Kiedy ten czas minął, nie wiem.
Pewnie dlatego, że udało mi się wziąć udział w kilku wydarzeniach, ale też pogoda jest wyjątkowa.
Nie ma się z czego cieszyć generalnie, ale doraźnie żyć wygodniej. Mniej boli, nie trzeba się grubo ubierać i ogrzewania nie włączam na ful, więc rachunek będzie mniejszy co bardzo rozwesela.
Koleżanka, która zabierała mnie do Filharmonii, niespodziewanie zaprosiła na "Wielka Muzykę w Małej Auli" do Politechniki.
Grały jazz 3 zespoły powstałe w 1955 i 1964 w klubie Stodoła, klubu Politechniki. i Trio Andrzej Jagodziński i Agnieszka Wesołowska, uznani już wykonawcy, nagrodzeni wielokrotnie..
Jazz bardzo dobra muzyka, wiec szybko udzielił mi się jubileuszowy nastrój. Zaskoczyło mnie wykonanie " Seksapil" , "Bo to się zwykle tak zaczyna". Nie pomyślałabym, że to jazz.
A już zupełnie zaniemówiłam kiedy usłyszałam solówkę na fortepianie pana Jagodzińskiego w piosence bardzo znanej "Zakochani są wśród nas"
Naprawdę coś fantastycznego:-)
Prowadzący wytłumaczyli też, dlaczego w klubie Politechniki przyjął się jazz?. Otóż to jest muzyka, w której trzeba umieć liczyć!
:-)))))
Na zakończenie prowadzący zapraszali na Moniuszkę na Politechnice. Koleżanka obiecała o mnie pamiętać, jeśli będzie miała zaproszenie :-)
Niesamowite, że mnie tak polubiła. Widziałyśmy się raz na tydzień na zajęciach, kilka razy byłyśmy w teatrze, a i raz na Nocy Muzeum. :-)
I po takim czasie pamięta.
Bardzo jej jestem wdzięczna.!!!
Chciałam dać jej świąteczną kartkę . I dałam, ale dumna z tych kartek nie jestem. Tak wyszło i trudno.
Chyba talent mnie opuścił :-(
Zurineczka jak zobaczyła powiedziała: jestem zdumiona, co ci się stało?
hehe
No nie wiem. Oglądałam zdjęcia zeszłorocznych prac i absolutnie nie wiedziałam co robić, uch
Ale wczoraj odnalazłam zimowe dodatki, które dostałam od blogowej koleżanki i już wena wróciła :-))
Zurineczka, moja Muza coś doradziła nowego i dziś powstały kartki jakich jeszcze nigdy nie robiłam. Ale takie ładne :-)) te najładniejsze pokażę w grudniu :-)
Jedna myśl mi nie daje spokoju, to widocznie muszę napisać.
Kilka dni temu, przez przypadek do znajomej powiedziałam o współczuciu.
Znajoma, śmiałą się, że to temat rzeka, ale na pewno nie wolno tego mylić z litością i nie zawsze jest jednoznaczne w określeniu.
.
Ja natomiast pomyślałam sobie, o tym jak o rozwijaniu odczuć w naszym uzdrawiającym tai chi Mistrza Moy.
Ćwiczy się, próbuje różnych sposobów i kiedy już się myśli, że umiem rozluźnić np. biodra, czy kolana, okazuje się niespodziewanie robiąc coś przysłowiowy setny raz, ze teraz to dopiero puściło, teraz to umiem.
Tak samo jest ze współczuciem.
Chyba trzeba być otwartym cały czas, ze wszystkiego co nas spotka czerpać naukę jeśli się da, a nie trzymać się kurczowo jakiś reguł.
Pomyślałam sobie o tej litości.
Czasami naprawdę okazać, choćby litość,, to wielka zasługa.
Byleby być tego świadomym.
Ja tak myślę i doceniam wysiłek jeśli jest wbrew naszemu tradycyjnemu zachowaniu.
Można się zdziwić, ile to przyniesie korzyści..
A może uważacie, że nie ma korzyści?
Jeśli będziecie się zastanawiać, pomyślcie, jakie ma znaczenie duma.
Pozdrawiam serdecznie .
Jak dla mnie wszystkie karteczki są piękne. Nie dlatego, że maja wysokie walory artystyczne, tylko dlatego, że jest w nich wielkie serducho pewnej Marzenki :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają twoje karteczki :)
OdpowiedzUsuńSuper, że wena wróciła i że Marzenka jest szczęśliwa. Pozdrów Teściową ode mnie- lubię Ją, bo czyta moje wiersze.
OdpowiedzUsuńPodobno na jazz można przerobić wiele przebojów.
OdpowiedzUsuńŚliczne karteczki.
Pozdrawiam serdecznie