wtorek, 27 września 2016

"Wieszać każdy może" tyt.

Tytuł książki, który bardzo pasuje do ostatnich wydarzeń. Nie żebym ja zamierzała, ale tak mi się kojarzą ludzie, którzy pracują w urzędach.
Mam wrażenie, że tylko czekają na okazję, hehehe

W chwilach kiedy uda się oderwać myśli od rzeczywistości, patrzę w niebo. Takie zajęcie wszystkim polecam, póki słońce świeci a chmury tworzą piękne obrazy. Mnie to bardzo dobrze nastraja. Mogę powiedzieć śmiało, że popadam chwilami w błogi nastrój. 
Warto spróbować :-)





 Po drodze na działeczkę minęłam złote pole mimozy. Serce rośnie :-)


Orzeszki już spadają

  U nas jeszcze są truskawy, mniam

 Znalazłam też trzy maślaczki.




 Są malinki pyszne
Zaczynają też kwitnąć marcinki
Odpoczęłam sobie trochę. Chwilami zapominałam co mnie czeka i mogłam się nacieszyć pięknem przyrody. W drodze powrotnej rozbawiło mnie i uspokoiło wspomnienie z dawnych lat.

       Dawno, dawno temu, prywatne firmy rosły jak grzyby po deszczu ale też szybko upadały. Kończąc działalność zostawiali pracowników na pastwę losu, licząc na to, że nie ma dużych szans, żeby ktoś im zaszkodził. Z mojej firmy pozwalniano ludzi bez odpraw itp. Wszyscy złożyli pozwy do sądu. Zajmowała się tym grupa ludzi bardziej znających się na prawie i zaproponowali, żeby też się postawiła. Napisany pozew złożyłam. Po jakimś czasie przestałam się tym zajmować bo kolejne osoby przegrywały, więc nie miałam nawet cienia złudzeń. Nadszedł mój dzień. Strach mnie sparaliżował. Weszłam na salę, o coś mnie pytali. Ja przerażona, pamiętam jak dziś, nie rozumiałam czego chcą. Sędzia się pytał i niemalże mówił co mam powiedzieć. Nie wiem co się działo.

A potem się okazało, że ja pierwsza wygrałam proces :-))))

Kolejne osoby wygrywały powołując się na precedens.

I w dodatku zostałam bohaterem, bo przecież nikt nie widział co się działo, hehehe

Wesoło mi się zrobiło szalenie więc spojrzałam na mijaną łąkę, pogrążającą się w wieczornym cieniu
.

Niestety innym razem urzędnik mnie zignorował, pomimo, że bardzo dobrze wszystko wytłumaczyłam. Sama bardzo byłam dumna z siebie, że nerwy mnie nie zeżarły, ale też inni słyszeli i nie mieli wątpliwości, że ok. O dziwo zostałam potraktowana jak idiotka i że nikt nie jest temu winny. buuu
Zdania są podzielone co do pierwszego jak i drugiego stwierdzenia ;-)

 W sumie, o tyle to jest optymistyczne, że nigdy nie wiadomo na kogo się trafi, więc trzeba próbować zawalczyć.

Na samą myśl o walce, w brzuchu mnie skręca.
Pomyślałam sobie, że po prostu idę na łowy. Coś tam zawsze upoluję. Choćby albo aż, szacunek do samej siebie.

Przypomniał mi się dowcip z kabaretu Laskowika "Z tyłu sklepu":
 - przecież to to samo
 - ale jak brzmi
:)))

Przestałam się tak przejmować. Zrobię co mogę. Nawet przyszedł mi dziś genialny pomysł i może akurat to będzie to.

Ale nie zaszkodzi, jeśli ktoś będzie trzymał za mnie kciuki !!!

Wieszać każdy może, ale nie musi
:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz