środa, 29 sierpnia 2018

Polskie Radio

    Nieoczekiwanie zadzwoniła koleżanka z Zaproszeniem na koncert operowy w Polskim Radio. Zdziwiłam się, bo jak żyję, nie byłam jeszcze na takim wydarzeniu i choć pogoda zrobiła się straszna,jak dla mnie, wszystko bolało, pojechałam, choć za bardzo nie wiedziałam gdzie to jest.
Pierwszy raz trafiłam do Sali Koncertowej Polskiego Radia ! :-)

Słyszałam, że jest to najlepsze akustyczne studio w Polsce.







Brawom nie było końca. Halka po angielsku w wykonaniu międzynarodowych gwiazd podobała się ogromnie.
Ponieważ śpiewali po angielsku to nie poznałam na początku, że to nasza opera. Dopiero jeden utwór wreszcie wydał mi się znajomy. Przy Mazurze serce mi podskoczyło ze szczęścia i z zachwytu. Dopiero w tej sali poczułam jak drży każda moja komórka. Odbiór z tak bliska uświadomił, jakiego cudu dokonał kompozytor. Usłyszenie w głowie, połączenie dźwięków instrumentów, głosów w niezwykłą całość, która fenomenalnie przemówi do słuchających, to jest dopiero cud.

I jak zwykle pomyślałam sobie, że każdy jest kompozytorem swojego życia. Każdy może stworzyć wybitne dzieło.
Wystarczy tylko chcieć?!
Mało kto chce ?! :-)))
Ja chcę i stworzę. Uczę się w bardzo dobrej szkole :-) Na początek pozostawiam wszystko jakie jest.
Jak mi się coś nie podoba, jak jestem zagniewana, smutna, nie poprawiam tego, bo nie można tak czuć, poczekam aż się samo rozpuści.
Coraz częściej widzę, czuję, czyste niebo.
Taka piękna muzyka
Pięknych kompozycji wszystkim serdecznie życzę :-))

Słyszycie już brawa?!



Pani na wiolonczeli zagrała na koniec może minutę, hehe


Jak ja się cieszę, że spotkałam Taką koleżankę na Tai Chi. Kto by pomyślał, że jeszcze  będę bywalcem Filharmonii, Opery Narodowej, Studia im.W. Lutosławskiego :-)
Taka karma, hehe


Wielkie to studio. Polecam wszystkim przyjść tutaj na koncert. Niezwykłe przeżycie. Zupełnie. inne niż w np. w Teatrze Wielkim
Zaproszenie było darmowe, więc są takie możliwości, poszukajcie, popytajcie, skorzystajcie. 


sobota, 25 sierpnia 2018

Piotr Małachowski :-)

     Od czasu kiedy napisałam o postępach w mojej rehabilitacji, ciągle przychodzi mi na myśl, komu tak naprawdę zawdzięczam takie zmiany.
2 lata temu miałam wielkie szczęście spotkać pana Piotra Małachowskiego, wicemistrza olimpijskiego. Napisałam  o tym wydarzeniu, bo samo w sobie było wyjątkowe, jeszcze wtedy nawet nie przeczuwałam jakie będzie niezwykłe.
 Zostałam "Społecznym siłaczem"
Pan Małachowski niespodziewanie zapytał o moją dolegliwość i wysłał do swojego fizjoterapeuty.
Nie chciałam iść, bo nie wierzyłam, ze coś pomoże, po co mam zawracać głowę, chodzę na zwykłą rehabilitację dość często jak na polskie warunki. Pan Małachowski nalegał mówiąc, że Pan Andrzej Krawczyk to cudotwórca :-)
O tych panach przeczytacie dużo w internecie i zobaczycie, jakie miałam ogromne szczęście, że mi z Nieba spadli.
Pan Andrzej uruchomił mi  wszystko co można było uruchomić, mówiąc zawsze po terapii: teraz trzeba iść ćwiczyć tai chi (wiedział, ze ja to praktykuję) i racjonalnie się odżywiać.
I tak dzięki Niemu radzę sobie. Przestałam być taka bezradna, zdana tylko na łaskę Nieba.
 Robię koty, kartki, kurczaczki, bombki i umiem sobie obiad ugotować, co prawda prosty, ale za to zdrowy. Robię głównie warzywa na parze, hehe i kanapki z pasztetem z cieciorki.
A jaka oszczędność, uch ;-)
Jest On przede wszystkim fachowcem od silnych rąk i tu dokonał cudu, sprawił, że przestały mi się ręce trząść.
Oczywiście nie będę już pełnosprawna, są nieodwracalne zniszczenia, ale lekarze i tak mówią, ze to cud.
Tak naprawdę, dzięki naukom Nauczyciela Bon Tenzina Wangyala Rinpoche i rehabilitacji Pana Andrzeja Krawczyka radzę sobie lepiej niż przed wypadkiem i to jest dopiero cud, hehe.
Przyjaciółka, która mnie znała z dawnych lat i widziała nieprzytomną długi czas, powiedziała, że nie uwierzyłaby, gdyby ktoś taką historię opowiadał

Kiedy słuchałam sobie ostatnio zaśpiewanej przez Jacka Wójcickiego wiersza "Miejcie nadzieję" Adama Asnyka zrozumiałam co to znaczy :
.....kąpać się w skargach jest rzeczą niewieścią
     mężom przystoi w milczeniu się zbroić .....

ja chyba jednak mam duszę wojownika, bo się uzbroiłam, no może nie całkiem w milczeniu, hehe, ale uzbroiłam, ku zaskoczeniu wielu osób, w tym mnie samej :-))

Wracając do Pana Piotra Małachowskiego i Andrzeja Krawczyka, do końca swoich dni będę wysyłała im Energię Miłości i Mądrości, która przynosi pomyślność

Zresztą, jak powiedział Dalajlama:

Chcesz by inni byli szczęśliwi? Praktykuj współczucie.
Chcesz sam być szczęśliwy? Praktykuj współczucie

 Można się od nich uczyć praktyki współczucia, więc zawsze będą szczęśliwi.

Taka karma, hehe




Przypomniałam sobie, że często ludzie mówią, że tyle osiągnęłam, bo chciałam. Nie radzę zmuszać innych, jeśli czegoś nie mogą zrobić, na siłę.
Wiem, ze "chcenie" wydaje się często, rzeczą prostą.

Nie jest!!
I to nie wszystko!

Można pomagać, ale nigdy nie wiadomo co zadziała.
Życzę, żeby w takich sytuacjach znalazła się mądrość, współczucie, które rozwiąże problemy


Zauważyliście? Na drzewie przy suchych liściach są pączki młodych listków.
Na  środku zdjęcia je widać.
Aż niemożliwe
może to dobry znak?!

Na koncercie w Polskim Radiu byłam! Nieoczekiwanie okazało się, że to wydarzenie dla melomanów. Ja takim nie jestem, ale udzieliła mi się fascynacja innych.

Opowiem o tym następnym razem  :-)

ps porównując zdjęcie sprzed dwóch lat, widać jak  postawa mi się zmieniła, jednak te 6 kilo tłuszczu mniej robi różnicę :-)

czwartek, 23 sierpnia 2018

Są uszy :-))

    Stępiła mi się igła do filcowania i zapomniałam zrobić uszy, ale już kupiłam nową i wzięłam się do roboty. Trochę się pokaleczyłam ale już doszłam do wprawy.
Jednego kota już dziś sprzedaliśmy dla Korabiewic :-)


 W ulubionym sklepie nie było już srebrnych drucików, to dokupiłam zestaw biało - czarnych z pomponikami. Pomyślałam sobie, że będą robić za noski.
Jak Wam się podoba?
Przy okazji nie omieszkałam zajrzeć do działu z kartkami. Wyszłam z niezłym kompletem. Postanowiłam od razu coś przyciąć i posklejać, hehe


Pewnie Janeczka nie będzie zbyt zachwycona, wykorzystaniem dodatków od Niej. Ale uczę się, a i tak kartki są już fajniejsze, moim zdaniem :-)




Na ostatnich zajęciach Tai Chi dostałam pochwałę od instruktorki, która rzadko mnie widzi i zauważyła duże postępy w równowadze, w precyzji, w sile.
Bardzo mnie to ucieszyło, choć nie było odkrywcze, bo wszyscy mnie chwalą, ale przypomniałam sobie, że jakiś czas temu, usłyszałam, ze mogę wszystko zrobić, I teraz, kiedy widzę duże zmiany, zaczynam w to wierzyć.
Zajęcia były głównie poświęcone temu, żeby się nie śpieszyć. Przypomniano, że w kulturze wschodu  podstawą jest być tu i teraz, co znaczy skupić się na tym co teraz robię.
Okazało się, że zamiast wykonać jedno ćwiczenie a potem drugie, skracamy sobie i zanim skończymy jedno, zaczynamy drugie, tracąc przy tym cenny obrót kręgosłupa, rozciąganie. Pozornie głupstwo, ale okazuje się, że takie wykonanie weszło w nawyk i mowy nie ma, żeby pamiętać o rozdzieleniu.
Jakimś cudem szybko wychwyciłam tą różnicę. W dodatku zauważyłam  jaka to jest wielka zmiana. Pomyślałam sobie, że warto spróbować zacząć nie tylko tak ćwiczyć, ale tak żyć.
Poświęcić całą uwagę na to co się dzieje teraz, nie planować co za chwilę, zrobię i jaki będzie efekt.
Właściwie to chcę uwolnić się od wszelkich myśli, jeśli nie mam obowiązków, żeby poczuć się błogo, wolnym, szczęśliwym, beztroskim.
I wreszcie jest na to czas.
I wreszcie mogę wszystko.

No tak, robienie kartek absolutnie wyklucza nieplanowanie.
Chociaż z drugiej strony, ja akurat tak je robię.
Ale czy to można nazwać arcydziełem, chyba tylko dziełem.
W sumie miło, że mnie na to stać, że nie wstydzę się robić bez akceptacji innych, hehe

Ale Ci co mają wielkie, zdolności i talent, mogą spróbować, choćby dla zabawy.
A może akurat okaże się, że to dopiero wychodzi fenomenalnie.


Teraz tak sobie przypomniałam słowa Gombrowicza, że to co ktoś napisał, nie świadczy o tym, ze jest mądre, hehe


Przed chwilą zadzwoniła koleżanka po wakacjach, ma wejściówki na jutro  do Polskiego Radia na koncert operowy.

Super :-))

niedziela, 19 sierpnia 2018

Koty

         Obejrzeliście "Fridę"?
Ja obejrzałam.....
Zawsze mnie irytowało, gdy ktoś proponował, w ramach pocieszenia, abym spojrzała jak ciężko mają inni. Tym razem moje problemy zniknęły.
W jednej chwili wszystko przestało boleć Okazało się, ze miałam całkiem udane pożycie małżeńskie i bardzo udane życie osobiste.

Potrzebny taki kubeł zimnej wody, aby się odciąć od przeszłości, zostawić to co było, ale nie dlatego, że tak trzeba, a dlatego, ze naprawdę nie było tak źle, hehe
Do tego wniosku każdy zraniony musi dojść sam. Nic nie pomogą dobre rady. Nie można nikogo uszczęśliwić na siłę, niestety.
Ale można się modlić za kogoś :-D

Osiągnęłam już bardzo duży spokój, ale film domknął drzwi za przeszłością.

Bardzo pięknie to podsumowuje cytat XIV Dalajlamy

W dzisiejszych czasach ludzie często mylą szczęście z przyjemnością.

