poniedziałek, 30 listopada 2020

Krople Serca Dharmakai

             Miałam okazję wziąć udział w naukach Krople Serca Dharmakai Chaphra Rinpocze. 

Jakiś czas temu zupełnie przez przypadek byłam  na naukach tego Rinpocze w Warszawie. 

Okazało się, że bezpośredni kontakt z nauczycielem jest niezastąpiony. Można zadać pytania, można się upewnić  co do praktyki, intencji, do czego się dąży.

Kiedy słuchałam wykładów uwierzyć nie mogłam, że wszystko, to co mi się przydarzyło miało sens i tylko dlatego doprowadziło do ogromnych postępów w rozwoju. 

Na tych naukach między innymi była mowa o wielkim znaczeniu oczyszczenia i odosobnienia. Bardzo się ucieszyłam, że to wszystko przeżyłam. To był czas rozpaczy, czas bólu, ale warto było :-)

Dwa lata minęły kiedy pierwszy raz słuchałam Chaphura Rinpocze i o Fundacji  i jestem na retritach , gdy tylko jest okazja. 

Wygląda na to, że mam duży talent do zrozumienia nauk :-) Nikt by się tego nie spodziewał. Zawsze słyszałam, że to nie tak mam robić, a tu proszę nauczyciel upewnił, że właśnie tak.

Z tego co usłyszałam umiejętności zrozumienia zależą od nazbieranych zasług. Polecam, więc, wszystkim, abyśmy się na tym skupili na początek. Taką mieć intencję w życiu, pomagać i współczuć, nie krzywdzić. Papież Franciszek też o tym ostatnio mówił. 

 Za to przyjdzie nagroda :-)

Ja wiem, że niektórzy tego nie czują i muszą się o to modlić. 

Wszystko będzie dobrze, trochę dłużej to potrwa, ale najważniejsza jest intencja


 Ja już najwyraźniej wszystko co mogłam wymodliłam, nadszedł czas doświadczenia.

 I ja ten egzamin zdałam :-)

cyt.

Praktyka wraz z mocą dedykacji oczyszcza umysły tych, którzy praktykują, tych, którzy umożliwiają praktykę oraz tych, którym dedykuje się praktykę.

Prawdopodobnie teraz niektórzy z Was mogą zadawać sobie pytanie dlaczego zatem sponsor i jogin nie osiągają w tym samym czasie oświecenia, jeśli ich zasługa jest taka sama? 
Dzieje się tak, ponieważ praktykujący wykonywał praktykę nie tylko w tym życiu. Aby wejść na ścieżkę Dzogczen i móc prawidłowo ją praktykować, trzeba zebrać wiele zasług i oczyścić swój umysł z wielu zaciemnień, co pozwala by w pełni zrozumieć pogląd Dzogczen i na nim oprzeć swoje doświadczenia. Często ludzie nie mają do tego zaufania. 
Zazwyczaj zajmuje to wiele, wiele żyć. Praktykujący najpierw praktykuje sutrę, potem tantrę i dopiero Dzogczen. Wtedy może rozpoznać naturalny stan, poza wątpliwościami i go ustabilizować. 
Bez naturalnego stanu nie jest możliwe osiągnięcie stanu Buddy, ponieważ inne praktyki są związane z myślami i koncepcjami lub z jakąś inną formą koncentracji, wszystkie są związane z czasem, a to zawsze będzie prowadziło do samsary.

*****

Naturalny stan umysłu - życzę  wszystkim takiego stanu, bez pragnień, bez przywiązania, bez emocji, tak naprawdę bez cierpienia.

***

A póki co  rosną wieżowce w stolicy :-) Jeszcze nie dawno były tu fundamenty na polu. Idę sobie patrzę, własnym oczom nie wierzę, najwyższy wieżowiec w Warszawie rośnie do nieba.

Widzicie Pałac Kultury?



A tu remontuje się pekin, zabytkowa kamienica , jest już zmrok i spod płachty widać rozebrane do cegieł ściany.


Ten wysoki budynek stoi na miejscu dawnej Mennicy :-)


A bliżej widać dawny Feniks, dom towarowy. Ja tam chodziłam po zakupy. Opowiadałam o nim przy okazji wycieczki Butem po Wawie.



czwartek, 26 listopada 2020

Dynia, arbuz - niski ładunek glikemiczny

  O tej porze roku największym przysmakiem jest dynia !!! :-)

Wierzę, że wszyscy lubią bo to bardzo pożyteczne i niskokaloryczne warzywo. Okazuje się, że nie tylko indeks jest wyznacznikiem jedzenia, ale ładunek glikemiczny. 

Nie wiedziałam, ze coś takiego jest, hehe, a tu okazuje się istotna wytyczna.

 Dynia , choć ma wysoki indeks glikemiczny to w 90 % składa się z wody. W 100 g zawiera tylko 7-8 g węglowodanów, co oznacza , że jej ładunek glikemiczny będzie niski ( wynosi 3 ). Zatem spożycie jej w rozsądnej ilości w połączeniu z produktem białkowym lub tłuszczowym nie spowoduje gwałtownego wyrzutu glukozy do krwi.

