wtorek, 28 listopada 2017

Mikołajkowy dzień

Mikołajkowy Dzień Otwarty w Schronisku w Korabiewicach!
02.12.2017r sobota godz 10:00-14:00
*****
Chcesz zobaczyć jak wygląda nasze schronisko albo planujesz adopcję psa, kota (a może konia lub kucyka) i chcesz poznać naszych podopiecznych? Zapraszamy Cię na Mikołajkowy Dzień Otwarty 02.12.2017 r w sobotę.

Pokażemy Wam nasze Schronisko. Będzie mogli sami przekonać się, że schronisko może byc przyjaznym miejscem dla zwierząt, w którym otoczone troską i najlepsza opieką spokojnie czekają na dom :)
Pomożemy też w wyborze przyjaciela, doradzimy, opowiemy o procedurze adopcyjnej, jak opiekować się adoptowanym zwierzęciem i z czym się taka adopcja wiąże.*

Podczas Dnia Otwartego zorganizowany będzie także kiermasz wegańskich przysmaków oraz bazarek rękodzieła, pełen drobiazgóg idealnych na mikołajkowe prezenty! Dochód przeznaczymy oczywiście dla podopiecznych Schroniska.

Odwiedź nas, ZAPRASZAMY ♥

*Uwaga - Tego dnia nie będą odbywały się adopcje, ale osoby zainteresowane podarowaniem domu któremuś z naszych podopiecznych dostaną komplet informacji na temat naszego procesu adopcyjnego.



 A tak skończyła się impreza charytatywna dla "Domu samotnej matki"




  Mam nadzieję, że Dzień Otwarty w schronisku również przyniesie wiele wsparcia dla zwierzaków. :-)
Polecam uwadze schroniska w rejonach waszego zamieszkania, może też można taką pomoc zorganizować. Wiele jest życzliwych ludzi, trzeba tylko wskazać miejsca, gdzie mogą to uzewnętrznić ku radości swojej i potrzebujących
:-)

niedziela, 26 listopada 2017

Zbiórka żywności dla "Domu samotnej matki"

      Minął tydzień wielkich wyzwań dla mnie. Wczoraj jeszcze słabo się czułam ale nie mogłam nie pojechać na imprezę charytatywną.
Stowarzyszeniu "Wspólnymi siłami zwanej domem samotnej matki" kibicuję od kilku lat. Dowiedziałam się o nich od koleżanki, która była bardzo przejęta ciężkim losem ludzi mieszkających w tym ośrodku. Nie dostają pomocy od państwa i sami muszą postarać się, żeby mieć co jeść i gdzie mieszkać. Przykro jej było, że to co zawoziła było kroplą w morzu potrzeb.
W końcu przyłączyłam się i ja do pomocy. A ponieważ sama też niewiele mogłam, opowiadałam dookoła o potrzebujących ze Skierdowskiej. Ruszyła lawina pomocy. Dotarła wiadomość również do kolejnej koleżanki (żeby było śmieszniej, wszystkie poznałyśmy się w tej samej pracy i 10 lat temu, nasze drogi się rozeszły. I przy takiej okazji znowu się spotkałyśmy), a Ona z przyjaciółmi zorganizowała największą pomoc. Między innymi odbyła się 3 impreza charytatywna. Żywność i środki pierwszej potrzeby zbierało dużo ludzi.
Dotarłam tam na samym początku imprezy, a już uzbieranych było mnóstwo  produktów. Niestety nie miałam siły zostać dłużej, więc pokażę tyle ile mi się udało upamiętnić i przedrzeć się przez tłum ludzi.

 Przyjechali też rodzice z dziećmi :-)
 Nasza blogowa koleżanka też chciała dołączyć z synami, ale to zbyt późno się odbywało. Mam nadzieję, ze następnym razem im się uda, bo to faktycznie, najlepsza nauka współczucia, dać coś od siebie :-)




 Nie było łatwo trafić w to miejsce, ale zobaczyłam samochody i ludzi, spytałam i okazało się, że to tu :-)


Kiedy myślałam sobie o wczorajszym spotkaniu, przypomniał mi się fragment z filmu, że wiele cudów ludzie mogą robić sami. To jest właśnie jeden z nich. "Samotne matki" nie będą głodować. Zwłaszcza, że Kasia już zapraszała na Wigilię, którą będą tam organizowali.

Cudem było, że spotkałam Kasię, która tak się zaangażowała w pomoc "samotnym matkom". Przy tej okazji spotkałam też pana Piotra Małachowskiego, wicemistrza olimpijskiego z 2016, bo  zostałam Społecznym Siłaczem, i On bardzo mi pomógł.

To dopiero są cuda czyli dobra karma, bo sprawdziło się: swój do  swego po swoje, hehe

Czego wszystkim serdecznie życzę, zwłaszcza dobrym ludziom !!!!

ps Swój wkład w licytację przekazują także Girls Riders Łuków i Bears Riders Łuków FG :) Taki o to piękny silnik Harleya będzie można nabyć drogą licytacji :)


poniedziałek, 20 listopada 2017

Impreza charytatywna dla "Domu samotnej matki" ze Skierdowskiej

To dla Stowarzyszenia Wspólnymi siłami, o którym pisałam jakieś dwa lata temu. W pomoc dla tego Domu samotnej matki zaangażowało się dużo osób z mojego otoczenia, min. koleżanka z którą kiedyś pracowałam. Dzięki niej co roku jest organizowana wielka impreza połączona ze zbiórką żywności i środków czystości.

W tym roku zbierane są również pieniądze na leczenie chorego chłopca.

Zapraszam bardzo serdecznie, jeśli ktoś chce ze mną tam pojechać proszę o kontakt :-)


W zeszłym roku zebraliśmy mnóstwo darów. Matki z ośrodka były ogromnie wdzięczne.




Samotne matki wystawiły  stoisko ze swoimi wyrobami. Głownie bombki, szkatułki, pudełka ozdobione metodą decoupage. Cieszyły się zainteresowaniem.


\

Mam nadzieję, że ten rok będzie bardzo udany.

Zapraszam serdecznie:-)

czwartek, 16 listopada 2017

.... w typie dobra rada ;-) i bombki

   Kiedy tak robię bombki na aukcje dla schroniska, przychodzą mi do głowy różne psie myśli. Pomyślałam sobie, że teraz to i ja mogę udzielać dobrych rad dla ludzi po przejściach . Co prawda inne niż te, które dostawałam gwarantujące szczęście, dostatek, powodzenie w życiu. Niestety one mnie jeszcze bardziej pogrążały bo świadczyły o tym, że jestem sobie winna, że mi się nie wiedzie tak jak bym chciała. Wszystko przez to, że ma złe nastawienie. Odmieni się kiedy zacznę... (najbardziej popularne stwierdzenie)... kochać siebie.
Nie mogłam zrozumieć, co na to wskazuje, że tak nie jest? Bo troszczę się o innych, martwię się kiedy dzieje się krzywda, pomagam kiedy mogę? Dochodziły mnie głosy, że może za bardzo, że czasem trzeba być egoistą, że to jest gwarancja szacunku, docenienia i miłości innych.
Nie wyobrażam sobie takiego sposobu życia. 
Na szczęście, nie w tym znalazłam ratunek.
Okazało się, że było mi bardzo potrzebne nauczyć się asertywności, akceptacji siebie, szacunku dla siebie. Ale te umiejętności, u mnie, rozwijały się stopniowo, aż doprowadziły do uświadomienia sobie najbardziej cennej właściwości dla mnie, do odwagi. 
Nie będę się rozwodzić czemu to takie ważne i warto to mieć. Każdy sam sobie o tym pomyśli.
Bo tak jak ze wszystkim, zależy od tego co się chce osiągnąć. Czy całą energię spożytkuje się na to, żeby dostawać cudne buty, czy zechce się osiągnąć inne sukcesy. A osiągnięcie sukcesu często związane jest z jakąś bolesną rewolucją najpierw.
    Na zajęciach tai chi, instruktor podszedł do mnie  i poprawił wykonywanie ćwiczenie. Za chwilę spytał wszystkich, jak się czują. Koleżanka powiedziała, że coś ją tam boli. Instruktor prosił, żeby pokazała, a potem polecił podnieść wyżej ręce wykonując to ćwiczenie. Potem spytałam, dlaczego mi nie kazał podnieść rąk, miałam dużo niżej przecież. I wtedy usłyszałam, to co myślę, uspokoi wszystkich z udzielaniem jednej najlepszej rady, ćwiczenie trzeba dopasować do każdego indywidualnie. To ma przynosić pożytek,. Dla kogoś kogo bolał kręgosłup piersiowy, ręce muszą być podnoszone wyżej, a innemu potrzebne, żeby ustawić dłonie w jednej płaszczyźnie.
Każdy jest inny, i na różnym poziomie rozwoju, więc trzeba do siebie dopasować rozwiązywanie problemów.

No właśnie, o tym się często zapomina, albo po prostu nie wie o takiej zasadzie. Albo tak ogólnie to jasne, ale w szczególe, to o tym się nie myśli.

A już najbardziej mnie teraz śmieszy, kiedy pomyślę, że dostawałam rady, że trzeba to czy tamto myśleć czy czuć, tylko nikt nie mówił, jak to zrobić.
To znaczy, często w wierze ludzie odnajdują ukojenie. Szacunek wielki. Ja nie.
Nawet ubolewano, ze ja nie miałam żadnych  widzeń, czy objawień, będąc tak długo w śpiączce.
Uświadomiłam sobie za to, potem, prawdę tybetańskiego mistrza, że umysł jest pusty :-)
Kiedy się przebudziłam, zaczęłam dostawać szału, wszystkie straszne myśli napływały z ogromną siłą. Kiedy spałam byłam spokojna jak dziecko.
A myśli skąd się biorą? Sami je tworzymy, przy wielkiej współpracy otoczenia.

O naturze umysłu i jak nad nią zapanować nauczyłam się dzięki Nauczycielowi BON.
I dzięki temu odnalazłam wartość najbardziej mi potrzebną.

Pierwszy raz doświadczyłam uczucia spokoju, kiedy skłamała na moją niekorzyść osoba, która była moim idolem. Przeżyłam to strasznie, ale po kilku dniach, pomyślałam sobie z radością, że teraz to już się nie boję niczego. Mówię, robię, i myślę co potrzebuję, żeby zachować szacunek dla siebie. Bo wszystko może się obrócić przeciwko mnie, więc nie ma się co martwić czy ktoś to doceni czy nie.
 I  czuję się z tym świetnie.

Oczywiście, tym jak wszystkim, można usprawiedliwić swoją próżność, egoizm, ale ja, dzięki temu zrobię wiele pożytecznych rzeczy dla innych.
Nie zmienił się cel mojego życia, zmienił się tylko, sposób jego realizacji.
A najbardziej odwaga przydaje się do rozpuszczania bólu . Bo aby tak się stało, trzeba mieć odwagę i pozwolić sobie na to, żeby spojrzeć swojemu bólowi w oczy.
A generalnie, przyjęte jest, żeby  nie myśleć o przykrych rzeczach.
Ale jak to się robi, żeby naprawdę być radosnym człowiekiem, to już kto zechce, nauczy go Tenzin Wangyal Rinpocze :-)

Zaczęłam pisać posta z zamiarem pokazania bombek dla schroniska, ale wyszło inaczej.
O tym napiszę następnym razem ale bombki już pokażę.


Pozdrawiam Was serdecznie






 



sobota, 11 listopada 2017

Pierwsza własnoręcznie zrobiona kartka

  U nas dzisiaj świeciło słonko, ale wiał zimny wiatr, więc nie byłam w stanie wybrać się na spacer. Cały dzień spędziłam na ozdabianiu bombek ze styropianu. 
Koleżanka, która pomagała kiedyś zbierać produkty dla Stowarzyszenia Wspólnymi siłami,czyli dla Domu Samotnej Matki, sprzedaje kalendarze dla Schroniska w Korabiewicach.. Tak jak Samotne Matki, nie maja oni dotacji od państwa, są Fundacją, czyli zwierzęta leczy się i utrzymuje dzięki pomocy ludzi i sponsorów. 
Przyłączyłam się do zbierania pieniędzy i robię bombki, które można  kupić, a pieniądze będą przesłane do schroniska.
Okazało się, przy okazji, że w schronisku pomaga koleżanka z mojej dawnej pracy, więc chętnie się tam wybiorę. Może znajdzie się tam dla mnie jakieś lekkie zajęcie. Zainteresowanie wykazali też sąsiadka od kota, syn ze swoją dziewczyną.
Szykuje się silna ekipa  wolontariuszy.


 Może ktoś przypomni sobie, że ma coś co może pomóc zwierzakom :-)

Wszak są to nasi bracia mniejsi i dobrze jest okazywać im współczucie. W każdym razie bardzo dużo osób ma gorące serce dla  stworzeń, wiem o tym, bo czytam też wasze blogi :-)





A wracając do wspomnianej kartki. Zabierałam się do stworzenia takiego dzieła od dłuższego czasu, ale brakowało mi odwagi i pomysłu. Kupiłam sobie czyste karty, kilka rzeczy potrzebnych i czekałam na wenę. Któregoś dnia przyszła znajoma Lenka, popatrzyła i mówi to tu, a to tam, a to tak itd. Uśmiechnęłam się szeroko i zaprosiłam do zrobienia, ona swojej, ja swojej kartki.

I powstały pierwsze kartki.
 Ja swoją dałam ukochanej pani dentystce, bo akurat miałam wizytę :-)



Pomyślałam sobie, że jak zacznę to już pójdzie, ale niestety, znowu nie mogę się za to wziąć.

Pewnie dlatego, że myślę o ozdabianiu bombek, hehe

Serdeczne pozdrwienia dla wszystkich