Pisząc o operze, przypomniał mi się mój dziadek i Jego niebywały stosunek do mnie. Dziadek, tak jak i babcia często są w mojej pamięci bo mnie wychowywali i bardzo kochali od moich pierwszych dni. Łączyła nas, a właściwie łączy, wyjątkowa więź.
Ponieważ słabo chodzę, i czasem tracę orientację poprosiłam syna, żeby pojechał ze mną na Wólkę Węglową przed dniem Wszystkich Świętych. Sądziłam, że samochodem będzie mógł podjechać pod sam cmentarz. Było deszczowo, nie zapowiadano też, żeby się miało rozpogodzić w najbliższych dniach, ale postanowiłam zaryzykować z nadzieją że nie zmokniemy za bardzo.
Cmentarz Północny na Wólce to jedna z największych nekropolii w Europie, więc trzeba przejść kawał drogi od bramy głównej. Obawiałam się, że nie dam rady dodatkowo daleko iść od przystanku, bo linie cmentarne mają pętlę wcześniej i nie ma dojazdu pod bramę.
Okazało się ,że przejazd dla samochodów był zamknięty od Żoliborza, więc trzeba było zawracać. Zaczęło się rozpogadzać i pomyślałam sobie, że spróbuje pojechać liniami cmentarnymi. Nie było jeszcze tłoku a ludzi dużo więc w razie zgubienia się jest się kogo zapytać o drogę do bramy, w ostateczności. Po bardzo burzliwej wymianie zdań, kazałam się wysadzić na przystanku i już.
I pojechałam dalej.
Chmury się rozchodziły. Wiedziałam, że deszcz nie spadnie. Powolutku szłam sobie do grobu. Oczywiście pomyliłam drogę i trochę pokrążyłam, ale nagle zobaczyłam znajomą tablicę. Bardzo ucieszona, przysiadłam sobie i zapaliłam lampki. Duma mnie rozparła, że pogoda się poprawiła, że dałam radę, jestem tu i nie zawróciłam.
Pogadałam w duchu co tam u mnie i zbierałam się do drogi powrotnej, żeby zdążyć przed zmrokiem.
Idę sobie i nagle słońce wyszło !
Poczułam uśmiech serdeczny :-)
Pierwszy raz tej jesieni zobaczyłam tyle złotych liści. Bo do tej pory w Warszawie deszczowo i pochmurno było i wszystko miało bury kolor
Ten widok dodał mi skrzydeł.
I nagle przyszło na myśl pytanie z tabliczki mnożenia, której dziadek mnie uczył: 7x8.
I jak zwykle się zawahałam.
Uśmiechnęłam się szeroko, bo to się nie zmieniło.
Czyli nie zmieniło się nic, nadal jestem "dziadka skarebek" :-)))
Przyszła mi do głowy myśl, dziadek na pewno by powiedział, że... twarda jestem, hehe
No tak, przecież się podniosłam.....
Dzień Zmarłych został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO :-)
Dziadek zmarł na moje osiemnaste urodziny.
Kiedy odprowadzaliśmy trumnę, babcia powiedziała: najbardziej to żal Marzenki, ona go tak bardzo kochała.
I z wzajemnością na szczęście !
Wizyta w Teatrze Wielkim przypomniała też babcię. Rodzinka się rozwodziła nad moim zapałem do chodzenia na opery, że nawet "Pasja" Pendereckiego mi się podobała.
Bzdura.
A to najlepiej świadczy o tym, że ze mną nie byli, a nawet się nie pytali za wiele o moje wrażenia.
Na "Pasji" była ze mną babcia. Chrapnęła sobie ze dwa razy solidnie. Najpierw się trochę zawstydziłam i rozejrzałam się, czy nikt nie widzi, Bardzo mnie uspokoił i rozbawił widok wielu drzemiących ludzi.
Pasja jest po łacinie i szkielety ścielą się gęsto.
Babcię też ukochałam tak bardzo ! I też z wzajemnością :-)))
Bardzo piękne świadectwo wystawiłaś swoim dziadkom. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń