środa, 27 lutego 2019

Prezenty :-)

   Wczoraj odebrałam przesyłkę od Basi z 5 pór roku. Basi wnusio Konrad wylosował mnie i otrzymałam obraz, namalowanego przez Basię "Anioła z motylem" Ten obraz podobał mi się najbardziej i takie mam szczęście, że jest już u mnie. Dostałam tez kartę z pięknymi domami malowanymi z zewnątrz i smakołyki.
Basiu bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję, a Konradkowi buziaki przesyłam i życzę wam wszelkiej pomyślności, czyli łask z Nieba :-)




Wczoraj był piękny dzień. Słoneczko świeciło, dostałam prezenty i koleżanka z tai chi, u której zapisałam się na kawę w organizowanym przez Stowarzyszenie Dniu Przysług, zaprosiła do super kawiarenki w Łomiankach. Byłyśmy we trzy, więc było bardzo wesoło, wypiłam pyszną kawkę latte z mleczkiem pistacjowym i zjadłam kawałek bloku czekoladowego. Tłusty czwartek zaliczyłam we wtorek, bo na słodkości patrzeć nie mogę i sądzę, że na długo mi wystarczy, hehe
Dziś też w Warszawie świeci piękne słońce, ale już tak beztrosko nie będzie, idę do lekarza, uch.
No nic, najważniejsze, że tragedii nie ma, a obowiązki normalna rzecz.
I tak jest super, hehe
U Was, mam dziadzieję. też !

niedziela, 24 lutego 2019

Czekały rok

    Już w zeszłym roku robiłam ubranka jajeczne z wełny i filcu. Złota i srebrna wełna zawsze dodaje dostojności, ale w tym roku popatrzyłam na moje ozdoby i zobaczyłam w nich kurczaczki.
Dokleiłam najpierw dzioby i czy i już było sympatycznie. Poszłam pokazać mojej "Wenie Twórczej" Zurineczce i Ona doradziła, zrobić gniazdko i dopiąć parę rzeczy.
Nie spodziewałam się, że da to taki efekt.


Pierwsze powstały biedronki! Kiedyś dostałam piłeczki styropianowe. Przekroiłam je, dokleiłam filcowane ubranko i oczy. Skrzydełka są trochę opadnięte i czułki grube, więc znajoma Magda zobaczyła w nich samuraja, hehe. Ona jest historykiem :-)
Wszystko oddałam na aukcję dla schroniska do innej Magdy, która mi pomagała rozkręcić pomoc dla "Domu Samotnej Matki". Teraz ja jej pomagam zbierać pieniądze dla schroniska Korabki




Dokończyłam też ozdabiać złote jajo, które leżało zbyteczne. A teraz jest śliczne. Też Zurineczka doradziła, żeby było wiszące :-)

W schronisku działa też moja koleżanka jeszcze z pracy sprzed dziesięciu lat. Co za spotkanie. Dzięki niej zapoznałam się z grupą dziewczyn, która zajmuje się twórczością i chętnie przyjmują moje kartki i co tam zrobię.

Szukając jakiejś rzeczy, odkryłam worek resztek wełny. Zrobię z nich kocyki. Na pewno się przydadzą. Jeśli nikt nie kupi na festynie, to będzie dla małych zwierzaków w schronisku :-)
Mojemu kotu się spodobał :-)



Zrobiłam już kilkanaście szarpaków.:-)
Ręce mi odpadają, ale szczęśliwa jestem, że mogę trochę pomagać, hehe


Tak sobie pomyślałam, że rzeczywiście rozwinęłam się artystycznie, :-)
A Zurineczka już dawno nauczyła mnie, że wszystko się może przydać, nic się nie wyrzuca, w każdym razie w ostateczności :-)

U Was też świeci słoneczko i ptaszki świergocą ? :-)

wtorek, 19 lutego 2019

Nauki Mawe Senge w Warszawie

     Pierwszy raz odbyły się takie nauki w Polsce i pierwszy raz odwiedził nas Gesze Tenpa Darghye z klasztoru w Nepalu , który poprowadził je przez 7 dni. To był bardzo intensywny kurs. W głowie mi się kręciło po dwóch dniach, ale było mi tam tak dobrze.
Drugi raz udało mi się wziąć udział w takim spotkaniu, więc moja orientacja jest dosyć słaba, Np. zapytał Gesze czy ktoś nie zna  Guru Joge, tylko ja podniosłam rękę, że nie znam.
Obciach trochę, hehe, ale wydrukowali mi dobrzy ludzie, W ogóle się tam mną zaopiekowano serdecznie. Niestety po tybetańsku nie jestem w stanie tego mówić :-) Ale za to wiem co znaczy.

Spotkanie okazało się bardzo indywidualne dla mnie, bo można było podejść w przerwie i zapytać o wszystko. Oczywiście otrzymany przekaz, tak jak  nauki tai chi, są odbierane osobiście. Jedna osoba może tak i tak rozumie a inna inaczej, dopiero, po jakimś czasie odczuwa się zmiany i postępy. Czasem nadziwić się nie można efektom praktyki. Pewne jest tylko to co się chce osiągnąć.
Zwierzyłam się Gesze, że moja wiedza jest niewielka jak u Tybetańczyków, ale wiara ogromna i czy to wystarczy. Jednak Gesze polecił się trochę uczyć, więc będę przychodziła na takie retrity od czasu do czasu.

Sama się przekonałam jak wiedza, którą udostępniają, praktyka jakiej uczą zmieniła mnie, moje życie. To jak mam w to nie wierzyć?
To jest naprawdę wielka mądrość, która otwiera serce i umysł na siebie na drugiego człowieka i to nie po to, żeby kupić sobie albo komuś prezent, ale dać wsparcie na lepsze życie.
Pierwszy raz usłyszałam o tym, że trzeba najpierw odnaleźć współczucie dla siebie.
Tego się nie robi, a to okazuje się być bardzo potrzebne do rozwijania współczucia dla innych.
No proszę, a mówili mi, że jestem mięczakiem i ciągle się marzę, a to mnie uratowało, nauczyło współczucia, które jest konieczne do oświecenia  :-)
W buddyzmie tybetańskim jest 10 paramit, czyli wzmacniających działań:
  1. szczodrość
  2. dyscyplina moralna
  3. cierpliwość
  4. determinacja
  5. kontemplacja
  6. moc
  7. współczucie
  8. modlitwa
  9. metoda
  10. mądrość
Sami widzicie, że Bon uczy dobrych, szlachetnych zachowań.


Dlatego bardzo mnie wzruszyła modlitwa na koniec każdej sesji, którą pragnę aby  każdy miał w pamięci i pamiętał, że w Bon jest zawarta mądrość, która może uratować świat. 


Wszystkim tego zyczę:-)

niedziela, 10 lutego 2019

Idę na kurs :-)

     Rehabilituję się ze wszystkich stron od wielu lat  i nadszedł czas polepszyć swoje zdolności intelektualne. Mam spore ograniczenia na tej płaszczyźnie i poczułam się na siłach spróbować podnieść swoje możliwości pod okiem wykształconego do tego człowieka.
Mam nadzieję, że odnajdę sposób, żeby ruszyć moje szare komórki.
Nauczyciel spróbuje rozwijać nasze różne zdolności intelektualne i artystyczne.
Polepszyć się też ma nasza pamięć, zdolności analityczne, czyli zrozumienie tego co się czyta.

Bardzo mnie interesuje polepszenie  zdolności artystycznych, bo mam wrażenie, że popadam w lekki obłęd.
Takich kartek świątecznych to jeszcze nigdy nie widziałam, ale w sumie wszystko co trzeba jest, ptaki są, pisanki są, wiosna, a nawet lato jest.
Może ktoś się na nie skusi w schronisku na Dniu Otwartym.
Jedno mogę zagwarantować, są niepowtarzalne, hehe, nikt nie będzie miał drugiej takiej.
A jak myślicie, spodobają się?






 Kota jest zdumiony, pewnie zjadłby rybkę nemo :-)

 

I po dwóch latach wreszcie zakwitła cebula, którą dostałam, bo podobno tak pięknie kwitnie,
No przekonamy się :-)
A za kwiatuszkiem zwinięty w kłębek śpi kiciuś.

I tym bardziej, że jutro do pracy, życzę dobrej, beztroskiej nocy :-)

środa, 6 lutego 2019

Uzupełniłam kartki

   W końcu zdecydowałam na jaką okazję będą kartki :-)
Okazało się, że koleżanka zabierze mnie na dzień otwarty do schroniska  Korabeki, więc przygotuję kartki świąteczne i postaram się ozdobić jajka decoupagem.
Na razie takie są kartki.

Jak Wam się podoba taka z filcowaną trawą ?














Koleżanka mi wycięła pisanki. Myślę, że super pomysł i spróbuję takie robić :-)


A w poniedziałek popadał śnieg. Taki widok utrzymał się do południa, hehe ale pamiątkę mam !


Dzisiaj jest buro, wszystko mnie boli, ale może coś się uda zrobić.... uch

sobota, 2 lutego 2019

No i co z tego :-)

     Pośpiewaliście sobie We are the champions?
Mam nadzieję, że tak i świadomość tego wprawiła Was w świetny nastrój :-)
Mnie też, ale o dziwo, natarczywie przypominały mi się słowa znajomej usłyszane w lato:
....No i co z tego! po prostu to przyjmij to takim jakie jest....
hehe, No tak, przecież tego uczył Rinpocze.

My jesteśmy przyzwyczajeni do pokornego przyjmowania nieszczęść. To nie wychodzi, ale staramy się. Natomiast absolutnie nie pozwalamy sobie na beztroskie przyjmowaniu powodzeń. To jest wręcz zabronione. Ja oczywiście rozumiem, że na początek bardzo jest potrzebne poczucie wygranej, trzeba polubić siebie, a za co tu lubić, jak nie za odniesienie sukcesu.
Ale potem kiedy już stanie się tym mistrzem, można przestać się tym przejmować. I nie dziwię się, że "Always heer is  radio Ga Ga, radio Gu Gu"
Czasem mi się udaje, rzadko bo rzadko, ale dostałam ćwiczenie, które ułatwia doświadczenie uczucia błogości.
Pewnie też dlatego, że wszystko się zmienia, wszystko przemija. Nawet na to co się koło mnie dzieje patrzę trochę z boku i wiedzę jak zmieniają się ludzkie poglądy, nastawienie, uczucia. Dziś odbieram coś tak, a jutro zupełnie inaczej, bo dowiedziałam się o czymś i to zupełnie zmienia obraz, zmienia sytuację.
I w sumie dzięki temu można podejmować decyzje, które spowodują..... We will rock you....
hehe
Ale też już się tak bardzo tym nie przejmuję, zwłaszcza, że umiem rozpuszczać ból, lubię siebie i nie muszę sobie udowadniać co chwila jaka jestem super, hehe, samo mi wychodzi.
O masz, a to dopiero jest zwycięstwo !!!
Energia żywiołu przestrzeni :-))) (tak myślę)

I od początku .... Show must go on.....

Oby żyć z pożytkiem dla wszystkich czujących istot.

Czego i Wam serdecznie życzę !!

Zaczęłam już robić kartki świąteczne. Na razie nie mogę tylko zdecydować na które święto. Dokleić serduszka, czy zajączki? Kupiłam śliczne, wiosenne karty do pocięcia i pasują do wszystkiego. Właściwie same wyglądają pięknie i dowolne życzenia można wpisać w środku.
Jak myślicie ?

Wyplatam warkocze dla psiaków po trochu, ale nieustannie.

Będą miały ze mnie pożytek zwierzaki w schronisku w Korabiewicach, a Pan Piotr, nasz olimpijczyk i Pan Andrzej fizjoterapeuta, ucieszą się, bo to w sumie dzięki nim mam sprawne ręce :-))))




O śnieg udało mi się sfotografować kiedyś, hehe