wtorek, 9 czerwca 2015

Dedykuję Marci

     W sobotę pojechałam na swoją działkę. Pierwszy raz w tym roku zrobiłam to w święto w czwartek. Towarzyszyła mi córka więc było mi raźniej. Na miejscu oszalałam ze szczęścia tak tam było ładnie. Teść, który zresztą ją kupił około 15 lat temu dla naszej rodziny, dba o nią nieustannie. Pieli kwiatki, przycina drzewka, podlewa roślinki i przycina trawę. Dzięki jego pracy jest to coraz piękniejsze miejsce. Zrobiło mi się niezmiernie miło, chociaż nie jesteśmy już kompletną rodziną to przypomniały mi się same dobre chwile. I tak postanowiłyśmy z Marcią przyjechać w sobotę i zaprosić na działkę rodziców mojego męża, żebyśmy się spotkali. Trochę się tego obawiałam, ale patrząc w dobre oczka mojego dziecka, postanowiłam to dla Niej zrobić.
     Zobaczywszy uśmiechniętych teściów, odpłynęły mi wszystkie wątpliwości i lęki. Przypomniało mi się jak wiele im zawdzięczam, ile pomocy od nich dostałam. Po zamieszkaniu w Warszawie, z jednej pensji, klepaliśmy biedę. Mama przynosiła nam pyszności, a to coś z odzieży, zabawki dla dzieci itp. Tata nie raz przyjeżdżał zająć się maluchami, żebym mogła iść do pracy na jakieś zastępstwo i dorobić. A kiedy już zaczęło nam się lepiej powodzić zaproponował, że kupi nam działkę, żebyśmy się mogli pobudować. Dbali o nas jak umieli.
     Na fundamentach wyrósł las sosnowy.
     Przylatują gromadnie ptaki, biegają wiewiórki.
     Spokój, cisza.
     Czasem kot sąsiadów wyleguje się na studni.
     Po tych trudnych przejściach, spodziewałam się wrogości i niechęci. Dzieci zapewniały, że dziadkowie się ucieszą widząc mnie. Obawiałam się, że ja się nie ucieszę. Że ze mnie wyjdzie skrywany żal i rozgoryczenie. Na szczęście widząc prawdziwą radość, że się spotkaliśmy, odetchnęłam i odwzajemniłam uczucia.
      Naprawdę byli szczęśliwi, że mnie widzą. Uściskaliśmy się serdecznie. Obiecaliśmy się spotykać. Oprócz mnie i Marci przyjechał mój syn i chłopak mojej córki więc było wesoło i serdecznie. Tata zachęcał nas, żebyśmy w ogóle przyjeżdżali, korzystali z tego miejsca bo dla nas dba o nie, troszczy się.
      Wracałam do domu uszczęśliwiona ogromnie.
      Polubiliśmy się 25 lat temu i tak zostało.
      Nie będziemy się odwiedzać w domach, za dużo wspomnień. Nie można do tego wracać często bo to doprowadzić może do rozdrapywania ran, a tu trzeba żyć od nowa, ale na neutralnym gruncie jak najbardziej. I tak idziemy wspólnie na koncert, Marcia nas zaprosiła.
      Ona nas wszystkich kocha i cieszę się, że mnie stać na to, żeby się widywać i mogę jej sprawić taką radochę.
     A nawet nie przypuszczałam jakie to dla mnie będzie wspaniałe.
      Zrobię dla nich aniołka :-D

2 komentarze:

  1. Dobrzy teście to wielki skarb...wiec rozumiem, że dzieci masz już dorosłe:), tak sobie Ciebie podczytuje poznając nieco ułamek Twojego Świata..

    OdpowiedzUsuń
  2. Teście już się ze mną nie zadają. Mąż ma nową dziewczynę od długiego czasu, więc muszą mu kibicować. Ale ok, już nie boli, fajnie, ze tyle mi serca okazali, kiedy było mi bardzo źle :-))

    OdpowiedzUsuń