywały i rozglądały się z niedowierzaniem. No to przywiązałam to co zostało :-D
Dobre odżywianie, podobno, wzmaga pracę mózgu :-D
Nie mylić mózgu z umysłem
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego tygodnia :-D
czwartek, 9 stycznia 2020
Czy czytaliście Olgę Tokarczuk?
https://www.youtube.com/watch…
Serdecznie polecam wysłuchanie wywiadu Olgi Tokarczuk, który spotkał się z wielkim uznaniem w Sztokholmie.
Kilka wydarzeń z jej biografii bardzo dobrze oddaje charakter twórczości naszej noblistki.
Różowa pelargonia i ja życzymy dobrego dnia :-D
Nobel Lecture: Olga Tokarczuk, Nobel Prize in Literature 2018
Może wam też otworzy oczy na sprawy najważniejsze, do czego namawia również Dzogczen, zbadanie co człowiek tak naprawdę robi i dlaczego.
cyt. " Hanna Wirecka-Zemsta zapamiętała, że Tokarczuk jak najszybciej chciała pomagać ludziom, zastosować psychologię praktycznie. Zgłosiła się na wolontariat do szpitala psychiatrycznego. Zajmowała się alkoholikami, schizofrenikami, osobami starszymi na psychoterapi.
Psychologia dała jej możliwość wejścia w człowieka, zrozumienia dogłębnych motywów jego działania."
Warto posłuchać tego wywiadu ! Warto mieć taką świadomość ! zwłaszcza jeśli się chce pomagać ludziom.
Przypomniał mi się fragment z filmu 7 lat w Tybecie.
Partnerka przyjaciela z Austrii głównego bohatera, powiedziała:
szczęście bliskich jest błogosławieństwem
jeśli jesteś zazdrosny o to szczęście, musisz być bardzo samotny
Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Z racji wychowania, nie brałam takiej ewentualności w ogóle pod uwagę. Gdzie ja zazdrosna, nie, na pewno nie.
A tymczasem zagłębiając się w to uczucie, przypomniałam sobie jak nie raz zakuło serce, na widok czyjejś radości. Dopiero ktoś kiedyś zwrócił mi uwagę, że muszę się czuć samotna.
I kiedy sobie zdałam z tego sprawę i przyznałam się sobie do takich uczuć, wszystko zaczęło się odmieniać.
Pewnie wzbraniałam się przed przyznaniem do takich uczuć, bo często się słyszy jakie to proste: sam sobie wybierasz, czy jesteś wolny, czy samotny. innym razem, a to wystarczy tylko mieć silną wiarę.
Jakie to proste, po co się tak czuć?, mówisz i masz.
Dla mnie to był krok milowy.
To nie jest łatwe.
A to, że znalazłam sposób jak to zrobić, to raczej cud :-)
No może w teorii, jeśli ktoś żyje we względnym dostatku, łatwo sobie wyobrazić, że zachowa się tak jak trzeba i już. Wszystko diametralnie się zmienia, kiedy samemu doświadcza się jakiejś tragedii.
Ja przeżyłam wielką tragedię i to mi otworzyło umysł.
Wracając do tego cudu. Ja nie medytowałam, nie mówiłam mantr, nie miałam świadomości, planów co robić. Byłam jedną wielką rozpaczą.
Dziś sobie myślę, że musiałam nazbierać zasług na dobrą karme w poprzednich życiach.
Na szczęście współczucie jakie jest we mnie, naprowadziło mnie na właściwą dla mnie ścieżkę.
Z własnego doświadczenia polecam więc wszystkim zbieranie zasług, które spontanicznie wzbudzą współczucie, a to doprowadzi do szczęścia, do miłości do wszystkich czujących istot, do doskonałości, do .......... w efekcie, wiecie do czego :-))))
A póki co, pada deszcz, wszystko mnie boli w środku, spłuczka znów mi się zepsuła... uch. ;-((((
Wronisko urwało karmik i dwa dni wróbelki przysiadywały na poręczy balkonu, wyglądając ziarenek. Wczoraj przywiązałam budkę sznurkiem do poręczy, ale już ptaszki wcale nie przylatują.
No co robić? :-((
U mnie w tym roku grudzień wcale nie kwitł, za to kwitnie pelargonia.
Różowa pelargonia i ja życzymy dobrego dnia :-D
niedziela, 5 stycznia 2020
Nowy Rok :-)
Ewunia pojechała do domu.
Bardzo miło spędziłyśmy Sylwestra i Nowy Rok. Jak zwykle zlazłyśmy kawał Warszawy. Byłyśmy pod Kolumną Zygmunta, chwilę na Placu Bankowym, na Ząbkowskiej, w 19 Dzielnicy, w Ogrodzie Saskim w miejscu, którego jeszcze nigdy nie widziałam, hehe.
Na Ząbkowskiej byłyśmy w Koneserze. Pierwszy raz zobaczyłam jak pięknie wytwórnia spirytusu przeobraziła się w kompleks handlowy. To nie jest jedna galeria, to jest wiele budynków przystosowanych do pożytku publicznego w zabytkowym klimacie. Zakłady spirytusowe nie zostały całkiem zburzone w czasie wojny. To jest wielki kompleks przez który się spaceruje uliczkami jak po miasteczku.
Do !9 Dzielnicy szłyśmy ulicą Kolejową. Pokazałam gdzie się odbywają imprezy charytatywne dla samotnych matek na Białołęce. Trochę się zdziwiła, że na przeciwko nowoczesnego osiedla jest ciąg niskich budynków pamiętających wojnę.
Na Targówku też jest mnóstwo takich kontrastów. Zwłaszcza rozbawia marsz pijaczków wśród pięknych nowych kamienic.
Urocze, hehe
W zabytkowych kamienicach, często, mieszczą się teraz restauracje, kawiarnie, puby, ze stolikami tuż przy ulicy na wzór francuski.
Musiałam odpocząć po tym maratonie i dopiero dziś jestem jako tako przytomna. Już się przestraszyłam, że coś sobie zrobiłam w biodro, ale dziś już nie boli, uff.
Zwrócono mi uwagę na post, który napisałam w 2016 roku, Czas pokaże.. Zajrzałam do niego i po prawie czterech latach, muszę przyznać, że to bardzo cenna wiedza z Tybetu i dziś kiedy myślę o zaczynającym się roku, jestem spokojna.
Od kiedy przestałam się nastawiać na realizację planów, jestem otwarta na to co przynosi los. Przydarzyło mi się parę niezwykłych sytuacji, które zapowiadały klęskę, a okazały się wielkim sukcesem.
Ja to wszystko tu napisałam.Wykorzystałam wskazówki życzliwych ludzi, wzmocniłam swoją psychiczną, duchową świadomość. Ile można było, wraz z fizjoterapeutą, dietetykiem, odbudowałam siłę fizyczną.
I te święta były ukoronowaniem mądrości współczucia, nieprzywiązywania się, zrozumienia co się tak naprawdę robi.
Odcięłam kilka pępowin. Zabieg bolesny, ale naprawdę przywracający wolność wszystkim, więc okazało się, że zebrałam zasługi..
Nie powiedziałam bliskim o swoim problemie, bo nie chciałam im zepsuć świąt. Pierwszy raz w życiu, zachowałam przykrość dla siebie. Naprawdę stałam się dla siebie najlepszym przyjacielem. Super, że już mnie na to stać. Myślę, ze to też jest zasługa :-)
Ale najważniejsze, pierwszy raz w życiu, a żyję już długo, wstawiłam się za swoją mamą.
Nagle zrozumiałam dlaczego coś zrobiła i nie pozwoliłam jej oczernić.
Ona tego nie wie, to raczej prezent dla mnie niż dla niej, hehe.
