środa, 11 marca 2020

Pisanie...

     Jakiś czas temu spotkała mnie wielka niespodzianka. Do posta o Grzegorzu Kuźniewiczu z Brusna, który zamieściłam po przyjeździe z sanatorium w Horyńcu, czyli w 2018 roku napisała komentarz Ania. Okazało się, że nie znam tej Ani, a zajrzała do mnie szukając informacji o swoim prapradziadku. W wyszukiwarce w Grafice Grzegorza Kuźniewicza są zamieszczone moje zdjęcia z Horyńca,  min. jest pokazane jedyne zdjęcie  cokołu z wykutym napisem.

Zdjęcia są opisane, że pochodzą z bloga "jajołki pomysłowe" i jest przekierowanie do posta o słynnym kamieniarzu.




W życiu bym nie pomyślała, że moje pisanie się komuś przyda :-))
Nawet kiedyś znajomy, powiedział, że nie może czytać mojego bloga, bo jest za bardzo osobisty, za bardzo kobiecy i czuje się niezręcznie,dlatego, że mnie zna w wystarczającym stopniu, więcej mu nie trzeba. Doszliśmy do wniosku, że to ja na tym pisaniu  korzystam,  bo mi ulży.
No i rzeczywiście tak było. W takim stopniu się uzewnętrzniałam, ze doprowadzało to do rozpuszczenia bólu. Może taką ulgę przyniosłyby łzy, a że ich nie mam, to taką funkcję zrobiło pisanie.
I pomyśleć, że zachęciła mnie do pisania bloga Zurineczka mając zupełnie co innego na myśli, hehe
Ja też miałam inne wyobrażenie na ten temat.
Jak to nigdy nie wiadomo co się może przydać :-D

Mimo wszystko mam swoich czytelników. Widocznie na takie pisanie też jest zapotrzebowanie.

Pierwszy raz została doceniona opowieść o innym człowieku. Jego nazwisko było w tytule posta.

   Od razu mi się przypomniało co o pisaniu sądzi pani Olga Tokarczuk:

Są trzy drogi pisania: środkowa, najprostsza, "ufa tak zwanym faktom, zdarzeniom, jakby nie istniało żadne wahanie, ani niepewności, a rzeczy były takie, jakie zdają się być.
Droga lewa- skupiamy się na własnych doznaniach, jakby świat przed moimi oczami nie istniał, lecz był formowany prze moje zmysły. Ja, ja, ja......
Droga lewa - porzucając wyobrażenie o własnej mocy i oddając się ufnie komuś lub czemuś. Daję się prowadzić własnej Głowie, Głosom, Duchom Zmarłych, Bogu, Wielkiej Pannie, Literom. Moją przyjaciółką jest ta chwila, nabrzmiała godzina, najdroższy mi czas kiedy pojawia się znikąd nieoczekiwana łatwość pisania i wtedy wszystko wydaje się cudownie wyobrażalne. "

To są tylko fragmenty poświęcone teorii pisania, zachęcające do przeczytania "Księgi Jakubowe".
Nie powiem o czym każda z dróg świadczy zdaniem pisarki, bo nie chcę nikogo ukierunkowywać.
Moim zdaniem, niech każdy pisze jak umie, jak chce.

Pamiętam tylko z mojej praktyki Dzogczen, że rozwój zagwarantuje świadomość co się tak naprawdę robi i dlaczego. To nie jest takie oczywiste. Jednak nie ma innej metody jak próbować i swoim zwyczajem powiem:  medytować. W medytacji może przyjść oświecona myśl  jak uczył Mistrz Dzogczen.

Pani Olga pewnie nie medytuje, ma jakiś inny sposób na osiąganie łatwości pisania, genialnego pisania. Może nazbierała takich zdolności w poprzednim wcieleniu :-)  Z tego co zrozumiałam z lektury powieści, wierzy w reinkarnację. A z biografii, wiem, że zawsze chciała pomagać ludziom.

Wracając do patrzenia na świat przez pryzmat ja.
W jednym przypadku jaki znam jest to niezbędne. Właśnie dzięki temu, że "wejdzie" się  w swój ból, zostanie on rozpuszczony. Poznanie co się tak naprawdę robi nie może się odbyć bez skupieniu na sobie. Ja to praktykuję i wychodzi mi na dobre. Jestem łagodna jak nigdy, co nie znaczy, że bezradna.

Sądzę, że właśnie dlatego nie można przyjmować wszystkiego, bez zastrzeżeń, co wymyślił ktoś inny.

:-D


ps. Nie sądzę, że piszę dobrze, bo medytuję, ale na pewno lepiej, niż gdybym tego nie robiła, hehe




1 komentarz: