czwartek, 13 czerwca 2024

życie toczy się dalej

        Dzień dobry 😊

Wstaje nowy dzień. 

Oby był udany!

Nie pisałam od trzech miesięcy. I pomyślałam, że nie napiszę nic więcej. Ale od kilku dni w głowie rodzą się odpowiedzi, które pomogą zaspokoić czyjąś ciekawość.

Pamiętam, gdy pierwszy raz rozmawiałam z Rinpocze Chapurem i na koniec zapytałam, czy mogę napisać na blogu o tej rozmowie. On odpowiedziała, że oczywiście tylko prosi, żebym napisała co poczułam, co myślę po tej rozmowie. Ważna jest osobista relacja. No i tak staram się pisać. Ale nagle zmieniła się moja perspektywa

Jakiś czas temu pisałam jaki świat jest piękny do koła i warto się rozglądać. Moja przyjaciółka i wierna czytelniczka od lat, powiedziała super, ale tak w zasadzie to jest post o niczym.

Najpierw się żachnęłam, jak to??? Tyle nowych rzeczy zauważyłam.

Tłumaczyłam też, że to chyba oznaka mojego zdrowienia. Patrzę na świat i się nim cieszę. Choć w sumie to rzeczywiście zauważam zewnętrzną powłokę, bo gdzie się tu doszukiwać jakiejś głębi. 

Przez kilka tygodni byłam w wielu miejscach. Zainteresował  mnie np. Ośrodek Aktywności Międzypokoleniowej na Nowolipiu w Warszawie, gdzie odbył się pokaz mody starsi z licealistami. I wiele innych ciekawych zajęć tam proponują.


Oby starsze osoby dowiedziały się o takich zajęciach, wyszły z domu, gdzie były samotne. 



Szczęśliwi są nasi seniorzy na tych zajęciach.







Odnalazła się też moja przyjaciółka z zajęć tai chi. Zaprosiła mnie na wiele wydarzeń. Jedno z nich wyjątkowo zapadło mi w serce. film Dzieje Grzechu Stefana Żeromskiego. Pamiętam książkę, która zrobiła na mnie, nastoletniej dziewczynie, ogromne wrażenie. Ale o tragedii Ewy w ogóle nie pomyślałam jakoś nadmiernie. Teraz po trzydziestu latach nie mogłam dojść do siebie. Dziś tyle się mówi o równouprawnieniu i broni wolności kobiet. A ja wreszcie zobaczyłam jak zgubnym może być egoistyczna miłość. Doświadczyłam tego na własnej skórze, ale rozumiałam, że może pociągnąć ona za sobą aż tak okrutne konsekwencje. Pragnienie czegoś jest zgubne, przynosi ogrom cierpienia, gdy nie może być odwzajemnione
 Konferencję Republika Samosiuk, który robił zdjęcia do filmu, o człowieku, który tak naprawdę swoim spojrzeniem pokazał istotę problemu, prowadziła Grażyna Torbicka. 


Pan Zelnik na pierwszym planie


Jak już wspomniałam odnalazłyśmy się z Krysią po kilku latach. Kiedyś pisałam o niej, bo nad podziw się mną zaopiekowała. Zabierała mnie  pod rękę w różne miejsca kultury. Pamiętam w Noc Muzeum byłyśmy min. w Muzeum Jazzu!!!! Nawet nie wiedziałam, że takie jest.  Z tego dnia pamiętam, że stałyśmy w ogromnych kolejkach jak za PRLu, hehe
Zachęciła mnie ostatnio, żebym przyjechała na Koncert Chopinowski w Łazienkach w niedzielę o 12. Uśmiałam się, ale mówię: dobra, ale potem poćwiczymy tai chi, Swego czasu Stowarzyszenie Taoistycznego Tai Chi miało tam pokazy w Alei Chińskiej. Nigdy tam nie dotarłam, ale kiedyś pokażę album na zachętę do nauki ćwiczeń w Stowarzyszeniu, które założył sam Mistrz Moy, który uciekł w czasie rewolucji kulturalnej z Chin do Kanady.
Teraz wskazane nam obu ćwiczenie tai chi. Upewniłam się u rehabilitanta i okazało się, że wzmocnią staw biodrowy i dam sobie radę bez operacji bioder, rozciągnę ścięgna, naoliwię stawy, wyprostuję kręgosłup. Ze cztery operacje mniej.
        Pandemia zniszczyła nasz kontakt, zniszczyła też kontakt z instruktorami. 
Okazało się, że poważna choroba dokucza Krysi i choć jest naprawdę niesamowita to teraz ona potrzebuje czasem wsparcia. Ale nadal bez zmian proponuje wizyty tam, czy ówdzie na wejściówki za darmo. Niezwykła osoba. Zabrała mnie raz w tajemnicze miejsce. Mówi do mnie prosta droga, miał tam być pokaz iluminacji. Modlińska 6 na Żeraniu koło Auchan. Zlazłyśmy się niemiłosiernie, pytamy pojedyncze osoby. Nikt nie słyszał, nikt nic nie wie. W końcu jakieś dzieciaki pokazały drogę, gdzie to może być. Znalazłyśmy nareszcie Modlińską 6, ale nie znalazłyśmy pokazu. Więc mówię: poćwiczymy tai chi. Śmichu było co niemiara. Nie znalazłyśmy tego co szukałyśmy, ale znalazłyśmy odludne miejsce, aby poćwiczyć.
Oto tamtejsze warunki ))))

Zrobiłam, dużo zdjęć, ale się przestawił format i nie można obejrzeć. W ogóle ogromnie polubiłam fotografowanie. Wszystko mnie ciekawi, ciągle widzę coś pięknego, wyjątkowego, innego. Z tego wszystkiego zaniedbałam mówienie mant, modlitwę, życie w medytacji, nie przywiązywania się do tu i teraz. To są tylko odczucia. Każdy widzi co innego.
        Zaczęłyśmy ćwiczyć kto co pamięta i jak pamięta. Nagrywałyśmy się, żeby zobaczyć jakie błędy się robi. Nikt tu nikogo nie uczy, dzielimy się swoją wiedzą. Moja trochę większa bo doświadczenia prawie dwadzieścia lat z przerwą, to zwracam czasem uwagę na kierunki stóp, bioder, rąk, żeby sobie krzywdy nie zrobiła. Ale Krysia niesamowicie dużo pamięta Hura )))Niestety mnóstwo ruchów związanych jest tylko z intencją. Tak jak u mnie po wypadku. Na szczęście wszystko się zmienia, trzeba tylko powtarzać jak najwięcej się da. Tak jak w medytacji, rozumie się tym więcej im więcej się ćwiczy. Doświadczenie drogą do rozwoju. 

                                                                
      Jak też to życie się plącze. Tak jak uczą nauczyciele buddyzmu, wszystko przemija, wszystko się zmienia...
       Ostatnią konferencją, jaką Krysia załatwiła mi przed pandemią, był film Tybetańczycy w tropikach. Jakie warunki mają Tybetańczycy w Indiach, ech. Tak mnie zmartwiło, że posta o tym napisałam. Mimo wszystko doceniam, że rząd hinduski, nacjonalistyczny pozwala obcym żyć w ich kraju.
  Krysia nie dotarła, a to była ostatnia możliwość spotkania przed pandemią. Aż do dziś !!😃

I tak trzymam się tego Tybetu, modlę się za nich, za nas, za wszystkich.
W marcu Chaphur Rinpocze przyjechał do Warszawy. Pierwszy raz od wybuchu pandemii bezpośrednio nauczał. Na ogół na zoomie się widzieliśmy. W Polsce została dawno temu założona Fundacja Chaphura. Zebrane fundusze za nauki, thanki, rytuały w wybranych intencjach wykonywane przez mnichów w klasztorze,  rękodzieło mnichów, przeznaczone jest na utrzymanie klasztorów. Po prostu na życie z trudnych czasach, gdzie Chińczycy, niszczą klasztory, zabijają Tybetańczyków i mordują przede wszystkim mnichów.

Przez te trzy miesiące zajmowałam się mnóstwem spraw. Mogłabym opowiadać i opowiadać. Tylko właściwie po co. Każdy ma swoje przeżycia i doświadcza swoich lekcji.
To jest właśnie to o czym mówił Rinpocze, bardzo trudno powtórzyć słowo słowo czyjeś słowa. nawet stawiając przecinek w innym miejscu można zmienić kontekst wypowiedzi. Wprowadzając w błąd, że powiedział coś,a przecież absolutnie nie powiedział. 
Zaznaczam jak zawsze, piszę o swoich  przeżyciach i zrozumieniu. To nie jest doskonała wypowiedź niestety. Ale coś w tym jest :-)
Wróciłam !  

3 komentarze:

  1. Też lubię fotografowanie, uczy uważności. Doskonałość mnie nie interesuje, ćwiczę, tańczę, leniuchuje zawsze po swojemu.
    Dobrze że wróciłaś. bo ważna jest osobista relacja i to nie musi być post o wielkim odkryciu.

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe, doskonałość to jest szczęście a nie zadowolenie. To już jak uważasz hehehe,Tą różnicę trzeba poczuć i chyba jednak muszę tego życzyć :-) Swoje trzeba przeżyć, taka karma. Powodzenia, uściski

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc interesuje mnie zadowolenia, zdecydowanie. Swoje przeżyłam, minęło mi 77 latek. A moje motto nadal brzmi: "Prawdziwa moc to łagodnie odnosić się do swoich słabości".
    Jak to fajnie łagodnie się różnić. Pozdrawiam Cię Marzenko.

    OdpowiedzUsuń