czwartek, 29 grudnia 2016

Zwierzaki u mnie



      Maluchy już do mnie przylatują !! Pogoda nadal jest raczej wiosenna, więc to nie z głodu, tylko daję pestki słonecznika zamiast kaszy. Najwyraźniej poprzednia dieta nie przypadła im do gustu. Pewnie rano jeden przylatuje na zwiady i informuje stadko czy warto przylecieć do zielonego karmnika. Od wczoraj sypię pestki to ruch jest duży. Po prawej widać jeszcze ogonek odlatującego wróbelka :-)
 No nareszcie ! - zaćwierkał

Obiecany dla Tereski czarny przytulak:-)
 Kotek nie siedzi na całym kaloryferze bo gorący tylko na małej kratce i resztę ciałka trzyma na stole.
Spryciarz kochany :-)
 Od wczoraj mam pod opieką kotka koleżanki. O dziwo kota było trudniej komuś zostawić niż psa.
Trochę się martwiłyśmy, że koty się nie zaakceptują, zwłaszcza kotki, w dodatku ja mam małe mieszkanie, Ale jak widać zadomowiła się już :-) Śliczna jest i mruczy jak się ją głaszcze. Będzie smutno ją oddawać....
Dziś prowadziłam powtórnie zajęcia tai chi za koleżankę i przyszły te same osoby co poprzednio + jedna nowa. Cieszę się bardzo, że nikt się nie zniechęcił przeze mnie. Na dokładkę usłyszałam jak jedna osoba do drugiej mówi, że tak się rozruszała, że ma tyle energii, uważa, że ode mnie jej się udzieliło. A druga osoba na to, że Marzenka tak prowadzi, jej entuzjazm  się udziela, już miała kiedyś ze mną zastępstwo i ja tak mam.
Ogromnie się ucieszyłam słysząc takie słowa. Zwłaszcza, że tak naprawdę to ja nie jestem bardzo sprawna ale widocznie nadrabiam miną. Robię bardzo korzystne wrażenie. No i jeszcze uśmiech czyli otwarte serce, wprowadza bardzo przyjazną atmosferę:-)
To jest zdaje się sugestia, która może wprowadzić swobodę, radość czyli rozwojową atmosferę lub wręcz przeciwnie. I tak może działać każdy na ludzi z którymi przebywa.
Super, a mówiłam już, że przynoszę szczęście... hehe
I tego życzę każdemu !!!
Zwróciłam uwagę na taką zdolność bo nie mam dużego pola do popisu. Okazało się, że to bardzo potrzebne ludziom. W pracy też mi się kiedyś udawało. Ale może nie pamiętam dobrze....
Wiadomo, ideałów nie ma. Można spróbować tak dla sprawdzenia co się będzie działo. Słyszałam taką historię, że ktoś częstował groźnego szefa herbatą codziennie i po roku szef zmiękł, uśmiechnął się.
:-)
Taki pomysł na postanowienie noworoczne?

E, lepiej nie, postanowienia noworoczne na ogół szybko się ignoruje :-)
Lepiej powolutku, powolutku, uda się raz, to uda się i drugi, jak mi mówili.

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Wiara i śnieżynki :-)

     Spędziłam wspaniałą Wigilię z rodzinką. Życzenia od Was się spełniły ! :-)
Zaskoczyły mnie też szczere życzenia od osoby, której bym w życiu o to nie podejrzewała. Tym bardziej sprawiły mi ogromną radość. Życzenia od tej osoby otrzymywałam nie raz, oczywiście, ale raczej dlatego, że nie wypadało nie złożyć, a tak naprawdę nie byłoby wielkim zmartwieniem gdyby stało mi się coś przykrego.
O tyle to niesamowite, że ja też wysłałam prezent tej osobie. Ta rzecz, co prawda, jest jej własnością ale przypuszczam, że nie spodziewa się, że do niej wróci. A to jest bardzo cenna rzecz, dedykowana imiennie przez wybitnego człowieka, więc na pewno się spełnią zawarte w niej życzenia.
Autorowi tej książki się wierzy, a wiara czyni cuda :-)

Wiara bowiem to nic innego, jak świadoma myśl działająca na podświadomość.

Najstarszym znanym na świecie uzdrowicielem jest bowiem wiara, działająca cuda niezależnie od wyznawanej religii

cyt. autora książki o podświadomości

Twórcą słynnego powiedzenia "wiara czyni cuda" jest:

Paracelsus 1493-1541 alchemik i lekarz - niezależnie od tego czy wiara jest słuszna czy mylna, podziała ona tak samo. Wiara czyni cuda i zawsze czyni je tak samo.


Tylko, że to nie jest takie proste mieć taką wiarę. I to,to już jest cud, moim zdaniem :-))

Nic nie dzieje się bez przyczyny. Widocznie musieliśmy się spotkać. I to nie jest przekleństwo tylko dar.

W życiu bym nie podejrzewała, że kiedyś tak pomyślę, hehe Więc wiara nie jest konieczna, żeby się działy cuda ale jak już jest wiara to na pewno stanie się cud. 

Jakoś podobnie uspokajał mnie Przyjaciel (kobieta:-)) i teraz się już wiem, że bez przesady mówię, że to mój Anioł Stróż,  tak jest. :-)


      Oprócz Mikołajów na choinkę robiłam też śnieżynki. W tym roku śnieżynki robią zimową atmosferę u mnie. Śniegu nie ma, leje deszcz i jest błoto. 


 Tej dorobiłam loki z wełny filcowej :-)



  



Mój ulubiony motyw, motylek. Robił za gwiazdę :-)

Jakiś miś mi wyszedł.
 Pierwsze "bombki" jakie zrobiłam pięknie się prezentują na choince

Dwa Mikołaje i poleciały do siostry, teściów i kot dla dzieci, zwłaszcza dla Misi. 




To moja pierwsza śnieżynka z zeszłego roku:-
 To moja pierwsza bomba. Jest na niej aniołek filcowany ale ja widzę obcego z IT, hehe  Mój ulubieniec.
A wy co widzicie?
 Tak mi się ręka wyćwiczyła. Już tak bardzo się nie trzęsie.

Wiele osób obdarowałam.  Mam nadzieje, że weselej w domu od takich ozdób :-)

piątek, 23 grudnia 2016

Z życzeniami Wesołych Świąt :-)

     Nasza zdolność do zmiany siebie, do rozwoju, ma swoje korzenie właśnie w przeszłości, w doświadczeniach przeszłych. Potrafimy doceniać rzeczy nowe dzięki wiedzy z przeszłości. Nie rodzimy się z taką zdolnością, lecz ją uzyskujemy-ktoś nam pomógł, a my umieliśmy tę pomoc przyjąć i staliśmy się bytem, który ma większą otwartość, większą do tego zdolność. A więc zawsze powinniśmy być wdzięczni.       

To kim jesteśmy teraz wynika z tego, co wydarzyło się w przeszłości i dlatego powinniśmy być wdzięczni tym czynnikom za to, jacy jeteśmy teraz.

Tak samo jest z problemami w życiu. Coś stanowi problem w naszym życiu, ale możemy też pomyśleć, że to jest bardzo ciekawe doświadczenie, bo gdyby ten problem się nie pojawił, nie wydarzyło się wiele, wiele innych rzeczy, więc tak naprawdę ten problem jest całkiem dobry i zaczynamy być zadowoleni, i problem już nie jest problemem, ponieważ stał się bardzo ważnym aspektem naszego życia.
                                                Tenzin Wangyal Rinpocze



Hehe, kto by pomyślał, że kiedyś uznam to za prawdziwe.

U mnie tak się stało. Dziwne, że w ogóle przeżyłam swoją rozpacz, w takim byłam stanie. Długo też bardzo bolało serce. Radzono nie raz, żeby już nie myśleć o tym wszystkim, było minęło i nie ma co tego rozpamiętywać.

Teraz myślę, że to najlepsza rzecz jaką zrobiłam. Wypłakałam się i dzięki temu oczyściłam serce i głowę dając przestrzeń na rozwijanie cennych wartości.
Więc nie jest prawdą, ze nie myślimy  o przeszłości. Myślimy. Najpierw bywa bardzo przykro ale z czasem zaczniemy dostrzegać światełko. A po jakimś czasie światło! :-)

Najbardziej się ciesze ,że nauczyłam się być swoim najlepszym przyjacielem jak radził Nauczyciel. Dzięki temu zobaczyłam jakim jestem naprawdę przyzwoitym, zdolnym, silnym, odważnym człowiekiem.
Nie poszukałabym tego w sobie gdybym nie musiała. Wystarczyłoby mi, że mąż mnie kocha, hehe

A teraz zawsze sobie poradzę.

Czego z całego serca wszystkim życzę. Święta Bożego Narodzenia i zima to doskonały czas na rozmyślania ;-))



czwartek, 22 grudnia 2016

Prezent :-)


Pierwszy raz dostałam prezent od przyjaciela z blogowej społeczności.
We wtorek rano czytam sobie ulubionego bloga i zachwyciłam się nowym pomysłem na bombkę, a wieczorem przynosi m pan paczkę. Zaskoczona otwieram a tam TAKI prezent. Zatkało mnie ze wzruszenia. Myślałam, nawet, że ryknę bekiem, ale łzy nie poleciały. Za to przez dwa dni nie byłam wstanie napisać ile szczęścia i radości sprawiła mi kartka i bombka ze złotym aniołkiem od Janeczki z Janeczkowa http://janeczkowo.blogspot.com/.
Bardzo, bardzo dziękuję kochana Janeczko!!!



niedziela, 18 grudnia 2016

Ćwiczymy :-)

      Dostałam skierowanie na kolejną rehabilitację ale już w konkretnym miejscu. Okazało się, że w szpitalu, w którym postawili mnie na nogi. W ogóle nie skojarzyłam ulicy i nawet nie wiedziałam gdzie to jest. Tata pojechał ze mną. Spodziewał się, że znajomych lekarzy odwiedzimy. Niestety nie spotkaliśmy, a nawet okazało się,że nie ma już nikogo z tamtej kadry.
Chodząc po korytarzu przypominały mi się skrawki wydarzeń, sytuacji, np. zobaczyłam dach Teatru Wielkiego. I ten zapach..., oj. Niewiele tego, ale wystarczyło, żeby poruszyć serce.
Do tego szpitala przewieziono mnie z Legionowa jak tylko zaczęłam odzyskiwać przytomność.
Ponieważ chciano mnie tam umieścić poza kolejnością (w kolejce za 3 lata) nie dość, że trzeba było zapłacić to jeszcze karetką przewieziono mnie, żeby zobaczyli czy jestem dostatecznie świadoma.
Tata mi opowiadał, że wzięli mnie pod ręce, przeprowadzili kawałek i pani doktor stwierdziła, że będzie dobrze, hehe No ciekawe, po czym to poznała. Ja zupełnie nic nie pamiętam. O, pamiętam, że w karetce wszystko mnie bolało i jęczałam. W takim byłam stanie
Wychodząc z oddziału dech mi zaparło. Nagle sobie przypomniałam ile się nałaziłam po schodach na klatce schodowej. Kiedy już zaczęłam wstawać, prosiłam każdego kto przyszedł, żeby ze mną pochodził. Syn odwiedzał mnie codziennie i namówił na chodzenie po schodach. Najpierw dwa schodki, to już było dla mnie nie lada osiągnięcie. Podtrzymywana pod ręce próbowałam podnosić nogi..
I tak po niecałych dwóch miesiącach pokonałam chyba dwa piętra, tak się wzmocniłam !
Przypomniało mi się ile wysiłku włożyłam, ile pracy i serca oddal mi syn. Popłakałabym sobie ze wzruszenia, ale łzy mi nadal nie lecą, hehe
Dzięki temu, będąc już w domu u rodziny, wychodziłam np.z siostrą na spacer. Gdybym nie umiała chodzić po schodach, kiblowałabym w domu, bo kto by zniósł ?
Przypomniał się też niepokój, jaki mi ciągle towarzyszył przed snem. Musiałam brać proszki na spanie.
Potem się okazało dlaczego. I to wcale nie były takie urojenia. Niestety w tym przypadku, duża inteligencja emocjonalna była przekleństwem.
No nic
Mimo wszystko spełniły się zapewnienia pani doktor, hehe
Chociaż po roku przyszłam z tatą na Święta Bożego Narodzenia pokazać się pielęgniarkom, lekarzom, obsłudze i zrobiłam na nich wrażenie. Parę osób z tamtych czasów mnie poznało i usłyszałam wiele ochów i achów z podziwu. A co dopiero teraz by powiedzieli. Mogę sobie to tylko wyobrazić.
Ale też miło.
Już jestem na tyle odmieniona, że sprawia mi radość jak sama siebie podziwiam, hehe

Dziś siły brakuje i ręka boli trochę, ale może to od pogody. Prószył w Warszawie śnieg. Jest zimno. Ptaszki przyleciały na obiad. Piękny widok, bo dawno sikorek i wróbelków nie było. Myślałam, że wielkie ptaszyska je wystraszyły, albo moja dieta nie przypadła im do gustu ups.

