poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Tak szybko...

   Od wtorku mam znów rehabilitację. Tym razem trafiłam do poradni zupełnie dla mnie nowej i okazuje się, że znów sama muszę ćwiczyć. Dla mnie bomba, bo ja to bardzo doceniam, tylko nie mam siły chodzić na swoje ukochane tai chi. No szkoda, ale ważne, że ćwiczę w ogóle, bo ostatnie badania wykazały, że przybyło mi tkanki mięśniowej a zmniejszyła się tkanka tłuszczowa.
Po raz kolejny przekonałam się, że mimo wartościowszego jedzenia typu soczewica, humus, soki warzywne, zupy i warzywa na okrągło i kasza, ruch jest niezbędny. Zwłaszcza, po to żeby się nie otłuszczały narządy wewnętrzne. Przez zimę mimo pilnowania jadłospisu, zajęta robieniem kartek i szarpaków dla psów, zaniedbałam ćwiczenia, bo z domu było ciężko wyjść bo zimno i wszystko boli, i samej nie idzie.
Jedyne czego pilnuję od roku to 200 brzuszków dziennie. Z czego jestem bardzo dumna, bo oprócz płaskiego brzucha, wzmacnia się mięśnie, które trzymają człowieka w pionie i  mam siłę chodzić, hehe
   Po świętach jadąc na ćwiczenia, zaniosłam żebrakowi resztę poświątecznych smakołyków, żeby się nie zmarnowało. Pan, pierwszy raz, wstał do mnie rozradowany. Podziękował entuzjastycznie za rosół itd  i powiedział, że jest elektrykiem i naprawi jeśli mi się coś zepsuje, jak...... wróci.
Okazało się, że ktoś zaproponował pracę w gospodarstwie. Wyjeżdża na przynajmniej pół roku.
I jak stanie na nogi to wróci i na tym przejściu będzie tu czekał na mnie.
!!!!????? :-))))
No super, ucieszyłam się bardzo. Zapytałam czy jeszcze mu coś podrzucić przed wyjazdem?
Umówiliśmy się. Pomyślałam sobie, że oddam wszystko co mi nie potrzebne, czego i tak nie zjem.
Pojechałam z siatkami, ale człowieka nie ma.
Pomyślała, ze poczekam z pół godziny, bo po co mi to, zwłaszcza, że żurek ugotowałam na pożegnanie, hehe
I wreszcie wypatrzyłam go jak przechodzi przez ulicę. Podeszłam do miejsca gdzie zawsze siedział. A on mnie minął i poszedł dalej. No to ja za nim i wołam, żeby zaczekał. Pan się zatrzymał zdziwiony, po czym zapytał: to pani?, po czym mowę mu odebrało.
I to spojrzenie, było zapłatą za moje starania, hehe
Pan mnie nie poznał, pierwszy raz byłam bez kurtki i czapki.
Zapewniał, że zna się na remontach i za wszystko się odwdzięczy.
Oczywiście zapewniłam, ze nie trzeba, że wystarczy, gdy mu się poszczęści, ale też trochę się przestraszyłam (tego nie powiedziałam, ale pomyślałam :-)
Pan coś tam jeszcze wspominał, że może za dwa, trzy miesiące przyjedzie, ale powiedziałam, ze spotkamy się za pół roku, nie wcześniej.
Pomyślałam sobie, że w lato naprawdę łatwiej i zarobić i przeżyć, więc skoro radził sobie do tej pory, to tym bardziej teraz. A ja tak naprawdę odetchnęłam, bo już nie czuję się zobowiązana. Bo mimo wszystko, gdy zimnica na dworze, zawsze myślałam, że gorąca herbata jest zbawienna.

I dziś pierwszy poniedziałek, kiedy nie pojechałam na ćwiczenia, hehe. Zrobiłam pierwszego szarpaka od wizyty w schronisku. Przyszło mi do głowy, że przez tą herbatę jeździłam więcej na ćwiczenia, a tak to czasem się nie chciało i robiłam kartki albo oktopusy (tak jest nazwa handlowa tych dzieł:-))
Już wiem jak to jest, więc będę się pilnować i nie zaniedbywać ćwiczenia tai chi.

O i właśnie dobro do mnie wróciło:-)

Ja rzeczywiście prędzej coś pożytecznego zrobię dla innych niż dla siebie, a potem się okazuje, ze bardzo dużo korzyści mi to przyniosło.
Pierwszą bardzo trudną rzecz jakiej nie mogłam zrobić dla siebie, zrobiłam dla mojej siostry w ciąży. Rzuciłam palenie, żeby jej nie kusiło, hehe

Jakiś czas temu dostałam kalanchoe. Teraz zaczął wypuszczać nowe listki, kwiatostany. Naprawdę coś pięknego :-)






I fuksja już zaczęła kwitnąć. U Was też?


Dziś odebrałam kartkę świąteczną od Tereski Szara Sowa. Bardzo dziękuje !!!! :-)))


Oktopus :-)


Coś czuję,ze polenię się trochę w majówkę, uch.

A Wy co tam planujecie?

W każdym razie pogoda zapowiada się całkiem przyjazna do spacerów, wycieczek, i moich ulubionych, prac ogrodowych :-)


środa, 24 kwietnia 2019

Jemiołuszki

       Bardzo dziękuję Janeczce, Małgosi, Agatce za pamięć. Bardzo mnie ucieszyły prezenty :-)

Agatka przysłała wianek i kartkę zakupioną dla wsparcia innych.


 Janeczka zrobiła dla mnie radosną kartkę :-)


 I bardzo cudny zajączek z życzeniami przykicał od Małgosi :-)


A wcześniej zająca a'la mysz zrobiła na moich oczach Zurineczka :-)


Ja, jak zwykle, pojechałam do babci na Cmentarz na Bródno. Ona mnie nauczyła takiego zwyczaju, jeździłam z nią jako dziecko, zapalić lampkę na grobie jej rodziców, i jest to też mój świąteczny rytuał. Tak jak za życia przyjeżdżałam do domu powiedzieć co u mnie słychać, tak jest i teraz. Nie omieszkałam podziękować, po raz kolejny, że mnie wychowali dziadkowie i nauczyli kochać.
W każdym razie dzieci się cieszą, że taka jestem :-)

Na Bródnie witały mnie radośnie jemiołuszki. Tak przynajmniej mi się zdaje, bo kiedyś czytałam, że są stada ptaków w tym rejonie.

Siedzi na dole na końcu pomnika. Mniej więcej na środku zdjęcia.




Babcia nie pochwalałaby mojego skakania między nagrobkami i ja pewnie bym przy niej tego nie robiła. Bo byłabym zajęta rozmową z nią, ale skoro jej nie ma.., na pewno by zrozumiała, choć wspomniałaby o szacunku w takim miejscu.
Dla mnie wypatrywanie ptaszków, to nie jest brak szacunku dla zmarłych, za to obgadywanie rodziny, tak, a to się przecież zdarza :-)


u nas słonecznie od paru dni, więc nie omieszkałam pogapić się na skaczące po barierce ptaszki :-)



Na moje kocisko na spacerze u sąsiadów.
Już jest zdrowy i bryka radośnie choć urósł ogromny :-)




Wraca do pańci, choć ledwie się mieści na parapecie. No co zrobić, kot chyba wie, że da radę, hehe


Szykujecie się już na majówkę?
Pamiętam, niektórzy się kąpią, i to wcale nie morsy :-)

Pozdrawiam :-)))

niedziela, 21 kwietnia 2019

Żebrak


Jadąc na ćwiczenia mijałam często żebraka. Czasem wrzuciłam grosza. Przechodząc obok kolejny raz przeczytałam kartkę przed nim, na której napisał, że jest bezdomny. Tak mnie natchnęło, że jak bezdomny to nie ma gotowanego jedzenia, więc zapytałam czy chce zupy. Wychylił się zza kaptura i spojrzał z wielkim zdziwieniem i z zapałem potwierdził, że chce.
To mu przywiozłam :-)
Potem jeżdżąc na tai chi brałam ze sobą zupę, albo co tam było w domu.
Miałam taki nawyk z czasów, kiedy zawsze jedzenie dawałam tacie.
Przy następnej okazji, poprosiłam, żeby powiedział jeśli czegoś nie lubi. No po co mam mu wozić takie rzeczy. Przecież robię to z korzyścią dla niego, nie dla własnej satysfakcji.
 I tu drugi raz, pan spojrzał zza kaptura z niedowierzaniem. Lubi wszystko :-)
Ja z nim generalnie nie rozmawiam. Mówię dzień dobry  i do widzenia. On dziękuję. Wymieniamy się plastykowymi pojemnikami
Przed świętami zapytałam, czy będzie, to przywiozę mu jedzenie bardziej świąteczne, znaczy lepsze trochę :) Nie jeździłam tamtędy codziennie, a tym razem chciałam, żebyśmy się nie minęli.
Tu trzeci raz spojrzał z niedowierzaniem. On może myśli, że ja jakaś wariatka jestem, hehe, ale na szczęście nieszkodliwa.
Dałam rosołku z kluskami, sałatkę jarzynową, śledzika w oleju. Nic szczególnego. Rosół miałam w pojemniku po kapsułkach Vizir, bo to największe co miałam. Obciach trochę, więc musiałam pana uprzedzić co to jest, żeby nie wylał sobie, bo szkoda.
Koleżanka się śmiała, że zagrychę mu zawiozłam, hehe. No w sumie mi to nie przeszkadza, bezdomny to też człowiek. A ludzie przecież czasem też tak świętują.
 Ja to pewnie bym się zachlała w nieszczęściu.
Przypomina mi się przyjaciel, który często dawał pieniądze żebrakom, których swego czasu było bardzo dużo na ulicach, takim pijaczkom. Tłumaczył, że chciałby, żeby jemu ktoś dał jeśli skończy na ulicy.
Teraz tak sobie myślę, że naprawdę nie wiadomo jak się potoczy życie.
Mało brakowało i mi....
Któregoś razu zrobiła kluski z czymś tam i wiozę raz, człowieka nie ma. To włożyłam do lodówki i zabrałam ze sobą następnym razem jak jechałam na ćwiczenia. Dojeżdżam do przystanku, gdzie zawsze siedział i patrzę nie ma go. Zmartwiłam się, że szkoda, bo by sobie zjadł dobrego, a kluski już nie mogą dłużej leżeć bo się zepsują.
Wysiadłam, żeby się przesiąść, przechodzę do przejścia i patrzę jest. Zrobiło mi się tak ciepło i wesoło !!! Ucieszona mówię, że go nie zauważyłam, a bardzo się cieszę, ze jest, bo kluski nie mogą już leżeć w sosie bo rozmiękną. Zapewnił,ze wszystko zje.
Powiedział, ze wyszedł tylko do toalety.
Do toalety!! To chyba nie są słowa, które mówią prości ludzie?
Moim zdaniem, żebrać to nie jest łatwa sprawa, tym bardziej dla osoby normalnej. Może na Dworcu Centralnym w cieple, gdzie nawet ludzie biznes robią na żebraniu, jest wygodnie, ale na zimnie, to już jest wyczyn.
Przejęta jego osobą od razu sprawdziłam, ile on tam siedzi. Wiem, ze ulotki roznosi czasem, więc dorywczo coś tam dorabia. Raz przyszłam akurat jak papierosa dopalał. Dwa razy czułam alkohol od niego. Mnie to nie zniechęca. prawdę mówiąc kamień spadł mi z serca, ucieszyłam się,że sobie radzi.
Wystarczy, że widziałam za dnia jak siedzi i jak wracałam po ćwiczeniach, kiedy było ciemno i lodowato.
Pomyślałam sobie, ze on tam siedzi dla mnie.
Wożę mu zupę  z intencją, żeby wzbudzić w sobie spontaniczne współczucie. Może już takie jest, choć podejrzewam , że może to być tylko samotność.
Na pewno samotność. Przecież gdybym miała wielką rodzinę, nie miałabym czasu na zastanowienie, nad kimś takim. Dałabym złotówkę i poleciała dalej.
 Ale na pewno nie jest to samotność żałosna. To jest kolejny etap, bardzo cenny czas rozwoju, którego inaczej nigdy bym nie osiągnęła.
Mam cel, żeby przynosić szczęście i nic do szczęścia nie potrzebować.
Ktoś mi zwrócił uwagę na posta, którego kiedyś napisałam o współczuciu, które prowadzi do ..... Nieba....
do Oświecenia :-)


http://marzenad.blogspot.com/2017/12/wspoczucie-ciepo-w-swoim-wnetrzu.html


I to marzenie w końcu się spełni.
Będzie co ma być, przecież taka jest karma :-)

 Ta biała torba to z zupą :-) Ale myślę,że najbardziej się cieszy z gorącej herbaty. Powiedział mi :-)
 Odjeżdżając tramwajem zrobiłam jeszcze zdjęcie na pamiątkę.

