środa, 12 maja 2021

Akceptacja - Wielka Księga Radości

   Myślałam, że już nic nie napiszę, ale podzielę się słowami z Wielkiej Księgi Radości, które dodają wielkiego wsparcia, więc szkoda by było zachować je dla siebie. Cała książka została z tą intencją napisana, warto ją mieć :-)

Akceptacja - niezależnie od tego, czy wierzymy w Boga - pozwala nam zbliżyć się do pełni radości. Pozwala nam uczestniczyć w życiu na jego zasadach. Unikamy wtedy złorzeczenia, że wszystko dzieje się na przekór temu, czego sobie życzymy. Pozwala bez zbędnej szamotaniny poddać się nurtowi codzienności. Dalajlama wyjaśnił, że źródłem stresu i niepokoju są oczekiwania na temat tego, jak powinno wyglądać życie. Kiedy pogodzimy się z tym, że życie jest takie jakie jest, a nie takie jak uważamy, że być powinno, nasza podróż okaże się łatwiejsza, bo unikniemy wyboistej przejażdżki i związanych z nią : cierpienia, niepokoju i rozczarowań. Czeka nas wówczas przyjemna jazda odprężająca, wygodna i radosna.  

Wiele cierpienia bierze się z naszych reakcji na ludzi, miejsca, rzeczy i życiowe okoliczności, kiedy nie potrafimy się pogodzić z tym co mamy przed oczami. Każda tego typu reakcja jest ograniczająca, zamyka nas w pewnym osądzie, krytyce, niepokoju, rozpaczy, a wręcz negacji czy uzależnieniu. Uwikłani w ten właśnie sposób, nie doświadczamy radości. Akceptacja jest mieczem przecinającym krępujące nas więzy, pozwalającym na odprężenie, zrozumienie i podjęcie właściwej decyzji.

Trzeba podkreślić, ze akceptacja jest przeciwieństwem wycofania się i kapitulacji, Arcybiskup i Dalajlama należą do najbardziej niezmordowanych aktywistów na rzecz lepszego świata dla wszystkich ludzi, a ich działania wynikają ze świadomego potwierdzenia, że jest jak jest. Arcybiskup nie zgadzał się z ideą nieuchronności apartheidu, ale przyjął do  wiadomości fakt jego istnienia.

- Zostaliśmy stworzeni, aby radować się życiem - zauważył arcybiskup - Nie oznacza to wcale, że będzie łatwo i bezboleśnie. Chodzi o to by zwrócić twarz w stronę wiatru i pogodzić się z tym, że idzie burza. nie uda się, jeśli będziemy zaprzeczać rzeczywistości. Pogodzenie się z tym co jest, to pierwszy krok w stronę zmiany.

**************

 Ale proste co :-)

Jak cenna jest akceptacja zrozumiałam podczas medytacji. Kiedy człowiek nie chwyta myśli, tylko pozwala im przepłynąć,  robi się miejsce na przypłynięcie oświeconej myśli, jak mówił Namkhai Norbu, np. myśli z rozwiązaniem problemu, jeśli da się rozwiązać, bądź ukojeniem.  

Mam nadzieję, ze spróbujecie choć troszkę wcielić w życie zwyczaj akceptacji i przyjmowanie wszystkiego jakie jest, co przyniesie los.

Małymi kroczkami, powolutku też się wejdzie na górę. A może już to umiecie, tylko ja taka zacofana jestem? Nie zdziwiłabym się :-) choć jednak często słyszę, że ktoś jest rozczarowany, albo zawiedziony.

Trudno się pogodzić z chorobą, z odejściem kogoś bliskiego, czy niepowodzeniem w pracy, z krzywdą, którą ktoś nam wyrządził. I właśnie ten ból trzeba przyjąć,  pozwolić na to cierpienie, to wtedy się rozpłynie.

Ja przez całe życie miałam jedną potrzebę, wydawało się tak mało. Dawno bym sobie z tym poradziła, gdybym wiedziała o co chodzi i czym to jest powodowane.Tłumaczono mi raczej, ze mam za duże oczekiwania. trzeba się cieszyć z tego co mam. A tak naprawdę to był strach przed samotnością, taka trauma z dzieciństwa

Tak naprawdę pogodzenie się z tym co jest, takie jak mi proponowano, oznaczało kapitulację, spuszczenie głowy i to z radością, oczekiwaną przez innych, żeby nie mieli wyrzutów sumienia. 

A trzeba było zrozumieć, że jest źle, że jestem sama i zaakceptować to cierpienie. 

Nikt nie odważył się zobaczyć, co tak naprawdę się dzieje i dlaczego.  Wiadomo, że tym którym jest lepiej na tym nie zależy. Zmieniać się mają Ci, którym gorzej.

No fakt, mi było gorzej. I może gdybym wiedziała, co to jest tak naprawdę akceptacja, oszczędziłabym sobie wielu lat cierpienia. 

       Jak to mówią nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, w końcu wystawiłam twarz na wiatr, burza mnie nieźle wytargała, wiele lat mi zajęło, ale w końcu zaakceptowałam wszyściutko. Musiałam się nauczyć mówić, chodzić, myśleć od nowa

Teraz te sprawy, które na bieżąco niepokoją, staram się przyjmować takie jakie są, zapoznaną metodą i zdecydowanie łatwiej się żyje.

Medytacja to taka cudowna sprawa. 

Najtrudniejsze było zrozumieć, zaakceptować, ze mogę być nieszczęśliwa. Nie wyszukiwać racjonalnego pocieszenia ludzkim zwyczajem, a pozwolić, żeby samo się ułożyło. I zaufać, że to co się dzieje jest najlepszym dla nas rozwiązaniem. Często od razu niedostrzeżonym, a po czasie okazuje się, że człowiek sam by tego nie wymyślił.

Tak samo jest ze strachem, z gniewem, z buntem, z nienawiścią itp.. Trzeba to przyjąć jakie jest. Nawet jak rozrywa serce, w końcu przyjdzie ukojenie, znajdzie się jakaś pociecha, jakiś genialny pomysł i zrobi się lekko na sercu.

     Wczoraj odebrałam rentgen kręgosłupa, doktor powiedział, ze od tego się nie umiera, ale naprawdę trzeba się cieszyć, że tak sobie radzę i dbać, żeby nie było gorzej, to będzie super.

    No cóż, jak pomyśleć, ze mogłam być rośliną, a nie jestem, to co ja mogę jeszcze chcieć :-)))

   I dziś byłam na szczepieniu na Stadionie Narodowym. Przypomniało mi się, ze 5 lat temu na Społecznych Siłaczach poznałam pana Piotra Małachowskiego, dzięki któremu jestem pod opieką cudownego fizjoterapeuty. Po tych wszystkich badaniach widać, że to naprawdę cudotwórca.  

Choć sam mówił wielokrotnie, ze najważniejsza jest kondycja psychiczna i to zawdzięczam już sobie ;-)) Pewnie też dlatego, ze przy okazji robiłam coś dla innych. To też Dalajlama poleca, żeby się nie skupiać tylko na sobie, zmienić perspektywę, popatrzeć na świat. Wszyscy ludzie mają podobne trudności.

W życiu bym nie przypuszczała, ze tak to się wszystko potoczy.

 No i na starość mogę powiedzieć,ze życie jest piękne ;-)



Tłum się przewinął, ale trzeba przyznać wielki obiekt  :-)



 


1 komentarz: