sobota, 24 listopada 2018

"Zielona mila"

    Ogromne wrażenie zrobił na mnie film  Zielona mila" na podstawie powieści Stephena Kinga,
Nigdy dotąd nie oglądałam tego typu filmów i nie czytałam takich książek.
Ten film polecam wszystkim z całego serca.
 To nie jest tak, że trzeba tylko myśleć pozytywnie,  i już wszystko będzie dobrze.
Nie bójmy się widzieć zło, bo ono jest.
To nie jest źle, że ktoś widzi krzywdę i cierpienie.
Przecież tylko wtedy można pomóc.
Oczywiście zdarza się, ze ktoś żyje ludzką krzywdą bo inaczej nie potrafi i to rzeczywiście jest to problem tej osoby.
Niemniej jednak zdarza się, że widzi się więcej.
Nie jest to kwestia złego nastawienia, tak po prostu tak jest.

Ostatnie słowa głównego bohatera przed śmiercią poruszyły moją najcieńszą strunę, samotność.
Ja rozumiem te słowa.
Samotność taka i mnie dotknęła, cierpienie innych, nie aż tak mocno, ale rozumiem co mówi bohater.

 Jestem zmęczony, szefie. Zmęczony wędrówką, samotnie jak jaskółka w deszczu. Zmęczony tym, że nigdy nie miałem przyjaciela, żeby powiedział mi skąd, gdzie i dlaczego idziemy. Głównie zmęczony tym, jacy ludzie są dla siebie. Zmęczony jestem bólem na świecie, który czuję i słyszę... Codziennie... Za dużo tego. To tak, jakbym miał w głowie kawałki szkła. Przez cały czas.


Ja wiem, wiara wielu osobom pozwala nie mieć takich rozterek.
I super.
Ale to nie jest kwestia radzenia sobie w ciężkich chwilach.
To jest raczej przyjęcie, ze tak jest, że ja tak mam.
Myślę, że to jest współczucie.
Ale ja się nie znam, tylko wiem, że tym co cierpią trzeba współczuć i modlić się, mówić mantry za nich, a na pewno znajdą ukojenie.







6 komentarzy: