poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Tak szybko...

   Od wtorku mam znów rehabilitację. Tym razem trafiłam do poradni zupełnie dla mnie nowej i okazuje się, że znów sama muszę ćwiczyć. Dla mnie bomba, bo ja to bardzo doceniam, tylko nie mam siły chodzić na swoje ukochane tai chi. No szkoda, ale ważne, że ćwiczę w ogóle, bo ostatnie badania wykazały, że przybyło mi tkanki mięśniowej a zmniejszyła się tkanka tłuszczowa.
Po raz kolejny przekonałam się, że mimo wartościowszego jedzenia typu soczewica, humus, soki warzywne, zupy i warzywa na okrągło i kasza, ruch jest niezbędny. Zwłaszcza, po to żeby się nie otłuszczały narządy wewnętrzne. Przez zimę mimo pilnowania jadłospisu, zajęta robieniem kartek i szarpaków dla psów, zaniedbałam ćwiczenia, bo z domu było ciężko wyjść bo zimno i wszystko boli, i samej nie idzie.
Jedyne czego pilnuję od roku to 200 brzuszków dziennie. Z czego jestem bardzo dumna, bo oprócz płaskiego brzucha, wzmacnia się mięśnie, które trzymają człowieka w pionie i  mam siłę chodzić, hehe
   Po świętach jadąc na ćwiczenia, zaniosłam żebrakowi resztę poświątecznych smakołyków, żeby się nie zmarnowało. Pan, pierwszy raz, wstał do mnie rozradowany. Podziękował entuzjastycznie za rosół itd  i powiedział, że jest elektrykiem i naprawi jeśli mi się coś zepsuje, jak...... wróci.
Okazało się, że ktoś zaproponował pracę w gospodarstwie. Wyjeżdża na przynajmniej pół roku.
I jak stanie na nogi to wróci i na tym przejściu będzie tu czekał na mnie.
!!!!????? :-))))
No super, ucieszyłam się bardzo. Zapytałam czy jeszcze mu coś podrzucić przed wyjazdem?
Umówiliśmy się. Pomyślałam sobie, że oddam wszystko co mi nie potrzebne, czego i tak nie zjem.
Pojechałam z siatkami, ale człowieka nie ma.
Pomyślała, ze poczekam z pół godziny, bo po co mi to, zwłaszcza, że żurek ugotowałam na pożegnanie, hehe
I wreszcie wypatrzyłam go jak przechodzi przez ulicę. Podeszłam do miejsca gdzie zawsze siedział. A on mnie minął i poszedł dalej. No to ja za nim i wołam, żeby zaczekał. Pan się zatrzymał zdziwiony, po czym zapytał: to pani?, po czym mowę mu odebrało.
I to spojrzenie, było zapłatą za moje starania, hehe
Pan mnie nie poznał, pierwszy raz byłam bez kurtki i czapki.
Zapewniał, że zna się na remontach i za wszystko się odwdzięczy.
Oczywiście zapewniłam, ze nie trzeba, że wystarczy, gdy mu się poszczęści, ale też trochę się przestraszyłam (tego nie powiedziałam, ale pomyślałam :-)
Pan coś tam jeszcze wspominał, że może za dwa, trzy miesiące przyjedzie, ale powiedziałam, ze spotkamy się za pół roku, nie wcześniej.
Pomyślałam sobie, że w lato naprawdę łatwiej i zarobić i przeżyć, więc skoro radził sobie do tej pory, to tym bardziej teraz. A ja tak naprawdę odetchnęłam, bo już nie czuję się zobowiązana. Bo mimo wszystko, gdy zimnica na dworze, zawsze myślałam, że gorąca herbata jest zbawienna.

I dziś pierwszy poniedziałek, kiedy nie pojechałam na ćwiczenia, hehe. Zrobiłam pierwszego szarpaka od wizyty w schronisku. Przyszło mi do głowy, że przez tą herbatę jeździłam więcej na ćwiczenia, a tak to czasem się nie chciało i robiłam kartki albo oktopusy (tak jest nazwa handlowa tych dzieł:-))
Już wiem jak to jest, więc będę się pilnować i nie zaniedbywać ćwiczenia tai chi.

O i właśnie dobro do mnie wróciło:-)

Ja rzeczywiście prędzej coś pożytecznego zrobię dla innych niż dla siebie, a potem się okazuje, ze bardzo dużo korzyści mi to przyniosło.
Pierwszą bardzo trudną rzecz jakiej nie mogłam zrobić dla siebie, zrobiłam dla mojej siostry w ciąży. Rzuciłam palenie, żeby jej nie kusiło, hehe

Jakiś czas temu dostałam kalanchoe. Teraz zaczął wypuszczać nowe listki, kwiatostany. Naprawdę coś pięknego :-)






I fuksja już zaczęła kwitnąć. U Was też?


Dziś odebrałam kartkę świąteczną od Tereski Szara Sowa. Bardzo dziękuje !!!! :-)))


Oktopus :-)


Coś czuję,ze polenię się trochę w majówkę, uch.

A Wy co tam planujecie?

