Udało mi się zrobić trzy nowe kartki. Po powrocie z sanatorium zupełnie wyleciało mi z głowy jak to się robi. Nie wiedziałam od czego zacząć. Gapiłam się na kolorowe kartki, cekiny, taśmy i nie umiałam sobie wyobrazić jak to można połączyć.
I w końcu mnie olśniło :-)
Jestem bardzo zadowolona ze swoich dzieł. Już widać w nich trochę duszy. A Wy widzicie? A może mi się tylko wydaje ?:-) ale na pewno widać intencję radości!!
Wreszcie leje porządnie i roślinki odżyją. Takie były biedne w ten skwar, zwłaszcza, że nie podlewamy zbyt obficie bo noszenie konewki i wiader jest bardzo męczące.
W końcu ten maluch nam zginął. Mało mi serce nie stanęło z rozpaczy. Na szczęście, na wołanie swojej pani, rozległ się taki przeraźliwy miuk, w końcu.
Ulga jaką sprawiło mi odnalezienie się kota, przypomniało jak wiele radości może sprawić sam fakt, że nieoczekiwanie można było coś utracić i cudem się nie straciło.
Ostatnie dni dostarczyły wielu mrożących krew w żyłach wydarzeń. W jednej chwili okazało się, że mogę stracić dużo pieniędzy. Na szczęście udało mi się od tego wywinąć, ale za nim to nastąpiło, miałam wizję spłacania przez wiele lat i życia w biedzie.
I kiedy już ochłonęłam, pomyślałam sobie, że jakoś by trzeba było żyć, więc można pomóc komuś kto ma szansę zrobić z tego pożytek. Bo jak się nie uda, nie będzie aż tak bardzo żal. W końcu mogłam je już raz stracić i w dodatku bez sensu.
I tak w całym nieszczęściu jest szczęście, zrozumiałam że nie warto kurczowo się trzymać posiadanych dóbr, trzeba się dzielić Pierwszy raz chyba przekonałam się, że stracić można bardzo dużo w jednej chwili, chociaż się tak zabiega, dba, pielęgnuje.
Rzeczywiście lepiej żyć tu i teraz, będzie coś na potem, super. Nie, to też dobrze.
Póki życia, póki nadzieja, jak mówiła moja kochana babcia
Problem mam poważny z odnalezieniem współczucia dla osoby, przez którą by się to stało.
Wszystko skończyło się dobrze, każde nieszczęście właściwie prowadzi do odnalezienia cennej cechy.
Wiedząc to, nie powinnam się bać, tylko wierzyć w swoje szczęście.
Mnie jednak ogarnia strach, co to jeszcze mnie spotka.
Na szczęście koi ten ból mówienie mantr :-)
Powodzenia w nowym tygodniu wakacji nam życzę :-)
ooo, strach przepędziło też napisanie posta, hehe
No to ulga, że nie straciłaś. U mnie też nareszcie pada. Roślinki ciut odżyły. Podziwiam Twoje liliowce. Ja wprost na nie zachorowałam ;) Mam już pięć odmian, ale inne niż Twoje. Te czerwone są przecudne, ale i żółte też śliczne. Liliowce to kwiaty w sam raz dla osób takich jak my, mogą rosnąc 30 lat w jednym miejscu i nie są zbyt wymagające, nawet suszę dosyć dobrze znoszą. Miłego tygodnia bez nerwówki :)
OdpowiedzUsuńLiliowce zbiera u nas Teściowa, za co jesteśmy jej bardzo wdzięczni, bo są takie piękne te kwiaty. Pewnie dlatego nam się podobają, bo są dla nas, hehe
UsuńMiłego tygodnia Teresko :-)
Hejka :)
OdpowiedzUsuńNie moja klawiatura nie umiem pisać na niej... dlatego mimo chęci napisania wiele będzie krótko. Cieszę się, że złe rzeczy Cię ominęły i koteczek się znalazł. Nietety w dzisiejszych czasach trzeba być bardzo ostrożnym w relacjach z ludźmi. Piękne liliowce zachwyciłam się nimi.
Buziaki :D
Z tego wszystkiego zapomniałam o karteczkach. Nie umiem ich tworzyć i ciężko mi powiedzieć, że ,,już mają duszę" bo mnie sie od początku twoje karteczki podobały, ale w tych widzę wielką miłość do przyrody :)
UsuńBabcia mawiała: człowiek to nie kiełbasa nie wywąchasz., hehe No niestety, nie jest łatwo poznać co ktoś naprawdę robi i dlaczego. Czasem nawet ten ktoś nie wie, hehe Poradziłam sobie, to najważniejsze. To gwarantuje przecież karma, hehe
UsuńBardzo się cieszę,że podobają Ci się karteczki. Też tak czuję,ze bucha z nich miłość do świata. Uściski bardzo mocne :-)
Dobrze, że nie skończyło się tragedią, ktoś Cię tam ochrania. Cieszę się, że kotek się znalazł. Niech problemy się trzymają od Ciebie z daleka. Piękne kwiaty, u mnie tez pada... no wreszcie. Bardzo piękne pocztówki, druga to mój faworyt. :) Pozdrawiam. <3
OdpowiedzUsuńDziękuję Agniesiu za serdeczne słowa. No właśnie, z jednej strony nie chcemy problemów, a z drugiej, nic tak nie wzmacnia jak radzenie sobie z nimi. Pewnie dlatego tak myślę, ze strach mnie już opuścił i znowu jestem dzielna, hehe Ale myślę, że każdy kiedy pokona słabość, może wierzyć, że udało się raz, to uda się i drugi. Już myślałam, że nie boję się niczego, a jednak, hehe, teraz znów tak myślę. Pewnie zdarzy się taka powtórka emocji nie raz, aż nadejdzie taka chwila, kiedy uwierzę, że zawsze sobie poradzę. I rzeczywiście tak będzie, przestanę się bać. Czego nam wszystkim z całego serca życzę :-)
UsuńMarzenko, bardzo lubię Twoje kartki !!! Najbardziej podoba mi się pierwsza i ostatnia. U mnie pada drugi dzień i w ogóle nie przestaje. Mam nadzieję, że to nie koniec słonecznego lata.
OdpowiedzUsuńDobrze, że kiciuś się odnalazł, bo byłaby rozpacz. Wiem cos o tym.
Powiedz mi Marzenko, co to za roślina w Twoim ogrodzie - ta o bordowych liściach i łodygach, bo bardzo mi się ona podoba. Buziaczki :))
Bardzo się cieszę, że kartki Ci się podobają :-))
UsuńU nas dziś burze i żar z nieba, raczej będzie jeszcze gorące lato :-)
Bordowe kwiaty to amarantusy, ulubieńcy mojego teścia, więc są wszędzie, hehe same się wysiewają
Buziaki kochana :-)))
A dziś, dla odmiany, odwiedził nas wielki, czarny kot, a taki przyjazny, że nie chciałam go wypuścić :-)a to ten co już kiedyś miał u mnie zostać, może w końcu zostanie, hehe
Dziękuję :))
UsuńPiękne karteczki! Dobrze, że się dobrze skończyło!
OdpowiedzUsuń