niedziela, 28 marca 2021

Jednak myślenie ma kolosalną przyszłość :-))

        Bardzo często czytany jest mój post "Myślenie ma kolosalną przyszłość"  pomyślałam sobie, że po pół  roku "myślenia' mogę sprawdzić jakie zmiany zaszły w moim postrzeganiu świata.

W tamtym czasie moim przewodnikiem była książka Dzogczen, a teraz czytam "Wielką Księgę Radości". Dopiero teraz zrozumiałam w pełni słowa Buddy " Umysł tworzy rzeczywistość".

Dalajlama opowiada o ucieczce z Tybetu 17 marca 1959 jak o nowych możliwościach Jego rozwoju. Zauważył, że bardzo dużo korzystnych zmian nastąpiło dzięki zamieszkaniu w Indiach. Musiał otworzyć się na świat, nauczyć funkcjonować w nowych realiach, znaleźć możliwości ratunku dla nauki bon, dla mnichów, dzięki czemu o Tybecie dowiedział się cały świat. Dalajlama dostał Pokojową Nagrodę Nobla.

Wypędzenie z kraju nie było wytworem umysłu, dopiero przyjęcie tego faktu zależało od niego.

Dalajlama radzi 

- Na każdą sytuację, czy problem musimy spojrzeć z przynajmniej sześciu stron: z przodu, z tyłu, z góry i z dołu oraz z obu boków. To pozwoli nam na pełniejszy i bardziej całościowy wgląd w rzeczywistość, a dzięki temu nasza reakcja będzie o wiele bardziej konstruktywna"

Największy wpływ na szczęście : umiejętność zmiany perspektywy, spoglądanie na sytuację pod bardziej pozytywnym kątem. Następnie zdolność do wyrażania wdzięczności i wybór ścieżki dobra oraz hojność wobec innych. 

Zdrowa perspektywa jest w istocie fundamentem radości i szczęścia, bo to jak patrzymy na świat, określa sposób w jaki go przeżywamy. Zmiana kąta patrzenia na rzeczywistość pociąga za sobą transformację odczuć i działań, które znowu modelują świat.   -cyt z Wielkiej Księgi Radości

             Uważam, że udała mi się zmian perspektywy. Nauka przez ostatnie kilka lat nie poszła na marne :-)

Zawsze byłam dobrym człowiekiem, hojnym, serdecznym, troskliwym, na pewno byłam pozytywnie nastawiona do świata, brakowało mi tylko tej perspektywy.

Pragnęłam jednej rzeczy w życiu, żeby być kochaną. Pragnienie było spowodowane przeżyciami z dzieciństwa, które wpłynęły na rodzaj tej miłości. Strach przed samotnością determinował wszystkie uczucia, a jeszcze wychowanie w tradycji romantycznej miłości narzucała pewne wymagania. 

Dwa razy miałam złamane serce. Za każdym razem nie pomyliłam się wyciągając wnioski, z tego co widziałam. Za pierwszym razem buntowałam się, protestowałam, cierpiałam strasznie.

Za drugim razem nie chciałam przechodzić tego samego. Ale w końcu cierpiałam tak samo.

O ile w pierwszym przypadku, nie trzeba było się upierać, odpuścić i dać wolność, zamiast się mordować na własną prośbę, bo to takie romantyczne;-)). O tyle za drugim razem mogłam docenić co było, bo to i tak było dużo, nie zakładać najgorszego. Gdybym umiała spojrzeć na to z innej perspektywy, stworzyłabym inną rzeczywistość.

No ale stało się jak się stało, przeżyłam piekło, ale gdyby nie to, nigdy bym nie zrozumiała co to znaczy, że umysł tworzy rzeczywistość. Nie zrozumiałabym jaką trucizną jest przywiązanie.

       Od jakiegoś czasu bardzo samotna osoba, nieco się do mnie otworzyła. Bardzo mnie chwali i mówi, ze podziwia. Znam ją kilka lat, więc wzruszyłam się, ze tak się zwierzyła z problemów i miałam śmiałość kilka osobistych słów powiedzieć. To nas zbliżyło.

Z drugiej strony polubiłam samotność i wcale nie mam potrzeby częstych kontaktów, więc zastanowiłam się, jak pomóc, żeby jednak czuła wsparcie.

Pamiętam jak mi było mi przykro, ze nikt się nie odzywa. 

A teraz zrozumiałam, ze opieka drugiego człowieka tylko trochę pomoże, może wskazać drogę, ale trzeba samemu zaopiekować się sobą.

I do tego potrzebne są odpowiednie warunki. Samotność, przestrzeń, w której sam musi się odnaleźć, wzmocnić, uniezależnić, żeby prawdziwie pokochać, żeby się nie bać i w każdej sytuacji odnaleźć dobro.

Przypomniało mi się jak zaczynałam leczenie z depresji. Każdego dnia stawiałam sobie jakiś cel, choćby wyjść na dwór, kupić kwiatuszka do domu, cokolwiek co było jakimś wysiłkiem, żeby na koniec dnia móc pomyśleć, że coś mi się udało. To nie przynosiło żadnej radości. Chyba po roku zobaczyłam ile ja już rzeczy robię. Jak na zdrową osobę mało, ale jak dla mnie dużo i dlatego zaczęłam być szczęśliwa. 

Teraz kiedy miałam coś doradzić, powiedziałabym fajnie jest jak ktoś się opiekuje, ale jestem szczęśliwa, bo tyle umiem robić sama. A to koktajl warzywny, a to ćwiczenia tai chi, a to rzeżuchę posiałam itd. hehe. Radości z takiego spojrzenia na świat w ogóle nie spodziewałam się. Robiłam bardzo dużo rzeczy będąc zdrowa, ale nie ceniły tego osoby dla mnie najważniejsze, a tym samym i ja.

Ludzie  robią takie rzeczy i mnóstwo innych i nie robią z tego hecy, ja wiem, ale ja doceniam, ze w ogóle coś mi się chce robić, że dzięki tej radości mogę spokojnie czekać na obrót losu, a nie smucić się niespełnieniem marzeń. Bo ja już nie mam marzeń. po co się ograniczać :-) Na przykład teraz obejrzałam film dokumentalny na TV Kultura o Beethovenie i usłyszałam jego Ode do Radości,teraz  to hymn Unii Europejskiej : 

O, radości, iskro bogów,

 Kwiecie Elizejskich pól, 

Święta, na twym świętym progu 

Staje nasz natchniony chór

Jasność twoja wszystko zaćmi, 

Złączy, co rozdzielił los,

 Wszyscy ludzie będą braćmi

Tam, gdzie twój przemówi głos...


Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,hymn_ue,oda_do_radosci.html

O braterstwie ludzi bez podziałów mówi też arcybiskup: wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi przecież.  Dalajlama wspomniał, że Gandhi na pytanie czy jest wyznawcą hinduizmu, odpowiedział:

"- Tak jestem, Jestem także chrześcijaninem, muzułmaninem, buddystą i żydem.

Szukając prawdy wspólnej wszystkim ludziom, powinno się czerpać ze studni mądrości niezależnie od tego, które źródło je zasila."

    Zauważenie takich zależności, uważam za bardzo dobrą passę, a nawet szczęśliwe przeznaczenie. To o czym tu jeszcze marzyć? Przecież nie o przemijających wartościach.

cyt. "Surowy nakaz Santidewy: Jeśli jest sposób na wyjście z sytuacji, wtedy zamiast poddawać się fali smutku, strachu, czy złości, ze wszystkich sił postaraj się wpłynąć na okoliczności. jeśli natomiast żadnego wyjścia nie ma, wtedy strach, smutek czy złość nie mają najmniejszego sensu.

Wówczas powiedziałem sobie, że cokolwiek się ze mną nie stanie, będzie dobrze. Trzeba stawić czoło faktom, rzeczywistości"

      Robię różne rzeczy, żeby życie miało sens. Ale ten sens jest zupełnie inny niż kiedyś i to na pewno kreuje lepszą rzeczywistość niż kiedyś :-)

         cyt. Wielka Księga Radości:... wyróżniliśmy osiem filarów radości. Cztery należą do sfery umysłu: perspektywa, pokora, poczucie humoru (o super:-))), akceptacja. Pozostałe zaś związane są z domeną serca: wybaczanie, wdzięczność, współczucie i szczodrość.

        No to ja te filary zbudowałam, pewnie dlatego mam tyle radości mimo wszystko, mimo tego, ze nie jestem sprawna fizycznie, że boli tyle części ciała i nie mam siły, żeby z łóżka wstać, nawet to okazuje się być dobrym zrządzeniem losu, mam czas na przemyślenia, na przewartościowanie priorytetów  :-))


       Idą święta. Zakwitła cebula, którą posadziłam w lutym. Kurczaczek już spogląda wesoło. Rzeżucha  rośnie jak szalona. :-)


Okna myją na moim ulubionym wieżowcu :-) Szkoda, ze nie u mnie, ech


Niedawno obejrzałam film i przypomniała mi się bardzo fajna piosenka,  takiego chłopaka mogłabym mieć :-) i takiego na pewno uszczęśliwię :-)))

Takiego Chłopaka 


cyt."Panie losie daj mi kogoś, kto nie zmąci wody w mym stawie
Kogoś, kto nie pryśnie jak zły sen gdy ryb w mym stawie zabraknie
Gdzie znajdę takiego
Pięknie dobrego?........."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz