środa, 6 kwietnia 2016

Wiosna tak mi się zaczęła...

    Dużo się działo ostatnimi czasy u mnie. Miałam trudne sprawy do przeżycia.  Denerwowałam się może nie szczególnie ale targały mną ogromne emocje. Już trochę umiem sobie z tym radzić, Bardzo uspokaja medytacja, modlitwa. Ogromnie się cieszę, że odkryłam ukojenie w tym. Wcześniej tylko słyszałam jak to bardzo pomaga żyć ale nigdy nie umiałam doprowadzić swojego umysłu do spokoju.
    Najlepszym, dla mnie, sposobem jest nauka mojego nauczyciela Tenzina: usiąść, zamilknąć, pozwolić swobodnie płynąć myślom hehe. To taki ogólny zarys, szczegóły podaje Tenzin.
Najważniejsze, że mi się udaje i że pomaga ogromnie :-D
    Ochłonąwszy już, przypomniałam sobie jak zaczęła mi się wiosna w tym roku.
    Otóż, 21.03 były zapisy w poradni specjalistycznej na lipiec. Powiedzieli w recepcji, żeby przyjść trochę przed otwarciem przychodni bo są ludzie zainteresowani. To przyszłam o siódmej i już kolejka stała. W parę chwil i za mną ustawiło się dużo chętnych. W pół godziny to już stałam w połowie. Nie mogłam się nadziwić.
Krzesełka w poczekalni nie można było zająć więc posiadywałam na schodach. Dobrze, że sucho było i błota nie nanosiliśmy.
Tak dotrwałam do zapisu. Uszczęśliwiona ogromnie,podaję pani w okienku skierowanie, a Ona mnie pyta z czym mam kłopoty i prosi o podanie prześwietlenia.
Nogi się pode mną ugięły bo nic takiego nie miałam, nigdy dotąd przy zapisie nie chcieli żadnych badań, dopiero lekarz.
Rozpacz mnie ogarnęła, tyle wysiłku, tyle stania na nic.
Pani coś tam pod nosem po brzęczała, pokiwała głową z dezaprobatą, więc ja już prawie zemdlałam ale.... w końcu dała kartkę z terminem wizyty !!!
Dawno już nie byłam taka szczęśliwa!!!
A jeszcze większa radość mnie ogarnęła jak zobaczyłam, że ja już się zapisałam a za mną dotarła jeszcze masa ludzi. Na paterze ogon się zakręcał ze dwa razy.
    Pięknie się zaczęła wiosna w tym roku nie tylko tym co widzieli jak przyroda budzi się do życia w słońcu ale i tym co się dostali do lekarza. hehe

Zrobiłam też całkiem sympatyczne świąteczne jajka.
Tak mnie urzekło filcowanie kwiatuszków,że zrobiłam kolejne takie ozdoby.


Odkryłam też,że mam super złotą i srebrną wełnę więc zrobiłam "ubranko" dla jaj, można powiedzieć kombinezony :-D


Mam jeszcze jaja i bombki i pomysłów sporo co z nimi zrobić więc rehabilituję dłoń sama w domu
:-D
Ale najbardziej się cieszę, że rehabilitacja głowy tak dziarsko postępuje.

Pozdrawiam wszystkich wiosennie :-D

4 komentarze:

  1. Bo ty zdolna Jesteś :))))) i szczęście przynosisz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Srebrne i złote ubranka dla jajek są świetne !!! Bardzo często mi się wydaje, że żeby chorować - trzeba mieć końskie zdrowie ( i cierpliwość ). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany! Myślałam, że takie kolejki już się nie zdarzają.
    Cudne Twoje jajeczkowe ubranka! filcowe ozdóbki też śliczne:) ależ ja dawno nie filcowałam:( Pozdrowienia serdeczne:):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach ta polska służba zdrowia...

    OdpowiedzUsuń