W nagrodę zrobiłam im sesję fotograficzną.




Ziarenko słonecznika czy kaszy trzyma?

 brrrr, pada śnieg...
Gorąco wszystkich pozdrawiam :-)))

czwartek, 15 grudnia 2016

Po rehabilitacji

       Wczoraj powiało grozą. Bardzo się przejęłam uchwałą sejmu z 13.12.16. Moim zdaniem nie wróży to nic dobrego. Pozwoli to na łatwiejsze wprowadzenie uchwal niekorzystnych dla społeczeństwa. Nie będzie można protestować publicznie.
Już ciężko żyć w naszym kraju.
Młode pokolenie szybko zrozumie działania z 1981. Co prawda idea wolności może nie jest teraz szalenie ważna, bo mamy czasy konsumpcjonizmu i Unii Europejskiej, ale właśnie brak widoków na dostatnie, normalne życie, będzie przekonywujący.
Teraz bardzo się przyda pozytywne myślenie,uch.
Nie myślimy negatywnie, wszystko nam się podoba, jak radził autor .......

uch
I uciekać już nie ma gdzie....

Skończył mi się turnus rehabilitacyjny. Poleciałam dziś, szczęśliwa, na zajęcia tai chi. I jeszcze mnie śledzikiem poczęstowali. Wszystko razem bardzo dobrze na mnie podziałało. Zapomniałam o troskach. Właściwie nie miałam trosk, tylko oprócz bombek, nic jeszcze świątecznego nie zaplanowałam to się trochę niepokoiłam, hehe.
A jeszcze koleżanka na mój widok zrobiła : waw, jak Ty schudłaś
Yes, yesss, dostałam skrzydeł od razu :-))

Na koniec rehabilitacji zapytałam fizjoterapeutki, która tyle części obiecywała mi usprawnić, co się zmieniło? Nic nie zauważyłam, więc chciałam wiedzieć na co zwrócić uwagę.
Pani nieśmiało coś o  lewej ręce wspomniała, którą mi usilnie masowała, aż do zawrotów głowy.
Niestety ja poprawy nie zauważyłam, łącznie z tym, że dwa palce mi odstają nienaturalnie, a było normalnie. Powiedziałam o tym.
Może z czasem będzie lepiej.
Jednak nie taka łatwa sprawa u mnie jak się pani wydawało.
Za to z entuzjazmem pani powiedziała o luźniejszym, sprawniejszym chodzeniu.
Tak, uśmiechnęłam się szeroko, tak jest. Tego już nie powiedziałam, ale to nie zasługa tej pani, bo nogi to ze dwa, no może trzy razy mi masowała. Tak mnie bolało i w dodatku dziwiła się wszystkiemu, że poprosiłam o zajęcie się innymi częściami.
Ucieszyłam się, że już widać. A taką poprawę zawdzięczam świetnemu fachowcowi. Usprawnił mi już kilka części ciała.
To cud, że do Niego trafiłam. Cud, że uścisnęłam rękę, a właściwie nie mogłam uścisnąć, człowiekowi o wielkim sercu. Z tego powodu skierował mnie w dobre ręce.
Przed pierwszą wizytą nie spałam ze strachu. Myślałam, że będzie okropnie bolało. No bolało czasem aż dech zapierało. Ale wiedziałam,że nie ma innego wyjścia, łoj
Kiedyś powiedziałam, że nie mogę zrobić niektórych ćwiczeń od logopedy i On mi usprawnił przeponę a potem jeszcze rozluźnił szczękę :-)
Od tamtej pory bardzo Mu ufam. Bezgranicznie to już ufam tylko sobie, ale On jest jednym z niewielu moich zaufanych osób. Zrobię coś, kiedy powie, że mogę to zrobić, bo wierzę,że nie zażartuje sobie tylko mam już takie możliwości.  Bardzo jestem wdzięczna, że ma do mnie taką łagodność. Inaczej byłoby mi bardzo przykro, bo zaraz bym się poczuła lekceważona i gorsza, i pewnie dobrych efektów  bym nie miała.

To ja po zabiegu, cała w skowronkach,
 ale tu w motylkach i kwiatuszkach, bo to mój ulubiony motyw, hehe 

Wczoraj zepsuła mi się znowu prawa ręka
A dzięki temu panu, już tak ładnie podnosiłam ją do góry.
Oj szkoda, wielka szkoda, bo wszyscy podziwiali a teraz znów boli.
Może się sforsowała przy robieniu śnieżynek?
Mam nadzieję, że da się naprawić ! 

Trzymajcie kciuki mili moi!
 :-))





środa, 14 grudnia 2016

A teraz jest tak

 No proszę, a prezes był jednym z głównych działaczy Solidarności, która walczyła z rządem o wolność narodu.

Pamiętam rozpoczęcie stanu wojennego. Tego nie widziałam na własne oczy, ale zginęło 100 osób 13.12. 1981 roku.


 Przed świętami to staliśmy całą rodziną na zmianę, w nocy, w kolejce pod sklepem mięsnym bo widok pustych półek był normalnym zjawiskiem i to była jedyna szansa coś kupić lepszego. A potem wprowadzono kartki więc coś tam się należało.
 Czołgi i wojsko na ulicy to już był normalny widok.
 Teraz czytam :
Andrus, Mann i Niedźwiecki u prezes Polskiego Radia. Mann dowiedział się, że ma... braki warsztatowe


No cóż ...... 

Jak  to było?
 historia lubi się powtarzać?!

o i jeszcze jedno mi się przypomniało:
punkt widzenia zależy od punktu siedzenia

niedziela, 11 grudnia 2016

Nie pomyliłam się

Czytałam polecaną książkę o podświadomości i jej mocy.
I słusznie wzdragałam się od czytania jej wcześniej. Teoria o przekonywaniu siebie wbrew wszystkim znakom, że spełnią się nasze marzenia, zapewnia odniesienie sukcesu, jest mocno naciągana.
Stąd się wzięło myślenie pozytywne gwarantujące pomyślne potoczenie się spraw.
Już na pierwszych stronach są opisane historie spełnionych pragnień dostatku, a nawet bogactwa.
Nie wolno myśleć o trudnych, przykrych sprawach bo nasza podświadomość przetworzy to w rzeczywistość.
Autor podaje metody spełniania naszych potrzeb np powtarzaniem sobie ciągle czego chcemy.

No nie powiem, spróbowałam i ja tego sposobu. Byłam też u gościa, który czymś podobnym do hipnozy rozbijał moje napięcia powodowane poczuciem krzywdy, brakiem miłości.
Pamiętam z tych sesji jedno, pan pytał tak jak psycholog o to i o tamto. I parę razy skwitował to jakimś typowym stwierdzeniem czemu zaprzeczałam bo akurat u mnie było inaczej,
No i oczywiście było o spełnianiu tego o czym się marzy, więc powiedziałam czego chcę i dlaczego cierpię. Pan pytał kilkukrotnie czego mi potrzeba a ja ciągle o tym samym. Miałam tylko jedno marzenie.
W końcu pan się uśmiał, pokiwał głową i powiedział: i co się pani tak uparła?

To spełnia się jak czegoś się chce i o tym się w kółko myśli, czy nie ?
Udało się jednak uwolnić mnie od tego niszczącego mnie marzenia :-)

Ja to ja, ale o czym ma myśleć pozytywnie matka, któremu ginie dziecko w wypadku?
Co z dziećmi, które rodzą się chore na raka
itp.
Kto się za mało modli? czy może za słabo? albo nie o to co potrzeba? może taki niemowlak nie myśli pozytywnie?

uch, szkoda gadać

Od pierwszych linijek miałam nieodparte wrażenie, że jest to bardzo dobry poradnik dla egoistów, dla ignorantów. Tu jestem ważny ja, ja dostanę to czego chcę.
Z epoki poświęcenia przechodzimy w epokę wyścigu szczurów.

