Francuski Senator idealnie podsumowuje obecną sytuację.
https://www.facebook.com/share/r/1FDeLUbCbd/
Tego co zrobił Tramp nikt się nie spodziewał.
Wieści dotarły i do mnie.
Trudno udawać, że my blogerzy piszący głównie o zdrowiu, kwiatkach, urodzie jesteśmy apolityczni.
Opinie są podzielone, zwłaszcza, że poprzednia władza bardzo się szczyciła poparciem USA i teraz spotykam aplauz na wieść o upadku Ukrainy.
O tyle to jest dziwne, że dopóki Ukraińcy przyjeżdżali jako siła tania robocza, była mile widziana.
Po wybuchu wojny Polski rząd zaoferował pomoc i przyjął uchodźców. Tym razem przyjechali też bogaci ludzie, nie tylko matki z dziećmi. I to oburza społeczeństwo.
Jak powiedział Forrest Gump: wojna to jest największe gówno. Są tacy co nie chcą wojny, lub też popierają Putina. Tak było i u nas. Po II Wojnie Światowej ile osób zostało komunistami. Dla wygody, dla lepszego bytu.....
Z drugiej strony Winston Churchill powiedział: naród który przegra wojnę z czasem się podniesie. Ten co się podda nie podniesie się nigdy.
Dyskusja nie jest teraz taka istotna, co fakt, że upadek Ukrainy, będzie oznaczał, że wojna niebawem może ogarnąć Polskę i Europę w ogóle.
Piotr Wilkin Doktor filozofii, magister informatyki, specjalizujący się naukowo w kognitywistyce i filozofii języka, aktualnie pracujący jako projektant systemów informatycznych :
Historia dzieje się na naszych oczach. I to nie jest dobra informacja. Obserwujemy, jak USA z kraju, który przynajmniej nominalnie chciał pretendować do roli
"przywódcy wolnego świata" osuwa się w sojusz światowych autorytaryzmów.
Geopolitycy zaczną wam tutaj opowiadać różne historyjki o uwarunkowaniach geopolitycznych. Tymczasem tu nie żadna geopolityka rozstrzygnęła. Wręcz przeciwnie, jedyną opowieścią, która sensownie tłumaczy to, co się właśnie stało w Białym Domu, jest opowieść o wartościach.
Aby zrozumieć, co się stało, musimy cofnąć się do czasów tuż po II WŚ. Wtedy kraje Europy oraz USA poszły ścieżką demokratycznej gospodarki rynkowej. W kontraście do sowieckiego ładu zwącego się komunizmem (a będącego już wtedy de facto radzieckim nacjonalizmem z centralnym planowaniem) uznały, że wartości takie, jak prawa człowieka, wolność osobista, wolność prasy, równość obywateli wobec prawa i tym podobne są tym lepszym wyborem cywilizacyjnym.
I wydawało się, że historia przyznała im rację - tak przynajmniej myślano po roku 1989. Ale coś się już wtedy zmieniało. Już wtedy wiadomo było, że kapitalizm niekoniecznie musi się wiązać z wolnością - a mając wybór między kapitalizmem a wolnością, USA wybierały kapitalizm, wspierając rozmaitych watażków np. w Ameryce Południowej. Od 1989 zmiany znacznie przyspieszyły. Najbogatsi w USA - ale także w niektórych krajach Zachodu - nie mieli już ochoty dzielić się bogactwem. Zobaczyli bowiem, że nie muszą - że mogą wytworzyć taki system władzy, w którym społeczeństwo będzie utrzymywane na relatywnie wysokim poziomie dobrobytu, a sami będą pobierać właściwie wszystkie owoce wzrostu gospodarczego.
No, ale zostały te paskudne reguły demokracji. To, że nawet multimiliarderzy musieli się liczyć z opinią publiczną, z mediami, wreszcie - z trendami cywilizacyjnymi dotyczącymi wartości, które otwarta debata w demokratycznym społeczeństwie nieuchronnie kreowała. Że nawet będąc multimiliarderem nie dostajesz carte blanche na gwałcenie asystentek po pijaku czy traktowanie swoich pracowników jak niewolników, z którymi możesz robić cokolwiek.
