sobota, 29 lutego 2020

Dbanie o racjonalne odżywianie

Dzień dobry :-)

Kot ma za mało ruchu, urósł wielki mimo racjonalnego odżywiania :-)

     Zajęta sprawami wielkiej wagi zapomniałam wspomnieć o moich osiągnięciach w odżywianiu.
Mimo świątecznej rozpusty i jedzenia tradycyjnych potraw, słodszych i tłustszych niż zwykle, ale mniej, zgubiłam 1.2 tłuszczu. Pani dietetyk powiedziała, że takiego wyniku to nikt jeszcze nie miał, po świętach, z jej pacjentów :-)
Okazało się,ze taki wynik zawdzięczam Ewie, z którą robiłam nieraz po 20000 kroków, spacerując po Warszawie. Ten wysiłek nie zwiększył mięśni, ale za to spalił kalorie.
Jeśli ktoś ma apetyt na kaloryczne produkty to polecam chodzić do pracy, nie jeździć tramwajem i sprawa załatwiona :-)

Przy tej okazji wspomnę o kochanej Ewie, która czasem przyjeżdża do Warszawy i spędzamy wspaniale czas.
Ewa, jak już kiedyś wspomniałam, jest niesamowita, zaprzecza wszystkim typowym teoriom o zdrowiu. Patrzę na nią i nadziwić się nie mogę, ze kogoś takiego spotkałam. Uczona zasad, które zapewniają  korzystne zmiany,  ona robi takie rzeczy, których zdrowy często nie może zrobić.
Musze trochę jaśniej to opisać, mam nadzieję, że się nie pogniewa.
Kilka lat temu wykryto u niej niski cukier. Jakiś mechanizm w jej organizmie nie łączy się z tym odpowiedzialnym za spalanie cukru. Niedawno znów wylądowała na badaniach w szpitalu, bo słabo się czuła. Nadal nie wiedza dlaczego tak się dzieje. Lekarze nadziwić się nie mogą, ze przy tej dolegliwości nadal jest szczupła i pracuje. Zdaniem lekarzy mogłaby nie być zdolna do pracy, mogłaby leżeć i wymagać opieki, a nawet zapaść w śpiączkę. A ona pracuje, ma dziecko i jeszcze często jeździ z córką na turnieje szachowe w weekendy. Nie odpoczywa zanadto, bo córka ma duże osiągnięcia w tej dziedzinie i co rusz bierze udział w zawodach.
Kiedy się poznałyśmy, Ewa mówiła, że ma dużą wadę wzroku. Jej córeczka też się z taką urodziła, ale Ewa zdecydowała się na operacje u malucha, a potem dużo ćwiczyła oczko z córką i dziś już dziecko normalnie widzi. Kiedy Ewa była mała nie było takich możliwości, więc wzrok ma bardzo slaby.
Zachowuje się tak jakby nigdy nic, czyta etykiety na produktach, chodzi szybko, więc zapominam, że coś jej jest. Kiedyś nawet wypaliłam, ze może nuczy się robić kartki, bo to fajne jest i zawsze podziwiała moje. Ewa na to, ze nie może tego robić. Ja oczywiście zapewniałam, ze jak zacznie to samo wyjdzie.
Ewa pokręciła głową, uśmiechnęła się lekko i powiedziała jak dużą ma wadę, powiedziała, że czyta te etykiety bo robi sobie zdjęcie i powiększa litery, czyta książki na komputerze, żeby mogła powiększyć tekst. Ale nie widzi daleko i często niewyraźnie.. Na moje pokazywanie czasem kiwała głową i już, bo co miała powiedzieć.
To wszystko sprawiło, że ja często zapominałam o jej kłopocie, a to się mądrzyłam w jakiejś kwestii dając dobre rady, zupełnie nie rozumiejąc  komu ja to mówię, a to ciągnąc w tajemnicze miejsce, uważając,  że to bezie dla niej atrakcja, tymczasem tak naprawdę głównie stres.

Zapytałam w końcu, jak sobie radzi z ludźmi, którzy mają receptę na wszystko, np. na mnie?

Ewa, kochana Ewa, uśmiecha się i mówi: przyzwyczajona jestem.

łza mi się kręci w oku.

Podziwiam i zazdroszczę tego spokoju, tej mądrości.

Ewa    robi takie rzeczy, jakich często nie zrobi zdrowy człowiek. Opowiadała mi jak pomalowałam pokój, wymieniła zamek z drzwiach, żeby się otwierały w drugą stronę, a to sama myje okna. Zapewnia, ze to nie jest dokładne, równe, ale jest. Nie ma pieniędzy za dużo, więc musi sobie radzić.

Ja to nawet bym nie wiedziała jak się zabrać za wymianę zwykłego zamku, a co dopiero przerobienia.
Zostawiłabym jak jest i już. Wiele zostawiam takie jakie jest, hehe, czekam aż samo się zmieni :-)

Uważam, że to nie jest kwestia tego, ze Ewa coś musi, niesamowite jest to, że jej się  chce.

Kiedy wspominam o naukach tybetańskiego Bon, o Dzogczen, ona się śmieje i dziwi, nie wie o czym ja mówię.
Nigdy nie szukała wsparcia w żadnej wierze. Nie ma też pretensji do żadnej..

