sobota, 29 kwietnia 2017

Pada ale jest zielono :-)

   W Warszawie pada i zimno jest od dłuższego czasu. Wychodzę z domu mimo wszystko, przede wszystkim robić decoupage. Ciężko idzie, łoj. Agnieszka, która mi w pracach ręcznych bardzo pomaga, dała mi ostatnio ku pokrzepieniu figurkę z dedykacją.
Od serca, to może się spełni, hehe
 Wytrwałości to też Agnieszce życzę. Praca ze mną nie jest taka prosta, hehe
A tego "aniołka" dostałam do kieszeni.
 A tego, kiedy byłam strasznie nieszczęśliwa.
 Najwyraźniej spełniają swoje zadanie. pewnie dlatego, że dobro wraca do dobrego, tak już ten świat jest urządzony.
Wytrwałości tylko potrzeba w wyszukiwaniu sensu i celu w każdej chwili, przede wszystkim kiedy wydaje się, że krzywda się nam dzieje, bo nie dzieje się tak jak byśmy chcieli czyli łatwo i przyjemnie.
Moje prace dekupażowe są świetnym przykładem na to jak zrobienie czegoś nie musi być idealne ale i tak doskonałe;-) Technika ta pozwala mi oklejać w dowolny sposób, nie musi być równo pod linijkę. Jak zrobię tak jest dobrze, znaczy, że tak miało być.
Oczywiście staram się jak mogę,żeby miało ręce i nogi co zrobię. Chciałabym,żeby się spodobało, daje w prezencie moje "dzieła". Ale tak naprawdę nigdy nie wiadomo co się komu bardziej spodoba, czy coś równego, czy odjechanego ?
I tak oto uszkodzenie układu nerwowego, trzęsące się ręce, spowodowały, że odnalazłam nową wartość, nowe piękno.
Tak jak napisał mój ulubiony autor: to co się stało to nie jest przekleństwo tylko dar.
Pokrywa się to z nauką moje ulubionego nauczyciela.

Odnalezienia takiej radości, życzę wszystkim :-D

Zakwitła mi biała pelargonia. Hura! :-)
 Dostałam różową od ukochanej teściowej :-)
 Pomimo zimna i deszczu takie kwiatki na trawniku zauważyłam
 No proszę jak kolorowo :-)
Oby nam słoneczko wyszło zza chmur i ogrzało ludzi, którzy mają wolne w nadchodzącym tygodniu :-)

wtorek, 25 kwietnia 2017

Z tego wszystkiego...

    Z tego  wszystkiego nie napisałam o moich wielkich osiągnięciach w decoupage. Zakończyłam ozdabianie słoików, wazoników i pudełeczka po  czekoladkach :-) Wszystko co nadawało się do wyrzucenia nabrało nowej jakości. Robiłam to z myślą obdarowania najbliższych ale w miarę postępów zaczęło mi się ogromnie podobać to co powstało i żal było się rozstawać.
Na pociechę uświadomiłam sobie, że przecież zrobię następne, więc nie ma po co się przywiązywać, hehe
Moje ulubione "pisanki"

 Zestaw słoiczków



 Pudełeczko i wazoniki wykończyła pięknie Zurineczka. Bez Niej w ogóle nic by nie powstało z mojej ręki. Dzięki Jej pomocy, cierpliwości i doświadczeniu odkryłam nową pasję a nawet kilka.
Teraz już widzę jakieś perspektywy. Co prawda nie takie normalne ale tym bardziej fantastyczne. A fantastyka to od zawsze moja druga natura tylko stłumiona przez gotowanie, sprzątanie, pranie...  i takie tam .
Pudełeczko zawiozę mojej ukochanej Misi :-)

 I robię już tace dla siostry i jej  sardyńskich rodziców.
 Najważniejsze, że kubek do picia wody spełnia swoją rolę. Tak ładnie wyszedł, że sięgam po niego co chwila.
Powolutku sprawa elektryki się klaruje i zapowiada się nie najgorzej. W sumie, dobrze,że idzie lato ...
Chyba napiszę kiedyś o znajomych mi starych kamienicach :-)

Pozdrawiam serdecznie :-)
W Warszawie dziś słonko świeci, cudownie :-D

czwartek, 20 kwietnia 2017

Wolniutko, oj wolniutko idzie wiosna

      Niestety leżałam w święta. Pogoda rozłożyła mnie całkowicie. Do złego samopoczucia przyczyniły się też niepokojące awarie w domu. Okazało się, że nadpaliły się bezpieczniki. Instalacja elektryczna jest w opłakanym stanie.  Wczoraj przyszło dwóch elektryków niezależnych i obaj potwierdzili diagnozę: najlepiej byłoby wymienić przewody czyli kuć ściany, ale najważniejsze jest włączać niewiele sprzętów jednocześnie. Okazało się, że nowy super piekarnik ciągnie tyle prądu, że muszę ogrzewanie wyłączać. O tyle dobrze, że piekarnik piecze i od razu ogrzewa pomieszczenie :-)
Korki nie wyłączały się bo też już coś się popsuły. Z tego powodu skrzynka elektryczna się popaliła. Zauważyliśmy to tylko dlatego, że spadły przepalone sznurki.
Pan elektryk wymienił co się dało, a przepalone bezpieczniki zabrał, żeby pokazać innym, bo czegoś takiego jak pracuje to jeszcze nie widział.
Tak to jest w starej kamienicy. Instalacja nie jest przystosowana, przewidziana była na pralkę Franie i radio Pionier, a nie taki sprzęt jaki jest teraz używany.
Powiedzieli, że to cud, że pożaru nie było.
No super.
Ale na samą myśl słabo mi się robi.
 Dziś już lepiej się czuję, słoneczko świeciło więc pogapiłam się trochę na świat.
I wróbelki przyleciały mnie rozweselić. A nawet sikorka.





 Sikorka widać jadła za całe stado tak dobrze wygląda :-)

 I taki widok roztaczał się z okna o zachodzie słońca


No cóż, powinnam chyba cieszyć się, że mimo wszystko mam szczęście.

I cieszę się ogromnie !!!!

W dodatku, moja mama poprosiła o pomoc sąsiada elektryka. Kiedy już wychodził, bardzo mu dziękowałam, że się do mnie pofatygował. A on powiedział, że mi ponaprawia co się da, i że jestem dla niego prawie jak córka.
Przypomniało mi się, że rzeczywiście kilka razy z rykiem do niego poleciałam, hehe


No tak, człowiek nie wie co jest tak naprawdę dla niego dobre. Gdyby kiedyś nie spotkała mnie jakaś krzywda, nie poznałabym dobrego człowieka :-)

Oby każdy spotykał wiele pomocnych osób na swej drodze ! :-D

sobota, 15 kwietnia 2017

Jajo w kulturze :-)

 Jajo to symbol.
Wikipedia podaje dużo informacji na ten temat.
cyt, : Zwyczaj ich dekorowania znany był już w starożytności. Najstarsze przykłady liczą ponad 5000 lat. Są to pisanki z Asyrii, nieco późniejsze pochodzą z Egiptu, Persji, Rzymu i Chin. Kolorowo pomalowanymi jajkami Chińczycy obdarowywali się wraz z nadejściem wiosny.

W czasie świąt Wielkiej Nocy jajka są malowane i ozdabiane (pisanki). W religii katolickiej i prawosławnej jajko związane jest z motywem zmartwychwstania Chrystusa i symbolizuje nadzieję na życie wieczne.

Ale też :
Z chaosu wyłoniło się olbrzymie jajo, z którego wykluł się świat. To jeden z najstarszych i najbardziej popularnych symboli. W wyobrażeniach wielu ludów pierwotnych wszechświat był monstrualnym jajem, które uformował wszechmocny i niewidzialny Bóg
Jajo pojawia się również w mitach śródziemnomorskich, oznaczając nieboskłon, na który składa się siedem sfer. Zmienione przez Noc jajo wydało Erosa. Z jaja powstała Ziemia, ze skorupy Niebo.

Bardzo mi się podoba:
Jajko wielkanocne jest znakiem nowego życia, przezwyciężeniem śmierci porównanym do przebijania skorupki. Wykluwający się kurczak dla chrześcijan symbolizuje zwycięstwo życia, jest znakiem Chrystusowego i ludzkiego zmartwychwstania. Jajko jest nadzieją, próbą cierpliwości, której należy się poddać, aby zobaczyć ukryte wewnątrz pisklę.
Tradycje wielu kultur podkreślały wspólny rytm jaja ze światem, Słońcem, płodnością, zmartwychwstaniem. Było ono znakiem powrotu wiosny, domem. Używane w magii leczniczej i oczyszczającej uwalniało swą mocą siły witalne. W owalnym kształcie zamknięta była nadzieja na odradzanie się życia.

Udekorowałam jaja, zrobiłam kurczaczki i zajączki na szczęście dla mnie i dla obdarowanych.
Wesołych Świąt :-D

Koszyczek filcowy kupiłam :-)


Jedno jajo to prawie jak carskie z perłami, hehe

wtorek, 11 kwietnia 2017

Świąteczna karta :-)

     Dziś otrzymałam świąteczną kartę od Janeczki. Wzruszyłam się ogromnie.  Bardzo dziękuję, za pamięć i kawałek serduszka, które Janeczka jak sama napisała, dołożyła do przesyłki.
Karta jest cudowna, a obraz Jezusa z owieczką przypomina, że nie jesteśmy zdani sami na siebie, czy chcemy tego czy nie.
Nawet Papież Franciszek ostatnio niósł owieczkę na plecach :-)
Śliczna :-))

Zaczęłam kolejną rehabilitację.
Jakiś czas temu zapisując się w poradni, akurat zwolniło się miejsce i "wskoczyłam"  bo miałam pierwszeństwo. W trakcie zajęć poprosiłam o pomoc z bolącym kręgosłupem lędźwiowym. I tu pan stwierdził, że przydałoby się kolejnych dwa tygodnie, więc jeżeli się zwolni miejsce w nowym turnusie to mnie weźmie. Na to jest niewielka szansa więc, żebym się nie nastawiała.
Ostatniego dnia mojego turnusu usłyszałam, że dzwonił pacjent, że nie przyjdzie więc fizjoterapeuta przyjął mnie.
Pan kazał zagrać w totka bo mam szczęście, hehe
Zagrałam a jakże, ale nie wygrałam.
Widocznie w głowie by mi się przewróciło z nadmiaru szczęścia, hehe
I tak super, bo rehabilitant ruszył te miejsca, których do tej pory nie dałam ruszyć, bo strasznie bolało, Jedynie Pan Andrzej już je nieco oswoił.

Tak się złożyło, że nadszedł też termin rehabilitacji, na którą czekam 10 miesięcy. I tu o dziwo trafiłam w ręce człowieka, który porusza jeszcze inne punkty, straszliwie bolące. Najpierw chciałam uciekać bo tego nie wytrzymam ale pan ze ,mną porozmawiał i jakimś cudem uwierzyłam, że wie co robi, nie zrobi mi krzywdy i obiecuje, że dzięki temu będzie mniej potem bolało.
Uwierzyłam mu.
Drę się czasem, wyje z bólu, ale jak przeżyję, odetchnę, zachęcam do kontynuacji.
Sama w to nie mogę uwierzyć.
Pan Andrzej się ucieszy :-))
Dziś robiłam ćwiczenie na rozciąganie ścięgien nad pięta. Po jakimś czasie, pan kazał się przejść.
Zdumiałam się okropnie, nagle poczułam, że mam piętę.
Zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, że min. dlatego kuśtykam, że pięty nie czuję więc nie jestem stabilna, pewna.
Do domu szłam już lepiej.

I kiedy dziś mówiłam o tym koleżance, zdałam sobie sprawę, ze często się nie wie co się tak naprawdę czuje. A wiedza taka, pozwala szukać a tym samym znajdować lekarstwo.
Po raz kolejny potwierdzają się słowa Nauczyciela BON: świadomość jest najważniejsza. :-)

I tak sobie pomyślałam, że pomagają mi ludzie, dzięki którym odkrywam wiele, tajemnic mojego organizmu i to jest dopiero maga wygrana w totka. ;-)

 Np. dziś odebrałam słoiczki .....
ale o tem potem :-)

Też się przygotowuję do Wielkanocy;-)

Pozdrawiam serdecznie ;-)


czwartek, 6 kwietnia 2017

Sójka malutka :-)

     Musiałam dziś jechać do urzędu mimo strasznej pogody. Z chwili na chwilę zaświeciło słońce a nagle spadł grad, Nie skojarzyłam, ze lepiej zostać w domu. Będąc już prawie na miejscu zrobiło się pogodnie więc  popatrzyłam do koła i zobaczyłam malutką sójeczkę jak sobie kica po trawniku. Bardzo mnie rozczulił ten widok i postanowiłam zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. 
Niestety telefon mam starej generacji bo muszę mieć klawisze więc przybliżyć obiektu się nie dało.
W komputerze ledwie co było widać. Pomyślałam, że poproszę kogoś o pomoc, żeby lepiej uwidoczniony był ptaszek.
Tak sobie patrzę na zdjęcie i nagle mnie olśniło. Sama sobie przybliżyłam co potrzebowałam :-)

Śliczna jest :-)  w Warszawie na ulicy drugi raz mi się zdarzyło spotkać takiego ptaszka.
   



Oryginalne zdjęcie wygląda tak i widać jaki to maluszek skacze.


Rozochocona sukcesem przybliżania, znalazłam zdjęcie szpaczków i chciałam się upewnić, że wiem jak to się robi. Udało się :-)

Forma zdjęć jest jeszcze do dopracowania. Ktoś mi to może wytłumaczy jakoś prosto. Może moje zdolności na tym się skończą ale to i tak jest sukces, że sama to wymyśliłam, kojarząc informacje usłyszane przy rozmowach innych.
Jeszcze będąc zdrowym człowiekiem, obsługiwałam kilka programów takich, których używano w pracy. Generalnie komputera się bałam a już grafika to dla mnie rzecz nie do pojęcia.



Dzisiejsze próby bardzo mnie wzruszyły, rozczuliły.
Ostatnio na rehabilitacji, terapeuta, uświadomił mi jaka to łaska, że jestem dość sprawna umysłowo. Co prawda, mam chwilowe zaniki pamięci, brak orientacji, nie potrafię się skupić, często wpadam w popłoch, bezsilność, że sobie nie poradzę bo nie wiem co mam zrobić, ogarnia mnie słabość, zmęczenie, nie panuję czasem nad ręką czy nogą....., eee tam, jeszcze mogę wymieniać,. Ale to wszystko u mnie pozwala żyć i się życiem cieszyć.
 Oczywiście, cały czas, pomaga mi rodzina, ale nie wyglądają na bardzo umordowanych, hehe więc widocznie nie jestem ciężarem. Ja się do nich śmieję to i oni do mnie :-) Na pewno dlatego tak mi z nimi dobrze.

Ludzie, którzy mieli krwiaka mózgu bardzo często są czującymi ból roślinami.

A mi przytrafiają się niesamowite sytuacje. Już kilka razy zrobiłam coś o czym wcześniej nie miałam zielonego pojęcia. Nagle wpadł mi do głowy pomysł, usiadłam i zrobiłam.
Wielokrotnie też zauważyłam, że zwracam uwagę na rzeczy, które rzadko kto spostrzega.
Czytając książki czy słuchając wykładów mojego ulubionego nauczyciela BON jestem zdumiona, że wcześniej, znający tą naukę, inaczej ją rozumieli.
Byłoby nieskromnie mówić, że rozumiem więcej, ale stosuję się do zaleceń zawartych w naukach i co rusz doświadczam ich uzdrawiającej mocy.
Uzdrawiającej mocy ciszy, bezruchu, przestrzeni.
Czasem myślę, że to dar, że nie jestem sprawna, że muszę siedzieć i odpuścić sobie wiele ludzkich pragnień. Prawdę mówiąc, uzdrowienie duszy, to największy dla mnie prezent, i wszystko wskazuje na to, że tak się stanie. A może już się stało ! :-)
Wczoraj mieliśmy ogromny problem w domu. W pierwszej chwili dostałam histerii. I nagle udało mi się spojrzeć tak jak uczył Tenzin Wangyal Rinpoche, nerwy się rozpuściły a dziś okazało się że wszystko się ułożyło całkiem nieźle, o dziwo :-)))

Ale mi się napisało, hehe

A taki widok ukazał się na koniec dnia


Uroczy, prawda :-))

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Znów zimno...

      Dzisiejszy dzień mnie wykończył. Od rana lekarze, prądy, lakierowanie :-) itp i w dodatku zimnica
. Dobrze, że wczoraj mogłam się nacieszyć ciepłem, słońcem, świeżym powietrzem na wsi. Nie omieszkałam uwiecznić pierwsze listeczki i kwiatuszki. Niestety bączki, motylki zwiały. Najważniejsze, że kochanych teściów mi przywiało i pojadłam sobie pyszności:-)




 Jedna prymulka nam wyrosła, pewnie dlatego wydaje się taka piękna ;-)
 I powolutku słońce chyli się ku zachodowi.
 Zza szyby jadącego samochodu pokazało się jeszcze zachodzące słońce
 A za chwilę było już tylko niebo, ale za to w jakim kolorze.

Powinnam się już położyć ale jestem bardzo rozemocjonowana. Niespodziewanie dostałam wielki, fantastyczny prezent. Po raz kolejny przekonałam się, że nie trzeba się na coś tam specjalnie nastawiać bo same cuda się przytrafiają i to takie, które przewyższają oczekiwania i marzenia.
 Może gdybym myślała o jednym, nie doznałabym takiej radości gdy stało się coś innego:-)

To chyba jest efekt otwartości na świat, do której mądrzy ludzie zachęcają?!

Powodzenia życzę w dostrzeganiu cudów ! :-D

Teresce, która znów jest uwięziona w domu przez chorobę, życzę odnalezienia wiele radości mimo wszystko ! ale dużo zdrowia oczywiście też :-)

 I wszystkim blogowym przyjaciołom i nie tylko blogowym..., przesyłam wiele serdecznych pozdrowień :-)

sobota, 1 kwietnia 2017

Podam dalej .....

      Kończy się etap u mnie zabawy PODAJ DALEJ
Wybrałam Karolinę, żeby dalej rozpropagowała tą bardzo miłą, serdeczną zabawę :-)


U nas dziś słoneczko świeci i jest ciepło więc wygrzewam się już na balkonie. Kupiłam sobie kwiatuszki wiosenne, żeby było miło odpoczywać. Przyleciał pierwszy bączek do bratków.Wygląda na to, że nie tylko dla ludzi jest u mnie przyjazne środowisko :-)



 Rozwinęły się hiacynty i pieprz. Pachnie w całym domu :-)

 Okazało się, że słoiki oklejane serwetkami słabo mi wyszły i musiałam je poprawiać. Całkiem sprawnie mi to poszło, a kiedy wracałam dostałam jeszcze nagrodę za ten wysiłek. Motylek przysiadł na ulicy i pozwolił sobie zrobić zdjęcie :-)
 I chociaż jak na mnie to był pracowity dzień, jestem zmęczona i obolała nieco, to na duszy wesoło.

Czego wszystkim życzę!