I to się właśnie kończy. To nie przypadek, że bogaci republikańscy miliarderzy z USA zawarli światopoglądowy pakt z oligarchami z Rosji - i to nie teraz, tylko już przed laty. To nie przypadek, że od lat trwa solidarne - z jednej strony ze strony Rosji, z drugiej strony ze strony amerykańskiej alt-prawicy - podważanie wartości euroatlantyckiej cywilizacji, sugerowanie, że jest ona całkowicie zgniła i że powinna wrócić do swoich rzekomych korzeni - opartych na hierarchiach, sile i podporządkowaniu autorytetom, podlanych sosem religii pełniącej w tej układance tę rolę, którą tak znienawidzony u nas Marks jej przypisywał - czyli właśnie opium dla ludu.
Pisałem od lat, że zwrot naszej prawicy prędzej czy później wygeneruje w Polsce tendencje prorosyjskie. Moi prawicowi interlokutorzy pukali się w głowę. Tendencje prorosyjskie? W kraju, gdzie 90% ludzi nienawidzi Rosji? Ale oczywiście to niczemu nie przeszkadza, bo "ruski mir" to nie jest coś, co jest przyczepione do kraju "Rosja", tylko określa pewien porządek moralny (czy też powinienem powiedzieć: amoralny). No i oto mamy ten zwrot prorosyjski już otwarcie. Oczywiście, nadal nie jest on explicite hołdem dla Putina - ale jest hołdem dla Putina zapośredniczonego przez kraje, wobec których nie ma tak mocnej nienawiści symbolicznej. Przez jakiś czas takim krajem były Węgry Orbana, ale Węgry słabo się nadają do pozytywnej roli mitotwórczej. Teraz natomiast, od dzisiejszego spotkania w Białym Domu, taką rolę mogą pełnić USA.
To nie jest przypadek, że na prawicy tego nie widzą. Byli poddawani regularnego praniu mózgu przynajmniej przez ostatnich 10 lat. Powoli odrywano prawicowy system wartości od wartości europejskich, robiąc z prawa antyaborcyjnego oraz stosunku do mniejszości seksualnych fundamentalną różnicę, która miała to uzasadnić. Z drugiej strony wykreowano Trumpa jako tego, który właśnie przywróci Ameryce "tradycyjne wartości", w kontrze do rzekomego zagrożenia straszliwym "terrorem woke". I tak oto macherzy propagandy za olbrzymie pieniądze skutecznie zamieszali ludziom w głowach, przekonali ich, że białe jest czarne, a czarne jest białe. Że coraz bardziej jawne zło, które uprawia Trump w USA to ewentualnie drobne potknięcia, które są niczym przy prawie zezwalającym na aborcję do 12 tygodnia. Że brak koedukacyjnych toalet wart jest zamiany kraju w oligarchiczne piekło, gdzie kaprysy wiecznie naćpanego miliardera mogą zniszczyć ludziom życie z dnia na dzień i z godziny na godzinę.
I teraz oczywiście nie będzie żadnego masowego obudzenia. Bo to tak nie działa. Tak nie działa psychologia. Jeśli zastanawiacie się, dlaczego w nazistowskich Niemczech nikt nie obalił Hitlera, to właśnie macie odpowiedź. Bo ludzie są świetni w racjonalizowaniu sobie własnego zaangażowania światopoglądowego. Bo będą woleli pójść w zaparte, niż przyznać się do czegoś, co nazywa się "błędem utopionych kosztów" - tym, że latami dali się kierować w stronę czegoś, co okazało się obrzydliwym, jawnym złem. Czy któryś [EDIT: republikański] senator w USA odciął się od paskudnego spektaklu Trumpa i Vance'a (notabene, trudno jest nie dostrzec analogii pomiędzy sugestią Trumpa, że Zelenski ich "nie darzy odpowiednim szacunkiem" a słynną sceną z "Ojca Chrzestnego" ("Przychodzisz do mnie do domu w dniu ślubu mojej córki...")? Wręcz przeciwnie, słychać entuzjastyczne okrzyki, jak to Trump wreszcie pokazał, że "America first". Bo ci ludzie zrobili już tyle świństw, spalili tyle mostów, zainwestowali tyle w Trumpa, że teraz już muszą za nim stać. I co najwyżej, jeśli ktoś z nich jeszcze wierzy w Boga, to wizja rychłego spotkania z Nim może ich doprowadzić - jak najwyraźniej doprowadziła Mitcha McConnella - do pewnego otrzeźwienia.
