wtorek, 31 maja 2016

Doczekalismy się :-D

   Przyszedł taki dzień .....
W Dzień  Matki spotkała mnie WIELKA niespodzianka.
Do ostatniej chwili nie wiedziałam co to będzie. Pojechaliśmy w zupełnie nieznane mi miejsce. Kiedy wchodziliśmy pomyślałam,że idziemy do super kawiarni. Bardzo się ucieszyłam bo słodycze mogę jeść tylko od święta więc już byłam szczęśliwa. Zeszliśmy niżej i okazało się, że jest scena.
Dopiero się dowiedziałam, że będzie przedstawienie w nowoczesnej formie, coraz bardziej popularnej, całkowicie niearanżowane z udziałem  publiczności. Proponowano temat, widzowie, kto chciał, mogli opowiedzieć swoją historię, która im się z tym hasłem skojarzyła, a potem cztery dziewczyny na przemian adekwatnie do zasłyszanego wydarzenia, spontanicznie to przedstawiały.
Już na samym początku powiedziano,że każde przedstawienie jest wyjątkowe, czy lepsze, czy gorsze nic się nie da powtórzyć,zmienić czyli jedyne w swoim rodzaju.
Na początku byłam zaskoczona i nawet nie bardzo mi było wesoło ale kiedy już się oswoiłam z nowym miejscem, bawiłam się świetnie. 

cyt. Klub Komediowy jest prawdopodobnie pierwszym miejscem w Polsce z codziennym repertuarem komediowym, prezentującym młode formy, takie jak impro czy stand-up, ale również nadające nowe (a może właśnie dawne?) znaczenie słowom kabaret i skecz.







Dziewczyny wygrały warsztaty w Nowym Yorku i zbierają pieniądze na jedzenie w związku z tym organizują wieczór z którego dochód będzie przeznaczony na ten wyjazd.
Zainteresowani znajdą szczegóły przedsięwzięcia na ich stronie


I tym sposobem spędziłam wyjątkowo ten dzień.
Zawsze w ten dzień chwytało mnie za serce bo dostawałam przede wszystkim czułość, serdeczność i .. prezenty :-D
Ale tym razem oprócz tradycyjnych oznak jaka jestem kochana, pomyśleli co wyjątkowo sprawi mi radość.
Nie przypuszczali tylko, że wspólnie spędzony wieczór tak nietypowo, będzie MEGA świetnym prezentem. 
Oczywiście do teatru chodziłam już z córką, bo Ona też lubi teatr.
Kiedy nie mogłam sama, zaprowadzał mnie syn. Najpierw z dobrego serca, bo trochę go teatr nudził ale chciał mi zrobić przyjemność, a potem z zainteresowaniem, a teraz to już podoba mu się.
Ale zatkało mnie ze wzruszenia gdy sobie uświadomiłam, że pierwszy raz jesteśmy razem w takim miejscu.
Przypomniałam sobie jak będąc w pracy darłam się przez telefon: "Mateusz nie bij Marysi!!!!!!"
A teraz dwoje dorosłych, wspaniałych, mądrych ludzi troszczy się o mnie.

Pomyślałam sobie, że jeśli mąż był w pakiecie do takich dzieci to warto było.
Mąż pewnie powiedziałby podobnie,  sądzę ;-)
A to znaczy, że mamy szczęście, można śmiało powiedzieć hehehe




Tak się cieszę, że dożyłam takiej chwili.





Gotowi są, żeby iść w świat. 
I już się wyrywają.

Na szczęście już nikomu nie będę zawadzać, radzę sobie i to coraz lepiej.
Właśnie wzięłam kolejny kredyt na łóżko bo stare się rozleciało.hehe 
i powolutku sobie ponaprawiam stare sprzęty.

Muszę się pilnować, żeby nie doradzać, nie pomagać, nie dopytywać bez wyraźnego poproszenia mnie o to.
 Oni są już wychowani !
 Teraz muszą żyć po swojemu, popełniać swoje błędy i odnosić swoje sukcesy.

Korci mnie strasznie!! Wczoraj coś tam się wydarzyło i w pierwszej chwili już chciałam zadzwonić, zagadać z kimś, żeby załatwić  ale resztami sił zamknęłam się i poczekałam. W końcu to nie moja sprawa. A syn załatwi po swojemu. Jak dobrze wyjdzie to super, jak źle to się czegoś nauczy.

I tak dotarliśmy do dziś. Wszystko się ułożyło bez mojej ingerencji. Czyli się da. Są tego zalety: zajmę się sobą !. No po prostu teraz muszę.
I super, bo mam tyle planów a i czekam na coś niezwykłego i niebanalnego od losu. hehe

Ten post to mój prezent dla kochanego potomstwa na Dzień Dziecka.

Też nieprzeciętny :-)

Niezwykłych darów losu życzę wszystkim z okazji Dnia Dziecka !

Sekrety ....

Chiński sekret długowieczności. Co daje tai-chi


lhttp://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/1,137474,20129833,chinski-sekret-dlugowiecznosci-co-daje-tai-chi.html



Członkowie Stowarzyszenia Taoistycznego Tai Chi w Łazienkach Królewskich w Warszawie. Grupa spotyka się w każdą niedzielę


Gazeta Wyborcza w dodatku "Tylko Zdrowie" zamieściła artykuł  :-D

sobota, 28 maja 2016

Zdjęcia

    Super, że umiem cieszyć się z małych rzeczy i mam życzliwych ludzi wokół siebie. Można powiedzieć, że szczęście mi sprzyja, a że czasem blask zasłonią czarne chmury to normalna rzecz. Zresztą umiem już przeczekać burzę i zauważać kiedy słonko wychodzi :-)
Całe życie miałam takie zdolności, tylko zamiast widzieć zaletę tego, ludzie czasem podpuszczali, hehe, czemu nie chcieć więcej. Taka paranoja, ktoś tam mówił, że i tak dużo mam, wręcz powinno wystarczyć do życia a ktoś inny twierdził, że im więcej się chce, tym więcej można osiągnąć.
!!! ???

Jestem jaka jestem, ale jakby co to gotowa do zmian, żeby czuć się jeszcze lepiej czyli być bardziej pożytecznym człowiekiem dla świata czyli i dla siebie.
Przypomniało  mi się, że jedynym takim większym marzeniem był pierścionek z brylantem.
I tak sobie myślę, że brylant to ma znaczenie symbolu po prostu.
Moją ulubioną postacią baśniową jest Gandalf.
(Znajoma spytała kiedyś:czemu nie Wiedźmin?
Myślę, że Żebrowski tak działa na wyobraźnię niektórych kobiet ;-))
Może ideał to jest moje najskrytsze pragnienie?
Pewnie wielu osób.
Wierząc, że intencja jest najważniejsza to w końcu to osiągnę :-D
Nie wróży to bogactwa materialnego niestety ale duszy na pewno.
Oczywiście teraz bywa różnie. Na razie słucham np., że trzeba tak uwierzyć w siebie, żeby nikt nie mówił mi co jest dobre, co złe.
Jasna sprawa.
Tylko osoba, która jest taka "silna", nie bierze pod uwagę, że nie chodzi o to, że sama mam wiedzieć najlepiej. A raczej to, że nikt nie będzie mi mówił bo to nie ma wielkiego znaczenia. Najważniejsze jest to, że samemu się zrozumie co jest dobre co złe. A to wcale nie jest takie proste i takie oczywiste.
Kiedyś instruktorka opowiadała o swoich przeżyciach z kolejnego warsztatu. Miała już duże doświadczenie i wiele rzeczy rozumiała i czuła, więc kiedy prowadzący powiedział, żeby "pchać stopami", śmiało zaczęła to robić, bo przecież wie o co chodzi i umie to zrobić. I nagle przy którymś z kolei ćwiczeniu, poczuła zupełnie coś innego, coś nowego niż zwykle i zrozumiała, że teraz dopiero to jest "pchanie stopami".
Myślę, że dzięki temu, że ma się wspaniałe ideały, że próbuje się wielu rzeczy, zrozumie się, odkryje to co najważniejsze.

Już się trochę zregenerowałam i na działkę popędziłam i jak zwykle uszczęśliwiona
I nawet jedna pszczółka dała pokaz zapylania. Poleciałam szybko, żeby to uwiecznić bo mało tych pożytecznych owadów i trzeba ratować gatunek.


 Czosnek

 Orliki
 Burza wczoraj była, lało porządnie.
 Irys !
  Kiedyś zupełnie nie lubiłam i w związku z tym nie umiałam robić zdjęć. Po wypadku bardzo mi się ręce trzęsły, nawet nie mogłam sobie herbaty posłodzić, żeby cukru nie rozsypać. Przy jedzeniu strasznie się namęczyłam. Lekarz uspokajał, że to się wyćwiczy i tak dla żartu powiedział, żebym spróbowała zdjęcia robić.
I proszę, teraz to już nie można się ode mnie opędzić, wszystko mi się podoba i ogromnie dużo chciałabym uwiecznić.
Robienie zdjęć nauczyło mnie też lepiej patrzeć na świat. Umiem skupić się na tym co piękne.:-D

                                             I tego życzę tym co uczą się dopiero!
                                              A tym co umieją, żeby obiektów do zachwytu było więcej i więcej !

środa, 25 maja 2016

Wiosna jest i u mnie

  i tak wygląda

Takich krzaczków truskawek to jeszcze nigdy nie mieliśmy. Mam nadzieję, że i owoców będzie mnóstwo!!
 Białe maki!

 To to nie wiem ale urocze :-)
 Bratek
 Kocimiętka


 Poziomki w trawie się zadomowiły
 Na kucałam się wypatrując maluszków ślicznych aż padłam na leżak i w końcu popatrzyłam w niebo.
Pierwsze co zobaczyłam to..... oczywiście kocią mordkę hehe

 :-)
 Tutaj to chyba .. serduszko sięzmywa ;-)
 Usiadłam pod czereśnią i ucieszyłam się widząc, że tyle owoców ma.
Nic dziwnego, że nieopodal szpaczki sobie gniazdo zrobiły, cwaniaki.
Znowu będziemy się ścigać, kto pierwszy ten sobie poje  :-)

Dziś był ostatni dzień czterotygodniowej rehabilitacji. W ostatnie dni, to już resztkami sił chodziłam. 
Ale nie poddałam się.
Już widzę, że wyprostowałam się bardzo, dzięki wzmocnieniom mięśni.
Niestety niezmiennie bardzo boli lewa strona..


No cóż 

I zmęczona bardzo jestem
I ta pogoda burzowa nie służy
łoj

Mam nadzieję, że jutro wstanę pełna chęci do życia i pojadę na działeczkę.

A od poniedziałku wracam do ćwiczeń mojego ulubionego tai chi. Na warsztaty w lipcu chcę pojechać to muszę mieć kondycję. Szkoda by było przesiedzieć pod ścianą.
Na szczęście na warsztaty międzynarodowe przyjeżdża koło 200 osób, a taka grupa to wciąga, byle tylko zacząć to już pójdzie. Najwyżej po 5 dniach padnę plackiem na tydzień minimum, jak to bywało w poprzednie lata. Duży to jest wysiłek ale dzięki temu robi się ogromny postęp.
Tak się cieszę  na samą myśl, że pojadę !

piątek, 20 maja 2016

Otwieram okna, drzwi na nowe.... :-D

   Zamknęłam za sobą kolejne drzwi :-D
Zaczynam nową podróż i chcę, żeby była całkiem inna niż poprzednie. Zresztą, czy chcę czy nie, będzie inna bo ja jestem innym człowiekiem muszę się tylko do tego przyzwyczaić.
Ku zaskoczeniu wielkiemu, stałam się silna i mogę wszystko (z dedykacją dla bardzo bliskiej mi osoby hehe) tzn. góry nie przesunę ale poruszę niebo i ziemie gdy będzie trzeba wyjść z depresji, z jakiegoś obłędu. Ale nawet nie ma szans, żebym tego jeszcze raz doświadczyła.
Nie jest tak, że zapomnę o wszystkim i będę się tylko cieszyć z życia. To wręcz, nie jest normalne a nawet niezdrowe. Przecież każdy ma złe dni i nic mu się nie chce.
Taki ktoś kto przeżył wojnę ma do końca życia przed oczami okrutne obrazy. Przeciętny człowiek nie doświadcza takich tragedii ale jeśli coś mocno odcisnęło się na jego psychice to wspomnienia będą wracały i nie ma co na siłę je odpychać , bo to wstyd przecież ludzie mają gorzej.
Ale zwrócono mi uwagę, że wygląda na to, że na wiele spraw mogę już spojrzeć inaczej. Nie dlatego mogę, że ktoś uznał, że czas najwyższy, hehe, tylko dlatego, że jestem na to gotowa.
Mam tę zdolność, że pamiętam dużo dobrego co mnie w życiu spotkało. Pamiętam ogromnie dużo dobroci  ludzkiej. I umiem się cieszyć, że deszcz pada, bo roślinki potrzebują, że słonko świeci bo humor poprawi, że kwiatuszki zakwitły i jest pięknie... itd,itp.
Pisząc bloga uświadomiłam sobie ile potrafię zdziałać, ile ludzi podało mi rękę i ile wspaniałych, dobrych, radosnych ludzi jest koło mnie.
Na szczęście zauważyłam, tych co mi szkodzili, wystawiali na ciężkie próby udowadniając, że nie umiem sobie poradzić bo za kiepska jestem, więc odsunęłam ich od siebie dzięki czemu odzyskałam wiarę w siebie,
(ps. już tu zaczęłam się nad takimi rozwodzić, ale na szczęście dałam sobie spokój, hehe, już na to mnie stać )
Na początek, myślę, mogę zacząć się cieszyć, że widzę tyle dobrego w ludziach i wokół siebie bo to znaczy, że taka jestem, a to też znaczy, że dużo takich ludzi przyciągam!
Złe rzeczy, które mnie spotkały, to wszyscy wcześniej widzieli niż ja, i tylko się w głowę pukali, że ja taka naiwna.
Ale już nie jestem naiwna,w każdym razie nie dam sobie wmawiać, że przesadzam, hehe
Tak ma być jak ja chcę i koniec !


A reszta, to tak jak w życiu,trochę dobrego, trochę złego,trochę blasków, trochę cieni ....

I tak nadziwić się nie mogę, że mam tyle szczęścia.
Więcej szczęścia niż rozumu.
Taka karma widocznie hehe


Zachwycam się ostatnio zdjęciami ogrodów,  sadów, lasów, pól na wiosnę.
Na naszej działeczce jest skromnie ale teściowie dbają, żeby było miło i żeby można było odpocząć :-)


  Kochani ! Fajnie, że się lubimy i dzięki Nim jest tam pięknie:-)







 Kiedyś, kiedyś, uparłam się, żeby posadzić peonie, bo to ulubione kwiaty ogrodowe mojej babci i mam do nich sentyment.
I po tylu latach jest kilka małych pączusiów,. Yes, Yes, Yes :-D
Ciepełka w weekend życzę:-D

wtorek, 17 maja 2016

Baśnie

    Baśń miała działać jak dzisiaj spoty reklamowe czyli szokować, pokazywać drastyczne konsekwencje aby przestrzec ludzi. Historia są przerysowane, nierzeczywiste, Niemniej jednak nieco podobne zdarzenia mają miejsce.
Przypomniała mi się pewna kuracjuszka z sanatorium. Pani została potrącona przez samochód i kierowca ją zostawił, nie udzielił pomocy. Dopiero za jakiś czas pojawił się następny i wezwał karetkę. Nieprzytomną reanimowali bo już życie z niej uchodziło. Jakimś cudem przeżyła, po kilku operacjach chodzi powolutku. Jej historia jest jak z baśni, nadaje się na ostrzeżenie dla pijanych kierowców bo pani nie dość, że żyje to wsadzi do pierdla gościa i jeszcze odszkodowanie dostanie.
Można powiedzieć, że miała szczęście ale co i rusz płakała po tych przeżyciach. To co przeszła to wielki dramat, może nie zdążyć przed śmiercią zaznać spokoju. Pani jest już niemłoda i nie raz ją taka rozpacz ogarniała, że życie postrzegała jak karę.
     I ja oczywiście pamiętam, że nie mam najgorzej.
Pani psycholog jednak nie zbagatelizowała stanu mojego ducha. I dzięki temu, że przekonała mnie, że nie ma się czego wstydzić, że płaczę. Moje powody do rozpaczy są tak samo ważne jak powody innych.
Dzięki temu poczułam się ważną osobą.
Dzięki temu, wypłakałam co mi na sercu leżało i nie mam traumy, lęku, a tym samym żalu do ludzi, do świata i mogę zbierać dobrą karmę, żyć z pożytkiem dla ludzi.
Niechcący na blogu powstała niezła historia podnoszenia się z upadku, co może komuś się przyda.
Bo jak mówiła moja instruktorka Carmen: mi się udało, to prędzej czy później uda się i tobie, a także, najważniejsza jest intencja.
Postanowiłam, że będę szczęśliwa na początku pisania bloga, kiedy serce mi pękało i udało się.
Nie jest to permanentny stan ale znam sposoby jak to osiągnąć.
Najbardziej przypadła mi do gustu pomoc ludziom. Czasem słyszałam, żeby się teraz zająć sobą, odpocząć, zatroszczyć o siebie ale w znaczeniu, żeby przestać się przejmować innymi. Ale pomaganie ze współczucia to nie jest żaden wysiłek. Litość czy poświęcenie to nie jest dobre bo kosztuje dużo wysiłku i tego nie trzeba robić jeśli jest za ciężko ale pomoc ze współczucia, z miłości to wielkie szczęście dla ofiarodawców.
W każdym razie, nauczyłam się już pomagać mądrze, z pożytkiem dla wszystkich.
Okazuje się, że czasem trzeba ryknąć, żeby dotarło, a nie tylko pobłażać i pozwolić pomóc sobie.
Otacza mnie mnóstwo ludzi, serdecznych, życzliwych, dzięki którym zrozumiałam, że to jest sens życia.

Wreszcie sobie przypomniałam najistotniejszą rzecz z baśni Czerwone trzewiczki. Zaczyna się od tego, że dziewczynka sama sobie szyje buciki.
Cyt.
Dziewczynka była biedna, ale przedsiębiorcza, umiała sobie poradzić. Nie miała butów, a zdobyła takie, które dawały sens jej istnieniu pomimo wszystkich trudności egzystencji potrafiła wznieść się do wypełnionego treścią i pasją życia, jakie sama umyśliła. Buciki, które sama uszyła symbolizują źródło radości.
Dla kogoś to był śmieć ale najważniejsze,że dla niej bardzo cenna rzecz.

Teraz zaczynam od nowa szyć swoje buciki.

Pierwszy raz od 5 lat przeczytałam książkę prawie pięćset stron.
I nawet wiem co się działo z grubsza.
Popłakałabym ze szczęścia.
Bo to otwiera mi drogę do czytania, do czego bardzo tęskniłam.
Czytam już kolejną książkę tego samego autora, chyba z jeszcze większym zrozumieniem bo śmieję się czasem a on właśnie pisze żartobliwie.
Posadziłam sobie kwiatuszki na balkonie, że nacieszyć oko i serce





 

A to sosna spotkana na spacerze :-D


    Pelargonia
 śliczne maleństwo :-D


Już tam sobie klecę z drobnostek radość. :-D

Ale przede wszystkim ćwiczę, ciężko pracuję na rehabilitacji. Co prawda nie mam innego wyjścia bo to jedyna szansa zdrowienia ale ogromnie jestem z siebie dumna, że znajduję siłę na to, że się nie załamuję.

Czego i wszystkim życzę bo wiadomo życie nie jest doskonałe ! 

środa, 11 maja 2016

Czerwone trzewiczki

    Baśń Andersena ostatnio bardzo mnie poruszyła. Polecono mi ją przeczytać ku pokrzepieniu.
Cyt.
 Lepsze jest wrogiem dobrego. Gdyby ta sytuacja nie została zakłócona, rozwijałaby się i sprzyjała twórczej osobowości. Dziewczynka jest zachwycona dziełem swych rąk: faktem, że sobie sama poradziła,że miała cierpliwość, by szukać, zbierać, projektować, zszywać,nadawać kształt swoim pomysłom. To nic, że buciki są toporne i niezgrabne, we wszystkich epokach spotykamy bogów- stworzycieli, których dzieło za pierwszym razem było niedoskonałe. Pierwszą próbę można zawsze poprawić, tak samą jak drugą i trzecią. To nie ma nic wspólnego z dobrocią i talentem. Takie jest życie, polega na poszukiwaniu i rozwoju."

No bardzo pięknie:-D
Mi jednak, nie może wyjść z pamięci zakończenie tej baśni. I ono jakoś optymistycznie mnie nie nastraja. Ja wiem,że nie trzeba baśni brać tak dosłownie, że trzeba być optymistą a nie widzieć złe strony. hehe. Bardzo lubię to powiedzenie, uch super, ale przecież straszne rzeczy się zdarzają, to jest fakt.
Kolejna moja ulubiona, słyszana mądrość. Jak już się zdarzy coś  złego to cieszmy się z tego, bo będziemy bogatsi duchem, co pozwoli zdobywać świadomość, dojrzałość, siłę.
Po prostu tylko czekać kiedy się nam jakaś tragedia trafi.

Koniec baśni jest taki:
- Kacie,kacie, wyjdź, rozetnij mi buty,uwolnij mnie od przeklętego losu!- prosi dziewczynka
I kat toporem przeciął paski butów. Ale trzewiki dalej trzymały się stóp. Krzyknęła więc, że jej życie jest nic nie warte i żeby odrąbał jej stopy. Tak też uczynił. A czerwone trzewiki z nóżkami w środku tańczyły dalej.
Dziewczynka została biedną kaleką, ale już nigdy, nigdy więcej nie chciała mieć czerwonych bucików.

Uff, jakaś znajoma mi się wydała ta historia.
Pewnie dlatego mnie ruszyło, że taka prawdziwa. hehe
Cyt.
" Prawda zawarta w "Czerwonych trzewikach"że jeśli kobieta utraci więź ze źródłem prawdziwej radości i nie potrafi ich odzyskać, to może zgubić sens życia. Opowieść kieruje uwagę na pułapki, kiedy dusza krzyczy z głodu, np. popadnięcie w obsesję, szukając " zapomnienia w miłości""

No ciekawe, gdzie tu jest optymistycznie?

Aaaaaa, dziś słonko świeci, ciepło. Biegnę zaraz na rehabilitację.
Tak się cieszę,że trafił mi się ten sam Pan Rehabilitant co poprzednio. Naprawdę człowiek ma talent, ale chyba głównie taki dobry efekt Jego pracy daje fakt, że oprócz wiedzy ma jeszcze ... współczucie.
Odkryłam to, kiedy zobaczyłam jak przywitał panią, którą spotkał na  korytarzu, tak serdecznie, życzliwie. Nie na zasadzie:
 -jak samopoczucie?
- dobrze
- no to dobrze , no to do widzenia
Dodam,że pani w średnim wieku, nie jakaś laska ;-)

Wczoraj zrobiłam duży postęp w ćwiczeniach. Nawet dostałam pochwałę, więc musiał być naprawdę duży.

Zeszło ze mnie rozgoryczenie i niesmak.
Oczywiście wiem,że dobrze jest szukać i znaleźć dobre strony tego co się przydarzy bo po prostu są takie.
Ja sama cieszę się,że się uwolniłam od swoich trzewików i chce się dalej żyć, a nawet szczęśliwie żyć na co dopiero teraz jest szansa.
Wisła :-D







środa, 4 maja 2016

A jednak ...

     W końcu i ja nacieszyłam oczy patrząc jak rośnie i kwitnie wszystko na działce.
Wykorzystałam majówkę solidnie i pojechałam na ukochaną działeczkę, gdzie radośnie przyroda wita wiosnę bo jest zadbana i dopieszczona przez tatę (nie mojego).
Najbardziej zachwyciły mnie tulipany.


Najwięcej jest oczywiście mleczów, aż szkoda wyrywać takie śliczne słoneczka
Pierwszy raz widziałam kwitnący rabarbar :-D

W zeszłym roku przychodził do nas kot sąsiadów. Przypędził i teraz jak tylko usłyszał głos babci, czyli sygnał dostał,że kiełbaska przyszła :-D


Wczoraj, niestety, już padało. Rano świeciło słonko więc pojechaliśmy ale potem się zachmurzyło.
Skoro już dotarliśmy zrobiliśmy sobie ognisko, upiekliśmy kiełbaski i ...zasnęliśmy na dwie godzinki. Dobrze, ze ktoś zadzwonił do syna bo byśmy na kolejkę za dnia nie zdążyli.
A tak, można powiedzieć, to był fajny dzień :-D
 Kot do nas nie przyszedł (babci nie słyszał) ale za to przyleciała sójka i trzy szpaczki. 
Na odchodne zobaczyłam, że konwalie już w paczkach.:-D


Jakiś czas temu została mocno urażona moja duma. Sprawy nie potoczyły się tak jakbym chciała.
 A tymczasem okazało się, że nie tylko wzmocnił się mój duch.
 Dowiedziałam się, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, że są też namacalne duże korzyści. hehe

I jak tu nie wierzyć w duchy  

Mam nadzieję, że każdemu udało się coś miłego dla siebie zrobić w majówkę :-D


O!! i jeszcze udało mi się przeczytać ponad 100 stron książki. Pierwszy raz od wypadku wciągnęłam się. Do tej pory do czytałam dla ćwiczenia, na ogół kilka razy jedną stronę bo nie pamiętałam o czym przeczytałam. Więc nie dość, że nie miałam radochy z czytania to jeszcze załamana byłam. Tym razem książkę dała mi córka i zapewniła, że wciągnę się.
I rzeczywiście !!
 :-D