sobota, 18 czerwca 2016

Burza

   Ostatni dzień rehabilitacji w nowej przychodni bardzo mnie wzruszył. Tyle zainteresowania i  ćwiczeń dostałam na odchodne. Kiedy ja to wszystko mam robić, hehe. Ja to bym chciała posiedzieć i żeby mnie nic nie bolało. Uch ...
Dobrze,że ćwiczę tai chi, czyli wszystko co potrzeba mi, żebym wracała do sprawności. Powolutku, powolutku wszystko się nastawi, Mam nadzieję, że dożyję ;-). Oczywiście prądy, kąpiele rozgrzewające, masaże, konkretne ćwiczenia są bardzo przydatne ale na rehabilitacje jest długi czas oczekiwania a prywatnie skorzystać nie mogę bo to dużo pieniędzy kosztuje.
Tym razem, fizjoterapeuta zwrócił uwagę na rozciąganie powięzi i uruchamianie receptorów typu c (chyba) odpowiadających za dobry nastrój (tak to zapamiętałam, hehe, ale nie wiem, czy czegoś nie poplątałam). Czyli mam ćwiczyć na rolce. Okazało się, że rolowanie mięśni to bardzo dobrze znane sportowcom ćwiczenie czyli mojemu synowi też. Pytam więc, z lekką pretensją, czemu mi tego nie polecił robić? Syn zdziwiony odparł, że nie przypuszczał, że będę chciała, że się nie obrażę i nie pokłócę, że się znęca nade mną.  Jak to? Przecież pomalutku robię dużo ćwiczeń, nie obijam się, przecież. Po paru dniach, pani rehabilitantka, pokazała ćwiczenia i zachęciła do popróbowania. O ja, co za ból! Syn dobrze przeczuwał, że nie będę chciała robić tak dla Jego widzimisię. Ucieszył się, że fachowiec mi to polecił, skwitował to stwierdzeniem: teraz to ja cię przypilnuję. Strasznie przy tym uradowany.??
   Na szczęście, po paru dniach, stwierdzono, że to jeszcze za wcześnie dla mnie. A rozciąganie mam na tai chi i najwyraźniej pobudzam receptory, bo ja i wszyscy po ćwiczeniach są szczęśliwi, zrelaksowani.
     Polecono mi jeszcze pływanie. W Cieplicach chodziłam do term i nawet polubiłam masaże wodne, ćwiczyłam nawet aerobic w wodzie , ale tu w Warszawie to wypadałby się nauczyć pływać, łoj
     O właśnie, kończąc poprzedniego posta, zapytałam czy wszyscy szczęśliwi. Potem sobie zdałam sprawę, że to częste pytanie, które zadawałam prowadząc zajęcia. Swego czasu łapałam każdą chwilę dobrego samopoczucia, i nakłaniałam wszystkich na zwrócenie na to uwagi hehe. Po jakimś czasie spotkałam na zajęciach  osobę, która ucieszyła się na mój widok i mówi: pamiętam Cię, kiedyś miałaś zastępstwo i pytałaś co jakiś czas, czy my się dobrze czujemy, czy już szczęśliwi? hehe Zapytała jak się mam. Tak jak widać, mówię. Ona na to, że po mnie to nie widać bo ja się zawszę śmieję. No tak, to u mnie normalne, boli mnie porządnie często ale tak się cieszę, że wyszłam z domu, że uśmiecham się szeroko.
 Dzięki temu, że ludzie na wózkach, niepełnoprawni, chorzy na raka, na cukrzycę, na depresję itp ćwiczą w grupie lepiej się czują i dokonują wielkich osiągnięć.

     W Warszawie w Łazienkach Królewskich co niedziela ćwiczymy i ludzie się przyłączają.
Otwarty jest też nowy klub w Gdańsku. Podobno jest dużo zainteresowanych :-D

     Tak się nauczyłam wychwytywać wszystko co choć trochę korzystne, że pomimo smutku ucieszyłam się na widok chmur zapowiadających deszcz. W Warszawie od wczoraj burzowo.



 Dziś lunęło, burza powyrywała drzewa. Jedno przewaliło się na miejsce gdzie stawiamy samochód, całe szczęście, że córka odjechała w porę.  Zdążyłam wrócić od lekarza, uff :-D
 Padał wielki grad.
 Ale wyszło jeszcze słonko :-D

Ciekawe jak tam roślinki na działce?

A u Was? Roślinki opite?

:-D

7 komentarzy:

  1. Marzenko! i ja wiele drzew wyrwanych widziałam,
    niektóre pofociłam - ale to już na inny post :)

    mnie zauroczył K♥T na balkonie - a grad słyszałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na działce, na szczęście, drzewa stoją, uff. Roślinki opite hehe lot sąsiadów przyszedł i na trawie się mościł jak u siebie, pamiętam, że też Ci się podobał i może uda mi się zrobić zdjęcie rozkoszniaczkowi specjalnie dla Ciebie :-D

      Usuń
  2. Deszcz, burza jest potrzebna, szczególnie, że wokół Warszawy nadal pola i lasy :))) Uścisków moc i pozytywną energią się dzielę, mimo silnej migreny, ale co tam... Głowa boli, kaszlę od alergii ale kto by się tym przejmował w czerwcu i to jeszcze w sobotę?! Nie dam się :))))))))))))))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, wysyłamy dobrą energię do Ciebie,żebyś miała radochę z przyrody tak jak ona ma radochę, że wiosna deszcz przyniosła. Kwiatuszka pięknego Ci wyślę wirtualnego to nie pyli. Uściski mocne :-D

      Usuń
  3. U mnie także była burza i lało jak z cebra, no ale się pomaleńku wypogadza i to sprawia radość, bo kwiateczki się się w ogrodzie po deszczu biorą do życia i cóż tu więcej chcieć. Wspaniałe ujęcia zdjęć, miło było Cię poczytać i pooglądać Twoje pasje. Bardzo serdecznie Cię Marzenko pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, przyroda bardzo szczęśliwa,że ma wodę. kwiatuszków moc, w nagrodę, porozdawała. Jadę i dziś na działkę nacieszyć duszę i rozłożyć kości pod drzewem hehe Pozdrawiam serdecznie Różyczko :-)

      Usuń
  4. Trzeba chwytać każdą chwilę szczęścia...to ważne!

    OdpowiedzUsuń