środa, 10 października 2018

Spacer

    Pogoda jest przepiękna i sprzyja spacerom zalecanym przez lekarzy. Miałam zrobić rundkę wokół domu, ale powolutku, powolutku przeszłam aż pod Pałac Kultury. Tu ku mojej radości zobaczyłam rozwieszone hamaki, a na nich roześmianych ludzi.
Piękny widok :-)

Minęłam rozświergolony żywopłot, w którym zadomowiły się wróbelki.
Wszyscy przechodnie przystawali posłuchać i wypatrzeć radosne towarzycho.
Zobaczyłam  ptaszki, ale trudno było uchwycić je w kadrze, bo były strasznie ruchliwe.
No ale udało się. i tu mam zagadkę
ile ptaszków wypatrzyliście?
Podpowiem, że tu widać ogonek jednego wróbelka.

 A tu ile?
Widać oczko..

Zwycięzcy mogą wybrać nagrodę czyli kota z bombki, kartkę lub bombkę ozdobną, albo cokolwiek co umiem zrobić, hehe

Tutaj widać wyraźnie w jakim gąszczu sobie śpiewają.


Niedaleko skakał śliczny szpaczek (tak sądzę) o tej porze, to pierwszy okaz jaki spotkałam.



Wróbelki zaczęły przylatywać już i do mnie na obiad :-)









Największą niespodziankę zrobiły mi moje dwa koty. Pierwszy raz, od kiedy są razem, spały obok siebie :-)


 Zdjęcie nie jest ostre, ale za to uchwyciłam ziewającego kota, hehe moim zdaniem uroczy widok.

W taką pogodę okno mogło być jeszcze szeroko otwarte. W połowie października jeszcze mi się to nie zdarzyło.



Spacerowanie niespodziewanie sprzyjało wspomnieniom. Mimo usilnym skupianiu się na niezwykłych widokach, przyszło na myśl jak to się stało, ze otoczenie radością mnie napawa.

Przypomniało mi się, że kiedyś mówiono mi, że nie umiem cieszyć się życiem. I teraz już wiem, że nie chodziło o to, że martwię się o innych, tylko o to, że często przypominały mi się przykre rzeczy.
Karcono mnie, że ja ciągle pamiętam złe historie, chociaż wydarzyły się przysłowiowo 100 lat temu.
No i przekonywano, ze nie należy szukać pocieszenia w zmianie ludzi dookoła tylko u siebie.
Ja, jako osoba niedowartościowana, czułam się z tym jeszcze podlej. To co to ja jeszcze mam zmienić u siebie. Przecież jestem dobrym, ciepłym człowiekiem. To za mało????

Po latach nauki, zaufania do Nauczyciela BON, nadziei, że to prawda czego uczy, nastąpiła przemiana.

Dziś mogę przyznać, ze wszelkie trudności można rozwiązać tylko w swojej głowie.

Tak mi się jednak wydaje, że nie to co się to dzieje, mieli na myśli ci co mnie pouczali.
Tak sądzę, że się spodziewali, że będę uległa i szczęśliwa, chociaż się mnie krzywdzi, że nie będę robić problemów i spokojnie dam im żyć jak chcą.

Zgadza się to ostatnie, hehe, tyle, że beze mnie.

Można się wyleczyć tylko wówczas, kiedy się wie co dolega. Tak mówią mądrzy ludzie.
Fizjoterapeuta trafia w najbardziej spięte nerwy, żeby je rozluźnić.
Psychoterapeuta stara się dotrzeć do najbardziej skrywanych traum, żeby je uwolnić.

I właśnie to ostatnie, okazuje się najbardziej przydatne.
Od tego zaczyna się uwalnianie bólu. Nie spychanie w kąt i niemyślenie o złych rzeczach, albo rozważaniach co powinnam, czego nie należy, ale przyjęcie tego takim jakie jest.
Każdy przecież inaczej odczuwa.

Rozpuszczania bólu uczy Nauczyciel Bon, o czym pisałam niejednokrotnie.
I po raz kolejny, nie mogę się nadziwić, że to tak pomogło.
To dało podstawę wszystkich przemian, zupełnie innego odbierania świata.

Zarzucano mi, ze za bardzo się przywiązuje, stąd to moje poczucie nieszczęścia.

No coś w tym jest.

Tyle, ze na nie w takim znaczeniu jak sobie myśleli. Oczywiście mogę nie wiedzieć co sobie ktoś myśli naprawdę, ale to co robi świadczy o tym,  niezaprzeczalnie. Wychodzi na to, ze sami nie rozumieli co to przywiązanie znaczy, a już na pewno nie wiedzieli, kto na to przywiązanie tak naprawdę cierpi.

Rzeczywiście, nikogo nie trzeba zmieniać na siłę.
Dzięki temu, ze człowiek nie boi się, że ktoś robi nie po jego myśli i go skrzywdzi, dowie się jaka jest prawda.
A dzięki temu świadomie podejmie decyzję. Niekoniecznie pasującą drugiej osobie.
Dzięki temu będą się działy cuda :-)

Ja tam na przykład, uważam za cud, że jestem wolnym człowiekiem pod każdym względem.
Spełniły się słowa mojej koleżanki, która mnie znała od 30 lat:
jak ty papierosy rzuciłaś, to ty już wszystko możesz rzucić.
No i rzeczywiście

Pokonałam przywiązanie do papierosów i dzięki temu nabrałam mocy :-)
Co się dopiero okazało po wypadku.
Oczywiście jest tak nadal, ze czasem na coś czekam, chciałabym, żeby coś się spełniło.
Ale jeśli tak się nie dzieje, potrafię rozpuścić ten smutek i po jakimś czasie znów mi dobrze na sercu.

Najlepsze jest to, że w zamian jakby, nieoczekiwanie dzieje się coś tak wspaniałego, ze nigdy bym sobie tego nie wymyśliła.

To tak jak w królestwie Wiena Wiecznie Zaskoczonego, hehe

Mam nadzieję, że kogoś tam zachęciłam do takiej praktyki.

Udało się mi, to każdemu się może udać.

Tylko może w innym czasie..

Ale dobro wraca co dobrego, wiec może być szybciutko.

Czego Wam z całego serca życzę!




3 komentarze:

  1. Widzę 3 ale nie jestem pewna czy nie ma czwartego. Piękne zdjęcia a pomysł z hamakami świetny :)
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie. Piękna pogoda i miesiąc dziwnie ciepły, jak nie październik :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda taka, ze zaraz też idę na spacer, szukam kranu, hehe
      Bardzo Ci dziękuję, ze wspomniałaś w swoim poście o mojej Marii Callas :-) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, Kochana :-)

      Usuń
  2. Chciałam dzisiaj porobić zdjęcia w moim ukochanym Krakowie i nawet wzięłam ze sobą aparat fotograficzny, ale pogoda była taka nie za bardzo. Rozpogodziło się dopiero, kiedy wracałam do domu. I gdzie tu jakaś sprawiedliwość?

    OdpowiedzUsuń