Tymczasem to naprawdę jest czas wyboru między dobrem a złem. Nie, to nie jest książka fantasy, więc dobro nie jest krystalicznie czyste i nieskażone, a zło nie jest jawnie paskudne i groteskowe (chociaż coraz bardziej idzie w tym kierunku). Ale jednak Trump i Vance dzisiejszym traktowaniem Zelenskiego jasno pokazali - USA zmienia się w państwo mafijne. Tak, jeszcze są tam niby jakieś sądy, ale raz, że Sąd Najwyższy został obsadzony lojalistami, a dwa, że wyroki sądowe już i tak zaczynają być powoli ignorowane. USA zamienione w oligarchiczne, autokratyczne piekło to będzie po prostu ruski mir - tylko znacznie bogatszy, mogący przepalić więcej pieniędzy, ale istotowo nie różniący się wiele.
Wartości tłumaczą też, dlaczego Trump potrzebował pretekstu, żeby odciąć pomoc Ukrainie i zwrócić się ku Rosji. Nie mógł tej pomocy przerwać tak po prostu - nadal sporo osób w USA popierało Ukrainę, mimo zmasowanej kampanii antyukraińskiej w republikańskich mediach. Dlatego potrzebna była ta szopka. Natomiast co do zasady sprawa jest prosta - dla USA - państwa opartego przynajmniej nominalnie na wartościach i światowego hegemona - sojusz z Ukrainą był wartością. Dla USA - państwa mafijnego, którego jedynym celem jest maksymalne bogacenie się oligarchiczno-nomenklaturowego układu u władzy - jest wyłącznie zbędnym balastem. Vance i Trump mają gdzieś, czy Putin wymorduje miliony Ukraińców - za to boli ich, że sankcje na Rosję i ogólna "wroga atmosfera" utrudniają robienie biznesów z krajem, który ma ogromne połacie ziemi i bogactwa mineralne. Gdyby Zelenski jeszcze zgodził się na uczynienie Ukrainy dosłownie amerykańską kolonią - to może by się zgodzili. Ale ponieważ się nie zgodził, postawił jakiekolwiek warunki, to usłyszał to, co usłyszał - że jest niewdzięczny i że powinien znać swoje miejsce w szeregu, bo zaraz jego kraj zostanie pozostawiony na pastwę Rosji. A cała wieloletnia kampania propagandowa spowodowała, że nawet w miarę sensowni ludzie na serio teraz piszą, że może i Trump z Vancem zachowali się jak buce, ale Zelensky mógł przecież założyć ten garnitur i być milszy. Nie, nie mógł. Tutaj kłania się słynny cytat z Churchilla - mógł wybrać wojnę albo hańbę, ale wojnę i tak by miał. Żadne wizerunkowe bzdury nie miały tu znaczenia - Zelenski musiałby dosłownie sprzedać Ukrainę Trumpowi.
Tak, ja wiem, że wśród Waszych znajomych, rodzin, przyjaciół też są ludzie z wypranymi mózgami. Od których zaraz usłyszycie, że to nic takiego, ze Zelenski jest "skorumpowanym komikiem", a Trump i Vance to mężowie stanu. Że Ukraina to w ogóle jest bezczelna, ciągle czegoś chce, a Ukraińcy w Polsce to też przeginają. Że Polska powinna postawić na strategiczny sojusz z USA zamiast zdradzać go z naszym odwiecznym wrogiem Niemcami, jak to dziś już nam ogłosił Przemysław Czarnek. I to jest ten moment, żeby powiedzieć stanowcze "nie". Nie chodzi mi oczywiście o potępianie czy moralizowanie. Ale czas na niuansowanie minął. Teraz trzeba asertywnie stać przy swoim. Zdecydować - czy wolimy cywilizację, która, przy wszystkich swoich wadach, potknięciach i ślepych uliczkach dąży jednak do poszanowania ludzkiej godności i wolności, czy wolimy antycywilizację, która opakowuje mafijne rządy pięści i pieniądza w pseudowartości podlane jeszcze obłudnie religijnym sosem.
!!!!!!