środa, 31 lipca 2019

To był piękny miesiąc

    Lipiec to miesiąc wielu rodzinnych rocznic, więc choć w dużej mierze związanych z bliskimi, których już nie ma ze mną, ja je nadal obchodzę. Jeżdżę do babci i dziadka, jak za życia  przyjeżdżałam . Odwiedzałam ich pół swojego życia, bo byłam z nimi szczęśliwa, to odwiedzam ich, nadal, na pamiątkę. To taki symbol mojej miłości. Pewnie gdyby mieszkali ze mną, widziałabym ich w ulubionych miejscach..Ale ich domu już nie ma, zostało tylko miejsce na cmentarzu.
Do taty nie jeździłam, ale on często przyjeżdżał i opiekowałam się nim, więc pamięć o nim jest ciągle żywa.
Jakiś czas temu zawiozłam tam pelargonie, więc dbam, żeby nie uschły O dziwo wytrzymały tydzień bez podlewania. Teraz przypomniałam sobie o metodzie. Włożyłam do doniczki butelkę półtora litra z wodą,  więc na pewno będą rosły szczęśliwe.

      Dziś odebrałam przesyłkę od Tereski Szarej Sowy z urodzinową kartką i prezentami.
Bardzo dziękuję, Teresko, za życzenia. Wszystkie gadżety wykorzystam do robienia kartek, bombek itp dla Korabek :-)))


życie wraca do normy.
        Dziś byłam na zajęciach tai chi i z radością zobaczyłam, że im dłużej się ćwiczy widzi się i rozumie coraz więcej. Potrafię coraz lepiej wyłapać istotne rzeczy. Koleżanka, która ćwiczy rok, nie usłyszała tego co ja. Ucieszyłam się, to dowód, że jak się ma taką intencję, to człowiek się rozwija.
Rzeczywiście zawsze miałam taką intencję, żeby zaufać i otworzyć się na nowe ćwiczenia :-)
Pewnie dlatego, że 50 % sukcesu to dobry instruktor i miałam do nich szczęście.

   Nieoczekiwanie zaczęły kwitnąć fiołki alpejskie, które nie dawały nadziei. A tu proszę. Bardzo ładnie się komponuje z fuksją, hehe


Piękne są też różowe pelargonie.


Kiciuś też się zachwyca :-)



Od wczoraj wróbelki nie przylatują na obiad. Smutno mi trochę. Mam nadzieję, że wrócą na jesieni. Choć dookoła już mało dużych drzew.



Za to żuraw obok żurawia.


            Dobrego dnia życzę :-D

sobota, 27 lipca 2019

5 dni intensywnego ćwiczenia Taoistycznego Tai Chi

      Każdy Chińczyk, który opracował swoją szkołę ćwiczenia tai chi, nazywał ją swoim imieniem. Mistrz Moy tworząc 108 ruchów, nazwał je Taoistyczne Tai Chi, ponieważ był mnichem taoistycznym. Wymiennie używał nazwy Uzdrawiające Tai Chi. W tamtych czasach był jedynym Chińczykiem w Kanadzie, który nie uczył sztuki walki. Na początku utrzymywał się ucząc walki i walcząc w zawodach, ale po jakimś czasie zauważył, że Kanadyjczycy potrzebują nauki dbania o zdrowie, bo żyją krótko i chorują.
      Instruktor z Kanady John, Chińczyk, zaczynał najpierw od walki, ale kontuzjowany poprosił Mistrza  o wyleczenie. I tak to się zaczęło w 1984 roku. Ćwiczył codziennie po godzinie. Wkrótce Mistrz Moy uczył go osobiście, prosił o spisywanie poprawek i ćwiczył sztuki wewnętrzne, które wymagają cierpliwości, . Podobno Chińczycy wybitnie mają taką cechę.
Tym sposobem pierwszy raz w Polsce był warsztat poświęcony przepływowi energii w ciele. Ten instruktor był w Polsce raz, 16 lat temu, udzielał konsultacji jako architekt.
Można powiedzieć, że wreszcie jesteśmy w stanie zrozumieć co się o tym mówi :-)
Dla mnie najważniejsza w warsztacie była informacja, że jeśli się nie rozumie, nie czuje, ale robi tak jak poleci instruktor, to w końcu się poczuje, w końcu się nauczy pracować z organami wewnętrznymi, czyli masażu.


Warunkiem jest ćwiczyć codziennie !!

Opowiadałam znajomej, że instruktor zalecił skupić się na swoich odczuciach, na tym jak się robi. Najważniejsze jest, aby uzyskać spokój, równowagę i relaks, czuć wygodę. Tylko kiedy ciało jest rozluźnione, wszystko może się poruszyć, może się uleczyć. Poruszą się ścięgna, mięśnie, a nawet rozciągną kości i płyny ustrojowe, energia zacznie  swobodnie płynąć.


Koleżanka na to: TO TAK JAK W DZOGCZEN !!


Ja nie jestem fachowcem, zaczynam dopiero poznawać i być obecnym, ale też tak o tym od samym początku pomyślałam.
Tak jest z psychiką. Podstawą jest uświadomienie sobie co się tak naprawdę robi i dlaczego. Dopóki się to nie uda, nie można się uzdrowić i przyjąć to.


Wygląda na to, że najważniejsze dla uzdrowienia fizycznego i psychicznego jest bycie obecnym.
A dalej to już pójdzie. Każdy jest indywidualnością i każdy dopasuje ćwiczenia  i sposoby leczenia, sposoby na szczęście, dla samego siebie.

Może, czy sposoby i efekty zależą od nazbieranych zasług?

Z tego co zrozumiałam, bardzo dużo zależy od człowieka, który jest w istocie czysty i doskonały. Ale sam musi poszukać sposobu, żeby  nic nie przyćmiło tych cech.
Ja tam wierzę w moc zasług, wiec polecam wszystkim ich zbieranie :-))))
A wszystko będzie dobrze !!!
tak po ludzku rzecz biorąc, hehe

Uściski serdeczne i powodzenia w byciu obecnym, w szukaniu spokoju, wygody, relaksu.:-)

 Zanim zaczęły się regularne zajęcia  ludzie już ćwiczyli, choć zajęcia były od 10 do 21.30 z przerwami oczywiście :-)


Na warsztat przyjechało 170 osób z 15 krajów. Były nawet 2 osoby z Nowej Zelandii.
Serdecznie zapraszali. Też obchodzą rocznicę Taoistycznego Tai Chi w Nowej Zelandii.

W końcu tam pojadę! :-))))

czwartek, 25 lipca 2019

25 się urodziłam jakiś czas temu :-)

     Rano budzi mnie dzwonek do drzwi. Otwieram, stoi pan z przesyłką dla mnie.
Pierwszy prezent i  życzenia dostałam od Janeczki,




Bardzo dziękuję kochana za dodatki do kartek. Będę robić dla schroniska,,ludziom się spodobały :-)


Niespodziewanie zakwitł też pomidor. Nie wiem skąd on się wziął, ale jak sobie wyrósł to bardzo się ucieszyłam, taka namiastka ogródka :-)

blogowej przyjaciółki :-)))
Spodziewałam się, że ten dzień będzie wyjątkowy, ale raczej dlatego, że wszyscy bliscy są daleko i na pewno zapomną o moich urodzinach,  50 lat nie będzie jak wesoło uczcić. Zwłaszcza, że raczej nie miałam zamiaru dożyć tej chwili.
A tu  proszę jak miło :-)
Bardzo Ci dziękuję Janeczko !!!!!!! :-DDD


Urodziny zawsze nastrajają do wspomnień, refleksji, podsumowań. Troszkę naszło i mnie.
Przypomniało mi się, że kiedyś, ktoś opowiadał mi trochę o numerologii. Nie znam się na tym i nigdy się nie wciągnęłam, ale z ciekawości policzyłam, ze moja data urodzenia to 7, 7.7 :-)
Cyfra 7 jest uznawana za mistyczną !!
W Wikipedii określana jest min, jako symbol całości, dopełnienia :-)
7 jest symbolem doskonałości.

A to ci prezent :-D

Symbolika liczby 3 też jest znacząca..

Kosmos to jest matematyka i już Leonardo Da Vinci stworzył obraz człowieka w kole dając temu wyraz. A żył w czasach renesansu i był geniuszem.

A już 108  jest liczbą świętą!!

Wróciłam właśnie z warsztatu ćwiczeń tai chi, które udostępnił nam Mistrz Moy. Codziennie robiliśmy ciąg 108 ruchów.
I codziennie mówię mantry na mali 108 paciorków.

To musi przynieść coś dobrego dla mnie i dla świata :-)

Może po to żyję jeszcze? :-)

A póki co jadę na cmentarz podlać pelargonię u babci, bo upały znów zapowiadają :-)

Dobrego dnia życzę :-D

Następnym razem napisze o warsztacie w Krakowie.

poniedziałek, 15 lipca 2019

Załatwione :-)

     Wyobraźcie sobie, że dziś zadzwonił pan z Obsługi Klienta i przelali pieniądze na właściwe konto.
No super :-)))
   
     Od kilku dni liczę sobie kroki. Od kiedy to robię pilnuję, żeby zrobić  minimum tego ile trzeba, więc  chodzę na spacery częściej.
     Koniec czerwca i lipiec to czas wspomnień moich bliskich zmarłych.
Bardzo mnie rozczulił widok zabytkowego Cmentarza na Bródnie. To już naprawdę robi się zapomniany zabytek.
W naszej alei nie ma świeżych pochówków.



Zarośnięty hederą jest też duży grób, o który dbała młoda pani. Przychodziła tak często jak my z babcią i sadziła kwiatuszki, pieliła, dzięki czemu był taki piękny. Pewnie już tam leży, bo grób już nie jest taki zadbany.

Na naszym grobie też sztuczne wiązanki leżą. No cóż, babcia tylko mnie tam przyprowadzała, to się nauczyłam. No i mam czas.
Jak to dobrze, ze mogę chodzić. Może i ja kogoś nauczę przychodzić na cmentarz, pamiętać o zmarłych. Moja babcia skończyłaby 106 lat. Miło popatrzeć na sześćdziesięcioletnią ukochaną babcię. Ja ją taką pamiętam. pamiętam też, kiedy sobie to zdjęcie wybrała na nagrobek.
........





czwartek, 11 lipca 2019

o proszę, a jednak

Możesz iść szybciej niż niejeden chciałby biec
możesz mieć wszystko czego, czego tylko chcesz
każdą myśl zamień w poztywne słowo
słuchaj, słuchaj bo
zabawnie tak oddychać przez różową słomkę
cudownie tak rozmawiać bez niemiłych wspomnień
każdy dzień mówi nam coraz więcej
słuchaj, zaufaj sobie jeszcze raz
Pokaż na co cię stać, ale nie jeden raz
słuchaj, słuchaj, je je
piękne słowa mówią wszystko
lecz nie zmienią nic, ohoh.
Pokaż na co cię stać, ale nie jeden raz
słuchaj, słuchaj, je je
piękne słowa mówią wszystko
lecz nie zmienią nic,
nie zmienią nic,
nie zmienią nic!
Możesz iść szybciej niż niejeden chciałby biec
możesz tak, tak po prostu znów zapomnieć się
nowy dzień

To była piosenka, która towarzyszy mi od 18 lat
 Właśnie świętowałam z przyjaciółką 18 lat znajomości i to była piosenka, która mobilizowała nas do przetrwania :-)
Wtedy to ja raczej miałam nadzieję, że coś wartościowego pokażę, bo generalnie czułam się jak ostatni nieudacznik. Moja koleżanka, dla odmiany, zachęcała mnie tą piosenką, żebym zaufała, uwierzyła w siebie, bo uważała mnie za osobę, która bardzo dużo potrafi i robi, tylko tego nie widzi.

No  proszę, minęło tyle lat i wreszcie uwierzyłam w siebie.
Mało tego, jak na mój poziom rozumienia, to jest ścieżka dzogczen:
.... możesz iść szybciej niż niejeden chciałby biec....
wielkie słowa mówią wszystko, lecz nie zmienią nic....
....pokaż na co cię stać i to nie jeden raz...

hehe, no proszę , kto by pomyślał, że mi się tak przetrze umysł i nie potrzebna ambicja, nie potrzebne zdobywcze ego, aby to osiągnąć.

Każdemu się uda, jeśli zechce, tak zapewnia Mistrz

Oczywiście, pamiętam, że każdy ma swoja drogę do przebycia, ja tylko zachęcam tych, którzy jej szukają jeszcze

U nas dziś idealna pogoda :-) Kalanchoe rośnie jak  szalone. Zobaczcie sami :-)


 Ile nowych listków!




 A tu się splątały czerwone kwiaty pelargonii z białymi. Patriotycznie się zrobiło
 Spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Na rehabilitacji zajął się mną fizjoterapeuta,, który pierwszy bardzo mi pomógł, siedem lat temu. Na zajęciach jest z nami studentka i pan tłumaczy co robi, więc już trochę wiem. Oczywiście nie zapamiętam jak mówi, który odcinek i jaki mięsień za co odpowiada, ale zrozumiałam tyle, że naprawia uszkodzenia neurologiczne, nie mechaniczne. Dowiedziałam się,że człowiek ma dużo przepon i po wypadku wszystkie mam są spięte Przez tyle lat, nikt oprócz niego z NFZ, tego nie robił, więc naprawdę mam ogromne szczęście, że trafiłam do fizjoterapeuty lekkoatletów, który mi wszystko nastawia, rozluźnia, już kilka lat. 

Pan pamiętał i mówił studentce, że bardzo dobrze, że ćwiczę tai chi, bo to leczy psychicznie i fizycznie.
IFaktycznie, tai chi jest ćwiczeniem najlepszym dla seniorów, dla mnie, dla ludzi po wypadku. Niemniej wiem, że fizjoterapeuta musi nastawić i, usprawnić narządy po poważnym uszkodzeniu, Potem tylko trzeba dbać, żeby się nie pogarszało, czyli ćwiczyć :-)

I tak po tych radościach, wczoraj wysłałam pieniądze za fakturę nie na to konto.
INie mogliśmy tego od razu cofnąć. Córka coś mi tłumaczyła, uspokajała, dzwoniliśmy na infolinię, napisaliśmy prośbę, ale nie wiadomo było jak to się skończy. Już raz nie odzyskałam wpłaty,, bo reklamacja też kosztowałaby dużo.
Płakać mi chciało, ale łzy nie poleciały.
Strasznie się zdenerwowałam, że ja taka gapa i za co przeżyję
Bardzo drogie są warzywa tu w Warszawie !!
Czyżby te dodatki na dzieci, dla rencistów i emerytów, miały i tak iść na jedzenie?. 
To chyba taka prowizoryczne polepszenia bytu?
Albo kara dla mieszczuchów za głosowanie ?

Pamiętam czasy Gierka, kiedy to nabrał pożyczek za Zachodzie i były pomarańcze w sklepach słodycze itd, takie rzeczy dziecko pamięta. A potem nawet po chleb na święta w nocy trzeba było stać pod piekarnią. Nastały lata biedy,  kartki na cukier, papierosy, mięso..

Boję się takich dobrobytów na kredyt. Ktoś za to będzie musiał zapłacić.

Słyszałam, że każdy naród też ma swoją karmę, czyli prawo przyczyny i skutku.

to nie wróży zbyt dobrze, ja tam nie lubię walki
 



  

  

poniedziałek, 8 lipca 2019

Bon

   Jakiś czas temu, czytając post jednej koleżanki o swojej rodzinnej wsi, o domu dziadków, rodziców, gdzie choć było biednie i dużo pracy, to panował niepowtarzalny klimat, pomyślałam o Tybecie.

Co prawda, na początku, pomyślałam ogólnie o Tybecie, który dzięki temu, że jest z dala o świata, od postępu, od nowoczesności,  rozwija się duchowo, rozwija umysły, aby przynieść pożytek sobie i światu. Nie ma bodźców, które rozpraszają,
Teraz już Chiny robią wszystko, żeby zniszczyć ten spokój. Jest TV, nie uczy się tybetańskiego, dzieci już zapominają słów tybetańskich itp.
A kiedy zaczęłam wczytywać się w tradycję Bon, jak powstała, jakie są jej losy zapragnęłam aby, kto może, pomógł w szerzeniu tej mądrości. Np. wspomniana kiedyś Fundacja Chaphura Rinpocze i wiele podobnych, zbiera fundusze dla utrzymania klasztorów tybetańskich, gdzie uczą się dzieci cennych tradycji
To wszystko co spowodowało moje odrodzenie, wzięło się z nauki Bon, a teraz już konkretnie rozwijam mądrość dzogczen. 
Ja naprawdę byłam bardzo nieszczęśliwa, i zawsze w strachu, co to jeszcze mnie spotka, a teraz już rozpoznaję tą  myśl, kiedy powstaje i  już się uśmiecham trochę. Oczywiście, czasem ogarnia mnie smutek, bo coś się zadziało przykrego i nie zawsze widzę, że to nie takie straszne, to wtedy siadam do medytacji, mówię mantry i przynosi mi to ulgę.

     Tak sobie myślę, że musiałam w poprzednim życiu nazbierać dobrą karmę, że tak szybko to wszystko teraz we mnie kiełkuje. W tym życiu na pewno zebrałam dużo zasług i choć nie wiedziałam o tym, taka była moja praktyka. Na szczęście :-)

Także sądzę, że zajmując się czymkolwiek, warto  zbierać zasługi, a nie być egoistą. Może na początku to będzie tylko ćwiczenie mechaniczne, nie angażujące serca, ale jeśli włoży się w to intencję, to w końcu będziemy zbierać dobrą karmę, a to nas wyzwoli od cierpienia.

Moim zdaniem, że warto! :-)

Na zakończenie moich wyznań, wspomnę co to jest Bon.
Może przeczytacie z ciekawości chociażby.

Nic nie szkodzi przecież. Uściski serdeczne :-))


źródła historyczne Bonu podają, że założyciel tej religii Budda Tonpa Szenrab Miłocze pojawił się ze swymi naukami w krainie Olmolungring wiele tysięcy lat
przed narodzinami Buddy Śakjamuniego. „Ol” symbolizuje niezrodzone, „mo” – nie zanikające, „lung” – prorocze słowa Tonpy Szenraba i „ring” –
wiecznotrwałe współczucie. Niektórzy spośród przedstawicieli współczesnej nauki identyfikują Olmolungring jako Szang Szung, które było państwem
rozciągającym się wokół góry Kailaś w zachodnim Tybecie i kolebką tybetańskiej cywilizacji.

Powiada się, że Tonpa Szenrab nauczał Bonu w trzech następujących po sobie seriach. Na początku przekazał „Dziewięć Ścieżek Bonu”;
następnie nauczał „Czterech Bram Bonu i Piątej Skarbnicy”, aż w końcu wyjawił „Zewnętrzne, Wewnętrzne i Tajemne Wskazania”.
Co się tyczy ostatniej serii nauk, to cykl zewnętrzny jest ścieżką wyrzeczenia i przynależy do systemu Sutr, cykl wewnętrzny oznacza przekształcenie
i zaliczamy go do Tantry, i w końcu cykl tajemny jest scieżką samowyzwolenia zwaną Dzogczen. Taki podział na sutrę, tantrę i dzogczen występuje też
w starej szkole buddyzmu tybetańskiego Nyingma.

Ci, którzy podążają za Bonem otrzymują w przekazie ustnym nauki i przekazy od mistrzów linii nieprzerwanej, aż od czasów starożytnych do teraz.
 Większość pisanych źródeł Bonu udało się uratować.
Wiele we współczesnym Bonie przypomina buddyzm tybetański, ale wciąż zachowane w nim zostało bogactwo oraz posmak przed-buddyjskich korzeni.

Do niedawna te starożytne nauki Bonu dostępne były bardzo znikomej liczbie uczniów.
 Współcześnie lamowie podróżują na Zachód, docierając do obdarzonych szczęściem zachodnich uczniów, którym przekazują bogactwo swej duchowej tradycji
 i praktyk. Dzięki niezłomnym wysiłkom Jego Świątobliwości Lungtoka Tenpi Nyimy Rinpocze, 33-go Opata klasztoru Menri i
Yongdzina Tenzina Namdaka Rinpocze, głównego nauczyciela w tradycji Bon, wybudowano poza Tybetem dwa klasztory.
Klasztor Tashi Menri Ling założony w Tybecie w roku 1405, został ponownie wybudowany w Dolanji w Indiach.
Natomiast XIV- wieczny tybetański klasztor Triten Norbutse, został ponownie ustanowiony w Kathmandu w Nepalu.

a w Wikipedii
Od 1977 roku po zapoznaniu się z naukami Jungdrung Bön przez XIV Dalajlamę Tenzina Gjaco[14], Jungdrung Bön został w pełni uznany obok czterech tradycji buddyzmu tybetańskiego za piątą główną oraz rdzenną prebuddyjską tradycję Tybetu, w pełni honorowaną przez Tybetański Rząd na Emigracji.

Przez kilka stuleci, dzięki wysiłkom dużej liczby nauczycieli i tłumaczy, buddyzm przekazywano głównie z Indii, a w Tybecie stopniowo wyewoluował w cztery główne tradycje. Ningma wywodzi się z Okresu Starych Tłumaczeń, podczas gdy sakja, kagju i kadam, która później przerodziła się w gelug, rozwinęły się w Okresie Nowych Tłumaczeń. Choć obecnie buddyzm w Tybecie jest surowo ograniczany, to rozkwita w Indiach, Nepalu i w całym regionie Himalajów, i powoli rozprzestrzenia się na resztę świata.

czwartek, 4 lipca 2019

Obecność

     Upały dają mi się we znaki jak nigdy. Pewnie dlatego, że dostałam od mojego lekarza ulubiony zabieg, fango. Oboje myśleliśmy, że akurat w zimę  będę przychodziła, kiedy mi jest rozgrzanie najbardziej potrzebne, a tu akurat zwolniło się miejsce teraz. Bardzo się ucieszyłam, kto mógł przypuszczać, ze takie upały będą. Efekt jest taki, że głowa boli.
Czytam z  wielkim zapałem, tylko zrozumieć nie jest tak łatwo. Zrozumienie w ogóle nie jest takie proste, oczywiste. Często, to co jednego dnia wygląda tak, to na drugi dzień, niespodziewanie, dochodzą jakieś inne aspekty tej sprawy ijuż trochę inaczej rozumiem..
I tak, pomyślałam sobie, że może źle przedstawiłam stan obecności, najważniejszy dla praktyki dzogczen.
Oczywiście jeśli ktoś zechce praktykować dzogczen, to odsyłam do nauczycieli np. Namkhai Norbu lub do tenzina Wangyala Rinpoche, ale nie chciałabym kogoś zniechęcić błędnymi teoriami.
Jeśli jednak, mimo najlepszych chęci , napiszę niewłaściwie, to proszę wybaczyć.
Ja po prostu jestem pod silnym wrażeniem, że tak mi się już odmieniło życie, i chciałabym jak najlepiej przekazać, to co  zadziało u mnie:-)

Mistrz Namkhai Norbu pisze, cyt.:
Ggy znajdujemy się w stanie kontemplacji, to nawet jeśli powstaje tysiąc myśli, nie podążamy za nimi, a jedynie obserwujemy wszystko co się wydarza. To właśnie nazywamy obecnością. Znalezienie  się w stanie "jak jest" oznacza utrzymanie ciągłej obecności.

Mam wrażenie, że często powstaje w mojej głowie strumień myśli i rzeczywiście udaje mi się myśleć nie wiedzieć o czym. Często jest tak, że pojawiają się cenne spostrzeżenia, ale za chwilę nie wiem jakie. Na szczęście w rozmowie, czy przy pisaniu posta, wracają :-)
Oczywiście staram się myśleć o tym co przeczytałam i  analizuję przeczytaną teorię. Nie wyobrażam sobie,żeby było inaczej. Ale może to jest właśnie obserwacja.

O ile pamiętam, właśnie to niemyślenie, traktowane jest jako najlepszy stan. Ja uważam, że tu raczej chodzi o nie analizowanie tego co mnie spotkało, ale obserwacja, czyli nie zamykanie oczu jak ktoś mnie krzywdzi.
Oczywiście to czy ktoś krzywdzi jest kwestią tego, ze ja tak źle to co mnie spotkało odbieram, ale naprawdę często jest, ze ktoś wie, że nie postępuje właściwie, ale robi to.

Przytoczę kilka fragmentów z książki Dzogczen, bo są to recepty, które nie raz słyszałam.
Pomyślałam sobie, ze cenne będzie zwrócić uwagę, że wszystko można zrozumieć w dwojaki sposób. Ważne jest, żeby zwrócić uwagę, że określenia , wszystko jest dobre, albo nie ma zła i dobra, czy; tak jest, zrozumie ktoś o czystym umyśle.

Rzeczywiście, nie byłam w stanie obecności, kiedy zobaczyłam to co zobaczyłam i zinterpretowałam logicznie. Myślę, że właściwie zinterpretowałam, bo ktoś kto kłamie bo mu wygodnie  może sam nie zdawać sobie sprawy co robi. No i wtedy rzeczywiście fala rozpaczliwych myśli, mało mnie nie zabiła. Może rzeczywiście ta powódź zniszczyła wszystko, to co nawet było niewinne.

Więc faktem jest, że nie myślenie, nie nakręcanie się, uchroniłoby mnie od cierpienia. Na szczęście trafiłam na nauki nauczyciela bon, Tenzina, i jakimś cudem rozpuściłam ten ból.
I teraz widzę jakie cuda mi się przytrafiają, jakie to szczęście, że zostałam sama, bo przestałam się tego bać. Okazało się, że przede wszystkim strach przed samotnością mnie paraliżował.
Teraz jakimś cudem, kaleka,  potrafię załatwić wiele spraw, niektóre same się załatwiają, czasem pomyślę o czymś i jakoś się rozwiązuje problem, widzę i rozumiem skąd takie innych zachowanie w danym momencie.
Ten spokój okazała się dla mnie zbawienny!!!!
Kilka lat temu moja przyjaciółka powiedziała: poradzisz sobie sama, bo zawsze miałaś wielkie możliwości, ale musisz to zrobić sama, żebyś uwierzyła w siebie, raz na zawsze.

hehe i udało się. Naprawdę jakimś cudem. Myślę, ze jest to zasługa właśnie tego, że w nic się nie wdaję, myśli płyną i nagle wpadnie genialna myśl, która rozwiązuje wszystko. Samo się układa.
I tak jest z pisaniem postów na blogu. Ja nie wiem, czy one są zrozumiałe, czy wartościowe, ale myśl jakaś kołacze się po głowie, wraca i wraca, to w końcu siadam i piszę.
Wypuszczam ptaka na wolność, hehe

Jak na razie, tyle o dzogczen ode mnie. Kto tam chce niech poczyta cytaty z książki mistrza dzogczen, może coś nastroi do kontemplacji.
Napiszę jeszcze kiedyś  wędrówce o bon z Himalajów na Zachód, bo już miesiąc się ta myśl  kołacze po mojej głowie.


 cyt. z Dzogczen Czogjal Namkhai Norbu:

Poprzez materialny wymiar ciała możemy zrozumieć jego energię czy też "głos", co stanowi drugi aspekt jednostki. Jest on bardziej subtelny od ciała,dlatego trudniej go zrozumieć. Jednym z jego postrzegalnych aspektów
 jest wibracja, czy dźwięk, stąd mówi się tu o głosie. Głos jest powiązany z oddechem, a oddech z energią życiową jednostki.
Związek między głosem, oddechem i mntrą, najlepiej ilustruje nam sposób działania mantry.
Mantra jest ciągiem sylab, których moc tkwi w ich dźwieku. Dzieki ich wielokrotnemu powtarzaniumożna uzyskać na daną forme energii.
Energia jednostki jest ściśle związana z energiązewnętrzna, a każda z nich wpływa na drugą.

Wielką wagę przywiązuje się do utrzymania energii jednostki w stanie jej kompletności i całości.
Pracując nad tym usilnie, można oddziaływać na energię zewnętrzną tak zwanych "cudów".
Jest to faktycznie wynikiem uzyskania kontroli bad własną energią, dzięki czemu można panować nad zjawiskami zewnętrznymi - moja ulubiona teza :-))


Umysł jest najbardziej subtelnym i ukrytym aspektem naszego stanu. Zauważenie jego istnienia nie jest jednak czymś trudnym.
Wystarczy obserwować swe myśli i to , w jaki sposób jesteśmy łapani w ich strumień


W Dzogczen jest jedno zobowiązanie: uczeń ma sę znaleźć w stanie "jak jest". Cała reszta, czyli wszelkie sądy , twory umysłu, wszystkie nasze ograniczenia  itd. wszystko to jest jedynie powierzchowne i fałszywe.
 Gdy pozostajemy w stanie kontenplacji., tonawet jeśli powstaje tysiąc myśli,  nie podążamy za nimin, a jedynie  obserwujemy wszystko co się wydarza.
Właśnie to nazywamy obecnością. Znalezienie się w stanie "jak jest"oznacza utrzymanie ciągłej obecności.

W dzogczen uczy się być odpowiedzialnym za siebie bez podążania za regułami. Osoba, która posługuje sie regułami przypomina sprzewodnika, by móc iść.

Tubetańskie tłumaczenie imienia pierwotnego buddy darmaikai brzmi "wszystko jest dobre" W wizjii nie ma niczego do zmodyfikowania czy też do wyeliminowania, jest ona doskonałą taką jaka jest-oto znaczenie tych słów.
Gdy ktoś jest w stanie nirdualnym, nawet tysiąc manifestacji nie może zakłócić jego kontenplacji. Wszystko co się manifestuje, jest poza dobrem i złem, jest niczym ornament naszego własnego pierwptnego stanu.
Wszystko co się manifestuje jest poza dobrem i złem.


ps to już ode mnie pogląd
ja rozumiem, że to co się manifestuje samo, coś na spotyka, coś się wydarza jest poza dobrem i złem, chociaż nie musi być pozytywne.
Ale czy jeśli ktoś wie, że postępuje niewłaściwie, może się tak usprawiedliwiać?

No może, pewnie, ale czy to nie znaczy, że zbiera sobie złą karmę?

Skoro można zbierać dobrą karmę, zasługi to można i złą. Lepiej uważać z interpretacją. Może nie ma dobra i zła, ale są zachowania właściwe i niewłaściwe, nawet w dzogczen, który wydaje się taki wygodny, bo nic nie trzeba zmieniać.!!
Samo się zmieni, tylko trzeba być obecnym, a to nie jest takie łatwe. trzeba się oduczyć planowania, marzenia, oceniania, zdobywania, posiadania itd.
pomalutku, pomalutku, oczywiście:-)
Czyli jednak coś trzeba zmieniać, jak dla mnie. No ale ja jestem początkująca, to może źle to odbieram. Jakkolwiek by nie było, moim zdaniem, warto!!!

A takie mi wyrosły kwiatuszki w ten upał :-)