cyt. Wielka księga radości
"- Odkrycie większej radości, co z przykrością stwierdzam - ciągnął arcybiskup, gdy zaczęliśmy podchodzić do lądowania - nie jest w stanie wyzwolić nas od nieuniknionych trudu i rozpaczy. Pozwala nam tylko łatwiej się wzruszać, ale też częściej się uśmiechać. Być może nasze życie staje się pełniejsze. Bo im większa wypełnia nas radość, tym więcej mamy siły w stawianiu czoła cierpieniu, a w istocie nasza gorycz się nie pogłębia, a ból nas uszlachetnia. Choć bywa trudno, nie zaskorupiamy się. Boleści nie są w stanie nas złamać."
Kiedyś żartowałam, że Bogu chyba podoba się moje poczucie humoru i dlatego mnie uratował od śmierci, a dziś się wyjaśniło, że ta radość we mnie, nie pozwoliła mnie złamać, choć było tak blisko. :-))
Pamiętam jak jeden lekarz do którego byłam zaprowadzana, bo taka byłam słaba i obolała, na mój widok się rozpromieniał i mówił, że jestem jedyną pacjentką, która się uśmiecha.
Okazuje się, że to dopiero jest mój oręż :-)))
Przypominam sobie, że kiedy zaczęłam być świadoma swojego cierpienia, ale już mogłam trochę żyć w śród ludzi, zaczęłam sobie spisywać każdego dnia, co pozytywnego wypatrzyłam mimo swojej rozpaczy. Najpierw to była jedna sytuacja dziennie, z czasem dwie, ale w końcu było tyle, ze przestałam spisywać. Przy okazji porządków na kwarantannie znalazłam te kartki, ale nic nie mogłam rozczytać, tak bazgrałam :-)
Samo zauważenie, że była taka chwila ulgi, była warta uwagi, żeby nie myśleć, że wszystko jest straszne.
Tym zwyczajem zwracam uwagę na to co się dzieje, przypadkowo stałam się uważna jak poleca dzogczen.
Na koniec roku oprócz rodzinnych szczęśliwych wydarzeń, natrafiłam na film dokumentalny o Piotrze Małachowskim. Ucieszyłam się, bo to mój dobroczyńca, ale też byłam ciekawa informacji o nim.
Film mnie zaskoczył, zamiast typowej relacji o olimpijczyku, człowieku sukcesu, pan Piotr opowiadał o sobie jak zmaga się z traumą z dzieciństwa, jak podjął decyzję jako nastolatek, ze wykorzysta swoje warunki fizyczne w sporcie, jak zmaga się ze swoją wrażliwością.
Słowa arcybiskupa od razu mi przypomniały jak ból uszlachetnił pana Piotra, jak ta wewnętrzna radość i miłość bliskich otworzyła w nim serce do ludzi. Jakie ja miałam szczęście, że "Na społecznych siłaczach" spotkałam go :-))) Okazało się, ze pomógł wielu osobom, min. rodzice dwójki dzieci publicznie dziękowali mu, że uratował życie im synom. Pan Piotr angażuje się w pomoc ludziom i nie robi tego dla rozgłosu, bo rozgłoś przyniosły mu na medale olimpijskie, po prostu rozumie co to znaczy cierpienie.
Widziałam pana Piotra tylko ze trzy razy w życiu. Raz spotkaliśmy się w Ośrodku sportowym, pan Piotr mnie odprowadził do fizjoterapeuty i pierwszy raz ktoś się za mną wstawił, poprosił, żeby nie robić mi za mocno, i że ja się boję.
W jednej sekundzie pokochałam pana Piotra. Zawsze słyszałam, że nie ma innego wyjścia, ze musi boleć, a tu ktoś i to w dodatku obcy człowiek przejął się, że mnie boli.
Potem pokochałam i fizjoterapeutę, hehe, bo on też się mną przejmował i choć strasznie bolało na stole, do domu szłam łatwiej, ręce mi się nie trzęsą i głowa zaczęła pracować od uciskania.
Właściwie pokochałam wszystkich którzy mi pomogli!!!!
Może zdziwili by się, ze okaże się osobą z takimi poglądami, ale mimo wszystko na pewno cieszą się, że wyszłam z rozpaczy, która mało mnie nie zabiła.
A że piszę o oświeceniu, które ich czeka za to współczucie, to przecież nic złego. Może brzmi trochę irracjonalnie, zwłaszcza, ze nauka bon jest obca w naszym społeczeństwie, to nie zmienia faktu, że jest prawdą :-)))
A jak pamiętacie Olga Tokarczuk określiła całkiem trafnie: "prawda to jest taki ogród, w którym każdy widzi co innego"
Dostałam śliczną kartkę świąteczną od Janeczki z Janeczkowa.
Bardzo dziękuję Janeczko, że od lat o mnie pamiętasz, to dla mnie wielka radość.:-))))
Wszystkim dziękuję za serdeczne życzenia, za pamięć, za dobre myśli. Też was kocham, i bardzo dziękuję przeszliście ze mną przez te straszne czasy i teraz też was nie zrażam, choć mój rozwój nieco przekroczył oczekiwania.
To taki etap, sama jestem ciekawa co dalej :-)))
Szczęśliwego Nowego Roku kochani!!!!
Uśmiechaj się jak najczęściej i nie zaprzestawaj zapisywać tych szczęśliwych zdarzeń. Nawet jak jest ich dużo to zapisz choć jedno. Najlepiej w specjalnym zeszycie. Myślę, że jest to bardzo motywujące. Może sama założę też taki zeszyt. Bo czuję, że też potrzebuję motywacji do życia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDostałam zeszyt od Ciebie przeznaczony na taki cel, hehe. Ale nadal strasznie bazgrzę i szkoda mi go zniszczyć :-)))
Usuń