sobota, 19 grudnia 2015

Coś wielkiego :-)

    Czy mieć poczucie humoru to jednocześnie oznacza, że jest się wesołym człowiekem?
    Czy mieć pogodne usposobienie to być optymistą?
Dyskusje na takie i podobne pytania towarzyszyły dziś ozdabianiu bombek. Zdania były podzielone. Sama nie wiem co o tym  myśleć bo argumentami były losy ludzi, więc trudno ocenić czy oni wiedzieli co robią? czy nie mylą pojęć?
Chciałam sprawdzić w internecie ale ciągle reklamy wyskakują.
  Może poczucie humoru to kwestia inteligencji. Ponuraki dowcipy rozumieją ale niekoniecznie się z nich śmieją. No najwyżej się uśmiechają.
Dzięki żywym rozmowom, wartko upłynęło kilka godzin przy wykończeniu ozdób na choinkę i pod choinkę.
   Od połowy października ozdabiam styropianowe  bombki metodą decoupage. Zrobiłam 40 bombek, 3 pudełka po kapsułkach do prania, 4 słoiczki po majonezie przy okazji. Słoiki jeszcze lakieruję bo będą z nich świeczniki kolorowe w które się wkłada małe świeczki.
Dzisiaj dopięłam cekieny do bombek a koleżanka zrobiła kokardki. Uff.
Ale dumna jestem z siebie.
Nie potrafię sama zrobić wszystkiego ale to co umiem to jest wielkie osiągnięcie.
Sukces ten jest również sukcesem koleżanki bo mnie do tego namówiła, nauczyła, pomogła i udostępnia sprzęt hehe

 Muszę przyznać, że to niesamowite, że trafiłam na tą osobę teraz. Musiałyśmy się już kiedyś spotkać, znaczy w innym świecie hehe. Tu na ziemi od dawna, jak się okazało, jesteśmy niedaleko od siebie.
Okazało się, że mieszkałyśmy niedaleko siebie na Kole, chodziłam na Jej podwórko się bawić bo tam mieszkała moja koleżanka z klasy. Okazało się, zresztą, że drzwi w drzwi z Nią. Chodziła do tej samej podstawówki, tylko do klasy niżej, dlatego się nie poznałyśmy.
Tu gdzie teraz mieszkam ma kwiaciarnię. Przychodziłam tutaj kiedy pracowałam ale zawsze trafiałam na wspólniczkę. Kiedy zaczęłam chodzić po wypadku, w dzień, zaglądałam do salonu pooglądać piękne rzeczy, których tam jest moc.
I tak zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać.
Na początek wspólnym zainteresowaniem okazało się tai chi. Koleżanka zaczęła ćwiczyć tam gdzie ja!
W miarę upływu czasu polubiłyśmy się i koleżanka zaczęła mnie wciągać do robienia różnych ozdób, żebym sobie ćwiczyła rękę i nie siedziała sama w domu, hehehe
Na początku nauczyła mnie filcowania. Potem ozdabiałam bombki cekinami (straszna robota dla mnie) potem ozdabiałam jajka, przy okazji powstały jajołki.

Jajołki uszczęśliwiły dużo osób, jeszcze dwa czekają do odebrania hehe

Szczerze mówiąc sądzę, że od zawsze miałam sentyment do miejsca pełnego kwiatów, pięknych drobiazgów czyli do kwiaciarni.
Tu zaskoczę koleżankę bo chyba o tym nie mówiłam, pierwsza moja praca była w kwiaciarni.
Kiedy nie chciałam się uczyć, matka kazała iść do pracy i tym sposobem szybko wylądowałam w kwiaciarni bo przyjęli od razu i bez wykształcenia.
Bardzo mi się tam podobało. Pani uczyła robić bukiety, ikebany, wiązanki ślubne, pogrzebowe itp. Nawet kilka kompozycji przeze mnie zrobionych było udanych.
Pamiętam, że trudno mi się nawijało gerbery do wiązanki pogrzebowej, ciągle psułam kwiaty aż właścicielka powiedziała, że od teraz za każdy zniszczony kwiatek potrąci mi z pensji. Od razu się nauczyłam hehe
Ślubną wiązankę zrobiłam koleżance w prezencie bo takie kompozycje mi wychodziły super.
Karierę bukietową przerwałam na czas pracy w banku, ale po jakimś czasie wróciłam do takich klimatów.
Otworzyłam swoją kwiaciarnię.
Niestety okazało się to totalną porażką. Miałam się nauczyć robić piękne kompozycje ale nie miałam od kogo, osoba, która mnie zapewniała o swojej pomocy się wypięła i nie dość, że nie rozwinęłam się w tym temacie to jeszcze straciłam nerwy i pieniądze. Łoj, nie ma co do tego wracać ale najwyraźniej pchało mnie w takie pachnące klimaty i dobrze przeczuwałam, że mi to służyć będzie hehe 
Teraz mam swoje miejsce wśród kwiatów w serdecznej, wesołej atmosferze. Robię fajne rzeczy, w dodatku się podobają te drobiazgi mojej produkcji.
Bardzo jestem wdzięczna koleżance za pomoc. Dzięki niej odkryłam nowe pasje, umiejętności i nie czuję się kaleką.
To kolejna osoba, która pomogła mi "rozwinąć skrzydła" . Chociaż nie wie o mnie zbyt dużo jedno co powinna wiedzieć to to, że zrobiła bardzo dobry uczynek pomagając mi hehe 

A i namówiła mnie do pisania bloga. Sama to lubi, a w dodatku nasłuchała się na tai chi jak mi pomogły ćwiczenia Mistrza Moy i chciała, żebym się tym doświadczeniem podzieliła z ludźmi, wierzy, że ktoś może z tej wiedzy skorzystać.
Z czasem, na blogu napisałam o prawie wszystkich moich przeżyciach, nie tylko związanych z tai chi i okazało się to świetną terapią.
Wyrzuciłam z siebie co mnie gnębiło i zamknęłam za tym drzwi. Odkryłam swoje "ja", bo pisząc a nie mówiąc, zmuszona jestem przemyśleć i zdać sobie sprawę z wielu zachowań czyli wzrasta moja świadomość. Dzięki temu ogromnie skorzystałam z nauk wspaniałego nauczyciela, Tenzina Wangyala Rinpoche i mogłam odmienić swoje życie.

Ona żyje z pożytkiem dla innych, nie tylko dla mnie. 
Mam nadzieję, że ją to cieszy hehe
Wiem, że Ją to cieszy, tylko pewnie nie uważa, że to coś wielkiego.
A to jest coś Wielkiego hehe
   

1 komentarz:

  1. No i poryczałam się i nie wiem co powiedzieć :) Kochana jesteś !!!! Dziękuję !!!!! Cieszę się i polecam się na przyszłość :))))))))))))

    OdpowiedzUsuń