niedziela, 29 grudnia 2019

Serdeczne Święta Bożego Narodzenia z rodziną

     Bardzo dziękuję za dobre życzenia.
Wszystkie się sprawdziły :-)))
Już dawno takich nie miałam.
Wszyscy się postaraliśmy i udało się.

Moja mama, jako jedyna, zna wiele historii naszej rodziny i opowiedziała kilka o moim pradziadku.
Pradziadek zmarł kiedy miałam roczek w wieku 88 lat. Był oficerem w wojsku carskim na wojnie rusko - japońskiej. Był zesłany na Sybir, tam pobił się ze Stalinem i przed śmiercią zastanawiał się, czy go Stalin do Nieba przepuści.
W czasie II Wojny światowej z obozu koncentracyjnego w Treblince wykupił go mój dziadek.
 Ale to już inna historia.
Ja już słyszałam o tym, ale mój syn zaniemówił z wrażenia.
    Pomyślałam, że moja mama wychowana w szacunku, w hołdzie dla odwagi, dla walki z przeciwnościami, mogła nie rozumieć, a wręcz nie znosić uległości, roztkliwiania się, czyli takiego mięczaka jak ja. Nie mówiąc już o tym, że nie można nie wiedzieć co się dzieje  politycznie w Polsce
Pierwszy raz spojrzałam na nią ze współczuciem.
Byłam bardzo miła, uściskałam serdecznie i zachęcałam do opowiadała, żeby dzieci wiedziały.
Teraz mi przyszło do głowy, żeby namawiać ją  do spisywania tego co pamięta, bo inaczej przepadnie. Ja już wiem tylko piąte przez dziesiąte, a reszta sióstr i braci nie wie prawie nic.
Opowiedziała też o tym jaki piękny jest Piotrogród i niesamowite białe noce.
Z Lenką już planujemy wycieczkę.
Babcia planuje wycieczkę na Syberię

Zadzwoniła córka z zagranicy, podzieliła się dobrymi wieściami i kazała mi się szykować
na wycieczkę do Włoch, hehe .
Wspaniały czas Bożego Narodzenia :-)))

W euforii umówiliśmy się znów.   
Ochłonąwszy w domu, zastanawiałam się, czy to nie za dużo i nie skończy się jakimiś nieporozumieniami? Siostra pisała, żebym nie słuchała za bardzo. Od razu sobie przypominałam, jakich tematów nie poruszać, nie wspominać, hehe
I rzeczywiście było parę sytuacji, gdzie mamy groźne spojrzenie ostrzegało :-)

Kiedy to zobaczyłam, uświadomiłam sobie, że już bym stanęła do walki, hehe, ale uśmiechnęłam się tylko, zagadałam wesoło.
I to był mój największy sukces w te święta.
Pomyślałam też, że to co człowiek przeżyje to jedno, a co z tego wywnioskuje to drugie.
Pamiętam, że moja mama miała ksywkę, nadaną przez mojego ukochanego dziadka jej ojca, Dzierżyński.
A żaden z nich taki nie był, więc tego jej nie uczyli.
Ale na pewno nauczyli honoru i ambicji.

I to jej wybór i myślę, że całkiem świadomy. tak sobie radziła z przeciwnościami losu.
Taki człowiek po prostu
I tak super, że łagodnieje, hehe, a może to ja łagodnieję znowu?
To jest dopiero super !!!



  Koniec roku jak zwykle nakłania do posumowań.
To może jutro o tym napisze kilka słów, ale na pewno rodzina się nie musi się mnie wstydzić.
 Nie jestem tchórzem, jestem odważna i całkiem mądra, hehe !!!!
Łagodność wcale w tym nie przeszkadza!!!

hehe, właśnie gotuję barszcz czerwony na przyjazd mojej przyjaciółki z Cieplic, która uwielbia go w moim wykonanie.
Cała kuchnia już jest w czerwonych kropkach, uch, ręce mi odpadną przy sprzątaniu, uch.

Mam nadzieję, że wszyscy odpoczęliście i jesteście szczęśliwi od uścisków, serdeczności rodzinnych.
:-)))


poniedziałek, 23 grudnia 2019

Takie prezenty :-)

    Dzisiaj rano dostałam przesyłkę od Janeczki z Janeczkowa..
Wzruszyłam się ogromnie, ze od tylu lat sprawia mi taką radość. Janeczka robi mnóstwo pięknych prac. podziwiam ją, bo jest taka pracowita i niezmiernie utalentowana. Janeczka robi swetry, koronki, serwety, biżuterię, no i oczywiście kartki :-)
Właśnie dzięki niej miałam mikołaja, bombki i gwiazdki do wykonania tegorocznych kilku kartek.
Niestety moje zapasy się skończyły i pieniędzy nie miałam, żeby kupić, na szczęście, odnalazłam zeszłoroczny prezent.
W karcie były życzenia min.zagojenia ran i w tym roku się sprawdzą, jadę do mamy na Wigilię. Gniew został rozpuszczony.
Jak o tym pomyśleć, zagoiło się jeszcze kilka ran. Zmuszona do wspomnień przypomniałam sobie szczegółowo przyczyny mojej depresji. I ucieszyłam się ogromnie, że już nie myślę o sobie w kategoriach bidulki zdanej na łaskę i niełaskę, jak to miało miejsce przez lata.. Mój umysł zaczął pracować i odbiło się w nim co naprawdę się działo. Teraz już nie musiałabym liczyć na zrozumienie lojalności, a przedstawiłabym dokładnie co mnie spotykało. Oczywiście, czy ktoś się tym przejmie, zawsze jest niewiadomą, ale nie czułabym się taka zagubiona, niepewna., zastraszona.
Na szczęście, tym bardziej, szacunek mam do swojej odwagi :-D Gdyby nie ona, pewnie już dziś nie miałabym co jeść
Jak uczył Mistrz Dzogczen: przyjmij to takie jakie jest.
Nie ma się nad czym zastanawiać, widocznie tak miało być, widocznie miało boleć, żeby zmusić do  poszukania lekarstwa.

Wysłałam też serdeczne podziękowania za lata pomocy do osób, które już pomagać nie mogą. Kolejna pępowina została przecięta. To jednak zdrowy zabieg :-D
Dzięki temu listowi, nie będzie się "babrać", mam nadzieję.







Ja dla odmiany zrobiłam niezwykłego aniołka. Filcowany był już w zeszłym roku, ale nie dałam nikomu, bo taki bez wyrazu mi wyszedł. W tym roku, dorobiłam aureolę, sukienkę w różyczki i zrobił się bardzo wesoły, jak dla mnie :-)

Choinka stoi na balkonie z moimi pierwszymi wyrobami  i  lampkami na baterię.


Niestety leje już drugi dzień . Te ozdoby chyba się zniszczą :-(



 O pamiętacie? , obcy, moja pierwsza zabawka.:-)



 Jakiś czas temu byłam świadkiem rozmowy o oddaniu, lojalności, szczerości do nauczyciela, które gwarantują postępy w rozwoju, czy to psychicznym, czy fizycznym.

Rozumienie tych właściwości jest dla nas trudne.
O ile pamiętam, Nauczyciel Bon, zachęcał, żeby uczyć się od jednego nauczyciela i nie zrażać się chwilowymi niedogodnościami, brakiem efektów, czy ciągłym ocenianiem.
Z oddaniem stosować polecane wskazówki.
Szczerze mówić o odczuciach, trudnościach.

Ja naprawdę w to wierzę. Tenzin  Wangyal Rinpocze mówił co robić, jak wyzwolić w sobie prawdzie uczucia, zrozumieć co się naprawdę robi i w końcu zobaczyłam efekty.tej nauki.
Na szczęście szczerze mogłam mówić u psychologa a później u fizjoterapeuty.
Rozwinęłam się na tyle, ze rozumiem Dzogczen i chcę tak żyć.
Tak samo  z ćwiczeniami od Mistrza Moy, mam efekty

Ale zapewniam Was, że podstawą do osiągnięcia postępów w rozwoju jest intencja i jakiego sobie wybierzemy nauczyciela.

Jeśli się trafi na kogoś kto sam tak naprawdę nie rozumie, co mówi, to może jedynie zrazić, a nie pomóc w budowaniu naszej świątyni.

Ja też nie jestem nauczycielem, ja tylko dzielę się tym co mi pomogło.

Zrozumiałam tylko, że wszystko się może przydać.

Jak już wspomniałam kiedyś, każdy kogo spotkamy może nas czegoś nauczyć. Dobrze potrafić otworzyć umysł zanim się zamknie w niechęci. Jeśli nie, to tylko znak, że jeszcze nie czas.
Ale na pewno nie jest prawdą, że Ci co się uczą na takiej ścieżce, maja rację, bo najlepiej wiedzą.

Nie wiedzą, a to, że czasem muszą decydować i są niesprawiedliwi, trzeba po prostu przyjąć takie jakie jest.

To jest życie po prostu.

Jakiś czas temu, zobaczyłam jak ktoś zostawił jedzenie dla bezdomnych na murku.
Myślę, że więcej taki człowiek wie o współczuciu, niż ktoś kto donosi, bo został urażony i uważa, ze to  źle świadczy o osobie, która go uraziła.



Wesołych świąt moi drodzy. :-))))

Pan Jezus uczył miłosierdzia przez cale swoje życie, niestety nie wszyscy katolicy uważają, że to najważniejsze.

środa, 18 grudnia 2019

Strach nie jest potrzebny

     Dziś świeciło słonko cały dzień. Kilka spraw się wyjaśniło i można już z radością pomyśleć o spotkaniu z rodziną. Chyba już nie jestem odludkiem, bo cieszę się, że nie będę sama.
Niemniej doceniam samotność. Kiedy zaczynałam swoje przymusowe  odosobnienie, myślałam, że większy pożytek jest z człowieka szczęśliwego, czyli jak mu się spełnia, to co sobie wymyślił. Tymczasem, okazuje się, człowiek może się mylić co do przyczyn szczęścia i jego realizacji.
Jak to już nie raz wspominałam, człowiek nie wie co jest dla niego tak naprawdę dobre.


Zmuszona do wspomnień,  przypomniałam sobie jak taką samą sytuację można opisać w dwojaki sposób, w zależności jak komu pasuje.

Pomyślałam sobie o niesprawiedliwości, z tego wynikającej.

Budynki jak budynki, tu nie można ich skrzywdzić opisując tak czy inaczej, ale ludzkie przeżycia można przedstawić zupełnie przeciwnie, do tego, jakie były naprawdę.

Człowiek może wykorzystać taką możliwość na swoją korzyść, ale też może to robić, wierząc w słuszność swoich poglądów.

Tego nie wie czasem sam zainteresowany, bo po co ma sobie zaprzątać tym głowę. Robi co może i jak umie, aby wygrać, zyskać, mieć satysfakcję. Na koniec uwierzy sam w swoje fantazje.

Męczyło mnie, bo sama nie umiałam przekazać co się ze mną działo, jak do tego doszło i długo będę odczuwać skutki słabej orientacji.

