wtorek, 26 stycznia 2016

Będę znów świętować....

        Dzień Babci i Dziadka :-D
Mogę już spokojnie powspominać najukochańsze dla mnie osoby. Teraz zastępują ich w kochaniu mnie moje dzieci.Ale przez wiele lat nie mogłam przeboleć ich utraty. Teraz już cieszę się, że mają lepiej.  Żyli w ciężkich, okrutnych czasach a mieli dla mnie tyle miłości i mądrości.
Właśnie myślałam sobie co tak najbardziej było dla mnie cenne.  Generalnie wszystko co robili dla mnie było wspaniałe.
Pamiętam jak dziadek gruszki pierwsze zbierał i trzymał pod poduszką, żeby dojrzały, żebym mogła pojeść jak przyjadę na niedzielę. Zbierał też orzechy dla mnie. Kiedy złamałam nogę w drugiej klasie, woził mnie na taczce do szkoły, żebym nie straciła roku, bo nie chciało się goić a samochodu nikt nie miał więc byłam uziemiona na długo. Ale też pilnował, żebym czytała codziennie, taką podpórkę na książkę zrobił, żeby mi było wygodnie. Nauczył mnie tabliczki mnożenia. Śmiał się,  że będę miała pamiątkę po dziadku. I mam :-)
Babcia była bardziej zapracowana w domu więc kiedy byłam mała dziadek mnie często zabierał na spacery, do znajomych, żebym się nie nudziła i nie psociła, a i byłam jego chlubą więc się mną chwalił troszkę ;-) I co roku w Boże Narodzenie jeździliśmy na Miodową obejrzeć szopkę, taka była wyjątkowa (jak na tamte czasy).
Lubłam też być z babcią. Nauczyła mnie kochać prace ogrodowe, oprócz pielenia, ale też to robiłam z miłości do Niej. Zabierała mnie raz w miesiącu na Stare Miasto popatrzeć na kryształy na wyroby ze złota i takie tam cuda. Jeździłam z Nią na cmentarz, zapalić światełko pradziadkom. Najwięcej czasu spędzałam bawiąc się plastykowymi żołnierzykami. Babcia miała chałupnictwo i taką wielką maszynę do wyciskania wojska. To była ciężka robota, czasem syn Jej pomagał bo to silny chłop. Długo to robiła, a potem tylko gradowała czyli obcinała nierówności więc zabawy miałam i to nie tylko z ustawianiem równych szeregów ale poznawałam umundurowanie historyczne Wojska Polskiego.
Kiedy już przyjeżdżałam tylko na niedzielę jak inne wnuki, czekało na nas ciasto. Zachwycaliśmy się strasznie a babcia śmiała się i mówiła: smakuje wam?, to dobrze bo to nic takiego, taki pagajec...
I tak sobie myślę, że dodawała do niej wyjątkowej, cennej przyprawy: serca.
W dobie gdzie kupić można super wypieki, to ja tym bardziej muszę się nauczyć dodawać tego niepowtarzalnego składnika.
Muszę się już przygotowywać do babciowania.
Muszę nauczyć się w ogóle piec ciasto i to nie z torebki tylko takie moje.
Muszę usprawnić ręce, żeby nie bać się przytulić malucha.
Muszę rehabilitować nogi, żeby móc chodzić na spacery.
Muszę bo bardzo chcę, bo wiem, że dziecku trzeba poświęcać dużo czasu. I trzeba być cierpliwym.
A to akurat mam jakimś cudem
Bo to już te lata :-D
I mam nadzieję, że moje dzieci za jakiś czas założą rodziny.....

1 komentarz:

  1. Jesteś fantastyczną Mamą :) to i Babcią będziesz super !!! jak przyjdzie czas oczywiście ;)))))

    OdpowiedzUsuń