środa, 30 listopada 2022

Dlaczego współczucie

       Co to za magiczna siła, która prowadzi do oświecenia, czy też królestwa niebieskiego jak nazywają inni

'Wyjaśnia to Dalajlama XIV

 As soon as I wake every morning, I remind myself that all human beings are the same as me—we all want to be happy. I resolve to use my life to ensure that other beings are happy. It’s compassion that brings about peace of mind, not anger and hatred, so we need to focus on the whole of humanity as being our brothers and sisters.

tłumaczenie

Gdy tylko budzę się każdego ranka, przypominam sobie, że wszyscy ludzie są tacy sami jak ja — wszyscy chcemy być szczęśliwi. Postanawiam wykorzystać swoje życie, aby zapewnić szczęście innym istotom. To współczucie przynosi spokój umysłu, a nie gniew i nienawiść, dlatego musimy skupić się na całej ludzkości jako na naszych braciach i siostrach."

Czy ktoś ma wątpliwości?

Dalajlama mówił też o współczuciu dla siebie. Tylko, że ono różni się od tego egoistycznego dbania przede wszystkim o siebie. Właśnie to z tego powodu, można sobie współczuć. Tak zrozumiałam :-)


Koleżanka Agatka pozwoliła mi odpisać na jej komentarz do posta "Jeśli się nie staniecie jak dzieci.. cyt z Biblii, na forum :-)

Niby tak... ale w Chrześcijaństwie główny cel to dążenie do uwielbienia Boga. Jeśli skupimy się na ,,umyśle" to umysł ma zrozumieć, że największą doskonałością jest Bóg i tylko On się liczy. Myślę sobie, że poprzez te różne wizje Wielkich tego świata i przekłamania samej Biblii mocno zdziwią tych, co do nieba trafią. Ściskam Cię bardzo mocno :)

Agatka zawsze dla mnie jest bardzo serdeczna, mimo odmiennej religii. Czy ja próbuje przekonać do swojego zdania? Absolutnie nie. To jest efekt rozwoju duchowego. Ale akurat ta wypowiedź jest idealna do rozważania kwestii zasadniczej. Powiem co zrozumiałam z moich nauk buddyzmu tybetańskiego. Przypominam tylko, że jestem zwykłym uczniem i też mogę niewiele rozumieć.

Co to znaczy Bóg?

Mnie uczono w szkole, że Bóg jest stworzycielem nieba i ziemi, przekazał 10 przykazań wedle, których ma postępować człowiek, aby wstąpić do królestwa niebieskiego.

Moje odczucie jest takie: Bóg jest silną, czystą, dobrą energią. Jest stwórcą. Nie ma myśli, nie ma rozważań, nie ma kalkulacji, czyli inteligencji jak człowiek. Spokój, łagodność i cisza to jest szczęście, które zapewnia stosowanie dziesięciu przykazań. Czytałam tylko, że początek -nie będziesz mieć bogów cudzych przede mną i tym podobne są dopisane przez żydów, aby zjednoczyć naród i zyskać władzę. Jak to u ludzi bywa i co obserwujemy w naszej ojczyźnie. Stary Testament opierał się na lęku przed karą bożą. Nowy Testament przekazał nam naukę miłosierdzia, czyli współczucia, jako drogę do wyzwolenia.

Z grubsza tak to widzę.

Czy mamy zrozumieć, że Bóg potrzebuje naszego uwielbienia i docenienia jego największej doskonałości i w związku z tym tylko on się liczy???

Nie sądzę by energia rozumowała jak człowiek. Bóg nie stworzył ludzi, by mu służyli, oddawali pokłony, bali się tej idealnej potęgi. Czy uważacie, że tak właśnie? Tak oceniaj bogów starożytności. Zeusa jedni kochali, za łaskawość. Ozyrysa się bali, więc się słuchali.

Umysł tworzy myśli, a więc odpowiada za to co człowiek czuje. A tym samym co widzi, co słyszy, jak odbiera to co go spotyka, Oczywiście (buddyści)mówimy tantry, modlimy się do bóstw, do nauczycieli, którzy przekazali mądrość jak wyzwolić się od gniewu, ignorancji, pożądania. Jest wiele nauk, aby uwolnić się od tych splamień, które przeszkadzają być szczęśliwymi.

Każdy z nas rozsyła energię. jedni dobrą, inni złą, sami mówicie. To co dopiero ktoś kto opanował umysł i uwolnił się od nieszczęść. Zwykli ludzie modlą się, aby taka czysta energia, święta energia nas wsparła w dążeniach do doskonałości, do miłości, do spontanicznego współczucia, do czystości w umyśle. Do Jezusa Chrystusa też, przecież tego uczył

No cóż. Ja tam zaborcza nie jestem. Kto chce, niech wierzy w Boga, byle tylko służyło to rozwijaniu dobroci serca, w Tybecie mówią"Kuntu Zangpo" .

Pomyślności nam życę,

Mam nadzieję nikogo nie obraziłam i nie uraziłam uczuć religijnych. Bo od kiedy minister sprawiedliwości rządzi, nic nie wiadomo. Ech


Zimno, dwa kiciusie śpią przy kaloryferze :-)



A jak sobie wyobrażacie królestwo niebieskie?

Przecież każdy lubi co innego. Jeden ciepło, drugi zimno,jeden czerwony, drugi zielony i tak dalej, to nie może być zależne od upodobań.

To raczej przestrzeń wolna od indywidualnych preferencji :-)

Nie jak na obrazku w Kaplicy Sykstyńskiej. Artysta miał taką wizje. Dodawało to władzy Kościołowi.





wtorek, 22 listopada 2022

Jeżeli się nie staniecie jak dzieci.....

    Jeżeli się nie staniecie jak dzieci

W owym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa, pytając: 


\„Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?” On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by jedno takie dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje” (Mt 18, 1-5)


    Ten cytat z Ewangelii jest bardzo rzadko cytowany. 
Zabija się, krzywdzi, niszczy w imię wiary w Boga, ale nie wspomina się nawet słowem o tym, że obiecane jest królestwo niebieskie tym co wyrzekną się ambicji, dumy, pragnień, oczekiwań.

 Jak pisze francuski biblista Xavier Leon-Dufour SJ – „mając na uwadze przede wszystkim jego ubóstwo, całkowitą zależność i to, że dziecko wszystko, co otrzymuje, traktuje jako dar, a nie jak rzecz należną”. 

    Przypomina mi się nauka Bon z Tybetu: 

" przyjmij wszystko jakie jest"

Kilka lat temu koleżanka wspomniała mi jak bardzo podobne jest Bon i chrześcijaństwo. Wydawało mi się, że najbardziej istotna jest forma, a więc absolutnie nie podobne. Chrześcijaństwo wszystko co się dzieje opiera na Bogu. Buddyzm opiera się wyłącznie na umyśle. 

Nie forma jest ważna, ale treść.

Są różne drogi, ale treścią jest wyzbycie się pięciu trucizn jakimi są pycha, ignorancja, gniew, zazdrość, przywiązanie.

Jak sobie wyobrażacie królestwo niebieskie?

Sądzę, że jest to stan umysłu, nie miejsce. Tylko umysł pozbawiony takich trucizn może być szczęśliwy, oświecony. Tego też uczy Jezus Chrystus. Uważacie, ze można osiągnąć taki stan umysłu i być skazanym na potępienie? Jakiego cierpienia można doświadczyć?

Ja sobie to wyobrażacie?

    Jak wiecie bardzo lubię cytaty. Przypomniał mi się mój ulubiony z powieści "Nacja " T. Pratchetta 

Szukałam w cytatach w internecie, żeby zamieścić dokładne słowa i wyobraźcie sobie nie znalazłam.

A szkoda, że nikt o nim nie wspomniał, bo wydaje mi się doskonały :

" Wszystko co cię spotyka traktuj jako dar, a nie przekleństwo"

I takiej umiejętności wszystkim nam życzę :-)



W końcu się uda :-) "Najważniejsza jest intencja" cyt.


poniedziałek, 14 listopada 2022

Paradoksy Józefa Piłsudskiego

      



 cyt.Tuż przed legendarną akcją pod Bezdanami Piłsudski pisze list do Feliksa Perla, w którym prosi go o "śliczny nekrolog", w wypadku gdyby nie wrócił ze skoku na pociąg. "Walczę i umrę jedynie dlatego, że w wychodku, jakim jest życie, żyć nie mogę, to ubliża - słyszysz! - ubliża mi jako człowiekowi z godnością nieniewolniczą. Chcę zwyciężyć, a bez walki, i to walki na ostre, jestem nie zapaśnikiem nawet, ale wprost bydlęciem, okładanym kijem czy nahajką" - pisze w tym liście Piłsudski. Przebrzmiewają w tych słowach motywacje jakże podobne do tych, które przedstawiali pół wieku później np. powstańcy z warszawskiego getta. Piłsudski stoi twarzą w twarz z pewnością kompletnej przegranej, wie, że nie może się spodziewać pomocy ani wsparcia. Ale walczy nadal. Ta samotność w wieloletniej walce prowadzonej z przekonania wbrew rzeczywistości ukształtowała człowieka, który później już tylko zwyciężał. Ale to właśnie jej echa sprawiły, że Piłsudski nie był bynajmniej zdziwiony, gdy jego ludzie z Pierwszej Kompanii Kadrowej układali wściekłą zwrotkę "Marszu I Brygady" ze słowami "j… was pies" wymierzonymi w obojętną, bierną większość, masę chowającą się za zatrzaśniętymi okiennicami i czekającą na rozwój wypadków.

Paradoksy Józefa Piłsudskiego

  Serdecznie polecam do przeczytania

Przytoczę kilka cytatów dla mnie istotnych

Piłsudski, religia i kobiety
Bóg, honor, ojczyzna, Marszałek - mógłby i dziś jednym tchem zakrzyknąć gorliwy patriota. Mógłby, tylko że byłoby to naprawdę mocno na wyrost. Bo gdzie Bóg, tam raczej nie Marszałek. Józef Piłsudski nie był człowiekiem religijnym. Ba, w czasach PPS-owskich od wiary się wręcz odżegnywał. Później traktował ją co najmniej pragmatycznie. Wiedząc, że jako polityk w Polsce - i to przed stu laty - nie może całkowicie odciąć się od religijności, zachowywał pewne pozory. Dokonał jednak dwukrotnej konwersji - tylko po to, by móc zawierać kolejne związki małżeńskie. W wieku 31 lat wyrzekł się katolicyzmu i został członkiem Kościoła ewangelicko-augsburskiego po to, żeby móc się ożenić z rozwódką Marią Juszkiewicz. W 1917 r. (a może dużo wcześniej) partnerką Piłsudskiego została Aleksandra Szczerbińska (wcześniej jego towarzyszka w PPS). Przez co najmniej cztery lata Piłsudski żył w trójkącie małżeńskim, by w końcu w 1921 r. wziąć ślub ze Szczerbińską - tym razem w Kościele katolickim. Czy jednak oznaczało to pełną konwersję? Raczej nie. Bo po pierwsze, nie zachował się żaden poświadczający takową dokument, po drugie - Piłsudski nie dokonał wyznania grzechów i kilku innych rytuałów umożliwiających powrót na łono Kościoła. W prywatnych rozmowach deklarował się na ogół jako ateista.


Demokracja, dyktatura, autorytaryzm
Jakiego ustroju chciał tak naprawdę Piłsudski dla Polski? Jak wyobrażał sobie idealny układ polityczny w kraju? Te pytania do dziś pozostają aktualne. Dziś równie chętnie albo idealizujemy poglądy Piłsudskiego, przedstawiając go jako żarliwego socjalistę, "który wysiadł na przystanku niepodległość", albo go demonizujemy - przywołując przewrót majowy, Berezę i Brześć. Za rzadko myślimy jednak o Piłsudskim jako o politycznym pragmatyku, realiście. Warto pamiętać, że w pierwszych w pełni wolnych wyborach Drugiej RP Józef Piłsudski osobiście poparł dwie listy wyborcze. Pierwsze ugrupowanie, którym zainteresował się Marszałek, nosiło nazwę Demokratyczna Unia Państwowa i skupiało wielkomiejskich inteligentów. Gdybyśmy mieli sobie pozwolić na snucie niehistorycznych porównań, to wtedy moglibyśmy określić tę grupę jako odpowiednik Unii Demokratycznej z lat 90. XX w. A zatem partia etosowców, niekoniecznie jednak najskuteczniejszych politycznie. A może wręcz wyjątkowo nieskutecznych. Według Stanisława Cata-Mackiewicza do zniszczenia tej partii wystarczyło kilka pociągnięć pióra Adolfa Nowaczyńskiego, który… nieco zmodyfikował skrót jej nazwy. Drugą partią, której Piłsudski okazał wtedy zainteresowanie, było wileńskie Zjednoczenie Państwowe - specyficzny sojusz radykałów i konserwatystów z Wileńszczyzny, ugrupowanie, którego głównym wyróżnikiem były przede wszystkim kresowa wrażliwość i skłonność do politycznego kompromisu.

 W rzeczywistości dojście nazistów do władzy oznaczało początek odwilży w stosunkach polsko-niemieckich - bardzo marnie wyglądających u schyłku Republiki Weimarskiej. Jeszcze w 1933 r. nastąpiło wzajemne sondowanie intencji. W styczniu 1934 r. podpisano pakt o nieagresji, który dla obu stron oznaczał oddech ulgi. Dla Hitlera pakt oznaczał zabezpieczenie na lata sytuacji na Wschodzie. Dla Piłsudskiego - spełnienie jego podstawowej doktryny, według której Polska może mieć realnego wroga tylko w jednym ze swych dwóch potężnych sąsiadów. Na pakcie o nieagresji się nie skończyło - między Polską a Niemcami nastał czteroletni okres przyjaznych stosunków trwający w zasadzie aż do anszlusu. Hitler nie krył swej fascynacji Piłsudskim, którego uważał za wielkiego stratega i którego bardzo wysoko cenił - przede wszystkim za zatrzymanie Sowietów w 1920 r. Tuż po dojściu do władzy drżał zaś ze strachu na myśl o możliwej konfrontacji ze znacznie silniejszą wtedy militarnie od zdemilitaryzowanych Niemiec Polską pod wodzą Marszałka. Po uregulowaniu stosunków z Polską strach zamienił się w atencję, którą Hitler wyrażał przy każdej możliwej okazji aż do śmierci Piłsudskiego. Na wieść o niej urządził zresztą pompatyczną uroczystość żałobną w berlińskiej katedrze - na sam pogrzeb wysłał zaś Goeringa

Testament Piłsudskiego
Takiego dokumentu nigdy nie było - i być może powinniśmy tego żałować. Józef Piłsudski niejako osierocił swych współpracowników, zostawiając im tylko podpisaną tuż przed swoją śmiercią konstytucję kwietniową i status quo w postaci prezydenta Ignacego Mościckiego oraz generalnego inspektora Sił Zbrojnych Edwarda Rydza-Śmigłego. Konstytucja zapewniała im trwanie u władzy w swoistym duumwiracie, który zresztą obaj regularnie nadwerężali, próbując przechylić szalę na swoją korzyść. Rydz-Śmigły i bez wojny tytułował się naczelnym wodzem - jak bardzo to było na wyrost, zniesmaczeni Polacy przekonali się po 17 września i ucieczce "spadkobiercy" Piłsudskiego do Rumunii. Nie lepiej było z Mościckim - ambicje tego polityka zaspokajane były z naddatkiem z pomocą Zamku Królewskiego, pałacyku w Spale i kolumny wspaniałych limuzyn zakupionych za jego czasów przez administrację prezydencką. W obozie sanacyjnym po śmierci Marszałka nastąpiło coś w rodzaju selekcji negatywnej - na pierwszy plan wyszli ludzie o mniejszym potencjale niż ci, którzy zostali odsunięci.

W drugiej połowie lat 30. wielokrotnie przypisywano Piłsudskiemu rozmaite rzekome intencje co do przyszłości. "Wolą Marszałka" motywowane były nawet przygotowania do przewrotu na wzór niemieckiej Nocy Długich Noży prowadzone przez otoczenie Rydza-Śmigłego i oenerowców. W rzeczywistości jednak Rydz-Śmigły nie był nawet w stanie realizować całkiem realnej "woli Marszałka" w zakresie modernizacji sił zbrojnych. O ile Piłsudski w pierwszej połowie lat 30. doskonale zdawał sobie sprawę z konieczności rozwoju lotnictwa i broni pancernej, o tyle jego następca raczej tej konieczności nie pojmował. Dlatego właśnie nieco ponad cztery lata po śmierci Marszałka jego legenda została poddana najcięższej próbie."


Ciekawe kogo dziś Marszałek uznałby za wroga Polski i wysłał do Berezy Kartuskiej?

A nie był fanatycznym katolikiem. Raz nawet zmienił wyznanie 🙂


Nasza niepodległość wygląda właśnie tak.
 Niestety


Tadeusz Borowski napisał taką prawdę
zostanie po nas złom żelazny i głuchy, drwiący śmiech pokoleń


środa, 9 listopada 2022

Wrażenia, nastroje, świętość

      1 Listopada już minął. Przygotowujemy się do obchodów 11 Listopada Dzień Niepodległości. 

Ja jestem trochę w tyle ze świętami, ale chciałam jeszcze wspomnieć Dzień Zmarłych na świecie, a Dzień Wszystkich świętych w Polsce.

Tradycyjnie tydzień wcześniej miałam okazję pojechać zapalić znicz na Wólkę Węglową, czyli Cmentarz Komunalny Północny oraz na Cmentarz Bródnowski.

Cmentarz Północny jest jednym z większych w Europie. I przez 30 lat od kiedy tam jeżdżę zmienia się w oczach. Zajęta jest większość powierzchni jak sądzę. Całego nigdy nie zwiedzę, już za stara jestem.

Uwarzam, że przejść od bramy północnej do południowej to już jest wyczyn.

      



Z górki strona południowa wygląda moim zdaniem uroczo, spokojnie i dostojnie. nawet pozwoliłam sobie nagrać film. Jeszcze dwa lata temu było tu pusto. Teraz za każdym razem kieruję się wedle niezmiennych punktów, żeby się nie zgubić. Już nie na pamięć jak na początku.

Starsza część cmentarza, od Bramy Głównej  na prawo była przecięta szeroką aleją z pasem trawnika pośrodku. Dziś nie ma trawnika. od Bramy Głównej do Bramy Północnej stoją rzędy nagrobków.




 Gdzie widać rząd drzew to jest wyjście z cmentarza. Na środku rosła trawka

Mimo to została szeroka ulica do przejścia. Tydzień przed 1 Listopada jeździły nią nawet samochody, trzeba było uważać, żeby nie wpaść pod któryś ;-)



 Boczne alejki już bardziej przypominają miejsce ciszy, wzruszeń, szacunku.

Cmentarz Bródnowski ma już prawie 150 lat. Jest to zabytkowa nekropolia i tym bardziej panuje tam klimat przemijania, oddalania się od bliskich






Jest tam zabytkowy kościółek, w którym odbył się pogrzeb mojej prababci. Teraz jest on zamknięty, tylko w niedzielę odbywa się jedna msza. Pogrzeb tylko wyjątkowo się odbywa. także moja kochana Babcia miała mszę żałobną w nowym kościele.
Oba cmentarze polecam do zwiedzania spacerów jeśli ktoś lubi. Ja lubię ten klimat. Nie boję się śmierci, boję się bólu. No cóż, żyję tak, aby uwolnić z wielu przyczyn bólu już za życia. Dobrze jest chociaż mieć taką szansę.

Czytając ostatnio artykuł o naszym Papieżu Janie Pawle II spotkałam się pierwszy raz z taką definicją świętości. Zapewne wszyscy wiedzą,  że teraz mówi sie ozbyt pochopnej beatyfikacji papieża. Teraz ujawniane są pominięte sprawy pedofilii w Kościele.W artykule Tajemnica sumienia Jana Pawła II.

Święty to człowiek osobiście żyjący Bogiem. Taki był Karol Wojtyła-Jan Paweł II. Ale też naprawdę popełniał błędy i naprawdę spowiadał się ze swych grzechów. Świętość to nie bezgrzeszność, ani tym bardziej bezbłędność

ks. Andrzej Szoste


Artykuł jest naprawdę dobry, polecam.


Mnie uczono o świętości w innym wymiarze. A może świętość to jednak nie doskonałość. Dzieciom się mówiło, żeby były grzeczne. A dorośli już sami wyznaczają normy świętości. 


Potwierdza to moją opinię, wszystko zależy od człowieka. Czasem jest czysta intencja, czasem bezczelna manipulacja.


Wspomnę parę słów z art.


– Kategoria winy ma charakter bardziej osobisty, choć ściśle wiąże się z odpowiedzialnością. Każda decyzja osoby piastującej jakąś funkcję musi być dobrze przemyślana. Oczywiście możliwe są błędy, np. w kwestiach personalnych. Jednak nie każdy błąd jest od razu grzechem, czyli, mówiąc językiem religijnym, świadomym i dobrowolnym złamaniem prawa Bożego.

Grzechem błąd staje się wtedy, gdy człowiek podejmuje decyzję, o której sam wie, że nie powinien był jej podjąć. I wtedy na pewno można mówić o winie.

W „Bielmie” wspominam, że widywałem, jak papież chodził do spowiedzi. Ktoś mi powiedział, że to nic wielkiego, taka rutynowa praktyka. Skądże! Dla człowieka wierzącego to kwestia fundamentalna. Nie wiem, rzecz jasna, z czego spowiadał się Jan Paweł II, ale sądzę, że nie tylko ze swoich błędów (chwalebnych niedociągnięć), lecz także ze swoich grzechów, czyli być może także z decyzji, co do których uprzytamniał sobie, że nie powinien był ich podjąć. 

Co zatem ze świętością Jana Pawła II?

– Święty to człowiek osobiście żyjący Bogiem. Taki był Karol Wojtyła-Jan Paweł II. Tak go widzieli współcześni, tak i ja go zapamiętałem. Stąd wziął się błyskawiczny kult jego świętości. Ludzie przez niego widzieli Boga. On naprawdę żył Bogiem.

Ale też naprawdę popełniał błędy i naprawdę spowiadał się ze swych grzechów. Świętość to nie bezgrzeszność, ani tym bardziej bezbłędność. Owszem, na ołtarze wynosi się tych, którzy tę świętość ukazali ze szczególną mocą. Dziś, głównie z powodu kontekstu pedofilskiego, podważa się słuszność wyniesienia św. Jana Pawła II na ołtarze. Był on jednak naprawdę oddany Bogu i porywał tym oddaniem innych, w tym także mnie osobiście. "

Porwał i mnie. Porwał całą Polskę. Wspierał "Solidarność" dzięki czemu nastąpił koniec komunizmu w Polsce. 

 Dla mnie jest cudownym człowiekiem, Jego uśmiech rozjaśnia smutne chwile.

Ale człowiekiem, nie świętym. Byłby wsparciem w wierze do tej pory, gdyby nie Dziwisz, który postanowił go pośpiesznie uświęcić i przez to tylko ośmieszył i ujawnił jaka w Kościele jest manipulacja.

Pamiętam słowa Karola Wojtyły: wezwano mnie z dalekiego kraju. I teraz myślę, że specjalnie wezwano Go z takiej dziury, aby był bezradny i oszołomiony skalą wydarzeń. Potem trzymano niedołężnego staruszka, żeby nie przeszkadzał i nie czepiał się. 

Teraz muszą się np. użerać z takim  Franciszkiem, który niczego się nie boi. On jednak od zawsze wspierał biednych ludzi, nie instytucję, więc inne są jego wybory.

W naszym świecie ludzie wybierają co święte. Wszystko zależy, jaka jest ustalona norma, jak panującym wygodnie. Tak naprawdę nie ma to nic wspólnego z Bogiem, z religią. Dziś czytam, że o mszę za Niepodległość stara się przywódca Narodowców, moim zdaniem faszysta. I pewnie nasz Kościół go poprze, bo Kościół Katolicki broni się przed upadkiem .

To Bóg wspiera takich ludzi?

Na szczęście połowa mieszkańców jest przeciwna marszowi!

Na oświecenie człowiek sam musi zapracować. Nikt inny o tym nie decyduje. Taka jest prawda i dlatego to moja wiara.




środa, 2 listopada 2022

Kabaret Dudek, a w tak zwanym międzyczasie ...

      Pogoda  jest przecudna w październiku tego roku. Jeszcze niedawno przylatywały pszczółki, motylki itp,.ale nie komary na szczęście. 



Jakie piękne jesienne kwiatuszki, marcinki. I w tylu kolorach. Nic dziwnego, że niektórzy uwielbiaja ten rodzaj.

Po słonecznym dniu.Niespodziewanie rozszalała się ulewa. Na szczęście ciepło jest, więc grzybów jest zatrzęsienie w tym roku.



Nadal kwitną poziomki :-) Też macie taki gatunek? Naprawdę słodziutkie i duże



Takie dostałam jesienne prezenty w połowie października. Pomidorki dojrzewają w gazecie.


Dostałam też dwa koty. Bliźniaki. Bardzo się kochają. Ganiają się, gryzą się i nie odstępują się i liżą, jakby na pociechę. Moja mała kotka jest w szoku, chowa się ze strachu, nawet do kuwety ja zanoszę. Wiecie może co zrobić, żeby nie dokuczały jej. Czarny kot jest wielki i ma ich zaczepki za nic. To nie zadzierają z nim.
Nie mam ich komu oddać, a poza tym przychodzą na głaskanie, przytulają się. Polubiliśmy się.




I co zrobimy z tak pięknie rozpoczynającym się dniem?

Zrobiłam kolejne świeczniki



A może to być pojemniczek na długopis, czy inne szpargałki

Kabaret „Dudek” – kabaret założony i kierowany przez cały czas istnienia przez Edwarda Dziewońskiegi. Zainaugurował działalność w styczniu 1965. Przedstawienia kabaretu odbywały się w kawiarni „Nowy Świat” przy ulicy Nowy Świat 63 w Warszawie.

W ciągu 10 lat działalności kabaretu odbyło się około 1000 przedstawień, na które złożyło się blisko 200 skeczy, monologów i piosenek kilkudziesięciu kompozytorów i autorów.

Po oficjalnym zakończeniu działalności w 1975, kabaret odbywał sporadyczne występy np. dla potrzeb telewizji. W 1987 Edward Dziewoński spróbował reanimować działalność Kabaretu w nieco zmienionej formule i z obsadą rozszerzoną o aktorów młodszej generacji. Jednak ta próba nie była dla niego satysfakcjonująca, co było jedną z przyczyn podjęcia decyzji o definitywnym zakończeniu działalności Kabaretu Dudek dwa lata później. cyt Wikipedia


Kabaret Dudek - Sęk

https://www.youtube.com/watch?v=JGVOtZjtY-s&ab_channel=KabaretOLD01


Pamiętam, że w liceum zagadywaliśmy do siebie hasłem Kuba -)


 Uwielbiam ten skecz. Pewnie znany wszystkim


https://www.youtube.com/watch?v=z4dMWaI6MBY&ab_channel=kasiajaka


Pół wieku kabaretu Dudek - zobaczycie plejadę gwiazd z kabaretu Dudek.


Trudno liczyć, żeby nadal było to miejsce kultury. No zonaczymy


Chłodno się robi, więc życzę miłego wspominania kabaretu Dudek :-)))