W każdym razie pogoda zapowiada się całkiem przyjazna do spacerów, wycieczek, i moich ulubionych, prac ogrodowych :-)


15 komentarzy:

  1. To fajnie, że Twój podopieczny znalazł pracę, może rzeczywiście mu się uda. Bezdomność to paskudna sprawa. Ja zaczynam rehabilitację w następny poniedziałek, kolano dokucza bardzo, ale ogród woła, więc idę choć na godzinę dwie, ile mi starczy siły. Susza tylko straszna i wszystko schnie. Wczoraj odrobinkę popadało, więc zaraz sadziłam kupione kwiaty. Majówkę spędzę w ogrodzie. Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas dziś słońce pali. Nie wychodziłam bo naszło mnie na porządki w domu, ale chociaż kawkę wypiłam na balkonie. Mam nadzieję, że udały Ci się prace w ogrodzie. Wiem jaka to frajda,więc wcale się nie dziwię, że mimo bólu dbasz o roślinki. Deszczu życzę, żeby choć podlewać nie trzeba było. Oby rehabilitacja pomogła na chore kolano. Mi tym razem krioterapia uzdrowiła uzdrowiła ramię. Podnoszę do góry jak nowe. Powodzenia Teresko. Mnie lekarz już trzecie lekarstwo zmienił na uczulenie i powiedział, że jak to nie, to już nie wie co mi jest. ręce mu opadły. Mi też. Rozbawiła mnie pani dietetyk, która często mówi o efekcie placebo. Ja to bym chciała,żeby mi lody tak pomogły, ale jakoś nie chcą, wredne, a ja w nie tak wierzę, hehe. Pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń
    2. Marzenko, efekt placebo polega na wierze, uwierz w te lody ;) Na inne metody nie namawiam, ale miałam koleżankę uczuloną na truskawki. Pewnego dnia zastałyśmy ją nad koszykiem truskawek. Powiedziała, że może zdechnie, ale raz się naje i wyobraź sobie nic! Lekarz powiedział, że tak czasem działa terapia szokowa.Jednak nikomu jej nie poleca, bo skutek może być odwrotny. Ale lody? Czemu nie, zwłaszcza jak nie jesteś uczulona na mleko, jaka i orzechy ;)

      Usuń
    3. Okazuje się, że za mało wierzę w lody, o wiele bardziej w energię i to na mnie działa, hehe Właśnie posta o tym napiszę, o amuletach min. :-) Pani dietetyk twierdzi, że nie można się uleczyć czymś co jest szkodliwe. A lody na mleku mają cukier i razem z mlekiem zakwaszają organizm, co wzmaga ogniska zapalne. Lekarz dla odmiany stwierdził w końcu, że samo przyszło, to może samo pójdzie, hehe na szczęście ten mocny lek działa. Już żyję, choć w domu siedzę bo zimno. Sprzątam sobie to tu to tam, taka frajda :-))

      Usuń
  2. Twoja historia z bezdomnym panem uświadamia jak naprawdę niewiele potrzeba aby komuś pomóc a zarazem ile trzeba zaparcia i uporu aby tego dokonać. Łatwo pisać z monitora, ale myślę sobie, że to że sobie jakoś tam radził to jedno ale byc może dałaś temu człowiekowi jakąś nadzieję, wiarę w dobro? Może dzięki tej pomocy stanie na nogi i przerwie pasmo bezdomności? Może odrodzi się na nowo i sam komuś pomoże? To co zrobiłaś jest naprawdę niesamowite, niecodzienne... a jak piętnuje nas ludzi, mijających innych w potrzebie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalanchoe jest urocze i wcale nie jednoroczne jak się uważa. Kiedy przekwitnie traktuj je jak zwykłego sukulenta i podlewaj rzadziej.

      Usuń
    2. Wiesz jak to jest, każdy w danym momencie zajmuje się różnymi rzeczami ma swoje problemy, rozterki, pasje itd. Ja też przechodziłam koło człowieka wiele razy zanim mnie olśniło. Nic to, każdy ma swoja karmę i może już mógł dostać pomoc i z niej skorzystać. A może ja miałam okazję przekonać się, czy to możliwe, pomagać i nic nie mówić, tylko czekać, aż dobro samo w sobie go odmieni. No sama jestem ciekawa? hehe.
      tak tak, koleżanka poinstruowała,żeby podlewać co 10 dni na razie. Chyba się nauczyłam bo tak rosną szaleńczo :-) Uściski :-)

      Usuń
    3. Zbyt skromna jesteś. Na tysiąc osób mijających tego człowieka codziennie tylko Ty podałaś mu pomocną dłoń. To jest coś więcej.

      Usuń
    4. Jestem z siebie zadowolona, jasna sprawa, dlatego, że go zauważyłam, bo przecież nie da rady pomagać każdemu, i nie można się czuć winnym, że się tego nie robi. Każdy jest kowalem swego losu. Ten gość miał farta, hehe

      Usuń
  3. Wspaniała historia z tym bezdomnym. Mam nadzieję, że mu się uda i poszczęści.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem bardzo ciekawa :-) Nie jest łatwo wyrwać się z nawyków, uprzedzeń, strachu...
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. Marzenko, podziwiam Cię za te 200 "brzuszków". Ja nigdy nie robiłam tego typu ćwiczeń, ale chciałabym, więc muszę się wziąć za tę sferę życia. Tak naprawdę marzę o tańcu !
    Jesteś naprawdę wielka, że pomogłaś człowiekowi w potrzebie :) Buziaki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, taniec super sprawa, nawet były takie szkolenia o korzyściach ruchu przy muzyce. Podobno bardzo rozwijające. Ja nigdy nie miałam drygu do tańca, niestety, a teraz to już w ogóle nie mogę zapanować nad rytmem. Hehe, no pewnie, że jestem :-) Uściski Ulu. ps, właśnie ktoś zwrócił uwagę na mojego posta "styczeń" i tam jest o moich początkach w robieniu kartek i wymieniłam Ciebie jako osobę mnie wspierającą, tylko pomyliłam imię. Ale gdybyś tam kiedyś zajrzała to wiedz, że o Ciebie chodziło :-)) Chyba będzie podany w następnym moim poście ;-) Buziaki :-D

      Usuń
  5. 200 brzuszków!!! jesteś wielka!!!

    OdpowiedzUsuń