Długo odwlekałam pisanie o "Księgach Jakubowych" Olgi Tokarczuk. Jestem pod wielkim wrażeniem tej powieści i miałam wrażenie, że za bardzo osobiście ją odbieram.
Jest w niej mnóstwo genialnych spostrzeżeń ludzkich zachowań, mechanizmów, którym człowiek ulega, prawd o istnieniu świata. Bardzo polecam, aby ją przeczytać. Nie chodzi mi o to, aby się zgadzać, ale żeby o tym pomyśleć, aby to wiedzieć.
Dziś, kiedy usłyszałam o głosowaniu nad zmianami w Ustawie Wyborczej, wróciły do mnie "Księgi Jakubowe"
Każdy patriota, każdy Polak może ją przeczytać i uczyć młodzież, aby kształtowały się wolne, otwarte umysły, zdolne do obrony przed frankizmem.
Tak jak napisała pani Olga "Historia Jakuba Franka jest tak zdumiewająca, że trudno uwierzyć, iż naprawdę się zdarzyła"
Rozumiem dlaczego pani Olga napisała też: cyt.
" Każdy żywot w innej postaci dawałby nam więcej możliwości do doskonalenia. A odkupienie grzechów wieczną karą w piekle rzadko bywa zadośćuczynieniem za całe zło, jakie się wyrządziło"
Moim zdaniem Jakub Frank się odrodził.
Pani Olga dodała, i to może przekonać chrześcijan, "Skazanie na piekło nie jest miłosierne "
Mój ulubiony cytat pośród setki genialnych:
:PRAWDA - to jest takie coś, co można wyrażać wieloma opowieściami, bo jest jak ten ogród, do którego weszli mędrcy i każdy widział co innego.
Ja zobaczyłam taką prawdę:
Bardzo łatwo jest manipulować biednym, udręczonym człowiekiem, obiecując mu zbawienie, pozwalając na małe zadowolenie, aby chwilowo lepiej się poczuł. miał taką namiastkę raju. A tak naprawdę tylko po to, żeby spokojnie zgadzał się i pomagał w zrealizowani czyichś chorych ambicji, czyichś wizji.
Takich mesjaszy spotyka się czasem na swojej drodze.
I nie jest wcale tak, że wierzy się w to czego człowiek potrzebuje (to jest bardzo zmyślne spychanie winy, żeby czuł się gorszy), jest bardzo sprytnie do tego przekonywany, po troszeczku odbierana jest mu pewność siebie, wiara w siebie. Przedstawia się sytuację w taki sposób, aby nigdy nie miał racji, aby potulnie słuchał się.
Czasem nadziwić się nie mogę, że można aż tak obrócić znaczenie, skierować uwagę na coś innego, co zupełnie zmienia sens.
Jedno jest pewne, człowiek musi sam wzmacniać świadomość tego co się tak naprawdę dzieje i dlaczego.
To nie jest takie oczywiste, ale jedno jest pewne na sto procent i każdy to pozna: Mesjasz i zbawiciel co wyrządza krzywdę innym, nie jest Mesjaszem i Zbawicielem.
Taka świadomość daje odwagę.
"A brak lęku to niczym aureola - można się w niej ogrzać, Można zapewnić trochę ciepła małej, zziębniętej, wystraszonej duszy"
Mam nadzieję, ze ostatecznie zachęciłam do lektury.
Dodam tylko, że szokuje czasem, przeraża, jak pomyśli się, ze tak to bywa z ludźmi. Ostatecznie wszystko się dobrze kończy. "śmierć nie jest zła"cyt.
Po przeczytaniu 900 stron, przeżywając ludzkie losy, olśniło mnie. Przypomniało mi się, ze w czasach PRL i cenzury, o czym by nie było i tak wszyscy wiedzieli o kogo chodzi.
Nie dziwię się,że nasze władze bez entuzjazmu odniosły się Nagrody Nobla dla pisarki :-P
sobota, 28 marca 2020
środa, 18 marca 2020
Jego Świątobliwość XIV Dalajlama – dla mnie
Jego Świątobliwość XIV Dalajlama – życie na wygnaniu
Postaci XIV Dalajlamy poświęciła audycję Marzanna de Latour. Do programu z cyklu"Ludzie i idee" autorka zaprosiła: profesora Stanisława Godzińskiego, specjalistę w dziedzinie mongolistyki i tybetologii, doktora Krzysztofa Dębnickiego, doktora Marka Mejora oraz Marka Sawickiego, ówczesnego przewodniczącego Stowarzyszenia Buddyjskiego Karma Kagyu w Polsce. Audycja powstała po przyznaniu Dalajlamie Pokojowej Nagrody Nobla. cytByłam pod ogromnym wrażeniem prelekcji o Tybecie. Kiedy napisałam posta o terrorze jakiemu podawanie są Tybetańczycy, sama się przestraszyłam. Ewa mnie uspokoiła, że u mnie jest niewiele i delikatnie przestawione warunki w Tybecie. Podała mi stronę o Wolnym Tybecie. Dopiero jak to przeczytałam żołądek mi się ścisnął. Nie zdawałam sobie sprawy co tam się tak naprawdę dzieje. Chińczycy już mordują Tybetańczyków systematycznie, niszczą klasztory miejsca święte, zabytki kultury, nie pozwalają na wolność religijną, przedstawiają światu swoją wersję zajść. Wygnano 500 000 mniszek i mnichów z klasztorów. Wielu z nich było torturowanych, zgwałconych, spalonych.
Tybetańczycy poddawani są torturom, obozom pracy, sterylizacji, usuwane są ciąże i zabijane noworodki, które nie dostały pozwolenia na urodzenie.
Rządy państw nie chcą ingerować, bo Chińczycy są potęgą, są członkiem NATO i gospodarka światowa jest zależna od Chin. Społeczeństwo wzburzone informacjami, które docierają, wywierają presję na rządy, ale w znikomym stopniu.
Zginęło milion dwieście tysięcy Tybetańczyków!!!!!! Jedna piąta społeczeństwa, porównywalna z Okupacją Hitlera w II Wojną światową.
Dalajlama XIV przywódca duchowy Tybetu, 1959 był zmuszony do ucieczki, wyemigrowała do Indii.
cyt, Prawa Człowieka/Wolny Tybet
Tuż po dotarciu do Indii, Dalajlama powołał rząd emigracyjny. Głównymi zadaniami było organizowanie pomocy dla uchodźców i zabieganie o wsparcie społeczności międzynarodowej. Sam Dalajlama stanowczo sprzeciwia się stosowaniu przemocy w walce o wolność, prawa i godność swojego narodu. Z swoją pokojową postawę, została przyznana mu w 1989 roku pokojowa Nagroda Nobla. Jednakże, świat chrześcijański słabo protestuje albo milczy, bo jakoś inkwizycyjna natura chrześcijaństwa woli jak innowierców, buddystów wymordują ateistyczni maoiści z Chińskiej Republiki Ludowej. Przypomina się Polska pod zaborami trzech chrześcijańskich, krzyżowych mocarstw, przypomina się zbrodniczy zakon krzyżacki Marii Panny...
Dzięki staraniom Jego Świątobliwość XIV Dalajlamy wieści o warunkach w Tybecie, o cierpieniu, o krzywdzie docierają do świata i prośby o pomoc.
Dzięki niemu rozpowszechniła się medycyna tybetańska, kultura, sztuka Tybetu. We wspomnianym już Instytucie Norbulinka wytwarzane są wyroby artystyczne, lekarstwa powstałe z leczniczych ziół, które są wysłane do szpitali, aby wspomagały leczenie nowoczesnymi metodami. Podejście lekarzy jest niepowtarzalne i przynoszące wielkie korzyści w leczeniu.
O tym przeczytacie, jeśli macie chęć np. na tych stronach.
Medycyna tybetańska jest ceniona na całym świecie.
https://studybuddhism.com/pl/studia-zaawansowane/historia-i-kultura/medycyna-tybetanska/medycyna-tybetanska-podstawowe-zasady
Opowiem trochę o swoich wrażeniach, odczuciach, spostrzeżeniach, może mało precyzyjnie, fachowo, ale w moim odczuciu celnie.
Dalajlama to min.znaczy mądrość wielka jak ocean i w moim odczuciu Dalajlama XIV jest tego odzwierciedleniem.
W tak tragicznych warunkach zadbał aby Tybetańczycy w Indiach uczyli się o Tybecie, języka tybetańskiego, uczyli się języka angielskiego, wystarał się o sponsorowanie chętnych do nauki na wyższych uczelniach, do praktyki, nauki zawodu na zachodzie .
Tak właśnie przyjechał do Polski i zdobył wykształcenie mój lekarz Losar.
Z całego świata przychodzą zamówienia na dzieła sztuki, ziołowe lekarstwa, co zapewnia utrzymanie klasztorów i uczniów w nich mieszkających.
Usłyszałam na wykładzie, że psychologia tybetańska jest na dużo wyższym poziomie, niż zachodnia.
I tu sama jestem najlepszym tego przykładem.
Z nauk Tenzia Wangya Rinpoche, udało mi się wyjść z depresji. Już opisywałam to nie raz, więc teraz chciałam tylko podkreślić, że to jest wielka mądrość. Oczywiście moja pani psycholog, wszystkich chyba było trzy, rozpoczęły uwalnianie się od ukrytych traumatycznych przeżyć. I to jest niezbędne. Uświadomienie cierpienia jest potrzebne, aby ból mógł się rozpuścić., Ponieważ chodziłam na terapię i w tym czasie słuchałam wykładów i dzięki medytacji, okazywało się, że ten ból nie jest powodowany przez jedno wydarzenie. Duża intensywność zagłębiana się w siebie, spowodowała, jak to określiła pani psycholog wyjątkowo szybkie zdrowienie :-)
A to dzięki temu, ze Tenzin wielokrotnie przypominał: zrozum co tak naprawdę robisz? i dlaczego?.
Pani psycholog bardzo mi pomogła nazwać to co ja czułam, co przeżywałam.
Ona pierwsza zwróciła mi uwagę na samotność, która mi doskwierłaa od dziecka.
To mnie zaskoczyło, a okazało się, że to kluczowy problem, i to miało największy wpływ na wybory, decyzje w życiu.
Kiedy wreszcie zrozumiałam co tak naprawdę robię i dlaczego, otrząsnęłam się i zaczęłam zdrowieć. Stosowałam polecane przez Nauczyciela Bon, 9 oczyszczających oddechów, trochę tsa lungi (ale wybrałam ćwiczenia zdrowotnego tai chi), medytację, która jest relaksem, czyli , pozwolenie myślom płynąć swobodnie bez napięć, leczyło mnie psychicznie i fizycznie.
Ile czasu to trwało to wiecie, będzie 5 lat prowadzenia bloga :-)
A już największym moim osiągnięciem do tej pory jest zrozumienie dzogczen.
Pamiętam moje zdziwienie kiedy usłyszałam: przyjmij to takie jakim jest.
Zaczęło się od tego, że musiałam przyjąć gniew, rozpacz, zazdrość itp. do czego w ogóle się nie przyznaje przed sobą, tak wychowani jesteśmy
Ale okazało się, że przyjęcie takich emocji to nie wszystko, nie należy ich roztrząsać, dywagować, przeżywać, trzeba pozwolić im przepłynąć dalej.
Możliwe to jest dzięki temu,że staniemy się swoim najlepszym przyjacielem, przed którym jest się otwartym, nie wstydzi się, nie kłamie.
