Przyłączyła się do grona moich czytelniczek Ania, która bardzo ceni samoakceptację, wiarę w siebie, która dodaje skrzydeł. Bardzo mnie to wzruszyło, bo i dla mnie te odkrycia były krokiem milowym w rozwoju.
Niedawno ktoś zwrócił mi uwagę na posta ze stycznia zeszłego roku. Zajrzałam więc, żeby sobie przypomnieć co się działo. I z radością stwierdzam, że przeżyłam i w dodatku pomyślnie załatwiłam trudne sprawy, które nade mną wtedy wisiały . Jestem coraz bardziej samodzielna, radzę sobie i utwierdzam się w przekonaniu, ze wybrałam dla siebie słuszną drogę rozwoju. Myślę, ze przede wszystkim, sukcesem moim jest, zdolność, aby otworzyć umysł. Coraz lepiej wyłapuję wszystkie korzystne aspekty danej sprawy.
Człowiek nie wie co jest dla niego tak naprawdę dobre, więc ja nie mam szczególnych marzeń, ot ogólne, nie bać się, nie chorować, nie klepać biedy, czyli jako taka pomyślność, a resztę zostawiam przypadkowi. Sama jestem ciekawa co będzie, hehe Polubiłam to radzenie sobie bez walki. Nie jestem wojownikiem jednak i bardzo się cieszę, ze znalazłam drogę, która daje wolność za uczciwość i szczerość .
Esencja elementu Ziemi jest we mnie niezmiennie. Jak ja się cieszę, że ją odzyskałam!!! I to to ceni sobie Ania :-)
Znajomi, którzy się wówczas miotali, na szczęście ustalili granice i już im lżej.
A najbardziej się cieszę, że osoba bardziej szlifowana, zyskała naprawdę mistrzowski rys. Tak to już jest, wiem po sobie, że udaje się ożyć, jak przysłowiowy feniks z popiołów i dzięki temu zyskuje się kolejną sprawność, np. wiarę w siebie, której się tak łatwo nikt nie zniszczy :-)
Wróciłam też do posta z 2016 Ale miło. Dawne dzieje, ale ktoś przeczytał, więc byłam ciekawa, co tam interesującego albo głupiego znalazł, hehe
Z wielką radością pisałam o tym, jak fascynujące dla mnie osoby kalekiej jest pisanie bloga. To był naprawdę świetny pomysł, co prawda, nie spodziewałam się, że taki osobisty przybiorę styl. Wiele osób się zniechęciło, ale też zainteresowały się osoby, które lubią pomyśleć co tam w trawie piszczy :-) Normalne, jeden potrzebuje tego, a inny czegoś innego. Inne jest przecież spojrzenie na świat osoby kalekiej, a inne zdrowszej, nie musi się podobać, zależy w jakiej samemu się jest .kondycji.
Przypomniałam sobie, że zabolała mnie krzywdząca opia , urzędnika. Po takim czasie, stwierdzam, że miał rację. Mój przypadek nadawał się do leczenia a nie kary.
Po prostu nie znalazłam lekarstwa przez 25 lat, pewnie dlatego, że nie szukałam tam gdzie trzeba. Podstawą udanej kuracji znaleźć przyczynę choroby, a to nie zawsze jest takie oczywiste.
A może ja nie miałam znaleźć lekarstwa na to, tylko to doświadczenie zmusiło mnie do odnalezienia innej wielkiej wartości.
Gdybym żyła w udanym związku, byłabym zadowolona pewnie i nie szukała szczęścia.
Bo przecież, po co szukać dziury w całym.
A tak, musiałam poszukać i znalazłam :-)
Kalanchoe rośnie jak szalone. Widocznie mu się u mnie podoba :-)
Miłego dnia życzę :-) Zwłaszcza,że idzie ciepło:-)
Bardzo lubię ciepełko, ale deszczu u mnie jak na lekarstwo, więc wolałabym deszcz.Tym bardziej, że konewka ciężka i kręgosłup boli. Drugi dzień mroziłam kolanka, ale to chyba raczej zasługa środka przeciwbólowego, że dzisiaj wyrwałam dwa wiadra chwastów. Tym brak wody jakoś nie przeszkadza. Moje kalanchoe też ma pączki. Pamiętaj, żeby za często nie podlewać. Buziaki :)
OdpowiedzUsuńhehe, niesamowite prawda, że chwastom nic nie szkodzi! Krioterapia mi nie pomogła od razu, dopiero po 6 chyba zabiegach, więc trzeba czekać. U nas dziś cieplutko i słonko, chmur nie ma. To jak nie mróz to susza wymorduje nasze roślinki, ech. Ale w sumie na suszę można coś poradzić. A mróz i powódź nie do obrony. Życzę Ci, Teresko, żeby się kolano uleczyło. Może fizjoterapeuta Ci pomoże, jak chcesz to przyjedź do mojego pana Andrzeja. dziś była moja koleżanka i przy okazji wysłał ją na ćwiczenia tai chi ze mną, hehe. No niestety trzeba samemu dbać o swoje zdrowie najbardziej :-) Buziaki :-) Na jesieni to będzie można zanocować jak będziesz potrzebowała i chciała. Pójdziemy do teatru też :-))))
OdpowiedzUsuńJa też nie jestem wojownikiem.
OdpowiedzUsuńSkładam wszystko w ręce Boga, niech zarządza moim losem, On wie, czego mi potrzeba...
To jest genialne stwierdzenie, Basiu, potwierdza, że mogę być spokojna, dostałam to czego mi potrzeba... Uwielbiam Cię :-)))
Usuń