Miałam ostatnio skomplikowany czas ale już lepiej tzn podjęłam decyzję co robić.
Bo najgorzej dla mnie jak nie wiem co zrobić.
Chociaż
czasem jak wiem to też targa niepewność. Syndrom: i
chciałabym i boje się. hehe Na szczęście mam to już za sobą tzn. nie
boje się niczego.
Zrozumiałam, że darowano mi życie i całkiem dobrze się wygoiłam, Niebo mi sprzyja, zmądrzałam i teraz już gorzej mi nie będzie.
Dopada mnie, dla odmiany, niecierpliwość i chciałabym, żeby mnie wszyscy po głowie głaskali.
A to się tak zmieniło.
Kiedyś
ludzie dookoła byli dla mnie serdeczni i dobrzy. Cieszyli się, że się
śmieje, że mi pomogli w ciężkich chwilach. Jakoś przyciągałam życzliwych
ludzi. Teraz myślę, że wspierano bidulkę, która słabo sobie radzi. Na
szczęście nie wyśmiewano mnie, że przejmuję się takimi głupstwami.
Miałam szczęście hehe
Ale teraz próbuje robić różne rzeczy i tu już nie napotykam samej przychylności, serdeczności.
Próbuję coś pożytecznego zrobić dla "samotnych matek" ale zniechęcam się powoli.
Koleżanka mówi, że ich odpowiedzi mailowe traktuję zbyt osobiście, tam po prostu są zagubione kobity.
A ja nie bardzo znajduję ludzi, którzy mogliby aż tak się zaangażować
Koleżanka mówi: nie chcesz to się nie zajmuj.
Jasna sprawa, choć sądzę, że z takiego podejścia bierze się "znieczulica".
No ale trudno, nie zajmowałabym się tym gdybym od tego poczuła się szczęśliwsza.
Niestety jak się nie będę tym zajmować też będę nieszczęśliwa bo będę się martwić.
To już lepiej coś podziałam.
Ooo, wreszcie określiłam co mnie gryzie i rozpuszcza się moja
ambicja, mój egoizm i już spokojnie mogę zacząć szukać pomyślnych
rozwiązań dla matek, nie wstydzić się pukać do różnych drzwi, może się
któreś otworzą hehehe
Czy ja to robię umiejętnie, czy z ich strony też za wiele współdziałania nie ma, to już nie istotne.
Jak uczyła Carmen: trzeba robić swoje a w końcu się uda.
W końcu dzieci będą miały dużo czekolady i zabawek a na twarzach matek pojawi się serdeczny uśmiech.
Kotek się przybłąkał. Siedział na klatce dwa dni to go przygarnęliśmy. Zawsze chciałam mieć czarnego kota więc w sumie byłam uszczęśliwiona, że przyszedł. Weterynarz stwierdziła, że kot jest ufny, czysty, zadbany więc może uciekł daleko bo poczuł kotkę (niewykastrowany).
To dobrze, że miał dobry dom.
Ale szkoda mi będzie rozstać się, uj.
Zwiedza ;-)
Cieszę się, że podjęłaś decyzję, teraz tylko trzeba wprowadzić ją w czyn :)
OdpowiedzUsuń