sobota, 1 lipca 2017

... a po burzy spokój...

     Na szczęście nie odchorowałam przemoczenia, ale wczoraj już tylko poszłam do mojego ulubionego lekarza z Tybetu i siedziałam w domu. Bolące miejsca od pogody muszę polubić i wykorzystać czas leżenia w łóżku na ćwiczenie słuchania ciszy, hehe.
I całe szczęście, że nie zwiodła mnie pogodna aura rano, bo po południu zrobiło się ciemno i rozszalała się ulewa. Z ulgą, że mnie tam nie ma, popatrzyłam sobie na to przez okno.
 Widać powalone drzewo

Kropelki na szybie bardzo ładna rzecz :-)
Po ulewie rozpogodziło się i pokazało się błękitne niebo :-)

 Udało się zobaczyć księżyc
 i kota w domu, hehe
 Zrobiło się tak pogodnie, że gwiazdkę obok księżyca można było dojrzeć
 I tak do teraz jest uroczo
 Ale już zbierają się chmury, uch
Przyjechała koleżanka z Cieplic. Zaproponowała, żebyśmy wjechały na taras widokowy PKiN.
No ciekawe,czy coś ciekawego będzie widać :-)
dam znać :-D

5 komentarzy:

  1. Szkoda, że w poniedziałek nie byłaś na tarasie widokowym PKiN bo przejeżdżając pociągiem przez Warszawę machałam Ci symbolicznie ręką

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że nie odchorowałaś. Zdjęcia bardzo fajne, a kiciuś sama słodycz. Nie to co mój rozbójnik. Mam nadzieję, że jutro pogoda się poprawi, bo deszcz zniszczył mi kwiaty w ogrodzie. Wiem, że rozkwitną następne pąki, ale teraz jest smutno. Tylko hortensje nic sobie z deszczu nie robią. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielka szkoda kwiatuszków :-( Nie dziwne, że Ci smutno. Mam nadzieję, że jutro będzie słońce bo jeszcze mamy z Ewą dzień do łażenia. Pozdrawiam serdecznie :-D

      Usuń
  3. U mnie wiatr szaleje okropnie i deszcz na zmianę. Burzy mi to moje plany urlopowe. Buziaki :))

    OdpowiedzUsuń