Rzeczy nie chciał od syna bo mówi, że nie ma gdzie trzymać. Wspomniałam też o ośrodku dla bezdomnych. Powiedział, ze pojedzie, że wie gdzie jest ta ulica.
I tyle naszego gadania.
Ciekawa jestem czy mu się jakoś los odmieni na moich oczach?
Na pewno dam znać jak będę coś wiedziała :-)




środa, 17 kwietnia 2019

Będzie co ma być :-)

  Kiedy ostatnio niespodziewanie poproszono mnie o zrobienie kartek, nie poszłam na tai chi jak zwykle w sobotę.
Budzę się następnego dnia i szykuję do normalnych prac. Wychodzę z domu koło południa i zmartwiło mnie, ze wszystko zamknięte. Pomyślałam, że może przyłączyli się do strajkujących nauczycieli, a ja nie usłyszałam. Poszłam na pocztę, zamknięte, pojechałam do  biura, zamknięte.
Zmartwiłam się, że nie załatwiłam ważnej sprawy. Wracając do domu zastanawiałam się, czy ćwiczenia odwołane? Weszłam do żabki, bo piekarnia też zamknięta, kupić chleb.
Pytam pana: co to wszystko zamknięte, strajkują? On na to zdumiony, że przecież dziś niedziela.
Po chwili ryknęliśmy śmiechem obydwoje.

Pierwszy raz w życiu mi się tak zdażyło.
Trochę się martwię, ze mnie tak skołowało. No co zrobić.

Dzisiaj było u nas pięknie na dworze, cieplutko i słonecznie.
Wiosna.

Bardzo dziękuję wszystkim za słowa uznania. Bardzo się ciesze, że robię widoczne postępy, hehe

Kto by to pomyślał.
No może pan Piotr, wspominany na blogu niejednokrotnie, który kierując mnie do swojego fizjoterapeuty, powiedział: ten człowiek to cudotwórca (też wspominany wielokrotnie).
No naprawdę!!! Sprawił, że w bezwładnej, trzęsącej się ręce po siedmiu latach wróciła siła.
 hehe



 Potrafię też zrobić parę innych pożytecznych rzeczy. Teraz to nawet myślę, że była mi pisana sprawna ręka i głowa i dlatego trafiłam pod taką dobrą opiekę.

Ale o tym następnym razem....

Pewnie już praca w ogrodzie wre?

Pozdrawiam serdecznie:-)

sobota, 13 kwietnia 2019

Zależy o czym się marzy :-)

    Pokontemplowaliśmy marzenia i okazało się, że najważniejsze, aby wykorzystać swoją moc dla pożytku innych, a tym samym nas samych :-) (tak zrozumiałam)
Koleżanka przypomniała mi o marzeniach czyli fantazjach jak z wiersza  Dyzio marzyciel. Ludzie nieumarli, jak ja, też to potrafią :-) Dzięki temu, codzienne życie, często, jest czasem po prostu fantastyczne. Czasem mówi się, że to jest właśnie pozytywne myślenie, hehe
Ale do rozwoju, człowiek potrzebuje być świadomym i wiedzieć co się tak naprawdę dzieje. Nie trzeba uciekać od bólu, sam się rozpuści, kiedy się go przyjmie. Tak uczył Rinpocze i już ja tak umiem, więc w to wierzę :-)
Ktoś też przypomniał, że już kiedyś pisałam o Intencji, o pracy, która przyniesie nam spełnienie pewnych  marzeń:

Intencja jest najważniejsza, pozwoli wyćwiczyć potrzebną umiejętność.

cyt.

Tak było z robieniem kartek. Oczywiście najpierw zaciekawiła mnie koleżanka bo powiedziała: jak zrobisz będzie dobrze, przecież nikt nie wie, że miało być inaczej, hehe, to mnie bardzo ośmieliło. Dzięki mojemu nieocenionemu fizjoterapeucie ręce przestały mi się trzęś. A efekt jest taki,że koleżanka ze schroniska, powiedziała, ze na kiermaszach kartki cieszą się ogromnym powodzeniem.
Dziś jeszcze ktoś poprosił o 2 kartki. Zrobiłam 4 z rozpędu.






 Zrobiłam też takie pisanki.


Podkładki dostałam od koleżanki, która zachwyciła się czarnym kotem. Dała też kocyk dla niego, który też zrobiła na szydełku. Ale na kocyku siedzę ja, kot na poduszce :-)



Dzisiaj spadł śnieg. Może bym i pomyślała, ze to lody, ale nie mogę myśleć o jedzeniu. A lody już wybitnie muszą mi wylecieć z głowy, bo słodkie i na mleku, uch.


Drzewka widzę o oddali, a za nimi mnóstwo żurawi. Ale to pokażę kiedy indziej :-)


Pozdrawiam serdecznie :-)

wtorek, 9 kwietnia 2019

Już wiadomo jak sprawić, żeby marzenia się spełniły ? :-)

    Ja akurat nie mam typowych marzeń, doszłam do wniosku, że to nie ma sensu, bo szczęścia nie daje to, co się zazwyczaj chce osiągnąć.
Przez całe życie miałam wielką potrzebę zostać raczej kurą domową niż kogutem. Szukałam szczęścia w zaciszu domowym i sądziłam, że dzięki temu będę zadowolona, radosna i dlatego pomogę innym.
Okazało się, że to nic bardziej mylnego.
Przypominam, że  człowiek nie wie, co  jest tak naprawdę dla niego dobre.(tybetańska prawda) i to się potwierdziło w moim przypadku. Chyba dawały o sobie znać prawdziwe, skrywane cechy charakteru :-)

W każdym razie, nauczyłam się przyjmować to co przynosi los, a nawet znaleźć w tym  pożytek.
Rzeczywiście czasem zaskakuje mnie pomyślne rozwiązanie problemów.

Dzięki temu wierzę w to, że wybrałam odpowiednią ścieżkę rozwoju i to dzięki temu mogę pomagać innym.

Znaleźć swój ból, znaleźć intencję, aby go rozpuścić, dało mi wolność i dało wielką siłę.

Okazało się, że podświadomie wiedziałam, śpiewając często piosenkę "Pokaż na co cię stać", że kiedy zaufam sobie , będę iść szybciej, niż nie jeden chciałby biec..., :-)

Wówczas nie wiedziałam o co chodzi.
Nie wiedziałam, czego mam szukać.
To się samo stało.
Moje nieszczęście zmusiło mnie, aby nauczyć się żyć od nowa. Jednego jestem pewna, że dzięki temu, że miałam takie pokłady współczucia w sercu, przyciągnęła mnie siła, dla której to jest najważniejsze..
Pewien mądry człowiek, powiedział, że Oświecenie przyciąga Oświecenie.

 To bardzo dobre wieści dla mnie :-)


Horoskop jak to horoskop, trochę może pasować do każdego, więc w sumie można się tym nie przejmować,  albo przejmować, jak kto woli :-)

Na Nowy Rok były rozdawane ciasteczka z wróżbą. Ja wzięłam dwa, bo ciasteczka były pyszne.

Taki były wróżby:


......niczego nie powinien z góry odrzucać,a zawsze stawać o stronie tego co prawe.


No bardzo pięknie. Ja tak żyje od dawna. Dzieci są ze mnie dumne i mogą brać ze mnie przykład.
Odnoszą swoje wielkie sukcesy, więc nie jestem wzorem do naśladowania dla nich, ale na pewno wsparciem w trudnych chwilach.
Tak więc, wróżby może pasują do innych mi kogutów, żeby o tym pomyśleli.
 Ja nie muszę się nad tym zastanawiać, chyba, ze chcę się pośmiać radośnie, spontanicznie żyję wedle tych zasad.


Ale np. radość wywołały prezenty jakie dostałam za robienie kartek, jajek, bombek dla schroniska Korabki. Właśnie koleżanka mi dostarczyła :-)


Ja bym sobie tego nie wymarzyła.
Nie miałam pieniędzy, bo kot mi się rozchorował, duży rachunek za światło przyszedł, a tu proszę, taki prezent!!

Zachęcam wszystkich do intencji, aby zrozumieć współczucie, a wszystko się szczęśliwie odmieni Wam i otoczeniu wokół.

Bardzo przepraszam jeśli kogoś urażę, ale przypominam sobie, że miłosierdzia uczył też Pan Jezus i żył wedle tej zasady. Z czasem, wielu wiernych zapomniało jakie to ważne, skupili się na samej wierze. A to przerodziło się w nienawiść między ludźmi.

Wydaje mi się, że nie o to chodziło.

Przypomniały mi się słowa Dalajlamy XIV, wierzmy w to co się sprawdza, aby uczciwie żyć, nie robić nikomu krzywdy. (nie pamiętam dokładnych słów, ale tak zrozumiałam)

Tego nam z całego życzę!!!!




Wiedza jest źródłem siły i drogą do sukcesu. Nigdy o tym nie zapominaj. Dzięki poszerzaniu zakresu posiadanych informacji możesz dokonać naprawdę niezwykłych rzeczy.
      cyt.

i  pasuje do przekonania, żeby się nie bać pytać. Można zostać noblistą :-)

sobota, 6 kwietnia 2019

Chiński horoskop

    Horoskop chiński to starożytna wiedza, której znajomość pozwala odkryć ukryte energie rządzące ludzkim życiem. Dzięki astrologii chińskiej poznasz prognozę dla swojego znaku zodiaku i zdobędziesz niezawodne narzędzie do poprawy swojego losu i jakości życia.

Niedawno w Stowarzyszeniu Taoistycznego Tai Chi obchodziliśmy Nowy Rok. Ten rok jest rokiem Dzika (świni)
 Na tę okoliczność można było sprawdzić spod jakiego znaku zodiaku w chińskim horoskopie jesteśmy, i w związku z tym co nam się zapowiada w tym roku.
Okazało się, że jestem spod znaku Koguta 
Nigdy nie przywiązywałam wagi do horoskopów, ale tym razem z ciekawości przeczytałam czego się spodziewać, bo chiński horoskop inaczej ocenia zdolności i możliwości człowieka urodzonych w danym czasie.
Mądrość starożytnych mędrców odkrywa informacje o naszym charakterze, stylu życia i emocjach rządzących przeznaczeniem. Dzięki szczegółom związanym z momentem swoich narodzin, możemy odkryć swoje mocne i słabe strony (nawet jeśli są głęboko ukryte), wybrać właściwy kierunek w karierze zawodowej, dowiedzieć się, kto będzie dla nas najlepszym partnerem, a nawet przewidzieć kłopoty zdrowotne. Zwierzęcy patroni pomagają też ustalić role społeczne, które będą dla nas najbardziej odpowiednie.
Dla Koguta będzie pod wpływem szczęśliwych gwiazd. W jego staraniach wesprze go wiele osób, w tym autorytety, które zwracają uwagę tylko na wyjątkowe osoby. A taką właśnie jest Kogut,

cyt.http://astroweb.pl/horoskop-chinski-2019-kogut.php

Bardzo miło. Ale spod tego znaku zodiaku urodzone są osoby zupełnie inne  niż ja, w dodatku nie zapisały się jakimś szczególnym uznaniem.
A może mi się tylko zdaje. W końcu, każdyspod tego znaku, ma cechy w różnym nasileniu,.jeden więcej tego, a drugi tamtego.
Rzeczywiście, nie mogę powiedzieć, żeby w tych znajomych nie było żadnych z wymienionych cech charakteru i fajnie, ze też są pod wpływem szczęśliwych gwiazd



Odkryj potężne narzędzia wewnętrznej przemiany dostarczone przez starożytną mądrość Chińczyków. Zaproś do swojego życia pozytywną energię – znajdziesz ją w technikach i strategiach postępowania podpowiadanych przez astrologię chińską.
  • Wzmocnisz swoją psychikę i zrozumiesz wewnętrzną naturę własnej duszy;
  • Zbudujesz nową ścieżkę życia – o wiele łatwiejszą niż dotychczasowa;
  • Odblokujesz wiedzę na temat własnego przeznaczenia; dowiesz się, po co tutaj jesteś – na Ziemi – i jak realizować się najbardziej optymalnie;
  • Dosięgniesz swojego ukrytego potencjału, który będzie kierował cię najlepszą z możliwych ścieżek istnienia;
  • Zdobędziesz dostęp do niewyobrażalnych pokładów wewnętrznej mocy – Twojej mocy!
cyt.


Więcej, jak ktoś ma ochotę, może sobie przeczytać na wymienionych stronach :-)

Ja uwierzyłam po raz kolejny w wielkie możliwości swojego umysłu, kiedy na zajęciach tai chi instruktor zaproponował, robienie ćwiczenia w inny sposób, niż znałam od lat.
Ten instruktor, pomimo swojej delikatności i serdeczności , od kiedy pamiętam, proponował takie ćwiczenie, którego ja nie byłam w stanie pojąć i zrobić, 
Wczoraj odważyłam się pójść na te zajęcia i spróbować znów.
Po dłuższym ćwiczeniu, instruktor, osobiście się mną zajął i po jakimś czasie robiłam tak jak zalecał.
Zdumiałam się ogromnie. Wyszło na to, ze wyobraziłam sobie, że wkładam siłę (intencję) w inne miejsce niż zwykle i choć nie czułam tej zmiany wewnętrznie, udało mi się wykonać to ćwiczenie inaczej i w dodatku lepiej, bo musiałam uruchomić te mięśnie, te ścięgna, która były bezczynne do tej pory.

Dlatego bezgranicznie wierzę w moc człowieka, która może zmienić nas samych, a dzięki temu świat w okół nas.

Przypominam sobie, ze dzięki wiedzy jak myśleć, jak wzbudzić w sobie odpowiednią intencją, ludzie przezwyciężają raka, choroby nabyte układu pokarmowego, nerwowego czy ortopedycznego.
Uczy takiego myślenia również Nauczyciel Bon, o którym na blogu często wspominam.

Wierząc w taki horoskop można zacząć żyć z intencją wykorzystywania swoich cennych właściwości charakteru :-)


U nas cieplutko, słonecznie.
Koty przeszczśśliwe :-)
My tutaj też!
Wy tam też?

Pomyślnego odnalezienia intencji dla pozytywnej odmiany swojego życia.
W tai chi nie ma możliwości przyzwyczaić się do czegoś, tak jak w życiu.
Dziś jest tak, jutro inaczej, więc umiejętność dostosowania się, odnalezienia właściwej intencji jest bardzo przydatne, żeby dobrze sobie żyć :-)





wtorek, 2 kwietnia 2019

Prace ręczne

     Coś mi się poprzestawiało przy przechodzeniu na blogera i nie umiem ustawić zdjęcia, daty itp. No trudno, cieszę się, że jestem po prostu. Co mam napisać to napiszę, kto ma przeczytać to przeczyta :-)
      Rozpoczęłam już przygotowywanie kartek świątecznych, jajek, zajączków na świąteczny kiermasz dla  schroniska Korabki.
Udało mi się kupić kwiatuszkowe wstążeczki i dzięki temu kartki są coraz weselsze. Co prawda zaniechałam nieco kolażowe kompozycje, ale duże karty, które dokupiłam na podkład są takie piękne, że szkoda mi je niszczyć.
Mam nadzieję, że i Wam się spodoba ta twórczość radosna :-)







A to ci historia.....
Koleżanka od Korabek dała mi pomponiki różnych rozmiarów i oczka, i powiedziała: może coś  z tego zrobisz? Potem opowiedziała, że widziała filmik jak ktoś robił zajączki na jajkach styropianowych i pomponiki akurat będą na ogonek i nosek.
To poleciałam do Zurineczki pokazać dodatki i powiedzieć o pomyśle.
Na co Zurineczka pokiwała głową, rzekła: no i fajnie, i powiedziała, że muszę zrobić decoupage na jajkach i ufilcować uszy, a ona poskleja to wszystko.
Trzeba spróbować.
Tego właśnie nauczyłam się od Zurineczki, trzeba spróbować, zacząć robić i rozwiązywać trudności na bieżąco. Nigdy się nie przewidzi wszystkiego, a nie trzeba rezygnować myśląc, ze na pewno się nie uda. Tak jak mówił Einstein: zawsze się znajdzie sposób, żeby osiągnąć to co się chce.
No może wolałabym robić prace bardziej idealne, ale jak na moje zdolności i umiejętności zające są urocze.
Tego małego zajączka Zurineczka zrobiła dla mnie :-)


Jak sie już rozkręciłam z dekupażem, okleiłam jajka kwiatuszkowo, kurczaczkowo, zajączkowo i oczywiście, wreszcie, kolażowo. Ale to już pokażę następnym razem. :-)


 U nas świeci słoneczko, mam bratki na balkonie! Wystawiłam tez już pelargonie. Biała pelargonia też już kwitnie.

Pewnie u was też już wiosna radosna?
Tego Wam serdecznie życzę!
:-)