Przypomina mi się słynny cytat naszego Kardynała Wyszyńskiego: "wybaczenie jest kluczem do drzwi naszego więzienia" Ten klucz znalazłam dzięki nauczycielowi Bon !!
A potem jeszcze kilka kluczy do innych drzwi więzienia znalazłam. Znajduję do dziś.
Szczegóły i rozmyślania nad tym przekazuje Nauczyciel Bon, i Mistrz Dzogczen, ja tylko mogę powiedzieć nieudolnie co sama przeżyłam.
Dodam tylko, że ta praca przyniosła rewelacyjne efekty jak dla mnie. Przypominam, ze lekarze przewidywali, że będę rośliną
Ja wiem, jest teoria, że wiara czyni cuda. I ok, życzę każdemu takiej wiary, która uczyni cuda, tak jak mnie.
Ujęło mnie bardzo stwierdzenie Tenzina Wangyala Rinpocze na jakimś webcaście; Ja proponuję taką metodę, ktoś ma lepszą, nie ma problemu, niech robi po swojemu.
Jak się okazało dla mnie zaproponowana metoda była najlepsza i nadziwić się nie mogę, że reset był mi aż tak potrzebny i tak się stało.
Niektórzy mówią przeznaczenie, hehe, ja myślę, ze taka karma .
Wracając do Jego Świątobliwości XIV Dalajlamy, najbardziej jest zdumiewająca jego postawa, aby nie stosować przemocy. Dzięki temu oczy świata są zwrócone na Tybet.
Moim zdaniem jako Przywódca Duchowy Tybetańczyków, buddysta, nauczyciel dzogczen nie może inaczej postąpić. Nie może polecić, aby zabijać, niszczyć, krzywdzić ktoś kto wierzy w reinkarnację, w karmę w oświecenie, ktoś kto uczy: przyjmij to takie jakie jest.
Mam nadzieję, że wielu ludzi znajdzie światełko w tej ciemności, zbliży się, albo osiągnie oświecenie. Może świat się przekona, że wielka mądrość płynie z dachu świata.
Księżyc w pełni :-)
Dalajlama w buddyzmie tybetańskim, to tulku,,istota, która manifestuje się w postaci ludzkiej przez wiele kolejnych inkarnacji,
niedziela, 15 marca 2020
Dla Tybetu
Na prelekcji o Tybecie dowiedziałam się jak potężna jest siła nacisku wywierana na ten naród przez Chiny. Niszczone są klasztory, święte miejsca, ludność jest gnębiona i zmuszana do uległości.
Komunistyczne Chiny głoszą światu, że są dobroczyńcami, przynoszą nowoczesność w ten zacofany region, żyjący w ciemnocie i zabobonie. Na każdym kroku są szpiedzy, którzy pilnują, aby nie rozwijała się tamtejsza kultura, religia. Dla turystów są udostępnione niektóre tylko ośrodki kultu.
Turyści indywidualni są rzadkością i są pilnowani, szpiegowani. Niemalże od razu przyłącza się ktoś, kto oferuje pomoc przy zwiedzaniu, chce oprowadzać. Pewne miejsca się odradza, albo wręcz mówi, że nie można się tam dostać. Pewni turyści uparli się, żeby gdzieś dotrzeć, wynajęli taksówkę, a on dojechał do jakiegoś miasteczka i powiedział, że dalej nie pojedzie, może zabrać ich z powrotem. Wysiedli, licząc,że znajdą kogoś kto pojedzie dalej, ale nikt nie chciał, a po jakimś czasie podszedł do nich burmistrz i powiedział, że jest zabronione dotrzeć do tego miejsca.
Przy takim rozwoju technologii, pilnowanie obcych jest proste i przeznaczone są na to wielkie pieniądze.
Pewna para odwiedzając stolicę Tybetu po raz kolejny po dwudziestu latach, natrafili na tą samą "życzliwą" parę.
Pewien emigrant z Tybetu brał udział tu w Polsce w jakiejś demonstracji i kiedy po kilkudziesięciu latach pojechał do swego kraju, został od razu wezwany do urzędu i musiał się z tego wytłumaczyć. Pokazali mu przetłumaczoną na chiński Gazetę Wyborczą ze zdjęciem.
Nawet trudno sobie wyobrazić jak wielki aparat szpiegowski działa w Tybecie.
Emigranci, którzy mają rodzinę w Tybecie, a nie są osobami publicznymi, unikają zdjęć, nie pozwalają się fotografować, żeby ich rodzina nie była prześladowana.
Mój lekarz jest tutaj osobą publiczną, przewodniczący społeczności tybetańskiej w Polsce, powiedział, że nie kontaktuje się z rodziną, żeby ich nie narażać, ale i tak mają co jakiś czas trudności z załatwianiem jakiś spraw.
Dzięki tej organizacji nasze władze zezwoliły na powstanie Ronda Wolnego Tybetu. Ale ta nazwa się nie spodobała Chińczykom i kazali zmienić.
Pisałam kiedyś o rondzie Wolnego Tybetu i o moim lekarzu pierwszego kontaktu, który bardzo pomógł mnie po wypadku i mojej rodzinie. Niestety Lhosar już nie jest w mojej przychodni , ale na szczęście, że był w najtrudniejszej chwili mojego życia.
Pamiętam, jego zaskoczenie, że proszę o wsparcie strażniczkę Szierab Cziammę i bardzo się ucieszył :-D
Yeshi Loshar powiedział w wywiadzie, który podałam, że Tybetańczycy mogą się uczyć od Polaków, utrzymali język, kulturę pod zaborami. Podobno "Solidarność" jest znana w Tybecie.
Wywiadu udzielił w 2012, ciekawe co by powiedział teraz o naszej społeczności?
Na obchodach rocznicy Postania Tybetańskiego w Indiach, zabrakło delegacji rządu z Polski. Za to była czeska na przykład.
Najbardziej znaną Polką w Tybecie jest Wanda Dynowska, której postawiono stupę. Buddyjska stupa symbolizuje oświecony stan Buddy. Wanda Dynowska wspierała dzieci uchodźców w Indiach.
Komunistyczne Chiny głoszą światu, że są dobroczyńcami, przynoszą nowoczesność w ten zacofany region, żyjący w ciemnocie i zabobonie. Na każdym kroku są szpiedzy, którzy pilnują, aby nie rozwijała się tamtejsza kultura, religia. Dla turystów są udostępnione niektóre tylko ośrodki kultu.
Turyści indywidualni są rzadkością i są pilnowani, szpiegowani. Niemalże od razu przyłącza się ktoś, kto oferuje pomoc przy zwiedzaniu, chce oprowadzać. Pewne miejsca się odradza, albo wręcz mówi, że nie można się tam dostać. Pewni turyści uparli się, żeby gdzieś dotrzeć, wynajęli taksówkę, a on dojechał do jakiegoś miasteczka i powiedział, że dalej nie pojedzie, może zabrać ich z powrotem. Wysiedli, licząc,że znajdą kogoś kto pojedzie dalej, ale nikt nie chciał, a po jakimś czasie podszedł do nich burmistrz i powiedział, że jest zabronione dotrzeć do tego miejsca.
Przy takim rozwoju technologii, pilnowanie obcych jest proste i przeznaczone są na to wielkie pieniądze.
Pewna para odwiedzając stolicę Tybetu po raz kolejny po dwudziestu latach, natrafili na tą samą "życzliwą" parę.
Pewien emigrant z Tybetu brał udział tu w Polsce w jakiejś demonstracji i kiedy po kilkudziesięciu latach pojechał do swego kraju, został od razu wezwany do urzędu i musiał się z tego wytłumaczyć. Pokazali mu przetłumaczoną na chiński Gazetę Wyborczą ze zdjęciem.
Nawet trudno sobie wyobrazić jak wielki aparat szpiegowski działa w Tybecie.
Emigranci, którzy mają rodzinę w Tybecie, a nie są osobami publicznymi, unikają zdjęć, nie pozwalają się fotografować, żeby ich rodzina nie była prześladowana.
Mój lekarz jest tutaj osobą publiczną, przewodniczący społeczności tybetańskiej w Polsce, powiedział, że nie kontaktuje się z rodziną, żeby ich nie narażać, ale i tak mają co jakiś czas trudności z załatwianiem jakiś spraw.
Dzięki tej organizacji nasze władze zezwoliły na powstanie Ronda Wolnego Tybetu. Ale ta nazwa się nie spodobała Chińczykom i kazali zmienić.
Pisałam kiedyś o rondzie Wolnego Tybetu i o moim lekarzu pierwszego kontaktu, który bardzo pomógł mnie po wypadku i mojej rodzinie. Niestety Lhosar już nie jest w mojej przychodni , ale na szczęście, że był w najtrudniejszej chwili mojego życia.
Pamiętam, jego zaskoczenie, że proszę o wsparcie strażniczkę Szierab Cziammę i bardzo się ucieszył :-D
Yeshi Loshar powiedział w wywiadzie, który podałam, że Tybetańczycy mogą się uczyć od Polaków, utrzymali język, kulturę pod zaborami. Podobno "Solidarność" jest znana w Tybecie.
Wywiadu udzielił w 2012, ciekawe co by powiedział teraz o naszej społeczności?
Na obchodach rocznicy Postania Tybetańskiego w Indiach, zabrakło delegacji rządu z Polski. Za to była czeska na przykład.
Najbardziej znaną Polką w Tybecie jest Wanda Dynowska, której postawiono stupę. Buddyjska stupa symbolizuje oświecony stan Buddy. Wanda Dynowska wspierała dzieci uchodźców w Indiach.
Polka, filozofka, teozofka i hinduistka. Znała największych politycznych i duchowych liderów XX wieku: Piłsudskiego, Gandhiego, Dalajlamę i Wojtyłę, a swoje miejsce na Ziemi znalazła w osadzie tybetańskiej w południowych Indiach.
Prowadzący wykład opowiedział o współczesnym stomatologu z Warszawy, który założył w osadzie tybetańskiej w Indiach gabinet dentystyczny. Wyposażył gabinet i sponsorował przeszkolenie dwóch dentystów.
Tybetańczycy mają bardzo ciężki los. Na szczęście świat o nich wie, w końcu będą wolni, jestem tego pewna.
Chińczycy są zdumieni, ze maja tyle wsparcia ze świata. Pewnie dlatego, nie mogą ich zgładzić po cichu i choć opowiadają kłamstwa jacy to są dobrzy, prawda wychodzi na jaw. Bardzo dba o to ich duchowy przywódca, który dostał Pokojową Nagrodę Nobla
Opowiem o nim następnym razem.
Mam nadzieję, że będzie następny raz, bo na pewno w Chinach już jestem na czarnej liście. Nie mogę dużo zrobić dla Tybetu, ale może ktoś wyszuka mojego bloga, tak jak Grzegorza Kuźniwcza i pokocha Tybet, pokocha niepowtarzalną mądrość tego świata i znajdzie jakiś sposób ratunku.
Mam nadzieję, że nie sprowadzę jakiegoś nieszczęścia na rodziny w Tybecie!! Z Tybetu jest coraz trudniej uciec, granice są usilnie strzeżone przez okupanta.
czwartek, 12 marca 2020
Tybetańscy górale w tropikach
Pamiętając o moim zainteresowaniu Tybetem, Krysia, o której wspominałam wielokrotnie, poinformowała mnie o wykładzie tybetologów i podróżników, połączonym z wystawą, projekcją filmu i pokazem slajdów.