Przypomniał mi się film 7 lat w Tybecie.
cyt. Ludzie zachodu podziwiają, tych którzy zdobywają, w związku z tym, są bardzo zachłanni
Ludzie w Tybecie podziwiają tych, którzy poskramiają swoje ego.
I tym optymistycznym akcentem życzę Szczęśliwego Nowego Roku :-D
Bardzo miło spędziłyśmy Sylwestra i Nowy Rok. Jak zwykle zlazłyśmy kawał Warszawy. Byłyśmy pod Kolumną Zygmunta, chwilę na Placu Bankowym, na Ząbkowskiej, w 19 Dzielnicy, w Ogrodzie Saskim w miejscu, którego jeszcze nigdy nie widziałam, hehe.
Na Ząbkowskiej byłyśmy w Koneserze. Pierwszy raz zobaczyłam jak pięknie wytwórnia spirytusu przeobraziła się w kompleks handlowy. To nie jest jedna galeria, to jest wiele budynków przystosowanych do pożytku publicznego w zabytkowym klimacie. Zakłady spirytusowe nie zostały całkiem zburzone w czasie wojny. To jest wielki kompleks przez który się spaceruje uliczkami jak po miasteczku.
Do !9 Dzielnicy szłyśmy ulicą Kolejową. Pokazałam gdzie się odbywają imprezy charytatywne dla samotnych matek na Białołęce. Trochę się zdziwiła, że na przeciwko nowoczesnego osiedla jest ciąg niskich budynków pamiętających wojnę.
Na Targówku też jest mnóstwo takich kontrastów. Zwłaszcza rozbawia marsz pijaczków wśród pięknych nowych kamienic.
Urocze, hehe
W zabytkowych kamienicach, często, mieszczą się teraz restauracje, kawiarnie, puby, ze stolikami tuż przy ulicy na wzór francuski.
Musiałam odpocząć po tym maratonie i dopiero dziś jestem jako tako przytomna. Już się przestraszyłam, że coś sobie zrobiłam w biodro, ale dziś już nie boli, uff.
Zwrócono mi uwagę na post, który napisałam w 2016 roku, Czas pokaże.. Zajrzałam do niego i po prawie czterech latach, muszę przyznać, że to bardzo cenna wiedza z Tybetu i dziś kiedy myślę o zaczynającym się roku, jestem spokojna.
Od kiedy przestałam się nastawiać na realizację planów, jestem otwarta na to co przynosi los. Przydarzyło mi się parę niezwykłych sytuacji, które zapowiadały klęskę, a okazały się wielkim sukcesem.
Ja to wszystko tu napisałam.Wykorzystałam wskazówki życzliwych ludzi, wzmocniłam swoją psychiczną, duchową świadomość. Ile można było, wraz z fizjoterapeutą, dietetykiem, odbudowałam siłę fizyczną.
I te święta były ukoronowaniem mądrości współczucia, nieprzywiązywania się, zrozumienia co się tak naprawdę robi.
Odcięłam kilka pępowin. Zabieg bolesny, ale naprawdę przywracający wolność wszystkim, więc okazało się, że zebrałam zasługi..
Nie powiedziałam bliskim o swoim problemie, bo nie chciałam im zepsuć świąt. Pierwszy raz w życiu, zachowałam przykrość dla siebie. Naprawdę stałam się dla siebie najlepszym przyjacielem. Super, że już mnie na to stać. Myślę, ze to też jest zasługa :-)
Ale najważniejsze, pierwszy raz w życiu, a żyję już długo, wstawiłam się za swoją mamą.
Nagle zrozumiałam dlaczego coś zrobiła i nie pozwoliłam jej oczernić.
Ona tego nie wie, to raczej prezent dla mnie niż dla niej, hehe.
Przypomniał mi się film 7 lat w Tybecie.
cyt. Ludzie zachodu podziwiają, tych którzy zdobywają, w związku z tym, są bardzo zachłanni
Ludzie w Tybecie podziwiają tych, którzy poskramiają swoje ego.
I tym optymistycznym akcentem życzę Szczęśliwego Nowego Roku :-D