czwartek, 25 maja 2017

Wyjeżdżamy z Olbii

        Z bazyliki wracałyśmy inną drogą niż przyszłyśmy. Myślałyśmy, że to prosta sprawa, po prostu zwiedzanie miasta. Idziemy, idziemy, zaczęła się zatoka a przejścia na druga stronę nie widać.
Trochę się przeraziłyśmy, daleko zaszłyśmy i na zawracanie już czasu nie było. Most jest ale wejścia dla pieszych nigdzie nie widać. Myślę sobie, niemożliwe, ale rzeczywiście żywego ducha dookoła.
I nagle pod mostem wypatrzyłam zarośnięte chaszczami małe schodki na górę. Nie wyglądały na wejście dla pieszych ale nie było wyboru, trzeba było spróbować i choćby po trasie przejść na drugą stronę.
Przebrnęłyśmy przez krzaki. Na wąskich schodkach walały się śmieci w dużej ilości. Trochę to było przerażające. Pomyślałyśmy, czy tam jakiś zwłok nie ma, brrr.
Wychodzimy, nie ma chodnika dla pieszych. Ale było wąskie przejście odgrodzone od ulicy barierką, hura, hura, hura, jesteśmy uratowane :-)
 Widok na port, gdzie byłyśmy rano :-)

 Pod nami kolejny port jachtowy
 A tak wygląda cudem odkryte przejście. Ludzie chyba tędy nie chodzą?
 Wychodzi się nagle na trawnik. Poszłyśmy w drugą stronę, gdzie nam się wydawało będzie stacja.
Takich widoków nie ma w żadnym przewodniku :-)

 No i była. Podskoczyłabym ze szczęścia gdybym mogła, ale na pewno podskoczyło mi wszystko w środku :-)
 Postanowiłyśmy, ze najpierw kupimy bilety na pociąg a potem odetchniemy gdzieś na kawie.
 Okazało się, ze za 10 min odjeżdża ostatni pociąg do Cagliari. To ten co tu stoi, hehe Według rozkładu miał być ostatni za 40 min. , więc całe szczęście, że nie usiadłyśmy gdzieś wcześniej bo byśmy nie miały czym wrócić.
 Domyślacie się co czułyśmy?
Że zabrałyśmy się tym pociągiem wydaje się nieprawdopodobne, przyznacie :-D

Widoki zza szyby pociągu ...
Pochmurno jest ale przestrzeń pozwala oddech złapać :-)



 Zachodzi słoneczko. Mimo brudnych szyb, piękny widok :-)
 Dojechałyśmy w nocy do miasta.
 Tu okazało się, że to nie koniec przygód  Do domu trzeba jechać kolejnym pociągiem :-)
.

2 komentarze:

  1. Fajne takie przygody, ale musiałaś być potężnie zmęczona. Podziwiam, jak dawałaś sobie radę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och !!! Jak masz fajnie !!! Przygoda życia !!! Ciekawe widoki. Pozdrawiam cieplutko :)))

    OdpowiedzUsuń