wtorek, 20 października 2015

Praktyka

     Znajoma, widząc mnie, stwierdziła, że emanuje dobrą energią, radością, jakaś odmieniona jestem, hehehe.  Pomyślała, że tak dobrze na mnie podziałała wiadomość, że jakaś firma mi pomoże. Pewnie też, oczywiście, wsparcie z tej strony jest bardzo cenne, tylko, że znając siebie, dawniej, na pewno też bym się ucieszyła ale aż tak by mnie to nie odmieniło. A nawet, uświadomiłam sobie, że już od jakiegoś czasu wiem, że mogę liczyć na nich, a takiego wrażenia nie robiłam, hehehe.
    Pomyślałam sobie, że to fakt, że uwierzyłam w siebie, że serce przestało mnie boleć, co jest oznaką dobrej praktyki czyli odniesienie sukcesu bije szczęściem po oczach.
No, no, to dopiero potwierdzenie tego dostałam.
     Jest dużo praktyk, dzięki, którym możemy się poczuć komfortowo, błogo i spełnieni. Ja akurat korzystam z praktyki do Szierab Cziammy, której nauczył Tenzin, do Bogini mądrości i miłości.
Zupełnie niechcący się tym zajęłam. Na pewno z racji tego, że już byłam na dnie i ot tak zaczęłam to robić nie spodziewając się niczego, ot po prostu dla zabicia myśli obolałej kaleki. Musiałam zająć czymś głowę, żeby nie płakać ciągle. Teraz wiele zasług przypisuje tej praktyce, tej Bogini :-D
    Dawno temu zaczęłam ćwiczyć Taoistyczne Tai Chi. W ciężkich chwilach, chodziłam na zajęcia nawet codziennie. Oprócz tego, że choć na dwie godziny zapomniałam o troskach, bardzo dobrze podziałało to na mój kręgosłup. Po wypadku miałam robione rezonanse różnych fragmentów kręgosłupa i okazało się, że nie mam żadnych zwyrodnień, co jest rzadkością przy siedzącym trybie pracy prowadzonym przez tyle lat.
     Akurat takie dwie praktyki przypadły mi do gustu, ale najcenniejsza sprawa w medytacji, modlitwie, ćwiczeniu to zaprzestanie myślenia o tym co nas martwi, co cieszy, co na obiad.. czyli oderwanie się od codzienności. Jakiś czas temu usłyszałam, że trzeba czasem " odstawić szklankę" bo choćby lekka ale trzymana w górze zacznie męczyć rękę. I to właśnie trzeba nauczyć się robić. Ja się tego nauczyłam, zauważyłam zmianę i to kolosalną swojego zachowania, podejścia do życia, do tego co się wokół dzieje.
     Ja, osoba dość zatroskana w życiu doczesnym nie zastanawiałam się nad tym, że to przynosi takie dobre efekty, że np. częste ćwiczenie spowoduje lepsze samopoczucie na duszy. Wcale tego nie łączyłam. Ćwiczę jest fajnie, kończę ćwiczenie i powoli wracam do kieratu. Aż ciekawe, czy gdybym o tym pomyślała jak o lekarstwie i zażywała donju trzy razy na dzień po sto razy nie poczułabym się lepiej,np. nie lazłąbym w kierat i to dobrowolnie? (świadomość)
     Przypomniała mi się taka śmieszna opowieść Tenzina, który mieszkając już w Stanach, zachęcał do praktyki trzy razy dziennie. Odpowiadali mu, że nie mają czasu. On pyta: a co robicie? Cisza ... hehe Tenzin na to, że jeśli tyle samo czasu poświęcicie na praktykę co na narzekanie to już będzie dużo.
    Praktyka w moim przypadku to albo poświęcenie temu dużo czasu jednorazowo, albo w mniejszych dawkach ale systematycznie dość często. To jest pewnie dość indywidualna sprawa ale na początek trzeba sobie ustalić jakiś rytm, jakąś zasadę. Musiałam na początku się pilnować, nawet zmuszać bo tego nigdy nie robiłam, miałam inne zwyczaje i wcale mi to gładko nie szło, w sensie, ciągle uciekałam myślami do tego co przeżyłam. Ale wracałam do oddychania itp.
     W ćwiczeniach trzeba myśleć o tym co się robi. Oczywiście często jest tak, że nie wskazane jest myśleć za dużo o tym, żeby się nie blokować, żeby się zrelaksować, odprężyć ale nie można absolutnie myśleć : co mam kupić, czy zakręciłam wodę... itd bo zaraz się pomyli wszystko.
       I właśnie tak to działa, nie myśleć o niczym to na koniec się okaże, że mamy rozwiązanie wielu spraw, takie olśnienie samo przyjdzie. Wiem bo tego doświadczyłam i na pewno już nigdy tego nie zaniecham.
      Zaczęłam swoją praktykę w bardzo trudnym momencie życia. Strasznie się namęczyłam, żeby nie myśleć o przykrych przeżyciach, ale w końcu nad tym zapanowałam. Kiedy zaczęło mi się dobrze robić na sercu to dopiero trudno mi było o tym nie myśleć. hehe Ale już sobie radzę i samo nie myślenie to dopiero ulga.
      Mam znajomą, która bardzo często odmawia różaniec. Dzięki temu też często lżej jej na duszy.


2 komentarze:

  1. Uczymy się i może ta nauka nie pójdzie w las tylko zostanie w nas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zacytuje Carmen : mnie się udało to i Tobie się uda , hehehe

      Usuń