Tak samo przedstawia się sytuacja z arbuzem, bo choć ma wysoki indeks to w 100 g produktu zawiera małą ilość węglowodanów co w efekcie daje niski ładunek glikemiczny powoduje że stężenie glukozy we krwi po jego spożyciu rośnie powoli. Trzeba znać jedynie umiar w spożyciu i umiejętne łączenie z innymi grupami produktów

Dynia o pomarańczowym miąższu to bogactwo karotenoidów. Karotenoidy należą do grupy antyoksydantów chroniącymi organizm przed wolnymi rodnikami i stresem oksydacyjnym, wykazują działanie przeciwnowotworowe i przeciwzapalne. Beta karoten odpowiedzialny jest również za prawidłowe widzenie i promienny wygląd skóry. Dynia zawiera również cenne minerały jak potas czy cynk oraz witaminy C i E.

Szklanka gotowanej dyni zawiera więcej potasu niż banan. Pomaga utrzymać równowagę elektrolitową i wpływa korzystnie na ciśnienie tętnicze krwi.

Wiadomości zaczerpnęłam u Kasi Wójcik z jej strony hiperinsulinka.pl

Zakochałam się w kremie z dyni. Gotuję bez mięsa, ale z mleczkiem kokosowym. Posypuję na talerzu uprażonymi pestkami, świeżą natką.Zamiast grzanek dokładam ugotowanego amarantusa, który jest bez smaku, za to zagęszcza i jest bardzo zdrowy.

Wyśmienity smak tej potrawy podkreśla imbir i czosnek :-)

Swego czasu dostałam garnek do gotowania na parze. Polecono mi go ze względu na moje słabe ręce, nie miałam siły odcedzać, obierać,przekładać, a tu wszystko mogę włożyć i ugotować na raz, a ponieważ trzyma temperaturę miałam gorące jedzenie przez cały dzień. Skórka łatwo odchodzi.  Nie obierałam nawet ziemniaków, tylko je myłam Można powiedzieć, że garnek utrzymał mnie przy życiu. Teraz już lepiej sobie radzę, znalazłam sposoby na osiągnięcie celu, czyli jedzenia bardziej wyrafinowanych potraw. Jak to pisał  Einstein: szczęście każdy może uzyskać, musi tylko znaleźć sposób jak to zrobić. :-))) 

Dynia ma najczęściej twardą skórę, więc gotuję ją najpierw na parze. Pan w warzywniaku kroi mi na kawałki, a ja sobie gotuję ile potrzebuję. Dynię posypaną czarnuszką czasem zajadam na przysłowiowy deser, bo jest słodka. Ale  jako dodatek do kawy się nie nadaje :-) Ciasto dyniowe wiele osób zachwala. Ja nie piekę,nie umiem i nie szkoda mi wysiłku, wszystko nadal robię powolutku.  Nie chcę nabierać nawyku jedzenia ciasta.  Od słodkiego łatwiej się uzależnić. Mówią, ze cukier to największy narkotyk.

Dynię na parze warto posypać czarnuszką. Polecam z całego serca.

Czarnuszka siewna dzięki swoim właściwościom:

  • wzmacnia układ odpornościowy,
  • działa przeciwbakteryjnie, przeciwgrzybiczo, przeciwpasożytniczo i antywirusowo,
  • chroni przed skutkami promieniowania,
  • przyspiesza gojenie, zwłaszcza w przypadku problemów skórnych,
  • działa cytoksycznie, eliminując antygeny rakowe,

O tej porze roku dostępne są owoce granatu. Nauczyłam się je obierać. Mam przy tym niezłą zabawę, niektórzy uważają, że to relaksuje. Spróbujcie :-)

Zwany owocem życia, eliksirem miłości, rajskim owocem, uchodzący za symbol długowieczności i płodności granat posiada wyjątkowe właściwości zdrowotne.
 Dużo szczegółowych informacji o granacie znajdziecie znajdziecie na portalu np. na

Granat wart swojej ceny.

Agatka zauważyła, że i tak wszystko jest niezdrowe, bo zanieczyszczenie środowiska, wody i powietrza jest bardzo duże. 

  Mimo wszystko ludzie żyją coraz dłużej. Koncerny farmaceutyczne bogacą się wmawiając ludziom, że lepiej wziąć lek, niż dobrze się odżywiać czy ruszać się. A lek pomaga na jedno, a szkodzi na drugie, co w efekcie powoduje powiększenie ilości uszkodzeń w organizmie.
Uważam, że leki zażywamy na dolegliwości, z którymi organizm sam sobie nie poradzi, np. uszkodzenia narządów, silny stres, braki enzymów, hormonów.
 Mi też lekarze każą przerywać dozowanie leków. Tylko nie radzą przerywać ćwiczenia. Przypominają, że  ja już dbam, tylko, o to żeby nie było gorzej. 
Ja i tak jestem przeszczęśliwa, że tak sobie radzę, bo przecież mój los zapowiadał się tragicznie.


Teraz zalecana jest witamina D3. U nas jest mało słońca, z żywności się jej nie uzyska, więc dobrze, ze można ją kupić. Dzięki niej między innymi  jest lepszy humor, co na jesieni, zimą, wiosną jest zbawienne :-) W moim wieku lekarz zalecił Molekin Osteo.

Mieszkając w mieście jestem skazana na uczciwość rolników. Kupujemy na targowisku w sezonie lub w lokalnym zaprzyjaźnionym warzywniaczku. Nie kupujemy w marketach. Ci co mają własne ogródeczki na nich uprawy, czy hodowle, sami dbają o jak najwięcej naturalnych środków ochrony i zasilania. 

Ja się bardzo cieszę, ze zajęłam się odżywianiem. Cieszę się, że rzuciłam palenie, że ćwiczę, medytuję  Oczywiście nie daje to 100 % pewności, że zdrowa umrę. Zawsze może się coś przyplątać, co przysporzy cierpienia. Ale mimo smogu, zanieczyszczenia środowiska, szanse na zdrowie mam na pewno większe niż nie dbając o siebie wcale.

Na pewno depresja, by mnie zabiła.
Raz już było bardzo blisko, uch.

A teraz sobie powolutku chodzę, podziwiam widoki i wysyłam dobre życzenia. Choć lewa strona drętwieje boleśnie to i tak jakoś weselej.

Ostatnio zachwycałam się różowym niebem. Słyszałam, ze kilka osób miało taki widok i bardzo sobie chwalą kolor nieba. 
Najnowszy zachód słońca :-)





 Na spacery pod kolor nieba dostałam buty :-) 



W CCC jest wyprzedaż internetowa Black Friday . Bardzo duże promocje. Polecam

 Jak tam przygotowania do świąt już rozpoczęte? Porobiliście już przetwory? 
Dziś rano były pierwsze ślady śniegu :-) A u was?
Mnie zainteresowało robienie domowych oliw smakowych. Bazylia, tymianek, papryczka się suszą. Ciekawe, czy do świąt uschną i czy smaczna oliwa wyjdzie?. Podzielę się  i będą prezentem w ozdobionych buteleczkach?!

Uściski serdeczne :-)

 . 


poniedziałek, 23 listopada 2020

Najnowsze informacje o Tybecie

       Myślę, że też się ucieszycie z informacji jakie wyczytałam o Tybecie. Mam nadzieję, że są one prawdziwe i przyniosą dużo korzyści państwu na dachu świata. Otóż przeczytałam, że ze Stanów z Departamentu ds. Tybetu oraz z kilku innych państw wysłano delegację, która miała stwierdzić jaka sytuacja tak naprawdę panuje w Tybecie. Chiny zapewniają, że  Tybetański Region Autonomiczny ma prawa do kultywowania swojej religii i kultury. Tymczasem wysłannicy osobiście się przekonali, że nie ma wolności, że byli oprowadzani tylko po wybranych miejscach, nie dopuszczane do miejsc szczególnego kultu, obowiązuje i jest uczony jedynie język chiński. Nie pokazano też obozów resocjalizacyjnych.

W raporcie określono, ze Tybet jest okupowany. Niszczone jest dziedzictwo  kulturowe i religijne Tybetu, aby korzystać z bogatych złóż metali i największych w świecie złóż uranu. Chiny też chcą zawładnąć największym w świecie zbiornikiem wody jakim jest to państwo.

W ramach solidarności z Tybetem proponowany jest bojkot wszelkich chińskich produktów!!!

Ciekawe, czy to jest w ogóle możliwe? Słyszałam, że chińskie półprodukty są tanie i dlatego używane do produkcji wszystkich innych w przemyśle na całym świecie. 

Tak czy owak bardzo proszę o modlitwę, trzymanie kciuków, czy choćby westchnienie o pomyślność dla Tybetu. Wierzę, że każda serdeczna myśl pobudzi wibracje wzmacniające ten naród, pozwalające im przetrwać. Tak pięknie napisał Tyrmand, tak czuł, że Warszawiacy oddechem podnieśli stolicę z ruin. Ufam, ze oddech życia ze świata przyniesie wolność i spokój dla Tybetu.

To odizolowanie od cywilizacji jest tak potrzebne, aby zrozumieć najważniejsze wartości. Z dala od komercji, wyścigu szczurów, postępu, który odciąga od najistotniejszych praw dla ludzi, nie pozwala zapomnieć o korzeniach istnienia.

Jakieś czas temu przypomniano mi post sprzed prawie trzech lat. Przeczytałam co się ze mną wtedy działo. Byłam na początku swojej praktyki, ale miałam już pewne osiągnięcia w zrozumieniu nauk dzogczen. Ja właściwie nie wiedziałam, ze to co robię, jak medytuję, jaką mam intencje daje ogromne szanse na rozwój duchowy i psychiczny. Idąc za wskazówkami jakie daje Tenzin Wangyal Rinpocze osiągałam jakimś cudem obiecywany stan. O dziwo najwyraźniej zrozumiałam co do mnie Rinpocze mówi. Stałam się pewna siebie, uwierzyłam w siebie, jak nigdy wcześniej. I to nie w rozwijaniu swojego ego, nie dzięki budowaniu siły na czyjejś słabości

Miło teraz przeczytać, że tak to się objawiały skutki nauki. Może macie chęć przeczytać, zapraszam  styczeń 2018.

Dziś już nauczyłam się dostrzegać sens każdej sytuacji. I coraz częściej jest on zgodny z moim oczekiwaniem. Może dlatego, że nie oczekuję niczego, raczej mam ufność, ze wszystko prędzej czy później przyniesie pomyślność.

Skupiam się tylko na jednej rzeczy, na zbieraniu zasług, czyli dobrej karmy. Ja po prostu lubię się do czegoś przydać. Sądzę, że to nie jest tylko potrzeba akceptacji, ale spontaniczne współczucie. Oczywiście mogę się zdziwić, bo w sumie lubię gdy Ci których sama szanuję mnie popierają, ale umiem zaakceptować czyjąś niechęć.

Jednak zważywszy na to z jakiego kryzysu już wyszłam, jaka byłam nieszczęśliwa, jaka bezradna, to co teraz potrafię jest dowodem, ze dobra karma otworzyła umysł na zrozumienie co jest najważniejsze dla człowieka.. 

w 2018 pierwszy raz zobaczyłam różowe niebo. Teraz często widzę. Może to efekt smogu, ale kiedyś na pewno nie miałam czasu i głowy, żeby patrzeć w niebo. Już nie zapomnę patrzeć w niebo.  



Myślę,ze moje intencje są naprawdę czyste, bo udaje mi się zachować spokój ducha. Czyli nauka bon z dalekiego Tybetu przyniosła obiecywany rezultat. Rozumiecie moją wdzięczność i moje serdeczne życzenia pomyślności dla Tybetańczyków.

Oczywiście pamiętam powiedzenie "wiara czyni cuda", jeśli ktoś ma inne ale cenne doświadczenia, ja to szanuję. Mnie też nauki Jezusa Chrystusa nakierowały na miłosierdzie, na współczucie i tak byłam wychowywana prze babcię i zrozumienie dzogczen to jest nagroda :-)


Kilka lat temu uwierzyłam w naukę Buddy. I wybrałam sobie jedną ze ścieżek praktyki Doświadczam nie lada cudów. Samo przychodzi rozwiązanie problemów. Nie skupiam się na otrzymaniu nowych butów, nie tylko dlatego, że obawiam się porażki, ale dlatego, ze nie chcę zaprzepaścić uwalniania się od potrzeb ego. Posiadanie nie da szczęścia, da jedynie zadowolenie. 
 Na moim etapie rozwoju nie jest to jednak bierna uległość na to się dzieje Czasem trzeba stanąć do walki, przeciwstawić się, aby doświadczyć uczuć negatywnych i przekształcenie ich to jest dopiero zwycięstwo. Lepiej jak się stanie coś co z pozoru jest naszą porażka, a potem okazuje się, że dzięki temu wyzwoliła się moc dająca nieoczekiwaną siłę. Trzeba ufać, że rzeczywiście wydarza się to, co przyniesie najwięcej korzyści. 
Oczywiście jeśli się o coś bardzo zabiega i używa wszystkich sił, spowoduje osiągnięcie celu. Nie wiadomo jednak, czy to jest faktycznie sukces. Może skupiając się na tym nie zauważymy czegoś bardzo istotnego. A może właśnie dzięki temu zobaczy. Moim zdaniem wszystko się zacznie odmieniać, gdy będziemy wiedzieć co się tak naprawdę robimy i dlaczego. Taka świadomość rozpuści każdy ból i otworzy umysł. Trzeba być obecnym i świadomym w każdej sytuacji.
 

Wszystko zależy jaką mamy intencję, życzenie, co tak naprawdę chcemy osiągnąć.
 Ja nie chcę już cierpieć i nie chcę, żeby cierpieli inni .


Czytałam przepowiednię, że Dalajlama XIV wróci do wolnego Tybetu mając 93 lata.
Może doczekam tego i ja :-)


czwartek, 19 listopada 2020

Indeks glikemiczny

 Wspomnę jeszcze o czym sobie przypomniałam przy okazji zmiany odżywiania. Wszystko mogę jeść, wszystko trawię, nie cierpię na żadną nietolerancję pokarmową, uczulenie, choroby układu pokarmowego, tylko nie jestem zbyt młoda, więc obniża się poziom hormonów i jestem niesprawna fizycznie i dlatego muszę uważać.

Otóż  indeks glikemiczny to bardzo ważna rzecz.

 Indeks glikemiczny to parametr określający wpływ danego produktu zawierającego węglowodany na poziom glukozy we krwi w okresie 2 – 3 godzin po jego spożyciu. Wartość ta porównywana jest do produktu wzorcowego, jakim jest czysta glukoza. Ta przyjmuje wartość IG równą 100. Tempo wzrostu glikemii wpływa na wyrzut insuliny przez trzustkę; im wolniejszy (zapewniają to produkty o niskim indeksie glikemicznym), stopniowy i bardziej rozłożony w czasie wzrost glikemii, tym dłuższe uczucie sytości, a tym samym szybsze odchudzanie, ponieważ nie mamy ochotę na podjadanie oraz słodycze 

Okazało się, że kasza jaglana tak często zachwalana, bo jest bez glutenu, gotowana, ma bardzo wysoki indeks glikemiczny. Pamiętam, że moja dietetyk polecała jeść 2-3 razy w tygodniu, nie zadużo. 

Nie wskazana jest dla cukrzyków i osób, które nie chcą tyć.

Kasza gryczana jest bez glutenu i ma niski indeks glikemiczny, więc polecam ją z całego serce.

Najbardziej polecano mi pęczak. Bardzo dobry dodatek do warzyw na patelnię.

Pilnuje też spożywania amarantusa, który już 4000 tysiące lat temu był uznany za święte ziarno. Wierzono, że daje ono siłę i odwagę  :-), ale przede wszystkim jest bogaty składniki odżywcze. Amarantus  w ziarnach ma niski indeks glikemiczny, ale już łatwy do podania amarantus ekspandowany ma wysoki indeks glikemiczny i jego mi nie polecano.

Masło klarowane wskazane do smażenia, bo trudniej się nie pali, więc jest zdrowsze. Należy jednak pamiętać, że jest to tłuszcz zwierzęcy, więc mimo wszystko lepiej go nie jeść za dużo. Pamiętam, że dostałam kiedyś przepis na kotleciki z kaszy jaglanej i je właśnie polecano smażyć na maśle klarowanym. Wtedy są przepyszne. Okazało się jednak, że taki przysmak bez szkody dla zdrowia, mogę zjeść raz na tydzień :-)

Oczywiście osoby, które są bardzo żywiołowe, ćwiczą, mają kiedy spalić kalorie, mogą sobie na więcej pozwolić.

Kiedy zaczęłam dopytywać znajomych co warto jeść, to słyszałam o zaletach wielu produktów spożywczych. Często jednak nie należy ich jeść za dużo. Mało tego, jeśli się zje jeden taki zdrowy przysmak to nie należy jeść drugiego, albo jedno, albo drugie.

 Mnie nauczono, ze warzywa mogę jeść w każdej ilości, komosę ryżową, ziarna chia, bo są skarbnicą wapnia, pęczak, amarantus, siemię lniane, fasolę, ciecierzycę na humus, roszponkę,  dodatki takie jak ziarna, pestki, orzechy, suszone owoce, jogurt naturalny. Na tą chwilę więcej nie pamiętam, ale przyznacie jest w czym wybierać, jest z czego ugotować obiad, zrobić pełnowartościowe posiłki:-) Oczywiście jem też owoce, ale nie za wiele i nie na wieczór.

Zjem czasem pizzę i na spotkaniach rodzinnych jem co daję i nie robię jakiś przedstawień, ale i tak wybieram co najzdrowsze. Raz na jakiś czas nie dobije się  to na zdrowiu. Pozwalam sobie czasem na kawałek ciasta własnej roboty, bez chemii i tłuszczu utwardzanego. 

 Nauczyłam się pilnować godzin między posiłkami, minimum 2.5 h do 4 h najdłużej. Nie można czuć głodu, bo wtedy człowiek się łakomi na wszystko.

Przestałam słodzić herbatę i kawę. Okazało się, że pijąc dużo kubków herbat, wciągam ogromną ilość cukru.  

Nie mogę też jeść surowego jarmużu. Swego czasu robiłam bardzo dużo soków warzywnych i po jakimś czasie dostałam uczulenia. Odstawiałam po kolei dużo rzeczy i pani dietetyk poradziła nie jeść jarmużu. I to był strzał w dziesiątkę. A potem oglądałam tv śniadaniową i mówili o największej ilości toksyn w jarmużu, jabłkach, truskawkach. Przetworzone już nie mają, albo mało.

Dzięki tej maszynie do wyciskania soków mieliłam też ciecierzycę na humus, ziemniaki na placki ziemniaczane, białą  fasolę na smalec wegetariański (pycha), niestety zupełnie się zepsuła.

Polecam zróbcie sobie taki rodzinny prezent pod choinkę :-)

Kiedy rozstawałam się z panią dietetyk, wśród serdeczności i ostatnich wskazówek, pani spytała ze śmiechem: a pamięta pani co jadła jak tu przyszła?

hehehehe

Z wymienionych produktów na pewno jadłam  kaszę gryczaną, ale z gulaszem z wołowiny. Trochę warzyw. Sezonowo kapustę kiszoną,  ogórki, pomidory, sałatę, kalafior aha cebulę, czosnek do przypraw, włoszczyzna w zupie, śledziki mniam i takie tam typowe produkty

Tak to się zmieniło.

Czy odczuwam to jako walkę? 

Pewnie trochę tak, mimo, że postępy sprawiały mi wiele radości.

Przy tej okazji uświadomiłam sobie kolejną rzecz jaka potwierdza naukę, że przywiązanie jest cierpieniem.

Najlepiej do niczego się nie przyzwyczajać. Teraz w dobie pandemii, kiedy niczego nie można planować, coraz częściej słyszę, że trzeba nauczyć się przyjmować wszystko jakie jest.

Taką naukę daje od wieków dzogczen.

 I w końcu przyjmie się i u nas :-)


Wcześnie robi się ciemno.
Bez rozjaśnienia :-)


Pani dietetyk uspokoiła też, ze na oznaki wieku nie ma rady i nie można się co dać zwariować, popadać w obsesję. Niemniej zdrowe odżywianie zawsze przyniesie korzyści. Im tego więcej tym lepiej, ale każda zmiana nawyków, nawet niewielka  poprawi nasze samopoczucie.

Pozdrawiam serdecznie :-)))

aha musiałam się nauczyć pić wodę. W lato łatwiej, ale zimą...., piję gorącą, bo u mnie w domu zimno ;-)


sobota, 14 listopada 2020

Król - Szczepan Twardoch

         Jestem pod ogromnym wrażeniem książki Król Szczepana Twardocha. Książka jest bestselerem, więc uznana przez odbiorców, nic dziwnego, że i mnie poruszyła. 



