niedziela, 6 czerwca 2021

Wreszcie odpoczynek :-)

    Tyle świąt, tyle spraw do załatwienia osłabiło mnie nieco. Cztery dni spokoju bardzo dobrze mi zrobiło. Przypomniałam sobie, że mogę pokazać kilka nowych przedsięwzięć. Oprócz obowiązkowych widzeń u lekarzy i w urzędach, zajmowałam się też bardzo przyjemnymi pracami. Nie zaniedbywałam ćwiczeń, spacerowania i zdrowego żywienia. Szkoda, że tak szybko się męczę i na wiele nie starcza siły, ech. Ale pewnie jak bym miała siłę, zajęłabym się innymi rzeczami niż dbanie o zdrowie. Tak to już jest. Jak w tym powiedzeniu: najpierw człowiek traci zdrowie, aby zdobyć pieniądze. A potem wydaje te pieniądze, aby odzyskać zdrowie.

            Moje Stowarzyszenie Taoistycznego Tai Chi wspiera nas członków, aby ćwiczyć regularnie i samemu odkrywać coraz lepsze i coraz to inne postępy w powtarzaniu zapoznanych ruchów. Tak uczył Mistrz Moy, tak uczą nauczyciele buddyzmu o rozwoju umysłu. Tylko praktyka może coś w nas zmienić, nie tylko słuchanie, czy patrzenie. 

Jak już wspominałam, dużo możliwości ciała dostrzegłam ćwicząc same ćwiczenia podstawowe. Na ten rok jest wyznaczony cel, 365 razy w roku ;-) 

No cóż ..., na szczęście nie ważne przez ile czasu, więc samo wstanie z krzesła do ćwiczenia już jest sukcesem. 

Nie jest tak, że zawsze jest chęć, jest siła, ale już się nauczyłam, robiąc brzuszki, że najtrudniej jest zejść z krzesła. Jak już się zacznie, to siła przychodzi i zrobi się więcej niż minimum, które było w planie.

Nie ukrywam, że najpierw musiałam się do wszystkiego zmuszać, nawet żeby wyjść z domu. I teraz choć boli, czasem strasznie i muszę brać proszki, to lekarze zapewniają, że gdyby nie moja praca, byłoby dużo gorzej i teraz trzeba dbać, aby tego nie stracić. A przecież chcę pożyć, bo tak generalnie już mi się podoba na świecie. Widzę dużo możliwości, min. żeby się przygotować do śmierci, czyli żyć z sensem. Zawsze lubiłam zbieranie zasług, a teraz wiem jak to robić lepiej.

Ludzie mają różne zainteresowania :-)).

Właśnie sobie przypomniałam, że ja lubię też pofilozofować :-)) 

Wczoraj słyszałam taki żart : refleksja sprzyja, żeby bimbru się napić, hehehe Ech, pamiętam takie czasy :-)))

      Pogoda  zrobiła się piękna, więc wychodzimy na spacery nawet z kotami. Wierne jak psy, ale wcale się nie łaszą do ludzi, więc nikt ich nie zabierze. Tylko wielkie wrony jakby na nie polują, aż strach. I zobaczyłam jedną sikorkę. Myślałam, ze takie dobre dla nich miejsce i będą następne, ale nie było :-(


Myślałam, że to krowa:-))

Lubię te klimaty. Przypomniał mi się program o Grzesiuku i tam często były stare zdjęcia na których nowe osiedla budowane były obok chałup z ogródkiem i praniem między drzewami. Urocze :-)))
Takie ptaszki często widać. Niestety zapomniałam jak się nazywają.


Polubiłam koktajle warzywne i owocowe też, tylko rzadziej je robię ze względu na cukier. Super, ze zaczyna się czas na arbuza. Chociaż arbuz ma wysoki indeks glikemiczny, to mały ładunek glikemiczny i dzięki temu nie tuczy.

Teraz też doceniłam pasty warzywne do kanapek Zasmakowała mi pasta z czerwonej fasoli z suszonymi pomidorami (przepis  odpowiadający gustom znajdziecie)

 Do kanapek wszelkich dodaję kiełki, pycha i w dodatku bardzo zdrowe.


W po wizycie na stoisku dla Korabek zachorowałam na lampiony. Dopytywałam Zurineczki mojego mentora artystycznego jak zrobić tak jak Manufaktura dla Korabek. Ona jednak poradziła zrób po swojemu. Pierwsza praca w plaster miodu tak mnie wciągnęła, ze Zurineczka przypomniała, że umiem kwiatuszki robić i że będzie jeszcze ciekawiej.

Taka była pierwsza próba. Uj ;-(((
A tak to się skończyło :-)


 
Narobiłam się, mało mi ręka nie odpadła, ale jestem zadowolona. Koleżanka zapewnia, że będę robiła coraz łatwiej, bo dojdę do wprawy. Trzymam za słowo, bo zaraziłam się taką robotą. Wszyscy zbierają odpowiednie słoiki, mama dała torbę wełny, super. Tylko nie mogę długo siedzieć. Nogi drętwieją, aż spać nie mogłam. Ech, widocznie tak ma być :-) 

    Właśnie, żeby często wstawać zrobiłam mały ogródek na balkonie. Zakwitła mi mała lilia, frezje wypuściły kwiatuszki, a już myślałam, że nic z tego, kupiłam sobie pomidorka koktajlowego i ....mam warszawianki tak jak na działce. Kosmos :-)) One rosną same, więc za rok będzie wszędzie różowo - biało. Lubię sobie wychodzić i popatrzeć na te śliczności. Ja wiem, ze to trochę nędzne uprawy, ale za to moje :-)) Tak się cieszę,ze wpadłam na to, zwłaszcza, że mam w końcu czas na podlewanie, a to podstawa. Skromnie, ale radośnie :-)))






A takie drzewo wyrosło z kalanchoe! Pozostałe zdechły. Ciekawe, czy zakwitnie?

Wieczorem ulewa ze słońcem :-)
Zapowiedź słonecznego dnia :-)

Wszystkiego dobrego :-)))


 

       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz