piątek, 29 czerwca 2018

Grzegorz Kuźniewicz na koniec

     Grzegorz Kuźniewicz to wybitny rzeźbiarz i malarz pochodzący ze znanego ośrodka kamieniarskiego Stare Brusno.
Przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych wyrzeźbił pomnik poświęcony poległym w wojnie polsko - ukraińskiej.



Historię Brusna i Grzegorza Kuźmińskiego możecie poznać np. na stronie
lhttp://www.roztocze.horyniec.net/Miejscowosci_na_Roztoczu/Stare_Brusno.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Grzegorz_Ku%C5%BAniewicz

Od przewodnika wiem, że zaproponowano mu, żeby został w Polsce, ale nie chciał, powiedział, że jest Ukraińcem i wyjedzie tak jak wszyscy.
Nie został też w Stanach Zjednoczonych, wrócił i umarł we wsi pod Lwowem w 1948 roku.

Piszę o tym dlatego, że zdarzyło mi się rozmawiać z pewną starszą panią o tym pomniku. Kiedy mnie o to zagadnęła postanowiłam poczytać więcej na ten temat. I następnym razem zaczęłam sama o niezwykłym rzeźbiarzu mówić. I od słowa do słowa, okazało się, pani wcale nie wiedziała, że Polacy docenili rzeźbiarza i chcieli, żeby został. Była pewna, że został wypędzony i że osiedlił się w Stanach.
No oczywiście, normalna rzecz, że się nie wie wielu rzeczy, ale nie chciała mi wierzyć. Raczej przekonywała, że coś źle zrozumiałam. Przecież opinia o Ukraińcach z tamtych czasów była jednoznaczna.
Zauważyłam, że tak bywa. Ludzie trzymają się swoich wyobrażeń, swoich poglądów i ani myślą dowiadywać się, czytać. Musieli by zmienić światopogląd i co wtedy? Ludzie zazwyczaj tego nie lubią.

Podobnie z wielkim uznaniem wyrażała się o Zamoyskim. A że nie wszystko było takie wspaniałe w jego wykonaniu, to już po prostu niemożliwe, hehe

    Dobiegł koniec mój pobyt na cudownym Roztoczu.
Jeszcze na zachętę do odwiedzenia tego regionu i dla wspomnienia miłych chwil popatrzmy w tamtą stronę.... a  ja się wzruszę, uch :-)

Pierwszy spacer po parku, którego wykonanie kosztowało 10 mln. złotych,
Wart jest tych pieniędzy !

 Widzicie robaczka ? :-)

 Kiciuś mi się zapodział przy okazji zwiedzania w sanatorium Bajka. Właściciele sanatorium przygarniają koty, a one są przeszczęśliwe bo się nie boją, przychodzą na wołanie i dają się głaskać
 To  już scena w parku, fontanny i restauracja z disco polo dwa razy w tygodniu jak ktoś lubi.
Poszłam i ja raz na taką potańcówkę, obiecałam sobie, że nie będę się izolować. Tańczyć to ja nie tańczę w ogóle, ale jak usłyszałam tą muzykę, to pomyślałam sobie, że syn by się chyba śmiał ze mnie do końca życia. Bo on nie wie, że kiedyś się świetnie bawiliśmy przy "jesteś szalona" hehe





Jest strumyczek z kaczuszkami.

Raz spadł taki deszcz, że w kilka minut byłyśmy przemoczone do suchej nitki. Rolnicy wniebowzięci :-) my trochę mniej :-P






Na drzewie naprzeciwko naszego okna, bawiły się dwie wiewiórki. Taki rudy punkcik na środku to jedna z nich. Na zielonym drzewie jeszcze mniej ją widać, a sprawiła nam i sąsiadom wiele radości od rana,  więc musiałam ją pokazać. :-)

Zakosztowałam też lokalnego piwa. Bardzo dobre. Polecam smakoszom zwłaszcza :-)

 Ostatni spacer przed wyjazdem. Jutro tutaj podjedzie bus do Warszawy.
I przyjechał. Nawet niebo nie było zbyt radosne.

A w domu kiciuś spokojnie rozwalił się w rynience do kwiatów, chociaż już ledwie się mieści :-)


Codziennie podziwiałam widoki nieba. Jest kilka niezwykłych. Pokażę przy okazji postu o Fundacji Chaphura Rinpocze.
A może przy innej okazji, ech, wiecie jak to jest, posty same się układają, czasem zaskakująco :-)


Udanego weekendu :-)))

wtorek, 26 czerwca 2018

Forty, tor saneczkowy, kościoły, cerkwie, przepyszne lody w Przemyślu

             To trzeba zobaczyć!!!

Jakoś nigdy do tej pory nie przyszło mi do głowy zwiedzić Przemyśl. Traktowałam to miasto jako punkt przelotowy w drodze na ulubione Bieszczady. Tymczasem okazuje się, jest to potężne, znaczące  miasto od wieków.
        Najpierw poparzyliśmy z góry, przewodnik poprowadził nas na fort Zniesienie, gdzie stoi cztero metrowa figura Chrystusa Miłosiernego oraz 22 metrowy stalowy krzyż.

      Jeśli się dotrze tutaj warto obejrzeć Twierdzę Przemyśl, trzecią co do wielkości w Europie.
A przy okazji poznać historię :-)

Z fortu Zniesienie rozlega się piękna panorama Przemyśla, a nieopodal jest całoroczny tor saneczkowy. Kto chciał mógł sobie zjechać jak na wesołym miasteczku.
Podeszliśmy bliżej i zobaczyliśmy uszczęśliwione dzieciaki sunące spokojnie w wagoniku. Na ten widok moja koleżanka nabrała ochoty i zaproponowała, żebyśmy sobie zjechały.
Usiadła z przodu, ja z tyłu, a z tyłu były drążki do hamowania i przyspieszania. Pozapinałyśmy pasy i ruszyłyśmy w radosnych nastrojach.

Na pierwszym zakręcie zobaczyłyśmy piękną panoramę Przemyśla.
 Dalej już nie widziałyśmy panoramy, nabierałyśmy  prędkości. Koleżanka się darła: hamuj, hamuj i widziała oczami strachu jak na zakręcie  wylatujemy z torów i wbijamy się w ogrodzenie.
Dla mnie, dla odmiany, to była świetna jazda i wcale nie zamierzałam hamować.
Po zejściu z toru, koleżanka trochę oszołomiona, ale szczęśliwa, powiedziała, że się pochwali synowi, że zjechała, który ma ją za tchórza w tych sprawach, hehe


Za tym ogrodzenie jest tor, który, okazał się wcale nie taki łagodny.
Po wejściu do autokaru, jakiś kuracjusz, ale nie znam człowieka, ucałował mnie po rękach i pogratulował zjazdu.
Może jednak dałam czadu, hehe Może dlatego, że często mi wiruje w głowie i nie robi to na mnie wrażenia.

Autokar zawiózł nas do Przemyśla na zwiedzanie.
Tam jest kościół obok kościoła! niesamowite !
Weszliśmy do cerkwi, która była już kościołem, ale nasz Jan Paweł II przekazał ją z powrotem kościołowi greckokatolickiemu


 Po prawej stronie odbija się w szybie, światło z otwartych drzwi za mną.
Nieźle się komponuje z ołtarzem, prawda? :-)

Odwiedziliśmy kilka kościołów, wszystkie niezwykłe i z historią, ale na mnie największe wrażenie zrobił Kościół Franciszkanów.













Na koniec wycieczki przewodnik zaprowadził nas do miejsca gdzie każdy odwiedzający Przemyśl chce przyjść, do lodziarni pełnej niezwykłych smaków i kompozycji. W Warszawie takich nie spotkałam :-)
Usiadłam sobie w kawiarni na te przysmaki, ale potem wstać nie mogłam, hehe. Dobrze, że do autokaru był kawałeczek.
Dotarłyśmy do Horyńca w nocy, zmęczeni okrutnie, ale też okrutnie uszczęśliwieni :-) 


niedziela, 24 czerwca 2018

Zamek Krasiczyn, Pałac Ponińskich, Biesiady Teatralne

   Będąc na Roztoczu trzeba zobaczyć wspaniały Zamek w Krasiczynie :-)
Robi wielkie wrażenie !

Jedna z wież jest udostępniana do zawierania małżeństw.



Jednym z właścicieli Zamku był Leon Sapieha. Tu urodził się tu kardynał Adam Sapieha.
Adam Sapieha udzielał święcenia kapłańskiego Karolowi Wojtyle, który został Ojcem naprawdę Świętym.
Pogrzeb odprawia nasz ukochany Kardynał Stefan Wyszyński.


Szczegółowe informacje o Krasiczynie przeczytacie np. tutaj.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_w_Krasiczynie

Właściciele zaprojektowali piękny, wielki ogród. Mnie zachwycił tulipanowce. Pierwszy raz widziałam takie drzewo.


Roztocze jest też miejscem zwycięskich bitew, które stoczył Jan III Sobieski. W samym Horyńcu leczyła się też jego ukochana Marysieńka, korzystając z dobrodziejstw wody. Sama Marysieńka zarażona została przez pierwszego męża Jana  Zamoyskiego okropną chorobą i przez całe życie musiała się ratować. osłabiło ją jeszcze  17 dzieci, które urodziła. Trzynaścioro Janowi III Sobieskiemu, ale tylko czworo osiągnęło pełnoletniość.
Jeśli ktoś jest ciekawy biografii Jana III Sobieskiego zapraszam na stronę
http://sobieski.lubaczow.com.pl/przewodnikzanim_wyruszysz_w_trase/jan_sobieski_na_roztoczu

W samym Horyniec dzięki księciu Leonardowi Ponińskiemu powstał pierwszy uzdrowiskowy zakład kąpielowy z pijalnią wód. Nie mylić z Adamem Ponińskim, który był zdrajcą!

W Pałacu Ponińskich mieści się teraz sanatorium Bajka, a wcześniej był Metalowiec..




Park na tyłach pałacu.






Dzięki młodszemu pokoleniu Ponińskich postawiono teatr a także bibliotekę.
W teatrze mieści się obecnie Dom Kultury. a w nim jest również teatr. Tutaj organizowane są słynne na całą Polskę Biesiady Teatralne, na które przyjeżdżają znani aktorzy i reżyserzy.



 My mieliśmy okazję zobaczyć występ zespołu z Ukrainy.







Wprawili nas w radosny nastrój 
Nie zabrakło oczywiście "hej, hej sokoły, omijajcie..... :-)



Szczegółowe informacje znajdziecie na /http://atlasrezydencji.pl/horyniec-zdroj-palac-poninskich/
jhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Horyniec-Zdr%C3%B3j

W drodze do Kościoła Parafialnego w Horyńcu Zdrój mijamy cmentarz i Mauzoleum Ponińskich







Jak się domyślacie, groby są zaniedbane, bo nie ma się nimi kto opiekować. Wysiedlono stąd Ukraińców, zostały prochy i zabytkowe pomniki nad nimi na pamiątkę .





Wracając spotkaliśmy bociany.
Przypomniało mi się, że w drodze do Warszawy na terenach woj. lubelskiego widziałam z 10 bocianów i tyle samo krów mniej więcej, w ciągu całej drogi, hehe takie jest tam czyste powietrze, a krowa to chyba przeżytek :-)


Śliczny :-)

Niestety telefonem nie da się bardziej przybliżyć, a za blisko nie mogłam podejść. I tak cieszę się ogromnie, że uchwyciłam go w kadrze, bo kręcił się niemiłosiernie :-))

W przerwie meczu Polska - Kolumbia w Kazaniu, uff, napięcie wielkie i zapomniałam o czym chciałam napisać jeszcze.
 Napiszę jutro....... :-)