 Fikcyjne wydarzenia i postacie są umieszczone w przeszłości zawierającej prawdziwe cechy tego okresu. W roku 1937 w Warszawie biorą na sile faszystowskie zachowania wśród Polaków. 

Panujące nastroje wówczas  bardzo przypominają, to co się obecnie dzieje w Polsce.

Bardzo zachęcam do przeczytania tej książki.  Polak powinien znać historię swego narodu.

Mnie zastanowiła jedna rzecz po przeczytaniu o Warszawie komunistycznej i faszystowkiej, czy ktoś wierzy w Boga, czy nie, potrafi być równie okrutny, wybuchać taką nienawiścią.

Ciekawe dlaczego?

I ta "prawda was wyzwoli"

Mnie też :-)

Jak zwykle wynotowałam sobie cytaty najbardziej dla mnie cenne. Ale zapewniam, że pan Szczepan Twardoch genialnie napisał powieść i cały czas trzyma w napięciu. Mnie się robiło gorąco, często nie mogłam jeść, czasem nie mogłam spać i nie mogłam przestać myśleć.

Może jak napisze posta to przestanę już o tym myśleć.

Chociaż chciałabym jeszcze wykrzyczeć tą niesprawiedliwość 

****

   "Przyglądałem się Jakubowi Szapirze i próbowałem nadążyć za jego spojrzeniem, które powoli, celowo przesuwało się się po otoczeniu. Nie wiedziałem wtedy , co zrobić, by patrzeć w taki sposób, nie umiałem tak patrzeć, ale teraz przecież wiem: człowiek pozostaje napięty nie jak łuk, ale jak kusza, która z cięciwą zaczepiony na orzechu można było odłożyć i zostawić nawet na długo . Skupiony jest na patrzeniu, cały jest patrzeniem i widzeniem. Każdy szczegół jest ważny"

Pomyślałam sobie o intencji. Wielokrotnie spotkałam się z tym, że ludzie pozornie robią to samo, ale tak naprawdę mają zupełnie inne intencje. Czasem nieuświadomione. Raz się robi komuś przysługę nie patrząc na swój wysiłek, a czasem pracuje się, żeby tak naprawdę samemu się lepiej poczuć, podbudować swoje ego. Robi się to samo, ale uzyskuje się różny efekt.

 Dla człowieka lepiej kiedy robi to z czystego współczucia. Ja w każdym razie w to wieżę.

Jakub Szapiro przypomniał o bardzo cennej umiejętności. Patrzenie, widzenie co się tak naprawdę dzieje pozwoli więcej zrozumieć. Cytat z filmu 7 lat w Tybecie" umysł czysty, wolny od rozterek pozwala widzieć światło jaśniejsze niż do tej pory". 

Wygląda na to, że to cenna umiejętność :-)

Ale Jakub nie światło widział.

***

Wy Polacy z dobrych domów lubicie dobre wychowanie.

 Znamy i my kulturalnych eleganckich bandziorów, którzy mają szacunek ludzi, bo stwarzają pozory, krzywdzą, knują z pożytkiem dla siebie po cichu.

****

- wie pan, panie Pantaleonie, jak im pozwolimy bez protestu na wszystko, to gdzie nas to doprowadzi? Co dalej ? Zamkną nas za drutami? Trzeba się postawić. Bo inaczej będą myśleć, że wolno im wszystko. I przyjdzie jakiś polski hitlerek i będzie jak u Hitlerka. Jemu też się nikt nie postawił sam pan wiesz, co się tam dzieje.

Autor wyraził przy okazji swoje zdanie, ale uważam, że to celne spostrzeżenie.

****

Każdy ma Pana Boga, jakiego mu los przeznaczył. Chrześcijańskiego, żydowskiego albo jakiegoś tam chińskiego czy murzyńskiego. I ten Pan Bóg każdego przez los mu przeznaczonego tak, jak ludzie posiadają zwierzęta. Więc może karmić, a może zagłodzić. Kochać i dać spać przy kominku, jak pańcia swojemu psiakowi, albo zabić kijem.

 Szapiro żyd z pobożnej i bardzo biednej rodziny uważał, że Boga nie ma i na pewno nie był jedyny przeżywszy wojnę, okres międzywojenny w Polsce. 

****

W pensjonacie jedzenie było podłe, towarzystwo bardzo głupie, bo sami inteligenci, jaśnie państwo w ....., wszędzie są głupi i mądrzy, ale najgłupsi się wyłącznie między inteligencją zdarzają.

To by się zgadzało, bo tęczowe ciało, oświecenie osiągają często ludzie prości - Bon

****

    Wygląda na to, że i u nas historia lubi się powtarzać. Teraz wypycha się z Polski inne mniejszości, które nie pasują do katolickich norm.

Książka  jest naprawdę bardzo dobrze napisana. 

Film reklamowany wizją pięknych samochodów i kobiet sugeruje, ze to główna zaleta tych czasów. Może to taki kamuflaż dla cenzury? ;-)

A może byłam zbyt przejęta, żeby zwrócić na to uwagę czytając książkę ? 

"Król" jest też o miłości. W odróżnieniu od romansu, jest o miłości prawdziwej, nieszczęśliwej. Jestem wyczulona na taką odmianę, innej nie znam, więc od razu zwróciłam na to uwagę.

****

Dr hab. Jolanta Żyndul: Antysemityzm lat 30. w bardzo dużym stopniu był generowany przez kryzys gospodarczy. Dwa miejsca, gdzie najsilniej przejawiał się w przestrzeni społecznej, to handel, targ, czyli tam, gdzie spotykali się żydowscy drobni handlarze oraz chłopi i niższe warstwy społeczne, a z drugiej strony uniwersytety, gdzie kształci się elita.

https://dzieje.pl/aktualnosci/dr-hab-jolanta-zyndul-glownym-celem-getta-lawkowego-bylo-wypchniecie-zydow-z-polski



niedziela, 8 listopada 2020

Myślisz, że kiedyś ludzie będą oglądali film o Tybecie i zastanawiali co się z nim stało?

   Od kilku dni jestem bardzo przejęta wiadomościami o Tybecie. Agencja 

Reutera podała informacje o masowym zmuszaniu Tybetańczyków do pracy w chińskich fabrykach

 https://tvn24.pl/swiat/agencja-reutera-chiny-rozwijaja-program-masowej-pracy-w-tybecie-4699328

Niestety ten link jest od razu blokowany i nie można przeczytać całej informacji, zdołałam tylko przeczytać po pięćdziesięciu próbach tytuł o umieszczeniach rolników w obozach o rygorze wojskowym przystosowujących do pracy w przemyśle.

Na innym portalu poinformowano, że Chiny obiecują doprowadzić Tybet do bogactwa. Każą więcej pracować, mniej się modlić. Rozdają np. mieszkania, ale za to jest obowiązek pracy w narzuconych miejscach i usunięcie pokoju modlitewnego.

A przecież pokój modlitewny, to taki pokój dla przyjaciela, dla Buddy, który się opiekuje, którego się prosi o wsparcie w osiągnięciu oświecenia, o pomyślność (ale nie takie bogactwo, sukcesy w naszym rozumieniu, ale żeby plony się udały, kozy dobrze się chowały), o zdrowie, o długie życie. Przecież to normalne, że oddaje się to co ma się najlepszego, przyjacielowi.

Zabronienie takiej tradycji jest okrucieństwem.

Cały świat się burzy, oskarżają Chiny o naruszanie praw człowieka, ale nie mają możliwości zmiany tego.

I oczywiście są tacy Tybetańczycy, którzy śpiewają pieśni pochwalne dla Chin. Zadowolenie, że nie żyją w nędzy. Człowiek jest tylko człowiekiem.

Teraz jest czas próby dla ich wiary. Czy modlą się do Buddy z przyzwyczajenia, czy naprawdę ufają swojej wierze. Nie jest sztuką nie jeść mięsa bo szkodzi, sztuką jest nie jeść mięsa ze współczucia.

Tak sobie pomyślałam, ze Tybet państwo na dachu świata nie bez powodu było odizolowane od społeczności. Jak się okazuje odosobnienie i życie w biedzie jest wielkim darem. Dzięki temu oni są chronieni przed truciznami zachodniego świata, nie pielęgnują przywiązania do rzeczy materialnych. Dzięki temu nie rozwija się zazdrość, chciwość, ambicja, która nie pozwala na zachowanie czystego  umysłu.

Wybór niedostatku wiąże się z rozwojem duchowym. 

Naszą zachodu miarą sukcesu jest zdobywanie coraz to nowych rzeczy.

Dziś po raz pierwszy był emitowany na dwóch kanałach, jeden po drugim, film 7 siedem lat w Tybecie.

Odniosłam wrażenie, ze celowo tak zrobiona, aby dotarło do ludzi jaka w tej kulturze ukryta jest wielka wartość. Łzy wzruszenia cisnęły mi się do oczu.

Może i was to poruszy. Mogłabym opisywać okoliczności wypowiadanych słów, ale myślę, że każdy i bez tego znajdzie ich sens, odpowiedni do swoich możliwości.

******

Ludzie idą do świętego miejsca z najdalszych krańców kraju. Wierzą, ze im trudniejsza droga tym większa ich oczyszczająca moc. Pragną odkupić swoje złe uczynki.

****

żaden Tybetańczyk nie jest aż tak zachłanny na sukcesy.

****

Służenie krajowi jest wystarczającą nagrodą.

****

Nie krzywdzimy żyjących stworzeń wierząc, ze byli kiedyś czyjąś matką, nie wymagaj od religijnych ludzi, żeby postępowali  inaczej. Budda powiedział- życie drogie jest wszystkim, kto to zrozumie  przestanie zabijać

****

Młody Dalajlama zapytał swego przyjaciela z Austrii, myślisz,że kiedyś ludzie będą oglądali film o Tybecie i zastanawiali co się z nim stało?

****

Dalajlama - służba to moja droga do zbawienia, ale Ty nie patrz na mnie, Budda powiedział - sam pracuj a zasłużysz na zbawienie

****

 Dalajlama XIV inkarnacja bodhisattwy Awalokiteśwary, uosabiający wielkie współczucie zdołał o Tybecie powiedzieć całemu światu. "Mądrość wielka jak ocean" wiedział jak rozesłać nauki Buddy, nauczycieli bon dla pożytku wszystkich czujących istot. 

Zdjęcie Dalajlamy jest dobrą ochroną, bardzo się ucieszyłam kiedy to usłyszałam. Jakiś czas temu zdobyłam książkę Dalajlamy Dzogczen i od razu przypadło mi do gustu zdjęcie autora i stawiam sobie na półce, aby uśmiechał się do mnie, a dziś na filmie zobaczyłam jak bardzo wszyscy Tybetańczycy cenią zdjęcie Dalajlamy i traktują jak święte.

Jakimś cudem, nie przypuszczając nawet, mam dobrą ochronę, ochronę przed nienawiścią, gniewem, złością, zmartwieniem, zachłannością, przywiązaniem, ambicją......, dla mnie bomba :-)


A to dla was  


Już się przekonałam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Dziś zupełnie niespodziewanie ktoś zajrzał na post czas pokaże, który napisałam w czerwcu 2016. Tu po raz pierwszy napisałam o albumie poświęconym Tybetowi i przytoczyłam fragment. Dużo się wydarzyło w moim życiu i okazało się, ze rozpacz to był wielki dar., czas pokazał.

Materialne powodzenie okazałoby się fartem, który tak naprawdę nie jest fartem, cytując fragment książki Droga

Ci co mnie polubili i czytają, są na bardzo dobrej drodze do oświecenia, bo prędzej czy później olśni ich ta mądrość, to współczucie.

Ci co jeszcze mnie nie polubili, ale przeczytali też są na tej drodze :-)





wtorek, 3 listopada 2020

Odkręcamy się :-)

      U nas w niedzielę była złota jesień. Zrobiłyśmy dużo kroków. Spacerowałyśmy po Ogrodzie Saskim dzieląc radość i rozdając uśmiechy przechodniom. Trafiłyśmy na zabawę bąbelkami z piany :-)


Przyznacie, że od razu robi się wesoło :-)


Dostałam swoje zdjęcie na pamiątkę :-)))


Poszłyśmy aż do Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. Na przeciw jest świetny mural kompozytora. Może wam się spodoba?


Przypomniało mi się, że tam zabierała mnie  koleżanka na wejściówki z Uniwersytetu Trzeciego Wieku na piękne koncerty. Ciekawe kiedy znów będzie taka możliwość? Zatęskniłam sobie....

Wracając rozczuliłyśmy się widokiem starego budynku otoczonego nowymi. Zaczynam dostrzegać urok takich kompozycji. Myślę nawet, ze to mogłaby być wizytówka Warszawy. Przypomnienie Warszawy odbudowywanej po wojnie ze zgliszczy i nowoczesnej.


Pod Domami Centrum stały stragany z kwiatami, zniczami, pańską skórką, więc dostałam pakiet podstawowy w Dzień Zmarłych. Chryzantemy pięknie się prezentują na balkonie. Teraz już zawsze będę kupować też do domu.Chryzantemy to piękne kwiaty. Moja babcia lubiła jakuby, ale teraz to rzadkość i drogie, więc mam białe kule. Prześliczne i w dodatku pomogłyśmy handlującym, żeby tak całkiem nie zostali z towarem.


Tego dnia jeszcze miałyśmy bardzo miłe odwiedziny.  Taka miła sobota :-) A jak wam się udała sobota?


Aby odkręcić nakręconych i rozbawić do łez wszystkich innych polecam książkę


Pani Janina jest również blogerką :-)))

No cóż, co tu gadać, zacytuję fragment. Ten dowcip , albo komuś odpowiada, albo nie. Mnie szalenie się podoba. Chciałabym umieć tak pisać. Mam duże poczucie humoru i jestem przekonana, ze to uratowało mi życie nie raz.

Choć ostatnio znów obejrzałam film Karate Kid i wreszcie dotarło do mnie po co jest to wkładanie siły w dłonie. Bohater zaczynał od wieszania kurtki. To trzeba zobaczyć :-)

Fakt, że skoro ja zobaczyłam to po latach uczenia się Tai Chi, to pozostali nie muszą zobaczyć od razu. Ale nie zrażajcie się. Tu jest ważna uwaga, skupienie. Ja zawsze myślałam o tysiącach rzeczy na raz i taki efekt.

Przypomniało mi się, że Chi, o której uczył Mistrz Moy, to energia życia i ona napełnia nas siłą.

Jakimś cudem kiedyś wydobyłam ją  i z niej skorzystałam.Może to mi uratowało życie , nie poczucie humoru. Ale w sumie jedno drugiego nie wyklucza. ;-)

Ciekawe jak to jest możliwe statystycznie?  , :-)))

"Statystycznie rzecz biorąc' cyt. wyjęty z dużej wypowiedzi 

".....Cel tych badań jest szczytne- opracowanie matematycznej metody, która gwarantowałaby, że absolutnie każde piwo opuszczające browar Guinness będzie tak samo dobre, jak wzorcowe. Czyli to w sumie dokładnie to , czym zajmują się absolutnie wszyscy studenci w krajowych akademikach, z tym, że oni poszli raczej w zaawansowane badania empiryczne. Klawo nie ? Statystyka pozwala stworzyć matematyczny wzór na dobre piwo. Zresztą nie tylko. Również wzór na miłość. Również wzór ...... na radość życia. I właśnie o tym jest ta książka. O tym, do czego przydaje nam się statystyka, i, że - do wszystkiego"


Miłej lektury :-)))   

I poczęstowano mnie chlebem na zakwasie własnego wypieku. No naprawdę pycha. Pożałowałam, ze nie piekę.  Najważniejsze, że jem, hehe