Spotkanie odbywało się w tajemniczym dla mnie miejscu w Czytelni na Solcu przy pomniku Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Trudno mi było trafić do celu, bo przechodnie nie wiedzieli albo nie umieli wytłumaczyć jak dojść, ale na szczęście udało mi się.
Spotkanie zorganizowano z okazji rocznicy Powstania tybetańskiego 10 marca 1959 roku kiedy to Jego świętobliwość XIV Dalajlama przywódca Tybetańczyków emigrował do Indii.
O wielu znaczących informacjach będę przekierowania, abyście sobie mogli poczytać, bo to nie są informacje, które mieszczą się w kilku zdaniach. Za to są bardzo istotne i przybliżą zainteresowanym Tybetem to państwo, tą kulturę, tę niepowtarzalną tradycję.
Opowiem kilka historii z życia, które nie są do wyczytania w internecie.
Zdjęcia i slajdy robiła podróżniczka pani Elżbieta (nazwiska nie pamiętam), może jeszcze ją zobaczycie, np. w tv bo to znana osoba.
Jestem rzecznikiem tych Tybetańczyków, którzy nie mogą przemówić
Zdjęć było sporo, ale moją uwagę przykuły te.
Projekcja slajdów dotyczyła głównie warunków w jakich żyją uchodźcy w Indiach. Rząd Indii zgodził się na przyjęcie Tybetańczyków przeznaczając im ziemię na której była dżungla. Oni musieli ją sobie przysposobić do życia, pobudować domy, uzdatnić glębę pod uprawy i hodowlę zwierząt.
To nie były dobre warunki, a dodatkowo ustalono warunki pracy dla uchodźców zabraniające obejmowanie stanowisk państwowych, więc głównie są robotnikami, niezależnie od wykształcenia.
Pewnie dlatego Tybetańczycy rozchodzą się po świecie.
Bardzo dużo ciekawych informacji na ten temat znajdziecie w artykule Polityki
Pokazano nam też Norbulingka Instytut w Indiach, gdzie stworzono
W Indiach w Norbulince czekają na Panczenlamę, drugiego w hierarchii przywódcę duchowego Tybetu , który został uprowadzony przez Chińczyków i przetrzymywany nie wiadomo gdzie.
Tybetańczycy mają nadzieję, że wróci, przygotowane są rzeczy osobiste, szata, pokoje.
Jak widzicie to są niepowtarzalne dzieła. Na nie czekają na całym świecie. Dlatego też świat pomaga finansowo w utrzymanie Norbuliki.
Szyją stroje na przedstawienia
Spotkanie odbywało się w tajemniczym dla mnie miejscu w Czytelni na Solcu przy pomniku Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Trudno mi było trafić do celu, bo przechodnie nie wiedzieli albo nie umieli wytłumaczyć jak dojść, ale na szczęście udało mi się.
O wielu znaczących informacjach będę przekierowania, abyście sobie mogli poczytać, bo to nie są informacje, które mieszczą się w kilku zdaniach. Za to są bardzo istotne i przybliżą zainteresowanym Tybetem to państwo, tą kulturę, tę niepowtarzalną tradycję.
Opowiem kilka historii z życia, które nie są do wyczytania w internecie.
Zdjęcia i slajdy robiła podróżniczka pani Elżbieta (nazwiska nie pamiętam), może jeszcze ją zobaczycie, np. w tv bo to znana osoba.
Zdjęć było sporo, ale moją uwagę przykuły te.
Projekcja slajdów dotyczyła głównie warunków w jakich żyją uchodźcy w Indiach. Rząd Indii zgodził się na przyjęcie Tybetańczyków przeznaczając im ziemię na której była dżungla. Oni musieli ją sobie przysposobić do życia, pobudować domy, uzdatnić glębę pod uprawy i hodowlę zwierząt.
To nie były dobre warunki, a dodatkowo ustalono warunki pracy dla uchodźców zabraniające obejmowanie stanowisk państwowych, więc głównie są robotnikami, niezależnie od wykształcenia.
Pewnie dlatego Tybetańczycy rozchodzą się po świecie.
Bardzo dużo ciekawych informacji na ten temat znajdziecie w artykule Polityki
Pokazano nam też Norbulingka Instytut w Indiach, gdzie stworzono
NORBULINGKA TO WYJĄTKOWY INSTYTUT ZAJMUJĄCY SIĘ OCHRONĄ TYBETAŃSKIEJ SZTUKI I KULTURY.
Norbulinka w Tybecie to pałac i park zbudowany w 1755 roku, służył jako rezydencja letnia dalajlamów. Jest wpisana na listę światowego Dziedzictwa UNESCO.
Tybetańczycy mają nadzieję, że wróci, przygotowane są rzeczy osobiste, szata, pokoje.
Instytut zapewnia bardzo dobre wykształcenia, oboowiązkowa jest nauka języka angielskiego.
Sami się utrzymują, malując dzieła na płótnie, wykonując metaloplastyka i inne rękodzieło
Jak widzicie to są niepowtarzalne dzieła. Na nie czekają na całym świecie. Dlatego też świat pomaga finansowo w utrzymanie Norbuliki.
Szyją stroje na przedstawienia
Z tego miejsca nauk udziela Jego świętobliwość Dalajlama XIV
Następnym razem opowiem o wsparciu z Polski dla narodu Tybetańskiego
środa, 11 marca 2020
Pisanie...
Jakiś czas temu spotkała mnie wielka niespodzianka. Do posta o Grzegorzu Kuźniewiczu z Brusna, który zamieściłam po przyjeździe z sanatorium w Horyńcu, czyli w 2018 roku napisała komentarz Ania. Okazało się, że nie znam tej Ani, a zajrzała do mnie szukając informacji o swoim prapradziadku. W wyszukiwarce w Grafice Grzegorza Kuźniewicza są zamieszczone moje zdjęcia z Horyńca, min. jest pokazane jedyne zdjęcie cokołu z wykutym napisem.
Zdjęcia są opisane, że pochodzą z bloga "jajołki pomysłowe" i jest przekierowanie do posta o słynnym kamieniarzu.
W życiu bym nie pomyślała, że moje pisanie się komuś przyda :-))
Nawet kiedyś znajomy, powiedział, że nie może czytać mojego bloga, bo jest za bardzo osobisty, za bardzo kobiecy i czuje się niezręcznie,dlatego, że mnie zna w wystarczającym stopniu, więcej mu nie trzeba. Doszliśmy do wniosku, że to ja na tym pisaniu korzystam, bo mi ulży.
No i rzeczywiście tak było. W takim stopniu się uzewnętrzniałam, ze doprowadzało to do rozpuszczenia bólu. Może taką ulgę przyniosłyby łzy, a że ich nie mam, to taką funkcję zrobiło pisanie.
I pomyśleć, że zachęciła mnie do pisania bloga Zurineczka mając zupełnie co innego na myśli, hehe
Ja też miałam inne wyobrażenie na ten temat.
Jak to nigdy nie wiadomo co się może przydać :-D
Mimo wszystko mam swoich czytelników. Widocznie na takie pisanie też jest zapotrzebowanie.
Pierwszy raz została doceniona opowieść o innym człowieku. Jego nazwisko było w tytule posta.
Od razu mi się przypomniało co o pisaniu sądzi pani Olga Tokarczuk:
Są trzy drogi pisania: środkowa, najprostsza, "ufa tak zwanym faktom, zdarzeniom, jakby nie istniało żadne wahanie, ani niepewności, a rzeczy były takie, jakie zdają się być.
Droga lewa- skupiamy się na własnych doznaniach, jakby świat przed moimi oczami nie istniał, lecz był formowany prze moje zmysły. Ja, ja, ja......
Droga lewa - porzucając wyobrażenie o własnej mocy i oddając się ufnie komuś lub czemuś. Daję się prowadzić własnej Głowie, Głosom, Duchom Zmarłych, Bogu, Wielkiej Pannie, Literom. Moją przyjaciółką jest ta chwila, nabrzmiała godzina, najdroższy mi czas kiedy pojawia się znikąd nieoczekiwana łatwość pisania i wtedy wszystko wydaje się cudownie wyobrażalne. "
To są tylko fragmenty poświęcone teorii pisania, zachęcające do przeczytania "Księgi Jakubowe".
Nie powiem o czym każda z dróg świadczy zdaniem pisarki, bo nie chcę nikogo ukierunkowywać.
Moim zdaniem, niech każdy pisze jak umie, jak chce.
Pamiętam tylko z mojej praktyki Dzogczen, że rozwój zagwarantuje świadomość co się tak naprawdę robi i dlaczego. To nie jest takie oczywiste. Jednak nie ma innej metody jak próbować i swoim zwyczajem powiem: medytować. W medytacji może przyjść oświecona myśl jak uczył Mistrz Dzogczen.
Pani Olga pewnie nie medytuje, ma jakiś inny sposób na osiąganie łatwości pisania, genialnego pisania. Może nazbierała takich zdolności w poprzednim wcieleniu :-) Z tego co zrozumiałam z lektury powieści, wierzy w reinkarnację. A z biografii, wiem, że zawsze chciała pomagać ludziom.
Wracając do patrzenia na świat przez pryzmat ja.
W jednym przypadku jaki znam jest to niezbędne. Właśnie dzięki temu, że "wejdzie" się w swój ból, zostanie on rozpuszczony. Poznanie co się tak naprawdę robi nie może się odbyć bez skupieniu na sobie. Ja to praktykuję i wychodzi mi na dobre. Jestem łagodna jak nigdy, co nie znaczy, że bezradna.
Sądzę, że właśnie dlatego nie można przyjmować wszystkiego, bez zastrzeżeń, co wymyślił ktoś inny.
:-D
ps. Nie sądzę, że piszę dobrze, bo medytuję, ale na pewno lepiej, niż gdybym tego nie robiła, hehe
Zdjęcia są opisane, że pochodzą z bloga "jajołki pomysłowe" i jest przekierowanie do posta o słynnym kamieniarzu.
W życiu bym nie pomyślała, że moje pisanie się komuś przyda :-))
Nawet kiedyś znajomy, powiedział, że nie może czytać mojego bloga, bo jest za bardzo osobisty, za bardzo kobiecy i czuje się niezręcznie,dlatego, że mnie zna w wystarczającym stopniu, więcej mu nie trzeba. Doszliśmy do wniosku, że to ja na tym pisaniu korzystam, bo mi ulży.
No i rzeczywiście tak było. W takim stopniu się uzewnętrzniałam, ze doprowadzało to do rozpuszczenia bólu. Może taką ulgę przyniosłyby łzy, a że ich nie mam, to taką funkcję zrobiło pisanie.
I pomyśleć, że zachęciła mnie do pisania bloga Zurineczka mając zupełnie co innego na myśli, hehe
Ja też miałam inne wyobrażenie na ten temat.
Jak to nigdy nie wiadomo co się może przydać :-D
Mimo wszystko mam swoich czytelników. Widocznie na takie pisanie też jest zapotrzebowanie.
Pierwszy raz została doceniona opowieść o innym człowieku. Jego nazwisko było w tytule posta.
Od razu mi się przypomniało co o pisaniu sądzi pani Olga Tokarczuk:
Są trzy drogi pisania: środkowa, najprostsza, "ufa tak zwanym faktom, zdarzeniom, jakby nie istniało żadne wahanie, ani niepewności, a rzeczy były takie, jakie zdają się być.
Droga lewa- skupiamy się na własnych doznaniach, jakby świat przed moimi oczami nie istniał, lecz był formowany prze moje zmysły. Ja, ja, ja......
Droga lewa - porzucając wyobrażenie o własnej mocy i oddając się ufnie komuś lub czemuś. Daję się prowadzić własnej Głowie, Głosom, Duchom Zmarłych, Bogu, Wielkiej Pannie, Literom. Moją przyjaciółką jest ta chwila, nabrzmiała godzina, najdroższy mi czas kiedy pojawia się znikąd nieoczekiwana łatwość pisania i wtedy wszystko wydaje się cudownie wyobrażalne. "
To są tylko fragmenty poświęcone teorii pisania, zachęcające do przeczytania "Księgi Jakubowe".
Nie powiem o czym każda z dróg świadczy zdaniem pisarki, bo nie chcę nikogo ukierunkowywać.
Moim zdaniem, niech każdy pisze jak umie, jak chce.
Pamiętam tylko z mojej praktyki Dzogczen, że rozwój zagwarantuje świadomość co się tak naprawdę robi i dlaczego. To nie jest takie oczywiste. Jednak nie ma innej metody jak próbować i swoim zwyczajem powiem: medytować. W medytacji może przyjść oświecona myśl jak uczył Mistrz Dzogczen.
Pani Olga pewnie nie medytuje, ma jakiś inny sposób na osiąganie łatwości pisania, genialnego pisania. Może nazbierała takich zdolności w poprzednim wcieleniu :-) Z tego co zrozumiałam z lektury powieści, wierzy w reinkarnację. A z biografii, wiem, że zawsze chciała pomagać ludziom.
Wracając do patrzenia na świat przez pryzmat ja.
W jednym przypadku jaki znam jest to niezbędne. Właśnie dzięki temu, że "wejdzie" się w swój ból, zostanie on rozpuszczony. Poznanie co się tak naprawdę robi nie może się odbyć bez skupieniu na sobie. Ja to praktykuję i wychodzi mi na dobre. Jestem łagodna jak nigdy, co nie znaczy, że bezradna.
Sądzę, że właśnie dlatego nie można przyjmować wszystkiego, bez zastrzeżeń, co wymyślił ktoś inny.
:-D
ps. Nie sądzę, że piszę dobrze, bo medytuję, ale na pewno lepiej, niż gdybym tego nie robiła, hehe
poniedziałek, 9 marca 2020
Ciekawostki o mojej okolicy
Rehabilitacja od 7 rano wytrąciła mnie z rytmu. Nie miałam siły się dzielić nabytymi informacjami o okolicy. Dobrze, że sobie zrobiłam notatki, bo niewiele zostałoby mi w pamięci.
Jednej niedzieli była ładna pogoda, to postanowiłam wyjść na spacer i natknęłam się pod domem na wycieczkę. Przystanęłam, żeby posłuchać co mówi przewodnik. Akurat kończył opowiadać o Domu Słowa Polskiego, z którego pozostały tylko drzwi i napis nad nimi.
Nikt mnie nie przeganiał, to podreptałam z grupą dalej do Siennej róg żelaznej. Tam gdzie teraz jest nowoczesna kamienica mieściła się Izba Wytrzeźwień. Okazało się, że taksówkarz zawiózł tam złośliwie wstawionego Marka Hłaskę, bo się kłócił., hehe.
Dalej szliśmy do Złotej 62 gdzie w podwórzu jest mur Getta Warszawskiego i kamienica jakiegoś sławnego rabina. Pierwszy raz tam byłam.
Przeszliśmy przez podwórze na ulicę Sienną, gdzie jest Szpital Dziecięcy Bersohnów i Baumanów – nieistniejąca żydowska placówka medyczna funkcjonująca w latach 1878–1942. Teraz będzie siedzibą Getta Warszawskiego.
Dowiedziałam się, że pracował tu kilka lat Janusz Korczak.
Idąc w kierunku ul.żelaznej po lewej stronie mijamy Osiedle Za Żelazną Bramą – warszawskie osiedle mieszkaniowe zbudowane w latach 1965–1972
Tutaj kręcono serial" Czterdziestolatek". Minęliśmy słynną tysiąclatkę. Szkoła Podstawowa im. Tupaca Amaru, króla Inków, a nie znanego rapera, była planem do kręcenia scen Mareczka w szkole. Teraz ta szkoła jest zamknięta i można rzec, że wisi na nią klątwa. O tym przeczytacie tu., Np. znaleziono tam dwa razy zwłoki.
Przy wysokim budynku na przeciwko szkoły jest jeden z pierwszych bloków, gdzie zamontowano ogrzewanie podłogowe. Blok zasiedlali muzycy z Filharmonii, żeby im się instrumenty nie rozstrajały:-)
Dochodzimy do Kamienicy Wolfa Krongolda – kamienica wzniesiona w latach 1896–1899 przy ul. Złotej 83 róg ul. Żelaznej w Warszawie. Budynek jest zwyczajowo nazywany „Pekinem”. Wikipedia
Kamienicę zamieszkiwali bogaci na niższych piętrach i bidni na wysokich.
Przeszliśmy do ulicy Pańskiej. W kamienicy na Pańskiej 66 złapano słynnego kasiarza Szpicbródkę.
Będąc na Pańskiej przewodnik wspomniał o kamienicy przy Rondzie Daszyńskiego. Ta kamienica została rozebrana niedawno i na jej miejscu budowany jest wieżowiec.W tej kamienicy mieszkałam.
Kręcono tutaj też serial Dom. Podobno zaprzestano kiedy się schody rozsypały pod Bożeną Dykiel i o mało nie zleciała.
Na koniec wycieczki dowiedziałam się,że organizuje miasto "Butem po Wawie" i można na stronie sprawdzić jaka wycieczka jest planowana. Czasem spod PKiN zabiera ogórek w dalsze rojony miasta.
Bardzo mnie ucieszyła taka możliwość, zwłaszcza teraz kiedy idzie wiosna.
A Krysia od Filharmonii zachęciła mnie, żebym przyjechała do Domu Kultury Zacisze na spotkanie z Januszem Gajosem, który mieszka w okolicy.
Promowana była też książka
Ale udało się, hehe.
Zawsze lubiłam Gajosa. Głównie Turecki z kabaretu Olgi Lipińskiej ujął moje serce. W poważnych rolach rzeczywiście pokazał mistrzowską klasę.
Uroczy :-)))))
Tak się cieszę, że Krysia pamięta o mnie. Opowiem o niej przy następnej okazji, też jest niesamowita ta znajomość.
Nigdy nie byłyśmy na kawie, ale w tylu innych miejscach o których pojęcia nie miałam :-)
Tak, to prawda, przyciągam niesamowitych ludzi, tyle osób mnie czyta. W życiu bym nie pomyślała :-))
cytat na dziś
.... istnieją tacy, których mniemanie o sobie samych jest tak wysokie, że ich zupełnie zaślepia i wszędzie wokół widzą tylko siebie.
I przekonanie o własnej ważności odbiera im rozsądek i władzę sądzenia....
Jednej niedzieli była ładna pogoda, to postanowiłam wyjść na spacer i natknęłam się pod domem na wycieczkę. Przystanęłam, żeby posłuchać co mówi przewodnik. Akurat kończył opowiadać o Domu Słowa Polskiego, z którego pozostały tylko drzwi i napis nad nimi.
Nikt mnie nie przeganiał, to podreptałam z grupą dalej do Siennej róg żelaznej. Tam gdzie teraz jest nowoczesna kamienica mieściła się Izba Wytrzeźwień. Okazało się, że taksówkarz zawiózł tam złośliwie wstawionego Marka Hłaskę, bo się kłócił., hehe.
Dalej szliśmy do Złotej 62 gdzie w podwórzu jest mur Getta Warszawskiego i kamienica jakiegoś sławnego rabina. Pierwszy raz tam byłam.
Przeszliśmy przez podwórze na ulicę Sienną, gdzie jest Szpital Dziecięcy Bersohnów i Baumanów – nieistniejąca żydowska placówka medyczna funkcjonująca w latach 1878–1942. Teraz będzie siedzibą Getta Warszawskiego.
Dowiedziałam się, że pracował tu kilka lat Janusz Korczak.
Idąc w kierunku ul.żelaznej po lewej stronie mijamy Osiedle Za Żelazną Bramą – warszawskie osiedle mieszkaniowe zbudowane w latach 1965–1972
Tutaj kręcono serial" Czterdziestolatek". Minęliśmy słynną tysiąclatkę. Szkoła Podstawowa im. Tupaca Amaru, króla Inków, a nie znanego rapera, była planem do kręcenia scen Mareczka w szkole. Teraz ta szkoła jest zamknięta i można rzec, że wisi na nią klątwa. O tym przeczytacie tu., Np. znaleziono tam dwa razy zwłoki.
Przy wysokim budynku na przeciwko szkoły jest jeden z pierwszych bloków, gdzie zamontowano ogrzewanie podłogowe. Blok zasiedlali muzycy z Filharmonii, żeby im się instrumenty nie rozstrajały:-)
Dochodzimy do Kamienicy Wolfa Krongolda – kamienica wzniesiona w latach 1896–1899 przy ul. Złotej 83 róg ul. Żelaznej w Warszawie. Budynek jest zwyczajowo nazywany „Pekinem”. Wikipedia
Kamienicę zamieszkiwali bogaci na niższych piętrach i bidni na wysokich.
Przeszliśmy do ulicy Pańskiej. W kamienicy na Pańskiej 66 złapano słynnego kasiarza Szpicbródkę.
Będąc na Pańskiej przewodnik wspomniał o kamienicy przy Rondzie Daszyńskiego. Ta kamienica została rozebrana niedawno i na jej miejscu budowany jest wieżowiec.W tej kamienicy mieszkałam.
Kręcono tutaj też serial Dom. Podobno zaprzestano kiedy się schody rozsypały pod Bożeną Dykiel i o mało nie zleciała.
Na koniec wycieczki dowiedziałam się,że organizuje miasto "Butem po Wawie" i można na stronie sprawdzić jaka wycieczka jest planowana. Czasem spod PKiN zabiera ogórek w dalsze rojony miasta.
Bardzo mnie ucieszyła taka możliwość, zwłaszcza teraz kiedy idzie wiosna.
A Krysia od Filharmonii zachęciła mnie, żebym przyjechała do Domu Kultury Zacisze na spotkanie z Januszem Gajosem, który mieszka w okolicy.
Promowana była też książka
Przyczajony geniusz. Opowieści o Januszu Gajosie
Zrobiłam zdjęcie jak wchodził, bo obawiałam się,że potem się nie uda.
Zawsze lubiłam Gajosa. Głównie Turecki z kabaretu Olgi Lipińskiej ujął moje serce. W poważnych rolach rzeczywiście pokazał mistrzowską klasę.
Uroczy :-)))))
Tak się cieszę, że Krysia pamięta o mnie. Opowiem o niej przy następnej okazji, też jest niesamowita ta znajomość.
Nigdy nie byłyśmy na kawie, ale w tylu innych miejscach o których pojęcia nie miałam :-)
To jest moja ulubiona książka, przyznaję się.
Szokuje
ale jest genialna.
.... istnieją tacy, których mniemanie o sobie samych jest tak wysokie, że ich zupełnie zaślepia i wszędzie wokół widzą tylko siebie.
I przekonanie o własnej ważności odbiera im rozsądek i władzę sądzenia....
i co wy na to?
pozdrawiam serdecznie :-D