sobota, 24 września 2016

Wrzesień :-)

       Tydzień upłynął mi na zmaganiach z urzędami więc kosztowało mnie to dużo wysiłku i stresu, aż zapomniałam o miłych rzeczach. Dziś jest sobota więc powolutku sobie odpuszczam troski, przeczytałam posty innych, odpisałam na maile, obejrzałam zdjęcia. Weselej się robi na duszy:-)
Poprzednią niedzielę spędziłam na działce i przywitały mnie radosne roślinki.
Najbardziej ucieszyły mnie lwie paszcze, które wypatrzyłam w kąciki i rzęsiście podlałam. Odwdzięczyły się niespotkanym kolorem kwiatu.
Z wrażenia wyszło mi nieostre zdjęcie ale i tak muszę się pochwalić:-)

 Taki kolor już widziałam, ale nie mogłam się oprzeć.....

Zakochani jesteśmy w dziewannach?

Już tak :-))

W kosmosie uchowały się i pięknie rozkwitły cynie



 Rozkwitły jeszcze różyczki
 

 Znalazłam żółte trzy malinki.
 Upolowałam żabcię, a łatwo nie było bo skakała jak szalona i trudno było ją odróżnić od suchych liści.



 Paliliśmy pierwsze ognisko tej jesieni.
 Czas do domu....
 Jesień trochę bura
 A za chwilę zrobiła się jesień słoneczna


Dziś miało padać, ale świeciło słońce. Mam nadzieję, że jutro też będzie ładnie i że będę się mogła nacieszyć powietrzem. Czego wszystkim życzę :-)))

Od poniedziałku zaczęło się zmaganie z realem.
Okazało się,że coś tam źle zrozumiałam i trochę będzie inaczej niż założyłam.
I tak dumna jestem z siebie, że zadzwoniłam, dopytałam a nie uznałam, że tak ma być i już.
To bardzo cenne doświadczenie, nie wiem, to się pytam, nie boję się, że wyjdę na głupka :-)
Kiedyś może się okazać, że to nie ja się pomyliłam tylko ktoś.
I tak w urzędzie dostałam decyzję bardzo dla mnie niekorzystną ale też niesprawiedliwą.
Wychodzi na to, że jednak potrafię być wojownikiem.

Kiedy śpiewałam sobie,: pokarz na co cię stać...." rzeczywiście miałam na myśli pokazanie, że nie jestem bidulką ostatnią. Zostałam co prawda na razie siłaczem i to społecznym, hehe,
Ale okazywało się, że w słabości jest moja siła siła.

A tymczasem jestem już gotowa stanąć do boju w imię swoich racji, w imię sprawiedliwości.
Nie ukrywam, że bardzo się cieszę, że wspiera mnie tata. On ma szczęście. Dwie osoby co mają szczęście mają duże szanse odnieść sukces, hehe.

Tak naprawdę to bardzo mnie uradowało, że mnie na to stać, bez względu na efekty. Będę przynajmniej czuła, że zrobiłam wszystko co mogłam. Jak nie wyjdzie to sobie popłaczę i na pewno pojawi się jakaś nowa, dobra perspektywa. Ale nie będę się czuła bezradna i zdana na łaskę.
Chociaż na łaskę to chyba będę zdana ale jako bohater. Zawsze to inaczej :-)

W czwartek poprowadziłam w zastępstwie zajęcia tai chi. Na samą myśl, ściska mnie w gardle ze wzruszenia. Spotkałam ludzi, których dawno nie widziałam i dostałam tyle gratulacji, tyle uścisków, tyle słów podziwu. Poprowadziłam fajnie zajęcia i pokazałam duży postęp też w fizycznym rozwoju.
Niestety nie mogę podjąć się ćwiczeń regularnych bo czasem nie mam siły i na to nie można nic poradzić. Neurolog uspokaja, że tak jest i już bo uszkodzony został układ nerwowy. 

W piątek byłam u swojego lekarza pierwszego kontaktu po poradę. Lubię do niego chodzić. On jest taki serdeczny. Na przywitanie zawsze pyta: w czym mogę pomóc? To sprzyja otwarciu duszy. 
Na koniec zadałam pytanie, które już dawno mi chodziło po głowie ale się wstydziłam: czy jest pan z Tybetu?

Uśmiechnął się nieśmiało i potwierdził!!! I zna Tenzina!!

Przypomniała mi się przepowiednia: kiedy coś tam (nie pamiętam co) się stanie, Tybetańczycy rozejdą się po świecie jak mrówki.
Zaszedł aż na Miedzianą, do mnie! Niesamowite!

Ponieważ zaczęłam sobie rozmyślać o Tybecie, przypomniała mi się historia o której kiedyś tu pisałam.

Nikt nie wie co jest dla niego dobre, a co złe,      czas pokaże.

Może i u mnie nie będzie tak najgorzej :-)))

5 komentarzy:

  1. kocham zapachy jesieni - butwiejąca roślinność,
    palone liście i gałązki - a walki z urzędem
    szczerze współczuję - mego ślubnego właśnie
    czeka też batalia - i sądowa i administracyjna -
    a to niestety oznacza - kilka setek mniej na
    małżeńskim koncie - no cóż - MY też musimy
    oblicze Wojowników odkryć i zaryczeć mocno!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapachów jesieni nie czuć u nas bo susza straszna. To do boju !! Ps. brzuch mnie trochę boli, łoj, ale cieszę się,że strach nie paraliżuje. Niewielki szanse mam na wygraną ale jak spróbuję to w ogóle szansa jakaś jest. Życzę Wam pomyślnie załatwienia sprawy ! :-)))

      Usuń
    2. ja strasznie zmysłowa kobitka jestem -
      potrafię spacerować wśród drzew i mocno
      je wąchać - zresztą - wiele rzeczy w mej
      pamięci zapisują się zapachem - nie barwą,
      fakturą czy smakiem - a właśnie woń jest
      chyba najsilniejszym bodźcem mej wyobraźni,
      wspomnień i pragnień...

      olchy i topole mają jesiennie pachnącą korę :)

      Usuń
    3. Ja to nieczuła jestem pod tym względem, hehe. Czuję wilgoć, las pod deszczu, dym z ogniska bo to wyraźne zapachy. Zwrócę uwagę na olchy i topole, może jak będę wiedziała, że pachną to też poczuję:-) Opowiem na pewno. O, to malinki z tła, pewnie działają na wyobraźnię?

      Usuń
    4. maliny w każdej postaci -
      i do konsumpcji i BARWĄ!

      Usuń