czwartek, 21 marca 2019

"Kaziu nie denerwuj ojca" cyt.

      Przypomniał sobie ktoś, kto tak mówił?
hehe
Pamiętacie może "Dzień przysług" organizowany w naszym Stowarzyszeniu? W ramach tej akcji byłam zaproszona na kawę i ciacho w Łomiankach, do Teatru Polskiego i na naleśniki z kawą 5 przemian.
     W Teatrze Polskim obejrzałam "żołnierza królowej Madagaskaru". To nie jest mój ulubiony gatunek teatralny, ale ponieważ przedstawienie przygotowane było na 100 rocznicę Odzyskania Niepodległości, chciałam to zobaczyć.
Zabłysnęły panie w błyszczących kreacjach, popłynęła radosna muzyka, zaczęło się wesoło.
Nagle moim oczom ukazał się Mazurkiewicz w osobie samego Zbigniewa Zamachowskiego.
Dech mi zaparło, bo to idol mojej młodości, bohater "Wielkiej majówki". Kogo jak kogo, ale jego zupełnie się nie spodziewałam !!!
I tak oto musiałam się pogodzić z upływającym czasem.
"Bój się Boga Mazurkiewicz" i "Kaziu nie denerwuj ojca" będą dla mnie już nie tylko wizytówką okresu międzywojennego.
    Jak to ja, odniosłam też swego rodzaju sukces. Po głowie mi chodziło co to za gatunek sztuki i nagle mnie olśniło: wodewil. W domu sprawdziłam w internecie, że to jest to.
No właśnie, mam takie przebłyski genialnej pamięci, hehe, przecież usłyszałam ten termin tylko kilka razy w życiu!!

Kolejną, niezwykłą przysługą było nauczenie przez koleżankę z tai chi robienia naleśników bez glutenu i przepysznej kawy.
Na Dniu Seniora poznaliśmy dietetyka Ada Kostrz Kostecka, prowadzi Ona bloga Zdrowe żywienie

Mnie bardzo zafascynowała kawa przez nią przyrządzona.


gorzki -wrzątek, kawa
słodki- cynamon
ostry - kardamon
słony - szczypta soli
kwaśny - krople cytryny ( ewentualnie szczypta kurkumy)
zagotować w tygielku

smacznego :-)

Ale jeszcze bardziej niesamowite było dla mnie dotarcie do jej domu:-)
Kiedy usłyszałam ulicę, zapewniłam, ze trafię bez problemu, bo na niej pracowałam kilka lat.
Dojeżdżam  do  wskazanej ulicy i własnym oczom nie wierzę, tam teraz stoi apartamentowiec jeden przy drugim. Tam kiedyś tylko zajezdnia była i dużo przestrzeni :-)
Idąc, myślę sobie, pewnie wyburzony jest ten niewielki budynek, zwłaszcza, że był w stylu PRL, więc daleki od luksusu.
 I nagle patrzę, na samym końcu za wilkim bankiem przycupnięty jest znajomy budyneczek.
Gdybym miała łzy to by leciały z oczu jak grochy. Zobaczyłam kącik  na schodach, gdzie wychodziłam na papierosa, wyżalić się przyjaciółce z mojego nieszczęścia. Zobaczyłam okna mojego pokoju, w którym spędziłam wiele godzin próbując zająć głowę pracą i nie rozpaczać.
Z tego okna patrzyłam nie raz na zachodzące słońce.

Uch, to  wszystko minęło, a wydawało się, że serce pęknie i nie zobaczę już wschodu słońca.

No  cóż, nie można powiedzieć: po co się było tak martwić.
 Można się martwić jak jest taki czas.
I bez względu na to, czy się ma nadzieję, czy nie, będzie co ma być.

Jakimś cudem zapracowałam sobie na lepszą przyszłość.

Czego wszystkim życzę, oby wszystkim się udało zbierać dobrą karmę :-)




4 komentarze:

  1. Budynek w którym pracowałaś stoi ale ciekawe co w nim teraz jest Bo w mojej pierwszej pracy to teraz jest wyższa szkoła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stoi pusty. Nie pasuje do nowych budynków, pewnie go w końcu rozbiorą.

      Usuń
  2. Bardzo lubię ten wodewil, mogliby znowu nadać w telewizji. A zobaczenie Zamachowskiego na żywa bardzo zazdroszczę, należy do grona moich ulubionych aktorów.Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresko, kiedy przyjedziesz to załatwię bilety na Zamachowskiego :-) Tylko daj znać wcześniej, hehe Uściski serdeczne :-)

      Usuń