wtorek, 23 października 2018

Dotarłam na kurs tai chi

   W sobotę pogoda była taka jak dzisiaj, ale postanowiłam, że pójdę choćby na trochę. Dwa dni odpoczynku wynudziły mnie i musiałam iść do ludzi.

Na szczęście powolutku się wciągnęłam. I tak mnie ćwiczenia pochłonęły, że zostałam do końca. Zawsze na spotkaniach z nowymi ludźmi, instruktorzy opowiadają trochę o Mistrzu Moy i o założonym przez Niego Stowarzyszeniu Taoistycznego  Tai Chi. Bardzo mnie poruszają te historie, bo w zasadzie za każdym razem dowiaduję się jakiś nowych szczegółów z życia Mistrza, sposobu nauki i celach Stowarzyszenia
Najważniejszym celem  jak dla mnie, jest pomaganie innym! :-)

Dla nowych ludzi sposób uczenia ćwiczeń jest nieco kłopotliwy. Jesteśmy przyzwyczajeni do uczenia się na pamięć i trudno jest przekonać, że nie trzeba pamiętać, trzeba naśladować i samo wejdzie do głowy, w ciało.
Instruktor zapewniał, że nie trzeba się uczyć na pamięć, trzeba to po prostu robić.
Przekonują do tego i Nauczyciele Bon. Trzeba być !
Od słuchania i dociekania sensu niewiele przychodzi, najważniejsza jest praktyka. Uczenie się przez doświadczenie daje zrozumienie.
Na początek najważniejsze jest, żeby znaleźć w tym przyjemność, rozluźnienie, a jak już się polubi to nam się zechce nauczyć, poczuć, zrozumieć czyli będziemy się rozwijać, odkrywać co rusz nowe możliwości naszego ciała, naszej psychiki, czy wręcz duszy.

Podstawą ćwiczeń Mistrza Moy, też jest znalezienie równowagi!


Nie umiem opisać jak to działa, takie umiejętności mają ludzie, którzy są instruktorami od nastu lat, a są i tacy, których uczył sam Mistrz Moy, czyli mają prawie pięćdziesięcioletnie doświadczenie.
Miałam to wielkie szczęście, ze taki instruktor zajął się mną na początku i pokazał jak mam ćwiczyć, żeby stanąć o własnych siłach.
I tak się zaczęło.
A teraz kiedy opowiadam o moich początkach nikt nie chce wierzyć, hehe. Ale ten sukces zawdzięczam przede wszystkim fizjoterapeucie Panu Andrzejowi Krawczykowi.
Niemniej jednak, najważniejsze jest, że ćwiczę! tak mówią doświadczeni ludzie :-)

Mówią też, że najwartościowsza dla człowieka jest wiedza przez zrozumienie zdobyte przez doświadczenie.

Przypomniało mi się jak często się zdarza, że coś nie wychodzi bo robimy inaczej niż pokazuje instruktor.
Kiedyś na warsztacie instruktor pokazywał jakieś ćwiczenie. Oczywiście nie zobaczyłam nic nowego, tylko sobie robię jak zwykle, więc dość przyjemnie. Dopiero po jakimś czasie instruktor pokazał mi osobiście niewielką zmianę kierunku.
Zawstydziłam się, bo myślałam, ze ja tak  robię.
A jednak nie robiłam.
Innym razem, nie zrozumiałam o co chodzi, więc robię jak większość. Instruktor jeszcze raz pokazuje i trochę mówi o co chodzi. Ja dalej robię jak mi się wydaje. A ponieważ instruktor indywidualnie mnie nie poprawił, myślałam, ze robię ok.
Pomyślałam, że nie poprawia mnie, więc robię jak polecił, że to nie do mnie te poprawki.
Były i do mnie też, hehe

Dlatego ważne jest wiedzieć co się tak naprawdę robi.
Jak się praktykuje to prędzej czy później się to odkryje.

No to tak jak w życiu.
Nie raz można się zdziwić, hehe
I to jest taka droga rozwoju, nie ma się co bać, tylko przyjrzeć się jak się zareagowało w danej sytuacji.
A jak już się wie, to już samo się naprawi jeśli trzeba.

Najgorzej jak się nie zauważy.

Nie, nie, jak się praktykuje to się w końcu zauważy

W niedzielę zaświeciło piękne słońce. Jak zwykle zaświeciło w moje okno.


Na wieżowcu


I spełniłam swój obywatelski obowiązek, jak nigdy.


 A potem padłam....

3 komentarze:

  1. :))))) podoba mi się ostatnie zdanie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień pełen wrażeń, jednym zdaniem. :) U mnie już trzeci dzień załamanie pogody. Wieje tak, że telewizora nie mogę oglądać, bo antena gubi zasięg. Spełnianie obywatelskich obowiązków to ważna rzecz, choć rezultaty czasem są zaskakujące ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Grunt to znaleźć radość w tym co się robi. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń