wtorek, 6 marca 2018

Nigdy nie wiadomo co się przyda

      Mimo wszystko nie zraziłam się do psów. Wręcz pilnowano mnie, żebym nie zaczepiała zwierząt na ulicy. Kiedyś pełno był wałęsających się bezpańskich psów, a ja się do wszystkich pchałam z łapami, żeby pogłaskać. Babcia, która najczęściej była ze mną, ostrzegała groźnie, że kiedyś się doigram i pies mi tyłek wygryzie i za łapę odciągał na bok.
      No rzeczywiście, raz taki mały kundel mnie ugryzł w nogę. Od tamtej pory jestem zdania, że małe to wredne ;-) One po prostu bardziej się boją i dlatego gryzą w obronie. Stąd potwierdza się teoria, że agresja jest efektem strachu. U ludzi też często się to zauważa.
     Teraz wciągnęłam się w pomaganie schronisku. Przygotowuję kartki na festyn świąteczny, gdzie zbierane będą pieniądze dla zwierząt. Mam nadzieję, że się spodobają i będą chętni do zakupu.
 Wczoraj świeciło słonko !



:-D
     
Jak się spodziewałam, nastąpiła ogromna zmiana w postrzeganiu świata. Nie dziwię się już, że współczucie daje szczęście przede wszystkim współczującemu.
    Ostatnio bardzo bliska mi osoba, nieśmiało wspomniała, że może wyjedzie na święta. W pierwszej chwili, ścisnęło mnie w środku, ale po chwili ogarnęło ciepło i radość. Przecież spędzi te dni z kochaną osobą, odpocznie sobie. Szczęśliwa będzie też ta druga osoba,
Jeśli dla nich to będzie lepsze, to ja się tylko cieszę, że nie jestem przeszkodą. Cieszę się, że na Boże Narodzenie mnie nie zostawili, hehe
    Wreszcie mogłam popatrzeć na stare zdjęcia, kiedy byliśmy wszyscy razem.
Mogłam popatrzeć na zdjęcia z innego świata, gdzie już mnie nie ma. I ogromnie się cieszę, że już mogę popatrzeć na dobre chwile innych, bez zawiści, bez zazdrości bez żalu.

Do tej pory uważałam, że wybaczenie jest punktem zwrotnym w powrocie do zdrowia. Ale od kilku dni sądzę, że współczucie odmienia życie.
Oczywiście uważałam, że współczucie jest największą wartością, ale tak naprawdę zrozumiałam  to dopiero teraz. I dopiero teraz wiem jaki mam skarb.

Szczęście innych zazwyczaj bardzo uszczęśliwiało, ale wtedy, kiedy się pokrywało z moim szczęściem. Pewnie dlatego, że nie miałam jakiś wygórowanych oczekiwań, to łatwo znalazło się coś co mi też pasowało.
Natomiast kiedy szczęście innych, kolidowało całkowicie z moim szczęściem, już nie mogłam na to pozwolić, już byłam nieszczęśliwa.
Teraz już stać mnie na to, żeby pozwolić żyć każdemu jak chce.
Nie znaczy to,że zawsze będę blisko, bo po co być ogonem, będę szczęśliwa, że ktoś może być zwyczajnie wolny.

Ile to rzezy człowiekowi jest do szczęścia potrzebnych?
 szacunek do siebie? odwaga? wybaczenie? czy może właśnie współczucie?
Każdą z tych rzeczy musiałam dopiero odkryć, uch. Sądzę, że jedno prowadziło do drugiego.
Ciekawe co jeszcze odkryję?
A może już błyszczy miłość do wszystkich stworzeń.

Aż trudno uwierzyć, że trafiłam do Mistrza Moy Lin Shin, że trafiłam do Tenzina Wangyala Rinpoche.


hehe Przypomniało mi się, ze kiedyś ciotka wszystkim opowiadała jak to się jakimś Chińczykom spodobałam, że mnie pokazywali palcami. Podobno dlatego, że miałam skośne oczy jako mała dziewczynka.



 

4 komentarze:

  1. Marzenko, karteczki coraz piękniejsze !!! Bardzo dobrze, że znajdujesz szczęście mimo wcześniejszych życiowych niepowodzeń. Dobrze, że nie załamałaś się i nie zacięłaś na zawsze. Wykonujesz wielką dobrą pracę nad sobą. trzymam kciuki za Ciebie :) Uściski :))

    OdpowiedzUsuń