Rzeczywiście wygląda na to, ze dopiero teraz jestem szczęśliwa. Do tej pory przepełniał mnie strach, troska, walka o spełnienie marzeń i pragnień, więc było przyjemnie, gdy się zaspokoiło chwilowo te potrzeby.
A teraz już nie mam oczekiwań, często jestem spokojna, pewna siebie.

I tu nasuwa mi się drugi bardzo celny cytat;

Moment, w którym doświadczasz bolesnej straty, może być w istocie chwilą,
w której zostałeś najhojniej obdarowany.

 Myślę, że tym bardziej, kiedy człowiek uświadomi sobie, co tak naprawdę stracił.
W moim przypadku, to były właśnie te  marzenia, oczekiwania, potrzeby.
Gdyby się udało i trafiłabym na kogoś kto mi to da, to pewnie nie zauważyłabym, ze to nie jest prawdziwe szczęście, a tylko przyjemność.

Czasem rzeczywiście okazuje, że każdy od kogoś czegoś chce.
Fajnie jak się ludzie dopasują, tak tez bywa, niestety rzadziej.
Dlatego, że czasem sami nie wiemy co tak naprawdę robimy i dlaczego, nie wiemy czego nam trzeba, a potem się dziwimy, ze ktoś nie odgadł naszych potrzeb.

Nie mówię tu o zwyczajnej podłości drugiego człowieka, który dobrze wie czego nam trzeba, ale ma to w..... nosie.
Teraz tak sobie myślę, że jeśli ktoś zauważył, ze nie może pomóc drugiej osobie, to powinien ją zostawić, to by była nawet oznaka współczucia .

Przypomniała mi się jedna taka osoba, hehe

Zaczęłam już robić koty dla schroniska. Musiałam sprawdzić, czy jeszcze potrafię.
Okazało się, ze umiem, ale o czymś zapomniałam.. Jeśli ktoś zauważył czego brakuje, proszę dać znać, wyślę kota. A jeśli ktoś nie chce kota, niech powie dla samej zabawy. :-)



Będą też organizowane imprezy w schronisku, na które przygotuję kartki. Jeszcze nie wiem jak wykorzystać te cudne dodatki od Janeczki, ale na pewno zrobię najlepiej jak potrafię. Na razie zrobiłam kartkę po staremu "lato" dla koleżanki z sanatorium :-)


Upałł


Kwiatuszki w doniczkach się cieszą :-)




Jeśli ktoś odkryje co mu tak naprawdę przeszkadza być szczęśliwym, to znajdzie sposób, żeby się uleczyć, rozpuścić ten ból.
Pamiętam, ze mój Nauczyciel mówił: świadomość jest najważniejsza.
A z mich obserwacji wynika, że jeśli ktoś jest bardzo dobrym człowiekiem, ma wiele współczucia, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby był szczęśliwy :-)

Czego wszystkim życzę !!!!


wtorek, 14 sierpnia 2018

Tai Chi w Łazienkach Królewskich

       Trzeci rok z rzędu Stowarzyszenie Taoistycznego Tai Chi ma miejsce w Łazienkach Królewskich. Bardzo lubimy ćwiczyć na świeżym powietrzu, a dodatkowo jest nam bardzo miło propagować Tai Chi, które opracował Mistrz Moy dla zdrowia wszystkich ludzi. Prosił o  to sam Mistrz. INasze ćwiczenia budzą spore zainteresowanie. Co jakiś czas przychodzi ktoś na zajęcia w ośrodku, zachęcony naszym pokazem.
Niedziela 13.30 to pora kiedy kończy się koncert pod Pomnikiem Chopina i tłum ludzi schodzi do Łazienek.











Chętnie korzystam z uroków miasta czyli uwielbiam chodzić do teatru, na wystawy, czasem do kina., kawiarni Cieszę się ,że znalazłam sobie miejsce w tym świecie, w którym się znalazłam.

Rozumiem, że czasem każdy chciałby tego zakosztować, no ale tak to już jest, podobno nie można mieć wszystkiego, hehe albo przyrodę, spokój, albo gwar, ludzi.

Ćwiczenie Tai Chi jest dla mnie nie do zastąpienia i tego, rzeczywiście nie można nauczyć się samemu, ani z książki, ani z filmu. Z tym to mam szczęście :-)

Zaraz rozpocznie się świetny film"Frida".
Na szczęście, obejrzeć go może każdy. Mnie poleciła go blogowa koleżanka, więc spodziewam się niezwykłego przeżycia. Film jest o wyjątkowej osobie i dostał dwa Oscary, więc na pewno jest wart obejrzenia.
Polecam i życzę miłego odbioru.



sobota, 11 sierpnia 2018

Maria Callas w teatrze !

     Robienie karmika bardzo mnie zaabsorbowało. Oczywiście dlatego, że co chwila miałam jakiś genialny pomysł, hehe. Co prawda liczę się z tym, że dzieci poprawią porządnie, czyli przybija porządny daszek, ale póki ich nie ma, tworzę po swojemu. Pomyślałam sobie, że  Basia będzie ze mnie dumna :-) To od Niej zaraziłam się radością tworzenia ze skorupek, siatek, papierków itp
Ponieważ daszek z plastykowej podkładki okazał się przepuszczalny, postanowiłam, że przykleję kwiaty z torebek, hehe

 Pewnie tylko ja wiem, że to są kwiaty.


Dziś padał deszcz, więc sprawdziłam, czy folia chroni ziarenka przed zamoczeniem.
No trochę chroni, więc może to jest zachęta, żeby przykleić więcej kwiatów, hehe
No niestety widok karmika po deszczu jest dość nędzny, choć zapewne zależy to od wyobraźni ;-)


Ulewa wielka była, aż w rynience woda po brzegi stała.


Złote liście i w taką pogodę  wyglądają przepięknie :-) prawda :-)


Udało mi się w końcu  obejrzeć sztukę Maria Callas.


Starym zwyczajem stanęliśmy po wejściówki. Zakupienie wejściówek jest możliwe jeśli się przyjdzie odpowiednio wcześnie, półtorej godziny przed spektaklem już się robił tłok.

 Czekanie jest przyjemne. Siedzi się w wygodnych fotelach, można zamówić sobie kawę i takie tam. Zachęcam do skorzystania z takiej oferty, tym bardziej jeśli ktoś nie jest zbyt zamożny.

Udało się wejść.
Nie zawsze wystarczy wejściówek, bo chętnych na dobre przedstawienia jest dużo, oj dużo, a Maria Callas do takich należy.


Nie pomyliłam się sztuka jest świetna i bardzo polecam jej obejrzenie. Postać Marii Callas jest w ogóle nieprzeciętna, a zaprezentowana w teatrze budzi wzruszenie.
Pewnie wiele osób czytało lubo oglądało filmy o wielkiej śpiewaczce, więc nie będę się powtarzać. Wiadomo, muzyka jest  najważniejsza
Mnie poruszyły słowa skierowane do ludzi: twórzcie bo to sprawia, że świat jest piękniejszy, jest lepszy....
Bo chociaż śpiewała skomponowane przez innych partie, to sposób w jaki je śpiewała był niepowtarzalny, wyjątkowy, jedyny. Stąd budził zachwyt.

Twórzcie, ale tak prawdziwie, bo powstałe uczucia dają odwagę, dają wolność.

Wygląda na to, ze kiedy jest się prawdziwym, już jest się twórcą, wystarczy żyć :-)


No cóż, zdaje się, że być prawdziwym w życiu, to wiedzieć co się tak naprawdę robi i dlaczego.

A to nie jest taka znowu prosta sprawa, hehe

Poruszyła mnie tez miłość Marii do Onasisa. Cierpiała, chciała, żeby ją pokochał, a tymczasem ich romans był tylko skandalem.
Podobno Onasis twierdził, że każdego można kupić.
Może dlatego został w końcu mężem wdowy po Johnie Kennedym

     Kobiety potrzebują adoracji, bezpieczeństwa, miłości. Bogactwo bardzo ułatwia zapewnienie dwóch tych potrzeb. Nic dziwnego, że można się poczuć cudownie, gdy ktoś wielkim nakładem finansowym je zaspokaja. Kobieta może się poczuć kochana, nie ma dziwne.

Maria nie czuła się kochana, bo jej o tym mówił. Powiedział, za to, że może pokochać ich dzieci. Ale tego nie chciała .

Umarła na zawał serca.

Pracowała tak wiele,  myślę, że do końca muzyka była to największym szczęściem. Niemniej osoba z taką wrażliwością, przeżywała wszystko po dwakroć, nieszczęścia też.

To może jednak nie życzę być zbyt wrażliwym.
Ale jeśli się już przytrafi, to polecam nauczyć się medytacji, wtedy na pewno obróci się to w cuda, nie w tragedię.

Uściski serdeczne  :-)



Świeci już gorące słońce. Super.
 Ja tak się cieszę, że jest gorąco, bo wreszcie moje zmrożone wewnętrznie ciało jest dogrzane.
I nie ma komarów, hurra, hurra, hurra :-)

środa, 8 sierpnia 2018

Znowu ćwiczę Tai Chi

    Od powrotu z sanatorium zawisły nade mną czarne chmury. Niespodziewanie okazało się, że muszę się zająć sprawami nie dość, ze trudnymi, to jeszcze nieprzyjemnymi.
Niestety nikt nie mógł mnie wyręczyć. Oczywiście znaleźli się serdeczni ludzie, którzy mnie wspierali, ale sama musiałam nad tym zapanować.
I o dziwo zapanowałam, hehe
     Pierwszą oznaką ozdrowienia z bezradności, było znów pojawienie się na zajęciach.
Ćwiczenie tai chi pomaga na stresy, na spięte mięśnie, więc najlepiej ćwiczyć, kiedy to człowieka dopada, ale niestety nie mogłam sobie na to pozwolić z braku czasu, braku siły, upału.
Pojawiłam się na zajęciach w końcu. Mimo upału, który powoduje nawet zawroty głowy, zrobiłam prostą formę 108 ruchów, których nauczył Mistrz Moy.
Nie wywaliłam się :-)
Ale przede wszystkim wróciła myśl, że jestem silnym człowiekiem.
Raczej nikt by się tego nie spodziewał, hehe.
 Ja owszem, ale od niedawna, to prawda :-)

I wreszcie znowu spojrzałam w niebo. Dla mnie to jest dobra oznaka, a dla  Was?


Cieszę się już z odwiedzin niespodziewanych gości :-)





Ten kiciuś już miał kiedyś u mnie zamieszkać, ale właścicielka nie mogła się z nim rozstać. Teraz kot już jest wielkich rozmiarów, już nie mieści w małym mieszkanku z dwoma psami więc postanowili dać mu trochę przestrzeni.
Ja zawsze chciałam mieć czarnego kota. A on w dodatku jest bardzo grzeczny, nawet nie prycha.
Przyjęłam go serdecznie :-)


     Wybierałam cytat Dalajlamy pasujący do moich ostatnich przeżyć i ten wydał mię najcelniejszy:

Oceniaj swój sukces na podstawie tego, z czego musiałeś zrezygnować 

Tak się składa, że ostatnie siedem lat, jest wielką rewolucją w moim życiu. Zmieniło się wszystko. No może otwarte serce się nie zmieniło. Zrezygnowałam z najważniejszej rzeczy, w którą wierzyłam, której pragnęłam.
Ale na to miejsce pojawiły inne rzeczy bardzo ważne, bardzo cenne. Może nawet podobne do tamtych, ale dużo mądrzejsze :-)
Taki skarb, dzięki któremu, nie będzie łatwo mnie wykończyć.
To jest dopiero sukces!!

Sukcesów wszystkim życzę :-)))

czwartek, 2 sierpnia 2018

Zdziwisz się...

       ile możesz zobaczyć jeśli masz oczy otwarte"
cyt, z książki mojego ulubionego pisarza :-)


No ciekawe, co zobaczyliście?,
hehe
Mnie dziś mało samochód nie potrącił.
Wysiadłam z tramwaju na ulicę ale w miejscu znajomym przy światłach. Zawsze samochody się zatrzymują za tramwajem, żeby ludzie spokojnie przeszli na chodnik. idę sobie, aż tu nagle przed nosem przejeżdża samochód. Zamarłam z przerażenia. Jeden krok i potrąciłby mnie. Oczy szeroko otworzyłam, hehe,
Strachy zniknęły w mgnieniu oka. Bo czego tu się bać? Można nie zdążyć, hehe
A ja, jak jeżdżę tamtędy naście lat, nigdy czegoś takiego nie widziałam.
Ponieważ kierowca nie jechał bardzo szybko zobaczyłam, że to starszy pan.
Już się nie dziwię, że w pewnym wieku zdolności do kierowania samochodem się traci i trzeba się starć o pozwolenie.

I z tym optymistycznym akcentem nacieszmy się upałem, zimną wodą w kranie, spokojem -)


Przykleiłam już matę na daszek. Może ktoś by zrobił lepiej ale i tak jestem z siebie dumna, znalazłam, wymyśliłam i przykleiłam sama, hehe


 Pomaluję jeszcze to drewno co widać , ale na razie nie wiem na jaki kolor? Może na zielono?
E, to takie banalne, hehe



Bardzo pięknie rozkwitła mi jedna pelargonia. Tak jej się u mnie podoba??!! :-)





Rozważania o strachu w wakacje psują pewnie nastrój, ale z drugiej strony, wydaje mi się, jest to czas najbardziej odpowiedni. Przemyślenie takich przykrych spraw, kiedy człowiek jest jak najlepiej nastawiony do życia, spowoduje, że się od nich uwolnimy.
Bo jak nie teraz, to kiedy?
Kiedy jesteśmy zagonieni, kiedy mamy dużo obowiązków, kiedy jest zimno, dzień krótki, albo naprawdę przytrafi nam się coś złego?
Oczywiście, panuje tendencja, żeby w ogóle nie myśleć o takich przykrych sprawach, ale nauczyłam się, żeby nie odpychać takich tematów,  tylko je rozpuścić, czyli zostawić jakimi są :-)

Akurat przeczytałam w "Złodzieju czasu" fragment o strachu :

"Czego jeszcze obawiali się pierwsi ludzie? Nocy... możliwe. Chłodu. Niedźwiedzi. Zimy. Gwiazd. Nieskończonego nieba. Pająków. Węży. Siebie nawzajem. Ludzie bali się tak wielu rzeczy....

  Co to jest strach?
Strach to jest religia!"

No proszę. Pierwszy raz ktoś tak powiedział, ale z drugiej strony, moim zdaniem, jest to bardzo trafne określenie.

W każdej mi znanej religii, podstawą  do osiągnięcia cudów jest praktyka. A strach ma chyba największą rzeszę praktykujących. Można nie mieć czasu na modlitwę, można nie mieć czasu na medytację, ale na banie się zawsze znajdzie się czas.
I rzeczywiście strach powoduje cuda, tylko w tym przypadku, one się nie nazywają cudami.

Pewnie stąd się mówi, że trzeba myśleć pozytywnie,  Raczej nie chodzi tu  o nadzieję, albo wmawianie sobie, że będzie dobrze, tylko o pozbycie się strachu, bo ten paraliżuje i odbiera radość życia. A przecież będzie co ma być.
Nie jest łatwo, ale jak raz się uda rozpuścić strach, to w końcu on przestanie wracać.

Czego wszystkim z całego serca życzę :-)