Nadciągają burze.
Mój ulubiony wieżowiec odbija światło słoneczne z południa i wygląda przepięknie w srebrze :-)
Z tych chmur lunął rzęsisty deszcz. Nie było widać drzew za ścianą deszczu.
Korzystając ze zmiany pogody, ugościłam dzieci w domu. Oczywiście największą atrakcją był kot.
Najwyraźniej dla kota wielką atrakcją były dzieci. Wcale nie uciekał. Nadstawiał się do głaskania. Wygląda na to, że był w siódmym niebie.
Co prawda po paru godzinach padł na szafce lekko zdechły ;-)
Wieczorem miałam chwilę na zastanowieniem się, co się wydarzyło.
Poczyniłam postępy w realizacji planów. Co prawda, nie spełniły się moje oczekiwania, ale sprawy się nieco wyjaśniły.
Obiecałam, że się zapytam o ważną dla mnie informację. Biłam się z myślami, bo samo pytanie, mogło mi zaszkodzić, zwrócić uwagę innych, na niekorzystny aspekt tej sytuacji.
Kiedy jechałam, pocieszałam się w duchu, że przecież mam szczęście, że cuda mi się zdarzają, więc może i tym razem spełni się moja potrzeba.
Nieoczekiwanie zaświtała mi myśl: czy to będzie cud jak się to spełni? Czy tylko wygoda, bo to najprostsze rozwiązanie ?
Czy cudem będzie jeśli nie dostanę zgody na zrobienie czegoś tam, będę musiałam spróbować się wysilić, a to dopiero przyniesie mi wielką korzyść ?
Pomysłów 100 tyś na minutę, żeby dostrzec pozytywy w każdej sytuacji.
Nie mniej jednak w żołądku coś ściskało.
W końcu się zapytałam o interesującą mnie rzecz. Odpowiedź była taka, jakiej się spodziewałam. Czyli: nie.
I przyznam szczerze, kamień spadł mi z serca.
Okazało się, że paraliżował mnie strach. Zapytać, może nie pytać, przecież wiem czego się spodziewać, to po co, jeszcze sobie tym zaszkodzę?
.Kiedy się przełamałam wreszcie i zapytałam, odetchnęłam z ulgą. To był ten mój wielki sukces, hehe
Na ogół, znalezieniem rozwiązania z problematycznej sytuacji, czy osiągnięcie jakiegoś celu, traktuję trochę jak zabawę, jak przygodę. Nie musi być łatwo pokonywać kolejne etapy. Ale jest ogromna szansa, że dzięki takiemu podejściu, uda się dopiąć celu.
Parę razy udało mi się. Tzn. ja nie mam jakiś ambitnych planów, ale jak na moje możliwości nie są wcale takie byle jakie.
Tym razem to była prawdziwa walka. Nie lubię tego, już wiem dlaczego.
Dla mnie walka to jest pokonanie strachu.
Powiedzenie "strach ma wielkie oczy" jest dość żartobliwe. Oddaje najważniejszą cechę tego stanu. Ale ten stan, wcale nie jest śmieszny dzięki temu, jak dla mnie.
Stoczyłam masę takich walk. Wygranych walk.
Pewnie dlatego, że moje osiągnięcia w tej dziedzinie nigdy nie były doceniane, ba, nawet zauważane, to dla mnie też nie były sukcesem, tylko katorgą, nieistotnym wysiłkiem.
Po wypadku zrobiłam rzeczy, godne podziwu.
Tak naprawdę nie wiem jak to się stało, ale zrobiłam? !
Pokonać strach to był cud, hehe
W dodatku okazało się, że zupełnie w innej dziedzinie niż się spodziewałam
Wielu podobnych odkryć wszystkim życzę :-)))
Bardzo podnosi na duchu, piękna piosenka Jacka Wójcickiego "Miejcie nadzieję" https://www.youtube.com/watch?v=3tOZvDO1iSk
ps. Ojej, chyba naprawdę zostanę wojownikiem, a może od zawsze jestem, tylko wreszcie będzie mnie to cieszyć. Bo przecież, jest się z czego cieszyć, że się nie jest tchórzem, prawda ;-)
Lepiej zadać pytanie Nawet jeśli odpowiedz nie jest taka jak
OdpowiedzUsuńbyśmy chcieli Uwielbiam ten utwór i ten fragment Do nas należy dać im moc i zbroję,
By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość .
Można pytać, można nie pytać, hehe
Usuńale najważniejsze moim zdaniem cyt.
Miejcie odwagę!... Nie tę jednodniową,
Co w rozpaczliwym przedsięwzięciu pryska,
Lecz tę, co wiecznie z podniesioną głową
Nie da się zepchnąć z swego stanowiska.
Jak ja Ciebie rozumiem. :)
OdpowiedzUsuńSuper! :-D
UsuńWiesz Marzenko - kto nie walczy ten nie wygrywa...
OdpowiedzUsuńWiem też, że, kto mieczem wojuje od miecza ginie, hehe
Usuńkto nie próbuje, ten nic nie ma -
OdpowiedzUsuńTobie już tyle się udało - więc
tak, walcz dalej o siebie też!