Moim zdaniem jest ona wybitnie dowodem na to, że świątynią jest nasz umysł, jak uczy Dalajlama XIV. U Ewy piękną świątynią pełną współczucia, bez zawiści, bez gniewu, łagodna i cierpliwa.
Musiała sobie nazbierać dobrej karmy w poprzednich wcieleniach :-)

Ona o tym w ogóle nie myśli, ale ja tak myślę, hehe. Ponieważ wszystko u mnie ma wymiar mistyczny, to i spodziewam się, że nasze spotkanie nie jest przypadkowe. Zwłaszcza, ze wyjechałam do Cieplic do sanatorium, bardzo słaba jeszcze, nieszczęśliwa i taką mnie polubiła.

     Wracając do odżywiania, ostatnie badania wykazały, że schudłam znów, ale tym razem straciłam mięśnie. Rehabilitacja nie pozostawia mi sił na tai chi, więc ćwiczę tylko w soboty. Coś za coś.
Ja, dla odmiany, nie martwię się, ze mi siły mi brak, bo jestem w domu i dbam o swoja świątynię, o swój umysł. Niewiele robię fizycznie, ale myślę, ze to jest  wieki DAR, taka nagroda.

To jeszcze tylko dodam, że mam wiek metaboliczny 36 lat. Odmłodniałam jeszcze, bo ostatnio było 38 :-)))

     Mam nadzieję, ze wszyscy jesteście świadomi jak niezwykłe zdolności ma wasz umysł!!


Mnie było bardzo trudno na początku, bo nie miałam wiary w siebie po ciężkich przeżyciach, ale dziś już jest łatwo.
Pamiętam, ze kiedy modliłam się do Jesze Łalmo mówiąc: ofiarujemy mnogość klejnotów, niewyczerpane bogactwo nektarów....
myślałam sobie, ja nie mam klejnotów, nektarów, nie mam co dać.
A teraz już mój umysł jest pełen klejnotów i wszystkim się dzielę.


Pozdrawiam serdecznie :-D



8 komentarzy:

  1. Bardzo ładnie piszesz o swojej koleżance Ewie. Myślę sobie, że każdy człowiek jest inny. Nie każdy potrafi wymienić zamek w drzwiach. Ja na przykład tego nie potrafię, ale są tacy, co mają osobiste uzdolnienia do czegoś. Lubię odnawiać czy też postarzać meble. To może się komuś wydawać niesamowite i nieosiągalne wręcz, a dla mnie to normalne.
    Różni jesteśmy - bardzo !
    Bywa tak w życiu, że niektórzy ludzie nas ograniczają. Obserwuję jak niektóre moje koleżanki dopiero po rozwodzie - jakby narodziły się na nowo. Zaczynają robić to, co kochają, co im przynosi radość i satysfakcję.
    Dobrze jest mieć dobrych ludzi wokół siebie ! Pozdrawiam Marzenko !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że różnimy się i w każdym są inne talenty:-) Ja tylko jestem zdumiona, że Ewa robi takie rzeczy przy swojej wadzie wzroku. Nie jest też tak, że każdy jest zmuszony to robić, bo skoro Ewa może, to już każdy. Nie, nie. Zachwyca mnie po prostu taka zdolność. Każdy znajduje sam sposób na swoje życie, na swoje oświecenie.
      Ogromnie się cieszę, że się polubiłyśmy. Nie jest też ideałem na razie, hehe , po prostu dobrym człowiekiem.
      Uściski Uleńko !

      Usuń
    2. Rozumiem Marzenko. Chyba zbyt uprościłam temat? Zgadzam się z Tobą. Niektórzy w życiu się poddają, a niektórzy mają Tę Moc i znajdują siłę i sposób, by radzić sobie i iść do przodu. Buziaki :)

      Usuń
  2. Dzielna ta Twoja Ewa. Znam wiele takich osób, one zwyczajnie o tym nie myślą, nie roztkliwiają się nad sobą. Często tak zostały wychowane, nie do zabawy tylko wypełniania swoich obowiązków. Życzę Wam obu dużo sił i zdrówka, no i czasu na spotkania i długie spacery. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam Ewy tak bardzo dobrze, tyle co widzę i co mi opowiadała. Zauważyłam, że Ewa po prostu lubi wygrywać, a odwagę do tego, to nieoczekiwanie zyskała dzięki temu, że mama obdarzyła jaw wielką miłością i wsparciem. Ewa uważa, że mam jest nadopiekuńcza, ale ja myślę,że dzięki temu rozkwitła mając taki charakter.
      Każdy jest inny, to co jednego wzmocni, drugiego wpędzi w kompleksy albo bezradność. Akurat dobrze się dopasowały :-)
      Dziękuję Teresko, mam nadzieję, że się spełni :-) Dużo pomyślności życzę Ci Teresko :-)

      Usuń
  3. Gdyby wszyscy ludzie byli choć trochę podobni do Ewy...przekaż jej moje uszanowanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzisz jakich cudownych ludzi przyciągasz? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudownie jest mieć taką osobę koło siebie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń