Można było zaproponować zrobienie czegoś, kto chciały z tego skorzystać, licytował kwotę za ile (jak na aukcji), a pieniądze przykazywał dla Stowarzyszenia.
Było przeszło 40 osób, które zaoferowały jakąś czynność. Ja skorzystałam z oferty pójścia do Teatru Polskiego z trzema osobami (bilet dostanę), wypicie kawy w super miejscu (kawę dostanę), nauki robienia ciasta wytrawnego, które było do spróbowania i skosztowanie chińskiej zupy z pierożkami.
Zabawa była wyśmienita i tak się cieszę, że dotarłam na zajęcia, bo mam się też integrować z ludźmi i udało się :-) Sama też coś zaproponowałam.
Przy okazji przypomniało mi się, Mistrz Moy założył Stowarzyszenie, żeby pomagać innym.
Za pieniądze, które dostawał za naukę, zakupił posiadłość w Orageville, która stała się główną siedzibą.
Na początku, prawie pięćdziesiąt lat temu, ćwiczenia odbywały się w wielkiej stodole.
Z czasem sami członkowie zagospodarowali teren i teraz jest to piękny ośrodek.
W każdym ośrodku wiszą tablice, na których każdy może przeczytać do osiągnięcia jakich wartości dążymy.
I tu rzeczywiście niejednokrotnie intencja jest najważniejsza :-)
Dlatego wszystko co robimy jest dobre, bo każdy jest na swoim poziomie, byle w tym samym kierunku (tak zrozumiałam).
Pewnie dlatego jest mi tam tak dobrze :-))
Sama zgłosiłam chęć zrobienia trzech kartek. Można przyjść i wybrać sobie elementy na miejscu.
Znaleźli się chętni.
Bardzo się cieszę :-))))
Intencja jest najważniejsza, zgadzam się Marzenko :)) ah te literki ich :)). A kartki super ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że świetny był pomysł z tą zabawą i z zebraniem pieniędzy na ten prezent. Pozdrawiam Cię Marzenko serdecznie
OdpowiedzUsuń