        Za każdym razem kiedy siadam do komputera, patrzę na zdjęcia bezdomnego siedzącego w zimę przy przejściu, które zrobiłam w zeszłym roku.
Przypomniało mi się, co wtedy sobie myślałam: on tam siedzi dla mnie, żeby poruszyć moje serce.
I tak jest ze wszystkim co nas spotyka.
To jest po to, żeby poruszyć nasze serce, nasz umysł.
Miałam chęć napisać parę słów, co o tym myślę jak mnie potraktowano. Myślałam, że powinni wiedzieć, może ich to poruszy. Na szczęście, zaniechałam tego i to ze względu na to, że nie chciałam popsuć humoru na święta. Tylko pozornie, mogłyby być zignorowane moje słowa, ale gdzieś w środku, drążyłoby dziurkę i troszkę bolały.
Jestem z siebie strasznie dumna, bo to znak, że współczucie we mnie nabiera mocy.
Tak się cieszę, że już mnie na to stać.
Po to właśnie potrzebna jest samotność. W  natłoku spraw, można by nie zauważyć co się tak naprawdę robi i dlaczego.

Potem sobie przypomniałam słowa

Ajahn Brahm


Każdy zbiera swoją karmę, to co zrobi, przyniesie odpowiedni efekt.

Ulżyło mi zupełnie. Nie wiem tylko, czy to jest oznaka współczucia.
No tak, współczuję efektów, tu nikt nikomu nie robi łaski, jak sobie  pościelisz tak się wyśpisz.

Dziś byłam na ćwiczeniach, zrobiłam długi spacer i natknęłam się na kwitnącą różę w ogródku.
Przypominam, że jest grudzień!!
Niestety to zły znak.



Macie już zaplanowane przysmaki warzywne na święta?

:-)

czwartek, 12 grudnia 2019

Jednak przejaśnia się ;-)


Taki trochę  szekspirowski dowcip

uch

W dwóch odcieniach zachodzące słońce.
Na żywo robiło większe wrażenie, ale nie mogłam się oprzeć widokowi :-) 


Niespodziewanie zrobiło się różowo. Od rana zrobiłam przyjemność docenianej przez mnie osobie,  której już nie widuję, załatwiłam dokumenty, które wydawały się zapodziane, wyciągnęłam rękę do ludzi, którzy się tego po mnie nie spodziewali. (Nie wiadomo, czy oni też wyciągną :-))

Takie głupstwa trochę, ale dla mnie postęp ogromny. Bycie odludkiem już mnie trochę znudziło. Czas, aby spróbować czegoś nowego.
Po przeczytaniu posta koleżanki Karoliny, zaczęłam myśleć jak chcą być postrzegani ludzie niepełnosprawni, którzy piszą bloga?

Doszłam do wniosku, że tak samo jak zdrowi. Jedni potrzebują troski, zainteresowania, miłości, jeśli rodzice ich nie wychowali na pewnych siebie, zaopiekowanych ludzi, a inni chcą tylko opowiadać o sobie, bo to im sprawia przyjemność i już. Ale czytelnik tego nie wie, czytelnik ma swoje wyobrażenie i nie można nikogo zaprogramować

Jak na zawołanie  dziś jest głośno o wykładzie jaki wygłosiła Olga Tokarczuk w Sztokholmie.
Olga między innymi mówi o znaczeniu literatury, o znaczeniu pisania, odbierania emocji, które tworzy literatura, bo po to ona jest. Stąd jest jej siła, wartość, sens i może być wykorzystywana z pożytkiem, ale też niszczyć.
Olga powiedziała, że to co wyobrażone to pierwsze stadium istnienia. Literatura wzbudza uczucia.

Pomyślałam sobie, że w tym wykładzie jest odpowiedź na niepokoje Karolinki.
Jeśli się opowiada o doświadczeniach, one zawsze będą wzbudzały uczucia, refleksje, emocje.

Olga mówiła cyt. Mówiła o roli literatury, Bogu, fizyce, zmianach klimatycznych i generalnie – naturze współczesnego świata

Na koniec dodała:
Kryzys klimatyczny i polityczny nie wziął się znikąd. Często zapominamy, że nie jest to fatum, ale rezultat bardzo konkretnych posunięć ekonomicznych, społecznych, politycznych i światopoglądowych a w tym religijnych Chciwość, brak szacunku do natury, egoizm, brak wyobraźni, niekończące się współzawodnictwo, brak odpowiedzialności, sprowadziły nasz świat do statusu przedmiotu, który można ciąć na kawałki, używać i niszczyć.

Bardzo polecam wysłuchanie tej wypowiedzi. Olga Tokarczuk to bardzo mądra, świadoma osoba i jeśli mister mówi, że nie zamierza jej czytać, to najlepiej świadczy jaki poziom reprezentuje.

I ona tak pisze, żeby poruszyć ludzi, skłonić do refleksji

świadomość świata Olgi bardzo przypomina mi nauki Bon. :-)

Przypomniało mi się, że ktoś kiedyś napisał mi,że skoro egoizm jest, to widocznie musi być.
powiedzenie jest takie,że są dwie rzeczy pewne śmierć i podatki.
Coś w tym jest, nie sądzę tylko, czy to dobrze i czy jednak nie powinien się człowiek z tego wyzwalać?


Wracając do rozważań, po co niepełnosprawni piszą bloga?

Zaczęłam pisać w ramach rehabilitacji. Tak samo w ramach rehabilitacji robię kartki, ćwiczę, chodzę.
Dla zdrowych ludzi, prosta sprawa, dla mnie wielkie osiągnięcie.
Mało nie umarłam lub nie zostałam rośliną, więc wszystko co zrobię jest wielkim szczęściem, osiągnięciem i chcę się tym chwalić.
Mam nadzieje, że moje psychiczne i fizyczne postępy wrócą komuś nadzieję, optymizm, zainspirują, wzbudzą nieodkryte do tej pory możliwości.
Zwłaszcza, ze dolegliwości różne są nadal, ale przy tworzeniu, schodzą jakby na plan drugi.

Oczywiście czasem strach mnie oblatuje. Pamiętacie,  to taka wiara, śmiał się Terry Pratchett i mogłabym  siedzieć cicho, żeby nie zapeszać.
Ale ja to, chyba, jestem winna losowi, ja muszę dawać nadzieję innym, potrzebującym ludziom. A niepotrzebującym nadziei, daję dobry humor.
Bo domyślam się, ze Ci co mnie  nie lubią w ogóle  nie czytają :-)

A co ma być to i będzie

Uściski mocne moi drodzy :-)

niedziela, 8 grudnia 2019

Nadeszły czarne chmury

    Spać nie mogę, jeść nie mogę, bardzo mi przykro.  Myślałam, ze już rozpuściłam ból dawnych czasów, ale niestety zmuszono mnie do wspomnień. Niestety przeżywam od nowa, ale chyba jednak łagodniej. Najbardziej boli mnie niesprawiedliwość i wynikający z tego strach.
No cóż, właściwie to nie ja powinnam się martwić, to nie jest moja karma.
To jest dla mnie wielka okazja do reakcji i zebrania dobrej karmy. Przekonam się jak daleko posunęła się nauka Dzogczen w mojej świadomości.

Największym moim osiągnięciem, w tej chwili, są spontaniczne dobre życzenia dla osób, które mogłyby wywołać zazdrość, zawiść, a może nawet nienawiść.

Odczułam dzięki temu, wielką ulgę i zapewniam, że jest to bardzo cenne uczucie. Nie ma takiej korzyści materialnej, która by była więcej warta.
Może, żeby to zrozumieć trzeba przeżyć ból spowodowany takimi uczuciami, a potem ulgę, kiedy nas opuszczą.


Pisanie to świetny sposób na uporządkowanie myśli, a ponieważ staram się jak najlepiej pisać o prawdziwym moim życiu, muszę precyzyjnie określić co chcę przekazać. A że nie umiem pisać ręcznie to piszę na komputerze bloga ;-)
Trwa to długo bo, przypominają mi się nieoczekiwanie różne historie, sto razy zmieniam słowo, bo nie mogę znaleźć właściwego. gramatykę czasem mi dzieci sprawdzają.
Ale jak już się uda, to właśnie powoduje wielokrotnie, odnalezienie tej oświeconej myśli, która przynosi ulgę, rozwiązanie problemu, spokój.
Sprawdza się nauka  Nauczyciela Bon i Nauczyciela Dzogczen.

Człowiek musi doświadczać wszystkiego, żeby przekonać się na co go stać :-)

Gdyby nie moja przykra sytuacja, nie dowiedziałabym się ile już osiągnęłam w rozwoju umysłu, coraz piękniejsza moja świątynia!
Będę dziś spać, kanapeczkę zjem, o i kawki się napiłam :-)

Zauważyłam, że kilka osób mnie czyta, rozumie i polubiło, więc to też wielki sukces :-)

Zasiadłam do porządkowania torby, uzupełniania kalendarza na 2020 rok, oglądałam sobie zdjęcia, bo kiedyś obiecałam pokazać ładne widoki z budującej się okolicy.

 Dużo widoków pokazywałam na bieżąco.
 To są zdjęcia jeszcze z lata, ale widać jak posunęły się budowy.

Jakoś na żywo ładniej się odbijało różowe niebo w wieżowcu, ale podoba mi się :-)

Rok temu szłam z koleżanką do Polskiego radia wieczorem i bramka do przejścia na budowę wieżowca była odsłonięta, więc zajrzałam i mam niepowtarzalne zdjęcie fundamentów na miejscu kamienicy w której mieszkałam wiele lat





O pamiętacie bezdomnego z zeszłego roku? Jeszcze go nie widziałam, może mu się jednak odmienił los? :-)



Na fundamentach na wiosnę stał już  taki dom (ten po prawo)



 Nie ma już tych drzew




A tu wracamy z imprezy charytatywnej w 19 Dzielnicy

Po prawo widać księżyc nad Pałacem Kultury., którego prawie nie widać, a widać wieżowiec na Rondo  ONZ

 światło na skrzyżowaniu, pałac Kultury taki niebieski malutki, zegar na nim rozświetlony dla rozpoznania.
 światło się zmieniło na jeszcze ładniejsze .



Dziś już Rondo Daszyńskiego i wieżowiec na Pańskiej wygląda tak. Drugi wieżowiec niedługo zasłoni mój ulubiony "słoik" Warsaw  Spire.



To  nie sa piękne widoki z lasu, uroczych wsi, ścieżek rowerowych, zabytków, ale dla mnie bardzo wzruszające.
Pewnie dlatego, ze cieszę się, że chodzę i mogę popatrzeć.
I  rzeczywiście, jak pomyśleć, ze mogłoby tak nie być, jest się z czego cieszyć :-)

Nie robię kartek bo nie mam produktów, ale jak dostanę pieniądze, to kupię i coś tam porobię, bo  talent mi wrócił i dopóki pamiętam jak to się robi :-)

Rozdałam kilka bombek, z zeszłego roku, cały czas się podobają, więc co mają leżeć.
Ja w tym roku postawię małą choineczkę na balkonie, kupiłam lampki na baterię w Tigerze za 10 zł .
Koty będą sobie szaleć po domu bez przeszkód.

Obiecałam kiedyś pokazać broszkę od babci :-)


Odbiły już narcyzy co stały na balkonie i warszawianka, przyniosłam do domu, tak doradziła blogowa koleżanka.


.

W zapiskach miałam, tez pamiątkę ze ślubu przyjaciółki,, cytat o miłości. Wszyscy go znają

"Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku,
 nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje."

Wszystko jasne, teraz to nawet myślę, że to możliwe, bo do tego sprowadza się nauka Dzogczen.

Na jedno zwróciłam szczególną uwagę. To się raczej pomija. Ja przynajmniej nie słyszałam nigdy, żeby ktoś o tym mówił,
Napisane jest w Biblii;  Nie cieszy się z niesprawiedliwości.

Można się nie zgadzać, można to zauważać, zwracać uwagę.
Dobrze zrozumiałam?

Miłość nigdy nie ustaje.

Okazuje się tylko, że miłości nie ma za dużo w ludziach.

No nic, napisałam posta takiego trochę pożegnalnego, ale to niespecjalnie, tak się ułożyło
Po prostu koniec roku, porządkowanie, zawsze powoduje podsumowania..

Znalazłam jeszcze notatki z żywieniu. Ale to innym razem.

papa :-)




wtorek, 3 grudnia 2019

Jednak mam to :-)

   Słyszałam, że na jazz można przerobić wiele utworów, o czym przypomniała Karolinka, blogowa koleżanka, ale nie przypuszczałam, że takie :-)
 Przypomniało mi się, że koncercie na Politechnice, wykonano utwór "Prawo i Pięść", którą w oryginale śpiewał Edmund Fetting. No naprawdę świetnie zabrzmiał.

    Zadzwoniła koleżanka, czy mam kartki w tym roku, bo chciała wysłać zagranicę? Zaskoczyła mnie i ucieszyłam się, że moja twórczość przypadła do gustu. Chociaż wydawało mi się, że  talentu już nie mam, na te słowa, połączyły się styki w mózgu, Muza zainspirowała i powstały karteczki, które już szczęśliwie rozdałam życzliwym mi ludziom. Dwie poleciały na Sardynię z siostrą :-)
Do powstania kartek przyczyniła się też ulga z załatwienia pomyślnie sprawy, która się ciągnęła z rok, w urzędzie :-)
ufff






Ta spodobała się panu, który prowadzi małą kawiarenkę na Twardej 66. Przychodzę tam na ciastko wegańskie, które piecze żona.


Bardzo polubiłam tam chodzić jeszcze w lato na lody i tak zostało do dziś, bo jest to bardzo przyjazne miejsce dla mnie.
 Pan jest żonaty od trzydziestu lat i często zachwala żonę, podziwia i wcale nie jest znudzony związkiem. To, że czasem coś nie pasuje, wcale nie jest przeszkodą, żeby ją kochać :-)
To jest balsam na moją poranioną dusze:-) Takie rzeczy się naprawdę zdarzają.
Pan kiedyś powiedział, że o to trzeba zadbać, nie niszczyć szukając atrakcji na świecie, nie ulegać fascynacji, złudzie.
O, i tym mnie po prostu zachwycił.
Przypomniało mi się, że to co człowieka spotyka to przypadek, ale to jak zareaguje, to karma.
Ten pan ma na pewno bardzo dobrą karmę i zbiera dobrą karmę!!!
Pewnie już się kiedyś spotkaliśmy. To też jest bardzo dobry znak :-)

I to, że my się spotykamy na blogu, też dobry znak :-)

Moja babcia mówiła: swój do swego po swoje.
A ja jestem dobrym człowiekiem, to takich przyciągam :-)

Innych pewnie wkurzam, hehe

Uściski mocne :-)))




ps. Mój związek, nie był od tego,żebym w nim była beztrosko bezpieczna. Wydobył ze mnie inne umiejętności. każdy ma swoją droge do oświecenia. Każdemu jest co innego potrzebne w danej chwili :-)))
Ja uporałam się ze swoim strachem przed samotnością. Teraz czekają inne wyzwania. Kto wie, może teraz dbanie o dobrego partnera? :-)




sobota, 30 listopada 2019

Zaskoczenie

    Mija listopad.
Kiedy ten czas minął, nie wiem.
Pewnie dlatego, że udało mi się wziąć udział w kilku wydarzeniach, ale też pogoda jest wyjątkowa.
Nie ma się z czego cieszyć generalnie, ale doraźnie żyć wygodniej. Mniej boli, nie trzeba się grubo ubierać i ogrzewania nie włączam na ful, więc rachunek będzie mniejszy co bardzo rozwesela.
    Koleżanka, która zabierała mnie do Filharmonii, niespodziewanie  zaprosiła na "Wielka Muzykę w Małej Auli" do  Politechniki.
Grały jazz 3 zespoły powstałe w 1955 i 1964 w klubie Stodoła, klubu Politechniki. i Trio Andrzej Jagodziński i Agnieszka Wesołowska, uznani już wykonawcy, nagrodzeni wielokrotnie..







Jazz bardzo dobra muzyka, wiec szybko udzielił mi się jubileuszowy nastrój. Zaskoczyło mnie wykonanie " Seksapil" , "Bo to się zwykle tak zaczyna". Nie pomyślałabym, że to jazz.
A już zupełnie zaniemówiłam kiedy usłyszałam solówkę na fortepianie pana Jagodzińskiego w piosence bardzo znanej "Zakochani są wśród nas"

Naprawdę coś fantastycznego:-)

Prowadzący wytłumaczyli też, dlaczego w klubie Politechniki przyjął się jazz?. Otóż to jest muzyka, w której trzeba umieć liczyć! 
:-)))))


Na zakończenie prowadzący zapraszali na Moniuszkę na Politechnice. Koleżanka obiecała o mnie pamiętać, jeśli będzie miała zaproszenie :-)

Niesamowite, że mnie tak polubiła. Widziałyśmy się raz na tydzień na zajęciach, kilka razy byłyśmy w teatrze, a i raz na Nocy Muzeum. :-) 
I po takim czasie pamięta. 
Bardzo jej jestem wdzięczna.!!!
Chciałam dać jej świąteczną kartkę . I dałam, ale dumna z tych kartek nie jestem. Tak wyszło i trudno.

Chyba talent mnie opuścił :-(
Zurineczka jak zobaczyła powiedziała: jestem zdumiona, co ci się stało?
hehe
No nie wiem. Oglądałam zdjęcia zeszłorocznych prac i absolutnie nie wiedziałam co robić, uch





Ale wczoraj odnalazłam zimowe dodatki, które dostałam od blogowej koleżanki i już wena wróciła :-))
Zurineczka, moja Muza coś doradziła nowego i dziś powstały kartki jakich jeszcze nigdy nie robiłam. Ale takie ładne :-)) te najładniejsze pokażę w grudniu :-)



Jedna myśl mi nie daje spokoju, to widocznie muszę napisać.
Kilka dni temu, przez przypadek do znajomej powiedziałam o współczuciu.
Znajoma, śmiałą się, że to temat rzeka, ale na pewno nie wolno tego mylić z litością i nie zawsze jest jednoznaczne w określeniu.
.

Ja natomiast pomyślałam sobie, o tym jak o rozwijaniu odczuć w naszym uzdrawiającym tai chi Mistrza Moy.
Ćwiczy się, próbuje różnych sposobów i kiedy już się myśli, że umiem rozluźnić np. biodra, czy kolana, okazuje się niespodziewanie robiąc coś przysłowiowy setny raz, ze teraz to dopiero puściło, teraz to umiem.


Tak samo jest ze współczuciem. 
Chyba trzeba być otwartym cały czas, ze wszystkiego co nas spotka czerpać naukę jeśli się da, a nie trzymać się kurczowo jakiś reguł.

Pomyślałam sobie o tej litości.
Czasami naprawdę okazać, choćby litość,, to wielka zasługa.
Byleby być tego świadomym.

Ja tak myślę i doceniam wysiłek jeśli jest wbrew naszemu tradycyjnemu zachowaniu.

Można się zdziwić, ile to przyniesie korzyści..

A może uważacie, że nie ma korzyści?

Jeśli będziecie się zastanawiać, pomyślcie, jakie ma znaczenie duma.


Pozdrawiam serdecznie .