Autor pewnie jest przykładem na to, że postanowił być bogaty i tak się stało. Teoria bardzo się przyjęła. Każdy chce recepty na to jak zdać egzamin, jak dostać dobrą pracę, jak mieć dostatnie życie itp.
W tych marzeniach nie wyczytałam, że ktoś chce być lepszym człowiekiem, nie krzywdzić innych, współczuć ludziom i znajdować dla nich wsparcie.
Sensu takich pragnień, autor nie dostrzegł, to pewnie jego zdaniem to nie jest sukces.
Ale dostaniesz nowe buty jeśli uwierzysz, że tak będzie, hehe

Moja historia jest zupełnym zaprzeczeniem (chyba) wyczytanych prawd o podświadomości.
Żyję i w dodatku szczęśliwie, a nie miałam takiego zamiaru.
Bardzo odmieniło się moje życie, kiedy jakimś cudem zajęłam się naukami Tenzina Wangyala Rinpoche. Zaczęłam oglądać webcasty  po sto razy i w końcu zaczęłam rozumieć to co on mówi.
Przekonałam się jak ważne jest wiedzieć co się tak naprawdę robi, co się czuje. I ważna jest świadomość, że chmury przejdą i wyjdzie słońce, bo ono jest niezmiennie.
I to jest cud, że nieoczekiwanie zrozumiałam coś co pozwoliło mi odnaleźć schronienie w sobie a to z kolei spowodowało, że uwierzyłam w siebie, że zaufałam sobie, nabrałam szacunku do siebie.
I od tego czasu cuda sypią się jeden za drugim.
Po co to wymyślać czego mi trzeba, wszystko jest doskonałe, więc mam ile trzeba.
I nie muszę się obawiać, że źle pomyślę, że się zdenerwuję itp.
Nikt nie wie co tak naprawdę jest zle, a co dobre. Czasem coś nas zasmuci, a za jakiś czas okaże się, że to wspaniała sprawa, bez tego co się stało nie wydarzyłoby się tyle dobrego.

Dobrzy ludzie widząc moje cierpienie, współczuli mi i starali się ratować jak tylko się da, stąd książka, która gwarantuje zmianę myślenia  na pozytywne.
Bo depresja to jest choroba umysłu, z której sam człowiek musi się uleczyć.
I udało mi się. Pomocna była książka, którą o dziwo dostałam w prezencie "Przebudzenie świetlistego umysłu".
Takiej przemiany we mnie nikt się spodziewał i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby tego chcieć.
To po prostu stało się.
Pierwszą modlitwę jaką jakimś cudem zapamiętałam, przy moich kłopotach z pamięcią, było ...... usuń wszelkie przeszkody, niesprzyjające sytuacje, rozpuszczając je w rozległej przestrzeni nieba.
Spodziewałam się, zresztą nie tylko ja, że będą to przeszkody w mojej głowie, jakieś mylne wyobrażenia. A okazało się, że usunięta została fizyczna przeszkoda i dzięki temu  rozjaśniło się wszystko, nagle zniknęły przeszkody.
Tak cierpiałam, a okazało się, że dzięki temu usunięciu jestem wolna i już myślę pozytywnie i w każdej sytuacji potrafię znaleźć coś dobrego.

Całej książki nie przeczytałam, choć chciałam doszukać się jakiś cennych informacji. Doszłam do momentu, w którym autor napisał :" musisz......" i tu zamknęłam książkę.

Wrócę do czytania "Przebudzenie świetlistego umysłu" to jest cenna książka i już jestem gotowa dalej się rozwijać. :-)



wtorek, 6 grudnia 2016

Mikołajki

     Moim ulubionym zajęciem, ostatnio, jest robienie ozdób choinkowych. Z różnych pomysłów najbardziej przypadły mi do gustu mikołaje i śnieżynki. Będą na choince wkrótce ale na razie stoją w szklankach, kubkach i tp. i robią świąteczną atmosferę w domu.
Śnieg prószy za oknem, taki prezent od pogody na Mikołajki :-)
Pewnie korki na mieście okropne. Też w prezencie.....?
Z prezentami to tak już jest, można nie trafić :-(

Mam nadzieję, że obdarowanym takimi drobiazgami będzie miło!

Ten to się spodobał, widziałam, że stoi w pokoju :-))











 Futerko to resztki z jakiejś zabawki i jak pasuje :-)
 Kot sobie upodobał pudełko z cekinami.

 No i co, podobało się ?
:-))
Ręka boli od filcowania ale brody i wąsy tworzą różnorodny zestaw, aż jestem sama zachwycona moją pomysłowością :-))

Życzę świetnych prezentów!!

ps. Synowi samochód się zepsuł, dobrze by było dołożyć do naprawy, a jeszcze niedawno z resoraka ogromnie się cieszył....

:-)))

piątek, 2 grudnia 2016

Pada śnieg, padał śnieg :-)


Wczoraj 1.12 zaczął padać w Warszawie śnieg.
Mimo, że to mokry śnieg, było bardzo ślisko i mokro na ulicach to nastrój zapanował świąteczny, wesoły.
W nocy obudziłam się, patrzę za okno a tam tak pięknie.
Więc nie omieszkałam uwiecznić ten widok bo ostatnie lata nauczyły, że to może być chwilowe i do rana nie doczekać

 Ale rankiem nadal było śnieżno.
 Bardzo miło ze strony pogody :-)
Już śnieg się topi, nie ma mrozu, ale zapowiadają słońce. Może zajrzy do warszawy?

Rozpoczęłam kolejną rehabilitację. Jeszcze nigdy nie byłam u tej fizjoterapeutki, więc mówiłam co boli, co mi dokucza i z czym mam problem. Pani z wielkim entuzjazmem podeszła do pracy nad moimi dolegliwościami i mówiła czym się zajmie teraz, potem tym, a potem rozpracujemy tamto. W dwa tygodnie usprawnimy wiele rzeczy. Zdumiałam się, ale skoro fachowiec tak mówi....

Już nie wspomnę, że dostałam mniej zabiegów i krócej niż zwykle ( chyba nowa polityka takie wprowadziła ograniczenia) to nastawiłam się bardzo dobrze i też z entuzjazmem.
Pani zaczęła wnikliwiej sprawdzać moje bolące miejsca i już kiwała głową ze dziwienia, hehe
Potem powiedziałam, że krwiak mózgu sam mi się wchłonął i zdziwienie zrobiło się wielkie.
A na koniec, pani postanowiła  rozmasować lewą dłoń, która bardzo drętwieje ostatnio i boli, a to skończyło się zawrotami głowy jakich już dawno nie miałam, aż trzeba mnie było do domu odprowadzić. Tutaj zdziwienie  już było ogromne.

Na pocieszenie przypomniało min się, że już kiedyś fizjoterapeuta zbadał, że reaguje inaczej niż wszyscy. Neurolog potwierdził, że to od urazu głowy, mózg inaczej przetwarza. Czy jakoś tak ;-)

W sumie to cieszę się, że mózg inaczej przetwarza. Nawet w życiu zwracam uwagę na to czego ogół nie dostrzega i mam dzięki temu trochę radochy :-) Pewnie też nie widzę tego co inni..... no trudno

Ostatnio parę osób namawiało mnie do przeczytania książki "Potęga podświadomości" Już kiedyś podsuwano mi tę książkę, ale o ile sobie przypominam, od razu byłam  do niej źle nastawiona. Po pierwsze zachęcały takie osoby, które nie były dla mnie wzorem i taka absolutnie nie chciałam być. A po drugie, było mi źle, bo znowu chcą, żebym się zmieniła, czyli znowu jestem za mało ok. Oczywiście to moje kompleksy, ale też osoby zachęcały w taki sposób, że to się potęgowało zamiast maleć.
Tym razem odebrałam zachętę do użycia potęgi podświadomości, żeby spełniało się to co mi potrzebne.
Skoro same mi się dzieją cuda (np. zniknięcie krwiaka, można do tego zaliczyć, podobno) to co dopiero jak czegoś zechcę , żebym się nie martwiła, że nie będę miała na jedzenie.
No fakt, co rusz przytrafiają mi się rzeczy niezwykłe. O, np. przynoszę szczęście :-))

Ale na pewno nie będę się już upierać przy czymś konkretnym. Człowiek nie wie co tak naprawdę dla niego dobre a co złe. Już się o tym przekonałam. Mało mnie nie wykończyło takie jedno marzenie.

Na razie przeczytałam kilka stron a już jestem spokojna bo nauczyłam się wielu uniwersalnych umiejętności dzięki nauczycielowi BON i mój blog jest min.dowodem na przemianę do jakiej zachęca dr Murphy.

 Chętnie dowiem się jakie macie doświadczenia z podświadomością :-)