poniedziałek, 2 października 2017

Szalone Dni Muzyki w Teatrze Wielkim

       Zostałam zaproszona na Festiwal Muzyki w Teatrze Wielkim.
 Do Teatru Wielkiego zawsze chętnie chodziłam, między innymi dlatego, ze wiedziałam co tam zastanę, więc i tym razem nie dopytywałam co to za wydarzenie. Tymczasem postawiłam oczy w słup, kiedy zobaczyłam wesołą młodzież z plecakami i w adidasach.
Moje wyobrażenie o Teatrze Wielkim nie sięgało aż takich przemian.
Teatr Wielki, do tej pory, był światem wykwintnym, ponadprzeciętnym, niemalże idealnym, gdzie ocieraliśmy się z najwyższej jakości kulturą, wręcz genialną, niezwykłą, więc przyjmowaną z wielkim szacunkiem.
Kiedy odzyskałam głos, uśmiałam się serdecznie.
Spowodowane, zapewne,  finansowymi warunkami, teatr musiał stać się samowystarczalny, więc musiał przyciągnąć ludzi.
I przyciągnął :-)
Niestety, z wrażenia, nie pamiętam jakiej muzyki słuchaliśmy. Na pewno nie były to znane utwory.
Na szczęście nauczyłam się już trochę słuchać więc bardzo mi się podobało to co usłyszałam.






 Muzycy

W programie Festiwalu byli jeszcze tacy wykonawcy.


Koncert trwał nieco przeszło godzinę. Bardzo spodobała mi się taka forma zapoznawania z muzyką.
Jednak mam takie nieodparte wrażenie, że Teatr Wielki spowszednieje i już nie będzie wyjątkowym miejscem.
Czy ludziom są potrzebne wyjątkowe miejsca?
Czy dzięki temu inaczej się odbiera np.taką muzykę, która była tworzona dla króla?
A może takie miejsca powodują, że słuchacze czują się lepszymi?

No  cóż, czułam się wyjątkowa, ale tylko tam, hehe i to nie przeszkadzało w posiadaniu kompleksów.

A nie, przypomniało mi się, kompleksów to się nabawiłam później :-)

4 komentarze:

  1. Nigdy nie byłam w Teatrze Wielkim, ale Teatr nawet ten niewielki zawsze kojarzył mi się z celebracją kultury. Może to wychowanie, które odebraliśmy w "naszych" czasach. Nawet jako dzieci do teatru na bajkę chodziliśmy w strojach galowych. Nasze wychowawczynie ubierały najlepsze sukienki i skromną w tamtych czasach biżuterię. W czasach liceum na próbę można było przyjść w dżinsach, ale na premierę - nie do pomyślenia. Chłopcy wciskali się w garnitury i znienawidzone krawaty. Bo Teatr to było miejsce magiczne. Co innego kino, luz, blues i popcorn. Cóż, czasy się zmieniają - tempora mutantur et nos mutamur in illis. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię teatr i uważam, że powinno się do niego odpowiednio ubrać, tak samo jak np. na egzaminie. Jakoś nigdy na tym ostatnim nie widziałam nikogo w dresie, ale w teatrze - i owszem! Ale to chyba znak naszych czasów i poluzowania pewnych obyczajów. Cieszę się bardzo, że zostałaś zaproszona na ten Festiwal Muzyki i że Ci się podobało. Pozdrawiam serdecznie!

    P.S. Pisałam Ci już, że kocham do Ciebie wpadać i czytać Twoje notatki?

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham muzykę i doceniam miejsca
    z nimi związane - boleję i ja nad
    brakiem szacunku dla Artystów :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam w Wielkim na " Nabucco", na " Salome", na " Tosce", na " Aidzie"- dawno to było, ale do dziś ubieram się klasycznie, gdy wyjeżdżam do teatru. Każde miejsce wymaga odpowiedniego stroju i zachowania.

    OdpowiedzUsuń